Z włoskim dżokejem, od lat jeżdżącym w Polsce – Stefano Murą, który wygrał Wielką Warszawską w 2021 i 2022 roku na Night Tornado, rozmawia Annamaria Sobierajska
Jak zaczęła się Twoja kariera związana z końmi?
U nas we Włoszech jest tradycją, że wszyscy mają konie lub coś z nimi wspólnego. Moje początki były raczej w formie zabawy. Jako dziecko spędzałem czas z końmi i wokół koni. Potem jak zacząłem dorastać, brałem udział w czymś co po włosku nazywa się Sfilate, czyli parada. Jest to bardzo uroczyste wydarzenie, w którym konno przemierza się miasto w regionalnym stroju. Konie prezentują się bardzo dostojnie podczas tego dnia. Przez rok byłem w Siennie, gdzie odbywa się Palio di Siena. Któregoś dnia kolega zaproponował mi udział w wyścigach bez siodła. To właśnie tam zrozumiałem, że moją pasją są wyścigi konne, ale te na torze wyścigowym. I tak zaczęła się moja przygoda z końmi wyścigowymi.
We Włoszech na wyścigach pracę zaczyna się od stażu w stajni wyścigowej. Przez rok właśnie
tak pracowałem. Kiedy już nabrałem pewności siebie i poczułem się dobrze w siodle, wybrałem
się do szkoły dla dżokejów z Pizie. Tam spędziłem sześć miesięcy. Po ukończeniu szkoły
dostałem licencję, dzięki której mogłem zacząć jeździć wyścigi. To był rok 2009, miałem wtedy
dokładnie 18 lat.
Przez 5 albo 6 lat jeździłem wyścigi we Włoszech. Po tym okresie w branży wyścigowej w moim kraju nastąpił kryzys. Postanowiłem coś zmienić. Jako kolejny kierunek wybrałem Polskę i właśnie tutaj przez dwa lata jeździłem wyścigi. Moja kariera w Polsce rozwinęła się na tyle, że dostałem kolejne propozycje, w tym wyjazdu do Francji. Tam spędziłem 4 lata i choć nie miałem okazji jeździć wyścigów, to wspólnie z moją żoną Anią prowadziliśmy stajnie, w której mieliśmy około 30 koni. To było bardzo wartościowe doświadczenie. Ponownie sytuacja zrobiła się trudna, więc zdecydowaliśmy, że wracamy do Polski. I jesteśmy tutaj już od ponad czterech lat.
Dobrze się tutaj czujesz?
Bardzo dobrze!
Co najbardziej lubisz w swoim zawodzie?
Najważniejsze dla mnie są konie. Po prostu je uwielbiam, wszystko co z nimi jest związane. Na
pewno ogromne znaczenie ma dla mnie adrenalina, która jest stałym elementem pracy na
wyścigach. Żaden dzień nie wygląda tak samo. I nie może być mowy o rutynie. Przez to mam
dużo motywacji, żeby cały czas się uczyć i coś poprawić. Tak jak piłkarze, zawsze chcę więcej i
więcej (śmiech). Nie wiem jakie jest najlepsze słowo po polsku, po włosku użyłbym słowa sfida, czyli wyzwanie. Zawsze chcę zrobić coś lepiej. Na każdy kolejny sprawdzian patrzę bardzo pozytywnie. Niewiele rzeczy daje mi tyle radości co jazda na koniach. Uwielbiam to robić!
O to także chciałam Cię zapytać. Jak Ty to robisz, że jesteś zawsze uśmiechnięty i taki pozytywny. To przecież nie jest łatwa praca…
Myślę, że ogromną rolę w tym odgrywa mój charakter. No wiesz, Włosi taki mają (śmiech). A
kolejna sprawa, że mam świadomość tego, że jak będę nerwowy, to w niczym to nie pomoże.
Wręcz przeciwnie, konie od razu to wyczują. Staram się utrzymać swoje myśli w kierunku „do
przodu”. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak to, myślę sobie „idziemy dalej”. Myślę pozytywnie.
Nie zawsze jesteś oazą spokoju. Włosi słyną z impulsywności i temperamentu. Potrafisz się zdenerwować?
Na pewno, ale w wyścigu robię wszystko, żeby zachować spokój. Po gonitwie jednak, kiedy coś pójdzie nie tak, bywam nieznośny (śmiech).
Po zakończeniu sezonu odbyło się głosowanie publiczności na „wygraną sezonu 2022”. Publiczność w tym głosowaniu wybrała Ciebie i Night Tornado.
Widziałem wyniki tego plebiscytu i było mi bardzo miło, że fani wyścigowi to właśnie nas wybrali. Dla każdego sportowca głos kibiców jest niezwykle istotny. Taki wynik daje ogromną satysfakcję. I w tym miejscu chcę serdecznie podziękować publiczności.
Właściciel Night Tornado, Robert Traka, powiedział, że to co osiągnęliście jako para było bardzo dobre. Jak Ty to odbierasz?
Jestem bardzo zadowolony, kiedy z ust właściciela padają pod moim adresem takie słowa.
Państwu Traka, których podopiecznym jest Night Tornado, także należą się ogromne
podziękowania za to, że zaufali mi i dali mi do jazdy takiego dobrego konia. Trener i cała ekipa w stajni odegrali także bardzo dużą rolę. Wszyscy razem, daliśmy radę! Jestem im wszystkim
wdzięczny. Tym bardziej, że razem z Night Tornado osiągnęliśmy jeden z największych
sukcesów w mojej karierze, a mianowicie wygraną w gonitwie rangi Listed we Francji.
Waszym wspólnym ogromnym sukcesem także jest zwycięstwo w Wielkiej Warszawskiej dwa razy z rzędu! Miałeś gotowy plan na ten wyścig w 2022 roku?
Tak, zdecydowanie. Już wcześniej myślałem, że w ten sposób może być rozegrana ta gonitwa.
Byłem pewien, że nikt nie będzie chciał prowadzić. Już wcześniej z trenerem Krzysztofem
Ziemiańskim wiedzieliśmy, jak mniej więcej może to wyglądać. Choć do wyboru mieliśmy kilka
scenariuszy, które uwzględniliśmy. Natomiast w wyścigu byłem zdany na siebie i to ja miałem
sam zdecydować co robić. Poczekać i podjąć decyzję. I właśnie tak było, po starcie zobaczyłem, że nikogo nie ma z przodu, więc powiedziałem do siebie w myślach – „no dobra to jedziemy”.
Jakie emocje towarzyszyły Ci jak już przekroczyliście celownik i wiedziałeś, że wygraliście?
Wiesz, to jest tak, że ja wyścigi bardzo lubię! Zawsze miałem takie marzenie, żeby wygrać w tej gonitwie. Cztery lata temu byłem trzeci. W następnym roku byłem drugi. Zawsze brakowało mi trochę szczęścia do wygranej. I jak rok temu wygraliśmy, to spełniłem swoje marzenie. Natomiast to, że ten sukces powtórzymy rok później, nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie mogłem przewidzieć. I jak to się stało, byłem bardzo szczęśliwy. Potem słysząc tych wszystkich ludzi, skandujących na trybunach, to było już dla mnie tylko dopełnienie tego wszystkiego, co się przed chwilą wydarzyło. Cudownie było przyjąć te wszystkie gratulacje!
Co w Twoim życiu jest najważniejsze?
Zdecydowanie rodzina! Rodzina jest dla mnie wszystkim. Chcę im bardzo podziękować za to, że zawsze przy mnie są. Mojej żonie Ani, a także mojej mamie i rodzeństwu, którzy są we
Włoszech. Mojego taty już nie ma, ale głęboko wierzę w to, że obserwuje mnie „z góry”. Nasz syn Franio i cała rodzina Ani, to kolejny sztab ludzi, który wspiera mnie przez cały czas. Są przy mnie wtedy, kiedy coś pójdzie nie tak, ale są też wtedy, kiedy razem możemy cieszyć się z moich sukcesów. Bez nich nie byłoby tak łatwo, szczególnie w takiej pracy. To moja żona Ania doświadcza tego najbardziej. To ona dzieli ze mną codzienności i widzi z czym się muszę
zmagać.
Wspomniałeś, że Twoja rodzina jest we Włoszech. Oglądają Twoje wyścigi?
Tak! Zawsze oglądają moje starty i stało się to ich nowym „rytuałem”. W sobotę i niedzielę na
Sardynii wspólnie oglądają wyścigi na Służewcu.
Pamiętam taki moment jak podczas dekoracji po Wielkiej Warszawskiej pobiegłeś do publiczności i przyprowadziłeś swojego synka na padok do Night Tornado. Jesteś dumny z tego, że jesteś tatą?
Myślę, że bycie rodzicem jest czymś niezwykłym. Kiedyś myślałem, że tylko tak się mówi, ale
teraz już z doświadczenia wiem, że przyjście na świat dziecka, naprawdę wszystko zmienia.
Zawsze bardzo chciałem być tatą. Rola ojca jest dla mnie najlepszą i zarazem najważniejszą w
życiu.
Jakie masz teraz marzenia? Wygrałeś już Wielką Warszawską, co jest Twoim kolejnym celem?
Na pewno nie będę oryginalny i jak każdy dżokej chciałbym wygrać Derby. Zależy mi także na
tym, by nie tylko wygrywać poszczególne wyścigi, ale także by przez cały sezon utrzymywać
równą i wysoką formę.
Chciałbyś jeszcze kiedyś jeździć za granicą?
Jeśli kiedyś będę miał okazję i dostanę takiego konia, z którym możemy się ścigać na innych
torach, to z przyjemnością. Natomiast nie chciałbym wyjeżdżać z Polski na stałe.
Gdybyś miał okazję rozmawiać z młodszym kolegą, który chciałby być dżokejem w przyszłości, co byś mu doradził?
Z pewnością uprzedziłbym go, że to nie jest łatwa praca. Natomiast jeśli chciałby poważnie zająć się tą dyscypliną, to istotne jest, by dobrze się wyszkolić, zarówno w szkole dla jeźdźców, w takiej jak są w Anglii czy Francji, ale także ważne jest to, by uczyć się zawodu od doświadczonych trenerów.
Chyba ważne w tej pracy jest to żeby ją po prostu lubić.
Absolutnie tak. Jak już masz w głowie plan, że chcesz to robić, to już trudno jest się z tego
wycofać. Ja już od najmłodszych lat byłem pewny, że właśnie to chcę w życiu robić. Skończyłem szkołę i już w wieku 14 lat pracowałem w stajni, aż do dziś. Całe moje życie związane jest z końmi.
Rozmawiała Annamaria Sobierajska
Wywiad został przeprowadzony dla Magazynu Wyścigowego „Kanat”, który ukazuje się razem z kwartalnikiem „Koń Polski” (nr 4/2022) i jest aktualnie dostępny w sieci Empik
Na tytułowym zdjęciu – Stefano Mura z pucharem za zwycięstwo w Wielkiej Warszawskiej 2021. Fot. Łukasz Kowalski