Spośród 23 sobotnich wyścigów we Francji zapowiedzieliśmy dwa najciekawsze – Prix de Douville (reclamer, hcp, 1500 m, 19 tys. euro) z udziałem Mang’Seko, własności braci Zielińskich, trenowanej przez Alicję i Roberta Karkosów oraz prestiżowy handikap w Deauville – Prix du Treport (C2, 1900 m, 50 tys. euro).
Wyżej dotowany wyścig został rozegrany o 15.15, a wygrał go odpuszczony w grze sześciolatek w treningu Nicolasa Perreta – Bosioh (20:1 we Francji, 28,20 zł za 5 zł w Traf Online), który zarobił najwięcej ze wszystkich uczestników sobotniego handikapu (z premiami 212 tys. euro) oraz miał już na koncie dwa zwycięstwa w tego typu gonitwach.
Sześcioletni ogier nie był liczony najprawdopodobniej ze względu na długą pauzę w startach – w listopadzie wrócił po niemal roku przerwy. Przy okazji ostatniego występu wypadł już nieźle, stracił wtedy do czołówki około dwóch długości.
Na ostatnich dwustu metrach wyścigu aż cztery konie walczyły o zwycięstwo, galopując praktycznie łeb w łeb. Były to omówione przez nas w zapowiedzi Portalis (Peer Gynt – River Trepor po Myrakalu) oraz Bosioh (Toronado – Seeharn po Pivotal), a także pominięte Exciting (Exosphere – Pietra Santa po Acclamation) i Great Rotation (Siyouni – Global Wind po Doyen).
Utrudnioną ścieżkę finiszu na prostej miał Portalis, którego forma wskazywała na duże szanse w sobotnim starciu, a mimo to z każdym ruchem zbliżał się do objęcia prowadzenia. Pięćdziesiąt metrów przed celownikiem lepiej pokazała się jednak para koni galopująca bliżej środka toru – Great Rotation oraz Bosioh.

Ten ostatni miał najlepszą końcówkę i to właśnie syn Toronado pod Anthonym Crastusem dzisiaj okazał się najlepszy. Tym samym, Bosioh nawiązał do swoich najlepszych wyników sprzed przerwy, a Portalis ostatecznie musiał zadowolić się trzecim miejscem – pierwszy raz od początku czerwca wypadł z porządku.
Po częściowo skutecznym finiszu czwarte miejsce wywalczył faworyzowany Point Mirabeau (Nathaniel – Anait po Dubawi) pod Ioritzem Mendizabalem, a półbrat Petita nie zaistniał w tym wyścigu i zajął przedostatnie 15. miejsce. „Jeszcze leci” – jak mawiają w gwarze wyścigowej służewieccy bywalcy.
Wypłata w Traf Online za dwójkę 4-5 (Bosioh – Great Rotation) wyniosła aż 591,70 zł za 3 zł. Trójki i czwórki (w której była pula gwarantowana 3165 zł) nikt nie trafił.
Drugim wyścigiem opisanym we wcześniejszych zapowiedziach był Prix du Douville, który można było oglądać o godzinie 17.35. Wyścig na 1500 metrów, szczególnie ważny dla polskich kibiców ze względu na start klaczy należącej do Andrzeja i Ryszarda Zielińskich – Mang’Seko, stajnią wygrały konie w treningu Fabrice’a Chappeta – Afghany (The Gurkha – Texaloula po Kendor) oraz Sicilia (Shalaa – Nigwah po Montjeu).
Po starcie od razu na front wyszła Mang’Seko i od początku podyktowała solidne warunki. Prowadziła stawkę cały wyścig w dystansie, to się nie zmieniało aż do połowy prostej, wtedy do głosu jednak doszedł rozpędzający się między końmi Afghany.
Półbrat czwartego w Al Moktoum Challenge (G1 – 2000 m) ogiera Frankyfoufingers spisał się dzisiaj doskonale. Pobiegł tak, jakby zapomniał o tym, że nie biegał od czerwca aż do połowy grudnia. Afghany pod Simonem Planque galopował bardzo dobrze, a na ostatnich dwustu metrach zagrozić mogła mu już tylko Sicilia z tej samej stajni.

O rok młodsza klacz na początku prostej finiszowej miała jeszcze gorszą pozycję do ataku niż Afghany, ale dosiadający jej Ayman Bentahar prowadził ją w ślad właśnie za Simonem Planque. Klacz jak po sznurku galopowała trasą wałacha, a dołożyła do tego jeszcze sporo szybkości, dzięki czemu zameldowała się w celowniku na drugim miejscu.
Mimo że reklamowaliśmy w zapowiedzi wałacha Afghany jako tego, który może pokusić się o wygraną, nikt nie stawiał na niego z góry w zakładach Traf Online, natomiast wypłata za dwójkę koni ze stajni Chappeta wypłata wyniosła 317,20 zł za 3 zł.
Klacz własności braci Zielińskich w połowie prostej zaczęła słabnąć. Na końcówce odczuła trudy wyścigu i dała się wyprzedzić rywalce Mexican Dream (Planteur – Sassicaia po Doyen) oraz bitemu faworytowi Come Say Hi, który jak można było się spodziewać po naszej analizie nie poradził sobie dzisiaj tak, dobrze jak przewidywali eksperci Equidii. Come Say Hi wolno się rozpędzał i wyglądał tak, jakby dystans w Prix de Douville był dla niego trochę za krótki.
Sześciolatka trenowana przez Roberta i Alicję Karkosów do samego końca dzielnie walczyła o płatne miejsce, ale na ostatnich milimetrach wyprzedził ją jeszcze Wallem (Sea The Moon – A L’anglaise po Invincible Spirit), pochodzący z tej samej rodziny co słynna Alpinista.
Rezultat Mang’Seko nie powinien wywoływać rozczarowania, bo pobiegła dobrze, ale znowu po jej starcie pozostaje minimalny niedosyt i świadomość, że mogło być trochę lepiej, a ostatecznie to niestety tylko szóste miejsce (w stawce dwunastu koni). Była „krótko szósta” – taki zwrot stosuje się w terminologii wyścigowej.

Michał Celmer
Zdjęcie tytułowe przedstawia zaciętą walkę o zwycięstwo w Prix du Treport. Fot. Le Parisien.