Prowadzona na Służewcu stajnia Traf należy do średnich, jeśli chodzi o liczebność koni. Chociaż taki stan utrzymuje się od kilku lat, to trenerka Małgorzata Łojek twardo trzyma miejsce w pierwszej dziesiątce czempionatu. W ub. roku skończyło się na solidnej ósmej lokacie.
Zdecydowanie najliczniejsze dwie grupy koni w Pani stajni, to trzyletnie i dwuletnie folbluty. Można powiedzieć, że stajnia Traf stawia na młodzież?
Akurat tak się w tym roku złożyło. Jedynym starszym folblutem pod moją opieką jest czteroletni Big Bang. To koń, który biegał w ubiegłym roku na poziomie niższych grup. Nie spodziewam się, że w tym roku nagle dostanie skrzydeł, choć liczę na nieco lepszą postawę z jego strony. Przez zimę zmężniał, wygląda bardzo dobrze. Jego domeną będą przede wszystkim gonitwy na krótszych dystansach.
Kilka Pani dwulatków pokazało się w 2022 roku z bardzo korzystnej strony. M. in. po dwa wyścigi wygrały polskiej hodowli Tarik i Machu Picchu, a francuska Blue Sash nieźle prezentowała się w gonitwach pozagrupowych dla klaczy i wygrała wyścig II grupy aż o 6 długości. Czy to z nimi wiązane są największe nadzieje?
Naturalnie, one wydają się mieć najbardziej realne szanse na odnoszenie sukcesów. W przypadku ogierów minusem jest fakt, że są dość wysoko zagrane. Dodatkowo, w wieku dwóch lat, były niejako „chronione” poprzez możliwość rywalizacji w gonitwach wyłącznie dla koni polskiej hodowli. Teraz zostaną rzucone na zdecydowanie głębszą wodę i zobaczymy, czy zdołają wypłynąć. Tarik przezimował bardzo dobrze i, co mnie bardzo cieszy, nie widać po nim żadnych śladów zmęczenia wyścigami w wieku dwóch lat. Jestem ciekawa, jak poradzi sobie na poszczególnych dystansach, bo budowa ogiera sugeruje raczej predyspozycje milerskie. Warto jednak pamiętać, że także jego ojciec, świetny Bush Brave, nie sprawiał wrażenia stayera, ale w naszych warunkach radził sobie świetnie nawet na 2800 m (wygrał St. Leger w wielkim stylu).
Muszę przyznać, że optymistycznie patrzę także na rozwój kariery Machu Picchu, bo to bardzo urodziwy i szlachetny folblut. Chociaż jego matka tylko w wieku dwóch lat biegała z sukcesami, to spodziewam się, że on poradzi sobie również w dystansie. Pytanie, jak będzie wypadał na tle dużo silniejszej konkurencji niż ta, z którą rywalizował w sezonie 2022.
Blue Sash jest w nieco korzystniejszej sytuacji, jeśli chodzi o możliwość wyboru ścieżki startów. Jesienią w świetnym stylu wygrała wyścig II grupy i właśnie w niej jest obecnie sklasyfikowana. Wcześniej zajmowała płatne miejsca na poziomie pozagrupowym. To utalentowana i ambitna klacz, a jej jedynym mankamentem są niezbyt imponujące warunki fizyczne. Ma za sobą dość intensywny pierwszy sezon startów, ale mam nadzieję, że nie odbije się to na niej negatywnie. Została zgłoszona do biegu o Nagrodę Dżamajki, zaplanowanego na pierwszy dzień wyścigowy, chociaż spodziewam się osiągnięcia przez nią szczytowej formy w nieco późniejszym terminie. Trudno jednak ominąć wyścig, którego warunki są dla niej bardzo korzystne, bowiem pobiegnie w swojej grupie, bez nadwagi, w gronie wyłącznie klaczy.
A jak rozwinęli się przez zimę rówieśnicy tej trójki?
Jeśli porównać stan z ub. sezonu z obecnym, to największy postęp rozwojowy zanotował Baden Baden, drugi obok Tarika, trzyletni syn Bush Brave’a. Mocno zmienił się na plus, jeśli chodzi o wygląd i budowę. Nie jestem natomiast pewna, w jakim stopniu przełoży się to na jego wyniki. Na treningach nie sprawia wrażenia konia o potencjale porównywalnym do Tarika, chociaż wierzę, że na zielonej bieżni będzie radził sobie coraz lepiej.
Całkiem nieźle poczynały sobie w wieku dwóch lat Iluzjon i Khmer, które zapowiadają się na rzetelne konie grupowe. Ten drugi to silny i zdrowy ogier. Według mnie posiada większe możliwości niż do tej pory pokazywał, ale trochę brakowało mu ambicji. Jeśli to się zmieni, może prezentować się naprawdę solidnie.
Wyraźnie zmężniała francuska Vulcaniya. Klacz sprawia wrażenie sprinterki, jeśli spojrzeć na jej budowę, więc niewykluczone, iż właśnie na krótszych dystansach będzie osiągała najlepsze wyniki. Dobrze znosi obciążenia treningowe, więc powinna progresować wraz z nabieranym doświadczeniem.
Pozostałe klacze są zagadkowe. Destiny jest wysoka, w długich liniach i z pewnością ma potencjał, ale to trudna klacz, jeśli chodzi o charakter. Jest ostra i pobudliwa, przez co nie da się w pełni wykorzystać jej możliwości. Dżokeje mają z nią problemy. Ad Rem ładnie się rozwinęła przez zimę, jednak na razie prezentuje mniejsze możliwości. Nie wykluczam, że po prostu potrzebuje więcej czasu, bo takie wrażenie sprawia potomstwo og. Touch of Genius. Poczekać na pewno będzie trzeba także na Windy Colors, bowiem na skutek dolegliwości zdrowotnych klacz nie wystartowała, ani nie była w ub. roku w treningu. Jest chętna do pracy, więc powinna stopniowo nadrabiać zaległości, choć na ten moment trudno wyrokować, kiedy podejmie rywalizację.
Całkiem spora stawka dwulatków to dobry prognostyk na przyszłość. Są w tej grupie potencjalne gwiazdy?
Jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, żeby snuć takie przypuszczenia. Spośród całej jedenastki tylko Malou jest koniem zagranicznej hodowli, a jak wiemy, w ostatnich latach to właśnie one zdobywają najcenniejsze laury. Malou należy do państwa Jaskólskich, którzy mają szczęśliwą rękę do koni. Klaczka jest niewielka wzrostem, ale ładnie umięśniona, rusza się z apetytem. Dobrze znosi obciążenia treningowe i praca nie robi na niej większego wrażenia. Tryska energią i humorem, więc z optymizmem patrzę na jej przyszłość. Powinna mieć sporo szybkości.
Dyspensa, Kohinoor oraz Mała Nadzieja to trzy córki Bush Brave’a. Pierwsza z nich jest półsiostrą Destiny, ale ma znacznie lepszy charakter. Przyszła do mojej stajni drobniutka, ale teraz bardzo ładnie się rozwija, nabiera masy mięśniowej. Dobrze zapowiada się także Kohinoor, która wywodzi się ze słynnej linii żeńskiej Konstelacji i Kasjopei. Jej matka nie biegała, jednak niewykluczone, że w tym przypadku krew „przemówi”. Zobaczymy, jak poradzi sobie w wieku dwóch lat, bo sprawia wrażenie raczej dystansowej. Mała Nnadzieja jest rzeczywiście malutka. Na pewno czeka ją jeszcze dość długa droga, bo musi urosnąć, nabrać masy i się rozwinąć.
Mamy jeszcze trójkę potomstwa Ecosse’a, który w hodowli okazał się cennym i skutecznym ogierem. Pani również ma dobre wspomnienia związane z jego dziećmi.
Sama jestem ciekawa, czy któryś z tych trzech ogierków ma szanse pójść w ślady derbisty Sorosa. Bardzo bym tego chciała. Fortunat od niezłej klaczy Fortune Teller, którą trenowałam, wygląda interesująco. Wierzę, że będzie biegał na przynajmniej dobrym poziomie swojej matki. Pozytywne wrażenie sprawia także Navaho, chociaż w jego przypadku linia żeńska wydaje się zdecydowanie słabsza. Matka wyrośniętego Willisa dotąd nie błyszczała w hodowli. Może one poprawią niezbyt korzystne statystyki tych rodzin?
Muskularna, mocna Księżna Daisy, podobnie jak Kohinoor, pochodzi ze znakomitej linii żeńskiej Konstelacji. Jest wnuczką bardzo utalentowanej Królowej Śniegu, która niestety nie dała potomstwa na miarę swojego talentu. Światełkiem w tunelu jest fakt, że matka Księżnej Daisy dała już w stadnie niezłego Księcia Persji. Niestety, ogier Golden Tirol, choć był świetnym milerem, w hodowli rozczarowuje.
Wyśmienita Nick of Memory niestety także nie błyszczy w stadzie. Chciałabym, żeby zaprzeczył temu trenowany przeze mnie Nicknack. Zapowiada się ciekawie, choć urodził się dopiero w maju. Może potrzebować nieco czasu, żeby dojrzeć. Interesujące jest też to, że to drugi przychówek zaliczanego w przeszłości do zaplecza czołówki sprinterów ogiera Easy Go. Zobaczymy, jak zagra to połączenie krwi.
Matka Sajonary, Sajgonka, biegała bardzo dobrze w słowackim treningu. Wygrała austriacki Oaks. Niestety, i ona w hodowli na razie nie zachwyca. Tutaj także liczę na przełamanie, bo klacz prezentuje się świetnie, jest mocna i silna. Z tej rodziny trenowałam już utalentowanego Singapura. Bucharra, tak jak Sajonara, jest córką ogiera Exaltation. Obie odziedziczyły po nim muskulaturę.
W przeszłości Pani stajnia święciła spore sukcesy także z końmi arabskimi – dwa zwycięstwa w Derby Arabskim, a w 2016 Tefkir wygrał gonitwę o Nagrodę Europy, jako pierwszy arab w polskim treningu od kiedy ten bieg został włączony do cyklu Szejka Zayeda. W tym roku trenuje jednak Pani tylko cztery konie tej rasy?
Zgadza się, są one, podobnie jak niegdyś Tefkir, własnością Zbigniewa Górskiego. Świetnie znana warszawskiej publiczności jest już siedmioletnia Ehssana. To dzielna i ambitna klacz, która w każdym sezonie wygrywa wyścig i regularnie zajmuje płatne miejsca. Może nie imponuje warunkami fizycznymi, ale jest chętna do pracy i naprawdę dobrze wygląda. Obecnie robi na mnie lepsze wrażenie niż przed rokiem.
Reprezentant rocznika derbowego, Dorian, to solidny koń. Nie ma chyba takiej klasy, jak jego półbrat – derbista Dragon, ale potrafił się pokazać z dobrej strony w wieku trzech lat. Może trochę brakuje mu błysku, jednak wierzę, że w tym roku będzie w stanie powalczyć w gronie arabów polskiej hodowli, również w tych dużych wyścigach. Sądzę, iż rywalizacja na dłuższych dystansach będzie mu odpowiadała.
Pozostała dwójka to trzylatki, podobnie jak Dorian, synowie Muzaffara. Emard jest półbratem niezłych Ehssany i Edormany. On także nie imponuje wzrostem. Afir to syn oaksistki Afrah. Mam nadzieję, że pójdzie raczej w ślady matki niż o rok starszego brata, Adriana, który bardzo słabo biegał na Służewcu w ubiegłym sezonie. Jestem zadowolona z tej dwójki. Chociaż później nieco trafiły do treningu i potrzebowały trochę czasu, żeby się oswoić z nową dla nich rzeczywistością, to zaaklimatyzowały się i pracują dzielnie.
Czy współpracuje pani obecnie z jakimś dżokejem na stałe?
Nie, chociaż jest u mnie nowy jeździec z Kirgistanu, który stara się o uzyskanie licencji, a także uczennica Kinga Lewandowska. Amazonka fajnie w ub. roku radziła sobie m.in. na Ehssanie, więc zapewne także w tym sezonie zobaczymy w akcji ten duet.
Rozmawiał Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym Tarik wygrywa gonitwę o Nagrodę Intensa przed External Powerem