More

    Martin Srnec: W Derby pojadę na ogierze Manwhataman. On i Westminster Moon pewnie będą faworytami

    Prezentujemy rozmowę z czeskim dżokejem, od lat jeżdżącym w Polsce, Martinem Srnecem, po sobotnich wygranych w wyścigach o nagrody Widzowa i Iwna. – Myślę, że w Derby pojadę na Manwhatamanie. Inna decyzja byłaby zdecydowanie nielogiczna. Widocznie los tak chciał. Trener Janusz Kozłowski prawdopodobnie ma już odpowiednie zastępstwo na Migliore Speranzę. Dla Manwhatamana oraz Westminster Moona dystans 2400 m nie powinien stanowić problemu. Wiele wskazuje na to, że będą one głównymi faworytami do zwycięstwa w Derby.

    Martin Srnec podzielił się też opiniami na temat stanu toru na Służewcu oraz wyścigów płotowych: – Tor był szybki, ale nie twardy. Tutaj muszę pochwalić organizatorów, ponieważ bieżnia została naprawdę dobrze przygotowana, pomimo bardzo niesprzyjających warunków atmosferycznych. Praktycznie nie ma opadów, jest ciepło, a jednak tor został przygotowany odpowiednio i znacząco się poprawił w ostatnich tygodniach. Trzeba natomiast uregulować przepisami wymogi odnośnie zapisów jeźdźców na poszczególne konie w gonitwach płotowych. Mało doświadczony uczeń, czy amazonka nie powinien móc dosiadać debiutanta w tej konkurencji.

    ———————————————————————————————–

    Wszyscy spodziewali się, że wygra Pan w sobotę gonitwę o Nagrodę Soliny na klaczy Migliore Speranza, tymczasem wygrał Pan na Good Gifcie wyścig o Nagrodę Widzowa i, w wielkim stylu, na Manwhatamanie Nagrodę Iwna. Spodziewał się Pan tych zwycięstw?

    Podchodzę do każdego wyścigu z otwartą głową. Nie nastawiam się na nic, jadę, obserwuję co się dzieje w trakcie gonitwy i na to reaguję. Liczyłem oba te konie, ponieważ już przed startem zakładałem, że wydłużenie dystansu dla nich będzie korzystne. To potwierdziło się na bieżni.

    Good Gift już w poprzednim sezonie zapowiadał się na dobrego konia. Ma dobre pochodzenie, do tego jest bardzo rosły i mocno zbudowany, wygrał kilka wyścigów, ale do czołówki mu jeszcze trochę brakowało. Myśli Pan, że to późniejszy koń i potrzebował czasu, żeby wskoczyć na taki poziom?

    Bez wątpienia to jest bardzo późny koń. Na szczęście Krzysztof Ziemiański oraz właściciel Marian Ziburske (firma Westminster) dali mu czas i nie rzucali na głęboką wodę zbyt wcześnie. Trener odpowiednio zarządzał jego siłami w wieku dwóch i trzech lat i dopiero w tym roku ogier zaczyna pokazywać, jakie naprawdę ma możliwości. Myślę, że gdyby został bardziej „przyciśnięty” we wcześniejsze fazie kariery, mógłby nigdy nie biegać na tak dobrym poziomie. To bardzo ważne, żeby dostosować, nie tylko plan treningowy, ale także startowy, odpowiednio do konia. Trener musi wykazać się w tej kwestii dużym wyczuciem, a właściciel – cierpliwością.

    Wygrał Pan na Good Gifcie na 2400 m, tymczasem Nagroda Prezesa TS jest na 2600 m. Dodatkowo, tam on już nie będzie korzystał z ulgi wagi. Czy to może mieć znaczenie?

    Tutaj też ma znaczenie, jaka będzie nawierzchnia, ale nie wierzę, że dodatkowe 200 m będzie stanowiło jakikolwiek problem. Podobnie w przypadku 3 kg. To zawsze może mieć wpływ na wynik, jednak to bardzo silny, umięśniony koń, więc nie powinien szczególnie odczuć różnicy w obciążeniu. Good Gift może jeszcze w tym roku progresować.

    Goof Gift pokonał faworytów w gonitwie o Nagrodę Widzowa, ale niósł od nich o 3 kg mniej

    Wspominał Pan wcześniej, że szybsza bieżnia rzeczywiście nie do końca mu odpowiada. Rzeczywiście, wtedy ogier niespodziewanie przegrał ze Scuti. Teraz jednak poradził sobie na takiej nawierzchni bardzo dobrze.

    Tor był szybki, ale nie twardy. Tutaj muszę pochwalić organizatorów, ponieważ bieżnia została naprawdę dobrze przygotowana, pomimo bardzo niesprzyjających warunków atmosferycznych. Praktycznie nie ma opadów, jest ciepło, a jednak tor został przygotowany odpowiednio i znacząco się poprawił w ostatnich tygodniach. Oczywiście nie można powiedzieć, że jest miękko, bo to jest niemożliwe o tej porze roku. Oby w najbliższych miesiącach pogoda była bardziej łaskawa, co z pewnością pozwoli bieżni jeszcze bardziej „odżyć”.

    Skoro Scuti potrafiła ograć Good Gifta, to czy myśli Pan, że może powalczyć na poziomie pozagrupowym?

    Na ten moment trudno powiedzieć. To był wolny wyścig z szybką końcówką. Ona pokazała, że potrafi pięknie przyspieszyć. Bez wątpienia to rzetelna klacz, natomiast czy da radę rywalizować z najlepszymi – to musi zostać po prostu sprawdzone.

    Porozmawiajmy jednak o głównej gwieździe sobotniego mityngu – Manwhatamanie. Wcześniej już pokazał się fajnie, wygrywał na poziomie grupowym, ale teraz pokonał czołówkę i to pokonał w wielkim stylu. Był Pan zaskoczony jego tak dobrą postawą?

    Zrobił małą niespodziankę, ale to syn Manduro, późny koń. Jest ciągle mało doświadczony i cały czas się poprawia. Budujące jest również to, że im dłuższy dystans, tym będzie dla niego lepiej.

    Pojechał Pan dosyć ofensywnie w tym wyścigu, czy taka jest specyfika tego konia? Musi iść blisko frontu?

    Nie, nie musi. Natomiast tak, jak to jest najczęściej w przypadku długodystansowych koni, nie przeszkadza mu to, bo wytrzymuje solidne tempo bardzo dobrze.

    W Nagrodzie Soliny Martin Srnec na Migliore Speranzie (5) zajął drugie miejsce za Marigold Blossom (4)

    Janusz Kozłowski wcześniej przekazał nam informację, że w Derby będzie Pan jechał dla niego na Migliore Speranzie. Czy to jest aktualne po wygranej Manwhatamana w gonitwie o Nagrodę Iwna? Ogier jest własnością Westminster Horse Races, firmy, której jest Pan menedżerem. Jak w tej sytuacji będzie decyzja w kontekście dosiadu w Derby?

    Myślę, że pojadę na Manwhatamanie. Po wygranej rozmawialiśmy na ten temat z właścicielem Marianem Ziburske i inna decyzja byłaby zdecydowanie nielogiczna. Widocznie los tak chciał. Trener Kozłowski prawdopodobnie ma już odpowiednie zastępstwo.

    Czy może Pan zdradzić jak Marian Ziburske zareagował na ten, trochę jednak niespodziewany, sukces?

    Oczywiście był bardzo zadowolony, szczególnie że Manwhataman jest jednym z koni, które osobiście wybierał na aukcji. Ma do niego sentyment i bardzo go cieszy świetna postawa ogiera w tym roku. Mnie też ten trzylatek bardzo się podoba. Lubię potomstwo Manduro i zawsze mówię, że on daje dwa typy koni. Jeden to niepozorne, niewyrośnięte konie, można powiedzieć – na swoje podobieństwo, które potem bardzo dobrze biegają. Inne są urodziwe, ładnie zbudowane, ale zazwyczaj już nie tak dzielne na torze. Manwhataman należy do tej pierwszej grupy – wcale nie imponuje warunkami fizycznymi, ale jest ambitny i świetnie galopuje.

    Powiedzmy jeszcze dwa słowa dla zainteresowanych o Migliore Speranzie. Nie udało się wygrać na niej Nagrody Soliny, przebiegła jednak nieźle była druga. Marigold Blossom okazała się szybsza. Mamy wrażenie, że tempo w dystansie było trochę za wolne i bardziej odpowiadało rywalce…

    Zgadzam się z tym w stu procentach. Ona potrzebuje mocniejszego wyścigu, bo jest wytrzymała i – moim zdaniem – lepsza. Druga kwestia, która miała znaczenie, to fakt, że przez całą prostą musiałem ją „prostować”. Gdyby biegła prosto, to nawet w takiej rozgrywce byłaby w stanie wygrać.

    A jak widzi Pan jest szanse w Derby? Myśli Pan, że pójdzie do przodu i powalczy z ogierami? A później ewentualnie w kontekście Oaks?

    To klacz o sporych możliwościach, chyba ma jeszcze rezerwy. Może być groźna, natomiast wedle moich obserwacji, wydaje mi się, na ten moment kandydatką numer jeden do wygranej w Oaks.

    Westminster Moon będzie jednym z faworytów do sukcesu w Derby

    Wróćmy jeszcze do Pana współpracy z firmą Westminster. Do Derby macie zgłoszonych łącznie 5 koni od czterech trenerów. Oprócz Manwhatamana, wcześniej znakomicie pokazał się Westmister Moon, natomiast słabiej w Iwna wypadły Westminster Grey oraz Joe Black. Czy zapadły już decyzję odnośnie występu poszczególnych koni w biegu o Błękitną Wstęgę?

    Oczywiście są już pierwsze wnioski, ale jest jeszcze trochę czasu na decyzje. Będziemy jeszcze omawiali temat. Trzeba tu wszystko dobrze przemyśleć i przeanalizować. Na ten moment nie ma wątpliwości w przypadku Manwhatamana oraz Westminster Moona. Wiele wskazuje na to, że będą one głównymi faworytami do zwycięstwa w Derby.

    Który z nich ma, Twoim zdaniem, większe szanse i możliwości?

    Trudno teraz odpowiedzieć na to pytanie. Ciężko je porównać. Nie miały okazji się spotkać, co więcej, niespecjalnie można je porównać też poprzez rywali, z jakimi się ścigały. Wygrywały w zupełnie innych biegach. Biorąc pod uwagę ich pochodzenie i sposób biegania, raczej nie ma obaw o predyspozycje dystansowe. Dla obu 2400 m nie będzie stanowić problemu. Westminster Moon miał do tej pory okazje zaprezentować dużo szybkości, bo akurat tak układały się jego wyścigi. Manwhataman sprawdził się w mocniejszym tempie. Ale to nie oznacza, że Westminster Moon nie poradziłby sobie w takim, albo że Manwhataman nie ma szybkości.

    Czy rozważacie możliwość wykorzystania któregoś z koni w roli lidera?

    Jest jeszcze zbyt wcześnie na takie założenia i układanie taktyki. Mogę tylko zapewnić, że rozważamy wiele możliwości.

    Piątym ogierem zgłoszonym do Derby przez Westminster jest trenowany w Niemczech Nordminster. Czy przyjedzie na Służewiec 2 lipca? Możesz powiedzieć o nim kilka słów?

    To jeszcze mało doświadczony koń, który rozpoczął karierę w tym roku. Zadebiutował 12 maja w Hanowerze, od razu na dystansie 2400 m, i podobał mi się. W 11-konnej stawce zajął czwarte miejsce. Pod koniec maja wystartował w Berlinie, już w roli jednego z mocniej liczonych koni, także na 2400 m, ale niestety tamta gonitwa została rozegrana bardzo wolnym tempem. Gdy rywale przyspieszyli, było mu się bardzo trudno zabrać, bo to ciężki ogier. Znów był czwarty, jednak był to zupełnie wyścig nie dla niego, jeśli chodzi o rodzaj rozgrywki. Na ten moment pozostaje w zapisie do polskiego Derby.

    Lady Ewelina wygrywa w debiucie na Służewcu. Do tej pory jest niepokonana w trzech startach, a w niedzielę ma stanąć na starcie Prix de Diane

    Jest jeszcze jeden koń w zagranicznym treningu, własności Westminster, który z pewnością interesuje polskich kibiców. Mowa oczywiście o Lady Ewelinie, która na Służewcu rozpoczynała karierę pod wodzą Macieja Janikowskiego. Są wobec niej naprawdę ambitne plany.

    Oczywiście. Klacz ma wystartować we francuskim Oaks, Prix de Diane, na torze w Chantilly. Ten wyścig już w najbliższą niedzielę. Klacz już podwójnie uzyskała status „black type”, wygrywając w Niemczech Listed w wieku dwóch lat oraz gonitwę G3 w Kolonii na początku maja. Ma, w mojej opinii, znakomitego i rozsądnego trenera, który ma doświadczenie na arenie międzynarodowej. Zdaje sobie sprawę z poziomu trudności wybranej gonitwy i skoro jest pozytywnie nastawiony do jej niedzielnego występu, to znaczy, że naprawdę widzi w Lady Ewelinie ogromny potencjał. Czeka ją sprawdzian na światowym poziomie, ale to bardzo dobra klacz i chcemy się zmierzyć z takim wyzwaniem. W zależności od wyniku, będziemy układali dla niej dalsze plany.

    Będziemy oczywiście trzymali kciuki za Lady Ewelinę w najbliższą niedzielę. Czy już wiadomo, kto będzie jej dosiadał?

    Prawdopodobnie jej stały jeździec, Eduardo Pedroza. Zna ją bardzo dobrze.

    Na koniec poprosimy jeszcze parę zdań o Pana jeździeckiej karierze i planach na ten rok? Czy jeździ Pan też na innych torach?

    Tak, chociaż wiadomo, że w naszej części Europy gonitwy odbywają się przede wszystkim w weekendy, a więc poszczególne mityngi ze sobą kolidują. Jeździłem już w tym roku w Czechach, w Bratysławie i w Budapeszcie, jednak najwięcej na Służewcu. Staram się wybierać dosiady tam, gdzie mam teoretycznie największe szanse.

    Zbliża się czas rozgrywania Derby w tych krajach. Ma Pan już ustalone dosiady na poszczególnych torach?

    Nie do końca. Miałem mocną propozycję  z Węgier, ale ten wyścig jest w tym samym terminie, jak w Polsce. Będę wtedy jeździł oczywiście na Służewcu.

    Dziękujemy za rozmowę.

    Dziękuję. Na koniec chciałem jeszcze dodać kilka słów odnośnie gonitw płotowych na Służewcu, bo miałem okazję je oglądać w minioną niedzielę. W obecnej formie nie jest to najlepsza wizytówka stołecznego toru. Moim zdaniem trzeba uregulować przepisami wymogi odnośnie zapisów jeźdźców na poszczególne konie. Mało doświadczony uczeń, czy amazonka nie powinien móc dosiadać debiutanta w tej konkurencji. Jeśli koń ukończył już trzy czy pięć wyścigów skakanych, to w porządku – można dać szansę uczniom. W przypadku debiutanta, jedynie jeździec z odpowiednią liczbą ukończonych gonitw płotowych powinien go dosiadać. W przeciwnym razie będzie dochodzić do niebezpiecznych sytuacji.

    Rozmawiali: Robert Zieliński i Krzysztof Romaniuk

    Na zdjęciu tytułowym Martin Srnec na Manwhatamanie

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły