W niedzielę 23 lipca polski derbista Westminster Moon oraz starszy od niego o cztery lata Plontier wzięły udział w niemieckiej gonitwie Fürstenberg-Rennen rangi G3 rozgrywanej na dystansie 2400 metrów. Gwiazdor firmy Westminster rozczarował, zajmując szóste miejsce, a Plontier własności Sławomira Pegzy finiszował na piątej lokacie i zarobił 2000 euro.
Można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty, bo choć Westminster Moon niedzielnym startem nie oczarował swoich fanów, to pierwszy zagraniczny występ ma już za sobą, a nabrane doświadczenie z pewnością zaprocentuje przy następnych wyścigach na Zachodzie Europy. Po Derby zawsze właściciele i trenerzy zadają sobie pytanie, ile chcą czekać ze startem swojego konia po wyścigu o Błękitną Wstęgę. Z niepisanej zasady starej wyścigowej szkoły wynika, że niezależnie od przebiegu gonitwy, koń powinien dostać co najmniej miesiąc przerwy, w przypadku Westminster Moona odstęp ten wyniósł jedyne trzy tygodnie.
W niemieckim G3 nie bez przyczyny nie było koni schodzących z niemieckiego Derby. Kolejnym minusem tej gonitwy, oprócz krótkiej przerwy, był fakt rywalizacji z mocnymi starszymi końmi, a ulga wagi trzylatków w Niemczech jest mniejsza niż w Polsce. Jednak z powodu braku koni, które wzięły udział w niemieckim Derby Westminster Moon teoretycznie mógł mieć łatwiejsze zadanie. Niestety, stawka i tak była mocna, a faworytkami stały się dwie klacze, które w przeszłości świetnie spisywały się gonitwach rangi G1 i faktycznie one rozegrały gonitwę. Westminster Moon nie wypadł źle, ale raczej też nikomu nie zaimponował. Z kolei start Plontiera należy ocenić za udany, bo był kompletnie nieliczony, a kończył na płatnym miejscu.

Dwa najmocniej liczone konie, czyli klacze Kolossal i India, biegnące pod nadwagami po starcie wysunęły się na front. Półtorej długości za nimi galopował Plontier pod Dastanem Sabatbekovem, a w jego pół siodła był Westminster Moon. Od początku derbista nie szedł lekko i Thomas Trullier nawet musiał lekko go bujać, żeby utrzymać dobre miejsce w stawce. Westminster Moon przy pierwszym skręcie, a przypomnijmy, że nie ścigał się nigdy na torze w prawą stronę, nieodpowiednio się złożył, przez co się potknął. Wyglądało to dość niebezpiecznie, ale francuski jeździec szybko opanował sytuację.
Na przeciwległej prostej Westminster Moon stracił względem Plontiera około półtorej długości i galopował na szóstej pozycji. Po wyjściu na stosunkowo długą prostą miał sporo miejsca, bo galopował dość szeroko, ale nie „odpalił”. Nie mógł stanąć na chód i nie nadrabiał dystansu względem końmi przed nim. Plontier całą prostą nad polskim derbistą utrzymywał około dwóch długości przewagi, ale końcem Westminster Moon trochę do niego nadrobił, walcząc o szóste miejsce z wałachem Duke Of Lips. Na ostatnich metrach z walki prowadzących od startu faworyzowanych klaczy lepsza okazała się India, ale kilkukrotnie na ostatnich trzystu metrach przyciskała rywalkę do bandy, za co została ostatecznie przeniesiona na drugie miejsce, a oficjalną zwyciężczynią została Kolossal.
Trzylatki nie dały rady koniom starszym. Może to jakoś szczególnie nie dziwi, ale nadzieje były nieco większe. W tym wyścigu na dziewięć koni tylko 1/3 stanowiły trzylatki, dwa z nich kończyły na ostatnich miejscach i tylko Westminster Moon nawiązał walkę ze starszymi rywalami. Nie było szału, bo w niemieckim totalizatorze Westminster Moon był drugim faworytem, ale z pewnością nasz derbista jeszcze nie raz pokaże, na co go stać.

Michał Celmer