More

    Janusz Cichoń: Petit jest dobrze przygotowany do walki w Wielkiej Warszawskiej

    Z Januszem Cichoniem, właścicielem dzielnego sześcioletniego Petita, rozmawialiśmy na dwa dni przed Wielką Warszawską. Podzielił się z nami swoją historią, przemyśleniami i emocjami związanymi z tym prestiżowym wyścigiem.

    Zacznijmy od gratulacji, które należą się Panu i Petitowi za niedawną wygraną w klasycznej gonitwie St. Leger.

    Dziękuję bardzo. Tak się składa, że to największy sukces w jego karierze, bo choć ma na koncie kilka zwycięstw i świetnych wyników, to na tym poziomie triumfował po raz pierwszy.

    Spodziewał się Pan tej wygranej?

    Brałem ją pod uwagę. Pierwotny plan na ten sezon był trochę inny, ale jak to często w życiu bywa, różne wydarzenia weryfikują nasze oczekiwania i strategie. Pierwszym dużym celem w sezonie było zwycięstwo w gonitwie o Nagrodę Totalizatora Sportowego, jednak ten wyścig kompletnie się Petitowi nie udał. Wobec takiego obrotu spraw, postanowiliśmy powalczyć o Nagrodę St. Leger, bo mieśmy pewność, że stać go na zdobycie cennego trofeum w tym roku.

    Co zatem poszło nie tak w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego?

    Na niepowodzenie złożyło się kilka czynników. Zdecydowaliśmy się tym razem odpuścić start w gonitwie o Nagrodę Widzowa, by przygotować się do najważniejszego wyścigu pierwszej części sezonu. Z perspektywy czasu patrząc, to nie było chyba trafione zagranie. W dodatku trochę nas poniosły emocje w samej gonitwie. Zdecydowaliśmy się na zastosowanie ofensywnej taktyki, jednak nie spodziewaliśmy się tak szaleńczego wyścigu. Bolot poprowadził wtedy bardzo mocno, wszyscy jechali jak do pożaru. To wszystko w połączeniu z dłuższą przerwą w startach spowodowało, że Petit nie dał rady ścigać się na finiszu i zajął dalsze miejsce.

    Petit dwukrotnie wygrał Nagrodę Widzowa. Na zdjęciu walczy i sukces w 2022 r. z Gryphonem.

    Rzeczywiście, trzeba zauważyć, że tegoroczny plan startowy Petita wygląda zdecydowanie inaczej niż w poprzednich sezonach. Petit wygrywał gonitwę o Nagrodę Widzowa dwukrotnie. Nie miał Pan ochoty po raz trzeci powalczyć o to trofeum?

    Jak wspominałem, celem numer jeden była gonitwa o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego. Petit rozpoczął sezon zdecydowanie lepiej niż poprzednie, walcząc o zwycięstwo w biegu o Nagrodę Golejewka. To był bardzo trudny i wymagający wyścig, w którym padł przecież rekord toru. Nauczeni doświadczeniem z poprzednich lat, że Petit naprawdę dobrze radzi sobie „na świeżości”, podjęliśmy taką właśnie decyzję. Efekt nie był wymarzony, ale tak to jest w sporcie.

    Rok temu Petit był drugi w Wielkiej Warszawskiej, biegnąc po dłuższej przerwie. Nie startował wtedy w St. Leger.

    Zgadza się, wypadł w Wielkiej znakomicie. Wygląda jednak na to, że to zaprawiony w bojach koń i nie potrzebuje już takiej przerwy pomiędzy gonitwami. Potrzebowaliśmy sukcesu w St. Leger, żeby podbudować się mentalnie, a Petit znów poczuł, jak to jest wygrywać. Obserwowaliśmy go na treningach i w stajni, wychwytując, że jest w świetnej formie. Wykorzystaliśmy to.

    Nie ma Pan obaw, jak to wpłynie na jego postawę w pierwszą niedzielę października?

    Cóż, przekonamy się. Nic nie wskazuje na to, żeby po wyścigu czuł się gorzej, był przemęczony lub coś mu dolegało. Jest teraz chyba w jeszcze lepszej dyspozycji psychicznej niż przed St. Leger. Myślę, że podobnie jak w ostatnich latach, o tej porze roku jest po prostu w formie.

    W ostatnich dniach mocno wszystkich zaskoczyła informacja o Pańskim zakończeniu współpracy z trenerem Ziemiańskim i przenosinach koni, w tym Petita, do stajni Macieja Jodłowskiego. W obliczu niedawnego sukcesu i nadchodzącego startu w Wielkiej Warszawskiej to szokująca wiadomość. Czy może Pan to skomentować?

    Rzeczywiście, muszę chyba zabrać głos w tej sprawie, ponieważ pojawiły się różne spekulacje i niepotrzebne plotki. Decyzja została podjęta na poziomie prywatnym i nie ma nic wspólnego z niezadowoleniem z pracy trenerskiej Krzysztofa Ziemiańskiego. Trudno mieć do niej jakiekolwiek zastrzeżenia, skoro było sporo sukcesów, w tym ten niedawny. Dlatego chciałbym prosić wszystkich spekulantów, aby zachowali to dla siebie i nie publikowali w Internecie komentarzy zbudowanych na podstawie plotek, czy domysłów. Niezależnie od tego, czy robią to używając swoich prawdziwych, czy fałszywych kont i nazwisk. Proszę o uszanowanie prywatności mojej i trenera, bo nie jest to łatwy moment dla nas obu. Każdy z nas musi pobyć z tym sam, niekoniecznie słuchając lub czytając spekulacje na temat całej sytuacji i jaki ona może mieć zły wpływ na konie.

    Dom Francisco wygrywa pierwszą gonitwę w karierze pod Oliwią Szarłat

    Pragnę uspokoić wszystkich kibiców Petita, a także Dom Francisco, że to wszystko nie powinno w żaden sposób wpłynąć na ich formę i komfort psychiczny. Bardzo się o to postarał zarówno trener Krzysztof Ziemiański, jak i Maciej Jodłowski. Krzysiek przekazał wskazówki i informacje, niezbędne do utrzymania rytmu treningowego koni. Powiedział, jaki miał plan przygotowań na ten ostatni tydzień przed wyścigiem. Nie zmieniliśmy także jeźdźców treningowych – na Peticie nadal jeździ Oliwia, a na Dom Francisco Oskar. Dzięki temu wszystkiemu nie widać po koniach żadnego zdenerwowania, czy oznak niepokoju. Apetyt im dopisuje, chociaż rzeczywiście Petit miał jeden gorszy dzień zaraz po przenosinach, ale kiedy zobaczył, że wszystko, poza boksem, pozostaje bez zmian, wrócił do normy.

    Jestem przekonany, że w niedzielę zarówno ja, jak i nowy zespół, a także przedstawiciele stajni Niespodzianka będziemy wspólnie trzymać kciuki za tego samego konia – Petita.

    Zostawmy, ale tylko na parę chwil, naszego sześcioletniego bohatera. Proszę powiedzieć, jak został Pan właścicielem koni. Czy ktoś z rodziny był związany z wyścigami?

    Jeśli chodzi o posiadanie koni wyścigowych, to nie. Mój wujek miał, co prawda, klacz, na której kiedyś chciałem koniecznie pojeździć, ale spróbowałem tylko raz i nie zakończyło się to sukcesem. Jak w przypadku całkiem licznej grupy właścicielskiej, o moim staniu się właścicielem koni wyścigowych zadecydował… przypadek i spontaniczna decyzja. Wraz ze znajomymi, Robertem i Gabrysią Gorczycami, oglądałem wyścigi. Startował ich koń – Ceylon. Robert powiedział mi, że biegnie dla nich prawdopodobnie po raz ostatni, bo planują go sprzedać. Wyścig miał ewentualnie zadecydować o czynnikach finansowych z tym związanych. Ogier wygrał. Wtedy powiedziałem do Roberta: „ja go od Ciebie kupię, ale będzie naszym wspólnym koniem”. Nie znałem się wtedy zupełnie na wyścigach, więc nie było rozsądne zostanie z tym samemu. Zaczęło się zatem od spółki z Robertem i potem było jeszcze kilka ciekawych wspólnych koni, jak chociażby Jules’s Dream, czy Rio de Cerisy.

    Skoro nie jest Pan zawodowo związany z wyścigami, to proszę powiedzieć, czym się Pan zajmuje.

    Od 30 lat prowadzę sprzedaż samochodów, mam salon, zajmujemy się zarówno importem, jak i eksportem.

    W ostatnich latach spółka Borussia Cars już samodzielnie występuje w roli właściciela. Który koń był tym pierwszym zupełnie własnym?

    Właśnie Petit. Oprócz niego kupiłem wtedy także Assassina oraz dobrze znanego bywalcom Służewca Fear of the Darka.

    Świetnie także pamiętamy bardzo dobrego Young Thomasa. Był jednym z faworytów Derby, jak się potoczyły jego dalsze losy?

    Rzeczywiście, pokazał dużo talentu i wygrał dla mnie prestiżowe gonitwy, najpierw Nagrodę Rulera, a następnie Iwna łeb w łeb z Anatorem. W Derby rozczarował, ale znowu, jak to bywa najczęściej, złożyło się na to kilka czynników. To niezwykle szybki koń. Kilka dni przed Derby Martin Srnec zrobił na nim bardzo mocny galop. Jak sam się później przyznał, koń szedł mu tak lekko, że nie był tego świadomy. W dodatku trafiliśmy na ekstremalne warunki pogodowe, które okazały się kompletnie niekorzystne dla „Tomka” i skończył ostatecznie na 8. miejscu. Później pobiegł jeszcze w gonitwie o Nagrodę Kozienic i był trzeci. Jego karierę przerwała kontuzja ścięgna. Ze względu na jego klasę, zdecydowaliśmy się dać mu jeszcze szansę powrotu na tor. Niemal półtora roku później, pod koniec ub. sezonu, kontrolnie wziął udział w gonitwie. Kolejnej próby już nie było, ponieważ kontuzja się odnowiła. „Tomek” został jednak ze mną i obecnie przebywa w stajni rekreacyjnej, a dzięki niemu spełniam swoje kolejne marzenie, jeżdżąc konno, właśnie na nim.  

    Young Thomas i Anator (7) walczą łeb w łeb w gonitwie o Nagrodę Iwna w czerwcu 2021 r.

    Ile obecnie koni ma Pan w treningu wyścigowym?

    Cztery. Wszystkie są teraz u trenera Macieja Jodłowskiego. Petit i Dom Francisco, a także Mudhar oraz dwuletni ogierek o wdzięcznym imieniu Boitdanssonblanc.

    O Peticie już sporo powiedzieliśmy i jeszcze do niego wrócimy. Proszę przedstawić pozostałą trójkę.

    Dom Francisco od początku demonstrował duże możliwości i wiązaliśmy z nim spore nadzieje. Niestety, w wieku dwóch lat dostał kolki i wylądował w szpitalu. Mało nie stracił życia. Udało się go odratować i doszedł do siebie fizycznie, jednak cała sytuacja prawdopodobnie sprawiła, że zaczął obawiać się zamknięcia w maszynie startowej. Sprawiał problemy przy wprowadzaniu, a to odbijało się też trochę na wynikach. Dwukrotnie zajął drugie miejsce, a za trzecim razem w ogóle nie wszedł do maszyny. W tym roku biegał nieźle, ale nie mógł wygrać. Bardzo chciałem, żeby wystartował w Derby. U nas zdarzają się wyścigi, łącznie z Derby, w których tempo jest oszukane, a on potrafi przyspieszyć. Zasugerowałem dżokejowi, Sergeyowi, żeby poprowadził go spokojnie na finisz. Wyścig jednak ułożył się tak, że Dom musiał w zasadzie atakować na prostej  z samego końca stawki. Trochę zabrakło do płatnego miejsca, ale odległości nie były zbyt duże, więc relatywnie nie wypadł źle. Pod koniec lipca wreszcie wygrał po raz pierwszy. Mudhar nie spełnił pokładanych w nim nadziei i radził sobie przeciętnie w gonitwach płaskich. Teraz jest naskakiwany, więc może otworzy się przed nim nowa ścieżka kariery.

    Dwulatek Boitdanssonblanc jest po mniej u nas znanym reproduktorze King Fisher. Dał on tegorocznego derbistę Słowacji Jardin Micheleta, który został kupiony za … 1000 euro. Żartuję sobie, choć nie bez nadziei, że skoro ja swojego kupiłem za 2 tysiące, to powinien okazać się dwa razy lepszy! Liczę, że jeszcze w październiku zobaczymy jego debiut, ale jest to raczej późniejszy koń. Lepszej jego postawy spodziewam się w wieku trzech lat.

    Na koniec jeszcze muszę spytać Pana o nastawienie przed Wielką Warszawską. Na co Pan liczy i których koni najbardziej się obawia? Tych trenowanych w Polsce, czy tez gości zza granicy?

    Ja przeżywam wszystko z każdą godziną coraz mocniej. Ogólnie mało jadam, ale teraz to już prawie nic. Petit jest dla mnie naprawdę ważny. Na szczęście wiem, że każdy zrobił ze swojej strony wszystko, żeby był jak najlepiej przygotowany. Wygląda i czuje się świetnie. Sergey zna go świetnie.

    Jakie mam oczekiwania? Nie bez powodu mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dwa lata temu nie miałem żadnych oczekiwań. Oglądając wyścig, jak zawsze nie na trybunie, tylko pod stajnią, byłem zaskoczony świetnym finiszem i drugim miejscem. Zupełnie się tego nie spodziewałem i nie byłem na to gotowy. Jednak już w ub. roku, rozmawiając z dżokejem, powiedziałem, że ma przede wszystkim jednego rywala, jakim jest Night Tornado, więc musi go pilnować. Wykonał zadanie, jadąc praktycznie cały czas na ogonie faworyta. Tornado jednak na prostej łatwo odszedł od stawki i nie dał szans, by z nim powalczyć. Nam pozostała walka o drugie miejsce, szczęśliwie zakończona powodzeniem.

    Petit wygrywa St. Leger 2023, znów pokonując Gryphona.

    W tym roku, wydaje mi się, że nie ma w stawce takiego cracka, jak Night Tornado. Nie będzie zdecydowanego faworyta, który jest poza zasięgiem konkurentów. Na starcie stanie 12, nieprzypadkowych, koni. Każdy z nich zasłużył na udział w tej gonitwie, ponieważ pokazał duże możliwości. Mają one za sobą pojedyncze znakomite występy, jak i gorsze momenty. Wydaje mi się, że w gronie kandydatów do rozgrywki jest Petit, co udowodnił w poprzednich edycjach. Nie obawiam się żadnego konkretnego przeciwnika.

    Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

    Dziękuję.

    Krzysztof Romaniuk

    Na zdjęciu tytułowym Janusz Cichoń na dekoracji po wrześniowej gonitwie St. Leger.

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły