Marian Ziburske, właściciel firmy Westminster, partnera sezonu 2024 na Służewcu, podjął decyzję o przeniesieniu dwóch koni, trenowanych przez Macieja Janikowskiego – zwycięzcy polskiego Derby w ubiegłym sezonie, czteroletniego ogiera Westminster Moon oraz trzyletniej klaczy Pumakatzi – do niemieckiej stajni Andreasa Wöhlera. Poprosiliśmy szefa firmy Westminster o komentarz w tej sprawie, przedstawienie powodów tej decyzji i planów dla tych dwóch koni na sezon 2024.
Zakupiony na aukcji roczniaków Tattersalls w Wielkiej Brytanii za 15 tysięcy funtów Westminster Moon (Sea The Moon – My Daydream po Oasis Dream) był w sezonie 2023 w treningu Macieja Janikowskiego zdecydowanie numerem 1 wśród trzylatków w Polsce. Na wiosnę zachwycił widzów wygraną aż o 13 długości w Nagrodzie Irandy i o 7 długości w Memoriale Jerzego Jednaszewskiego. Potwierdził klasę stylowym zwycięstwem w Derby, bijąc pod Sanzharem Abaevem o 4 długości Senlisa, zwycięzcę Mokotowskiej.
Nie udał mu się za bardzo występ w Berlinie w Furstenberg-Rennen G3 na 2400 metrów (szóste miejsce, piąty był Plontier, trenowany na Partynicach dla Sławomira Pegzy), ale tłumaczą go okoliczności. Biegał po raz pierwszy w drugą stronę, ścigał się ze starszymi niemieckimi końmi, miał tylko 3 tygodnie przerwy po Derby. Trener Janikowski zwracał też uwagę, że Westminster Moon był faulowany w wyścigu.
Po powrocie na Służewiec polski derbista był drugi w Westminster Freundschaftspreis, dość niespodziewanie przegrywając z raczej tylko średnim w Niemczech Lightning Jockiem. W Wielkiej Warszawskiej wypadł zdecydowanie lepiej. Zajął trzecie miejsce, za dwójką starszych koni – najlepszym w Polsce Le Destrierem oraz derbistą z 2022 roku, Jolly Jumperem, a przed rówieśniczkami: trenowaną we Francji Noir i niemiecką Ultimą. To pozwoliło mu uzyskać status black type, a suma zdobytych przez niego nagród na Służewcu to ponad 250 tys. zł.
– Jak wiadomo, jesteśmy właścicielem, który i kupuje i sprzedaje konie. Co roku oddajemy około dwudziestu koni do treningu, celując z nimi w gonitwy klasyczne dla trzylatków, które są naszym głównym celem – mówi Marian Ziburske. – Kiedy konie osiągają wiek czterech lat, zachowujemy najlepsze klacze do hodowli, ale ogiery sprzedajemy, te najlepsze również, jeśli cena jest odpowiednio wysoka. Westminster Moon osiągnął już postawione przed nim cele, wygrał Derby i zdobył status black type jako trzylatek, teraz planujemy dla niego jak najlepsze zakończenie kariery pod naszymi skrzydłami. Dość ciężko jest sprzedać na europejskim rynku – za dobrą kwotę – konia, który trenuje w Polsce i tylko tutaj się ścigał. Wyjazd do treningu za granicę jest dla Westminster Moona szansą na osiągnięcie dobrej kwoty sprzedaży.
– Moja opinia jest taka, że najlepszy dystans dla niego to 2000 metrów, a dobre gonitwy w Polsce, jak Nagroda Prezesa Totalizatora Sportowego, czy Wielka Warszawska, nie będą do końca mu pasowały ze względu na dłuższy dystans. Jedyny dobrze dopasowany wyścig – Westminster Freundschaftspreis na 2000 metrów nie ma z kolei rangi black type. Nie chcemy też ciągle podróżować z nim z Polski w przyszłym sezonie. Dlatego pobiegnie dwa albo trzy razy i pokaże swoją jakość na europejskim rynku – mamy nadzieję, że zrobi jeszcze postępy, bo jest późnym koniem – i wtedy zostanie sprzedany – poinformował właściciel firmy Westminster.
Pumakatzi (Golden Horn – Tidespring po Monsun) jako dwulatka nie biegała, ale jest utalentowaną, dość późną klaczą o długodystansowym rodowodzie i została zgłoszona w pierwszym zapisie do Preis der Diana 2024, czyli niemieckiego Oaks z pulą nagród 500 tysięcy euro (podobnie jak Lady Monia, która pozostała w treningu u Macieja Janikowskiego). Jako roczniaczka Pumakatzi, która jest siostrą znakomitego Trawlermana, kosztowała 30 tysięcy euro.
Jej ojciec Golden Horn (Cape Cross – Fleche D’Or po Dubai Destination) wygrał Epsom Derby, a także Nagrodę Łuku Triumfalnego, Champion Stakes i Eclipse Stakes. Po sezonie w wieku trzech lat zakończył karierę, podczas której dla swoich właścicieli zarobił niemal cztery i pół miliona funtów. U szczytu kariery miał rating 132 funty. Przez osiem lat był reproduktorem w Wielkiej Brytanii, w stadninie Godolphin, ale jego przychówek nie zachwycał (choć 9 koni po nim przekroczyło rating 110 funtów, a Botanik i Trawlerman doszły nawet do 120), więc cena stanówki spadła, z 60 tysięcy funtów w 2016 roku, do 8 tysięcy w 2023 r., w sezonie 2024 wraca na poziom 10 tysięcy.
Matką Pumakatzi jest dobra Tidespring (Monsun – Sweet Stream po Shantou). Wygrała dwa wyścigi i zarobiła ponad 67 tysięcy euro, osiągając rating 105 funtów. Z powodzeniem ścigała się na torach we Francji i w Niemczech. Jej największym sukcesem było wywalczenie drugiego miejsca w niemieckim St.Leger – 2800 m, kiedy przegrała o półtorej długości z Altano (Galileo – Alanda po Lando). Po dwunastu startach Tidespring zakończyła karierę. Następnie jako matka stadna dała sześć źrebaków, ale niestety nie doczekamy się kolejnych, bo w roku 2022 padła.
Trzy konie od niej już biegały, dwa wygrywały. Najlepiej do tej pory spisywał się pełny brat Pumakatzi – Trawlerman. Dla stajni Godolphin wystartował 15 razy i zarobił ponad 750 tysięcy funtów. Najlepszym jego wynikiem było zwycięstwo w ubiegłorocznym Long Distance Cup (G2), gdzie pokonał świetnego Kypriosa. Po jego sukcesach wartość klaczy Westminster, z 30 tysięcy euro, znacznie wzrosła.
Zapis do niemieckiego Oaks, mimo że klacz firmy Westminster nie zadebiutowała w wieku dwóch lat, nie jest zaskakujący, bo Pumakatzi ma prawo być późnym koniem, sam Trawlerman wyszedł do startu jako dwulatek 23 listopada. Bardzo rzadko zdarza się, żeby w Polsce trenował koń tak blisko spokrewniony z gwiazdą tego formatu.
– Jeśli chodzi o Pumakatzi, możemy zmienić jej miejsce, ponieważ będziemy mieli na Służewcu kilka klaczy dobrej jakości – kontynuuje Ziburske. – Polski Oaks nie ma zbyt wielkiej puli nagród, a mamy już klacze na ten wyścig: w stajni trenera Krzysztofa Ziemiańskiego Bonnie Elizabeth i Lady Monię u trenera Janikowskiego. Dla Bonnie Elizabeth mamy otwartą też opcję na Włochy, dla Lady Moni jest niemiecki Oaks. Uważamy, że nie ma sensu biegać w polskim Oaks tyloma klaczami, zwłaszcza, że trener Dzubasz też myśli o zapisaniu do niego jeszcze jednej naszej klaczy – Lovely Leny – wyjaśnia szef firmy Westminster.
To kolejne konie, które trafiają od Macieja Janikowskiego do Andreasa Wöhlera. Przed laty tą ścieżką podążył zakupiony przez amerykański Team Valor trójkoronowany Va Bank, a po błyskotliwym zwycięstwie w debiucie na Służewcu w wieku dwóch lat – Lady Ewelina, także należąca do firmy Westminster. W sezonie 2023 trenowana przez Janikowskiego czteroletnia klacz Moonu wygrała dla Westminster Race Horses gonitwy rangi G3 i Listed we Włoszech.
– Trener Janikowski jest świetnym trenerem, nikt nie oddał mu tylu dobrych koni co my. Ale jeśli któryś koń bardziej pasuje do systemu wyścigów w innym kraju, jak Westminster Moon, trzeba spróbować. Ten francuski system może mu pasować bardziej, dlatego, że ma świetną szybkość na ostatniej prostej, a niekoniecznie lubi prowadzić wyścig od początku. Pumakatzi natomiast mogłaby, według nas, ścigać się za granicą na bardzo długich dystansach i takich gonitw jej pasujących też nie ma w planie w Polsce. Oba konie są zdrowe i wszyscy jesteśmy z nich zadowoleni, to jest tylko strategiczna decyzja.
– Zrobiliśmy podobnie w zeszłym roku z Kaneshyą oraz Good Giftem i zmiana trenera była związana ze strategią ich dalszej kariery – dodaje Ziburske. – Naszym zadaniem jest także korzystna sprzedaż, a do tego koń powinien zaistnieć w międzynarodowych rankingach, czasami francuski system wyścigowy jest dla nich bardziej odpowiedni, kiedy są starsze niż trzy lata. To nie jest kwestia tego, który trener jest lepszy i czy jest lepszy. Teraz mamy też francuskiego trenera (Henri Alex Pantall – przyp. red.), który jest na miejscu i transport koni nie będzie przysparzał takich wyzwań logistycznych, kosztów i stresu dla konia. Jeśli koń jest słaby, możemy go sprzedać i za 2000 euro, nie ma sensu zmieniać jego miejsca na Niemcy, ale jeśli jest dobry, to za konia, za którego w Polsce dostaniemy 10 000 zł, za granicą dostaniemy 25 000. A takiego, za którego w Polsce dostaniemy 25 000, za granicą sprzedamy za 100 000.
– Inna rzecz, że międzynarodowi kupcy nie mówią po polsku, potrzebują możliwości swobodnego kontaktu po angielsku z trenerem, który porozumiewa się w tym języku, ma międzynarodową reputację, którego znają i któremu ufają, którego mogą zapytać o wszystko. I ważne jest dla nich, aby koń biegał na różnych torach w Europie, wtedy jego wartość znacznie wzrasta. Kiedy sprzedajemy dobrze nasze konie za granicą, mamy większy budżet na zakup lepszych i droższych roczniaków do treningu w Polsce – zakończył Marian Ziburske.
Robert Zieliński
(za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękujemy Pani Iwonie Dziobek z firmy Westminster)
Na zdjęciu tytułowym Westminster Moon wygrywa Derby 2023 na Służewcu