More

    Marian Ziburske opowiada o zwycięstwie w czeskim Derby i planach na przyszłość, w tym na polskie Derby 

    Konie ze stajni Westminster w ostatnich latach doskonale kojarzą się polskiej publiczności. Ich konie odgrywają pierwsze skrzypce w najważniejszych krajowych gonitwach, ale nie tylko. Notują również coraz lepsze wyniki za granicą. W ostatni weekend czeskie Derby wygrał Naughty Peter, który jak się okazuje pobiegnie także w polskim Derby i powalczy o klasyczny dublet. Stajnia Westminster ma jednak też kilka innych ciekawych koni w tym wyścigu, które wcale nie odpuszczą czeskiemu derbiście. 

    Michał Celmer: Naughty Peter jest Państwa hodowli, więc znacie się od początku. Czy jeszcze zanim zaczął wygrywać jako trzylatek wierzył Pan w jego sukcesy na najwyższym poziomie? 

    Marian Ziburske: Kiedy omawialiśmy potencjał każdego z naszych koni na końcu zeszłego roku wspólnie z trenerem i naszym managerem, byłem prawdę mówiąc jedynym, który na niego stawiał, założyliśmy się nawet o butelkę dobrego wina. Jako właściciel i hodowca mocno wierzyłem w niego i w tę rodzinę. Acatenango, jego dziadek, jest jednym z najlepszych ogierów kryjących w Europie, matka Naughty Petera również była bardzo dobra. Chcieliśmy dołożyć do tej linii nieco szybkości i wyhodować konia, który będzie większy niż matka. Naughty Peter od początku wyglądał bardzo dobrze i mimo drobnych problemów zdrowotnych w zeszłym roku, liczyłem na niego, ale z całą pewnością nikt z nas nie spodziewał się, że będzie zwyciężał w Derby.

    Marian Ziburske na Służewcu z rodziną.

    Niemal wszystkie imiona koni ze stajni Westminster mają ciekawe znaczenie. Jaka jest historia Naughty Petera? 

    Otrzymał imię „Peter” po naszym dyrektorze finansowym, Peterze Hecku. „Naughty” wymyśłiły dziewczyny, które pracują z Peterem na co dzień.

    Sukces w czeskim Derby był miłą niespodzianką, czy to był jego cel od dawna? 

    Początkowo chcieliśmy wysłać do Pragi na ten wyścig innego konia, który trenował na co dzień w Czechach, ogiera Go Christian. Okazało się jednak, że jest on późniejszy niż zakładaliśmy, zbyt późny na Derby. Z drugiej strony mieliśmy poczucie, że sporo naszych koni trenujących w Polsce ma duży potencjał i niekoniecznie chcieliśmy je wszystkie wystawić naraz w polskim Derby. Uznaliśmy, że skoro nie wystartujemy w Pradze koniem, wcześniej trenującym w Czechach, wyślemy tego, który stamtąd pochodzi. I tak zapadła decyzja o zapisie Naughty Petera.

    Richard Kingscote dostaje dyspozycje przed startem. Fot. Stajnia Orarius

    Skąd pomysł, żeby zaangażować Kingscote’a? Rzadko na nasze wyścigi ściąga się tak sławnych jeźdźców. Jak to się udało i czy obeszło się bez problemów? 

    Sprawę dżokeja omawialiśmy wspólnie z trenerem i naszym agentem Tomasem Jandą. Tomas miał jasny cel, aby Naughty Petera dosiadał któryś z topowych dżokejów w Europie. Nasz management wyścigowy sprawdził możliwe opcje, najbardziej pasował nam wtedy Bauyrzhan Murzabayev, zna tor w Pradze bardzo dobrze, ale jego kontrakt z inną stajnią nie pozwolił na przyjazd. Finalnie mieliśmy wybór pomiędzy Christophem Soumillonem i Richardem Kingscotem. Richard wydawał się być bardzo zmotywowany, dlatego podjęliśmy decyzję, że to on będzie najlepszym wyborem dla Naughty Petera.

    Jakie są dalsze plany dla Petera? Czy zostanie przeniesiony na Zachód jak Westminster Moon? 

    Póki co, nie opadła nam jeszcze radość z jego sukcesu. Zawsze próbujemy tam, gdzie inni myślą, że nie ma szans. Jestem szczęśliwy również z powodu udziału w tym sukcesie Macieja Jodłowskiego. Zarzucano mu w przeszłości, że najlepiej idzie mu z dwulatkami, że nie ściga się za granicą, a tym zwycięstwem udowodnił, że cały czas się rozwija i zdobył szacunek również na międzynarodowej arenie. Porozmawiamy z Maciejem o kolejnych możliwościach dla Naughty Petera i wtedy będziemy podejmowali decyzje. Żeby wyjaśnić to ogólnie, jeśli mamy poczucie, że koń może startować nawet na poziomie G2 czy G1, rozważamy opcję przeniesienia go do Andreasa Wöhlera czy Henriego Pantalla, żeby ułatwić temu koniowi życie. Żeby nie musiał podróżować na każdy wyścig tysiące kilometrów, co odbija się zwłaszcza na klaczach. Również kiedy taki koń trenuje na miejscu, mamy dużo więcej opcji wyścigów i lepszy dostęp do najlepszych europejskich dżokejów.

    Maciej Jodłowski w towarzystwie m.in. Richarda Kingscote’a, Mariana Ziburske i Andreasa Kunne (niemiecki Ambasador w Czechach) unosi puchar w geście triumfu na dekoracji po zwycięstwie w czeskim Derby. Fot. Archiwum Westminster

    Jak  ten sukcesu w Derby wpłynie na podejście do hodowli firmy Westminster – czy zwiększą Państwo nakłady na własną hodowlę? 

    Zwiększamy budżet na hodowlę każdego roku. Chciałbym nadmienić, że konie hodowane przez nas poza Francją można nazwać „druga linią”. Sercem naszej hodowlanej operacji są źrebaki, które rodzą się i przebywają we Francji i pochodzą od naszych najlepszych klaczy, oraz dużo droższych ogierów. W przyszłości będziemy mieli coraz lepsze konie. Kilka świetnych klaczy, jak Moonu i Lady Ewelina, zakończy karierę wyścigową po tym sezonie i zasili tę, już bardzo dobrą grupę klaczy hodowlanych. 

    Czy jest szansa, że Naughty Peter zostanie reproduktorem w Polsce lub Czechach? 

    Zwycięstwo w polskim lub czeskim Derby, mimo dobrego pochodzenia, nie wystarczy jeszcze Naughty Peterowi do rozpoczęcia kariery ogiera kryjącego. Musi potwierdzić swoją jakość w kolejnych wyścigach. Dostaliśmy świetny feedback i wiele cennych wskazówek od bardzo doświadczonego dżokeja, jakim jest Richard, jego zdaniem Naughty Peter powinien nadal biegać na dystansie 2400 m, a nawet 2600-2800 m. 

    Od lewej: Marian Ziburske, Bobby Jackson (Tattersalls), Richard Kingscote. Fot. Archiwum Westminster

    Jak ocenia Pan szansę na kolejny sukces w polskim Derby? Czy największe szanse daje Pan Mister Ursusowi? Początkowo nie wykazywał się wielkim talentem, ale wygląda na to, że jest jednym z mocniejszych koni w roczniku…

    Wierzymy w niego. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jego ostatnim występem, pokonał swoich rywali bardzo łatwo. Poza nim w zapisie do Derby są Lovely Lena, Colonius, Bonnie Elizabeth, no i Naughty Peter. W tym czasie te konie nadal mogą progresować. Nie wiemy jaka będzie kondycja toru, sporym znakiem zapytania są też konie, które przyjadą z zagranicy, ale uważam, że mamy szanse.

    Co dalej czeka Moonu? Pod jakiego ogiera zostanie wysłana? 

    Moonu zostanie pokryta w przyszłym sezonie. Którym ogierem, o tym zadecydujemy jesienią, kiedy znane już będę aktualne stawki za krycie, na pewno od razu podzielimy się tą informacją a naszych social mediach.

    Ostatnio nieźle pokazał się Westminster Moon, czy w najbliższym czasie planowane są dla niego gonitwy rangi Pattern? 

    Westminster Moon jest zapisany go gonitwy G3 na początku lipca, mamy nadzieję na dobry występ. Trener Andreas Wöhler naprawdę mocno w niego wierzy, zapisał go już nawet do G1 w Monachium na dystansie 2000 m.

    Co dalej z Lady Eweliną i Westminster Nightem, które rozpaliły nadzieję na duże wygrane na Zachodzie Europy? 

    Lady Ewelina wróci do startów również z początkiem lipca. Naszym celem jest doprowadzenie jej do najlepszej formy, trener czuje, że jest silniejsza niż w zeszłym roku. Ona ma już black type, zwyciężyła w G3, powodem, dla którego Andreas chce trenować ją dalej, jest perspektywa osiągnięcia sukcesu na jeszcze wyższym poziomie. Westminster Night jest również bardzo utalentowany, zwyciężył w G3 i zdobył płatne miejsce w G2, musimy sprawdzić teraz, czy nadal chce się ścigać i rywalizować, ponieważ dla konia takiego jak on, jedynymi właściwymi wyścigami byłyby te na poziomie G2 i wyżej. Zapisaliśmy go jak na razie do gonitwy G3 w Mediolanie.

    Dekoracja Lady Eweliny po zwycięstwie Schwarzgold Rennen G3.

    Ile obecnie mają Państwo koni w treningu? 

    Ta liczba stale się waha, ale od kilku lat jest to około 50 koni w treningu. Większość z nich trenuje w Polsce, około 30. W Niemczech mamy ich 7, we Francji 4, reszta jest rozdzielona na Słowację i Czechy. Nasz plan na przyszły rok to utrzymać ogólną liczbę koni w treningu, ale zmniejszyć ją w Polsce, a znacznie podwyższyć we Francji. Sporo naszych koni ma francuskie premie, a pule nagród we Francji wzrastają, w Polsce niestety tak się nie dzieje.

    Czy można spodziewać się że w niedalekiej przyszłości stajnia Westminster pokaże się w wyścigach w Anglii, na co teoretycznie mogłaby wskazywać nazwa firmy? 

    Od strony sportowej byłoby to spełnienie wszystkich ambicji, mam na myśli uczestnictwo w tych największych mityngach wyścigowych, w tych mniejszych moim zdaniem nie ma sensu. Ale ze względu na brexit wszelkie koszty związane z takim wyjazdem są astronomicznie wysokie i wiele jest przy tym trudności. Gdyby nasz topowy trener przyszedł z taką propozycją i przekonaniem, że któryś z naszych koni mógłby wygrać w Anglii, spróbowalibyśmy, mimo wszystko, ale do tego czasu staramy się osiągać sukcesy w innych krajach, jak we Włoszech, gdzie pule w gonitwach na dłuższych dystansach są dosyć wysokie i łatwiej nam tam konkurować. Bardzo interesuje nas też Francja, zwłaszcza w przypadku dobrych, ale nie wybitnych koni. Jest to jedyny kraj, gdzie właściciel solidnego konia może zarobić dobre pieniądze, dzięki bardzo wydajnemu systemowi handicapowemu. Zwłaszcza, jeśli koń ma francuskie premie. 

    Jakie są plany zakupowe w tym roku? Powoli zbliżamy się też do decyzji o rotacji koni. Współpracują Państwo z wieloma trenerami, czy można zakładać, że to przełoży się na więcej zakupów? 

    Nie, liczba koni w treningu pozostanie podobna jak w tym roku, a liczba trenerów, z którymi współpracujemy zmniejszy się. Mamy dość selektywny system wyboru koni do zakupu, dość szybko też sprzedajemy te, które okazują się nie mieć potencjału. Co roku kupujemy około 25 roczniaków, ale ta liczba zależy też od ilości  źrebiąt w naszej hodowli. Zapewne nabędziemy w tym roku więcej roczniaków z premiami francuskimi, zgodnie z naszymi planami dotyczącymi rozszerzenia naszej działalności w tym kraju.

    Kaneshya w treningu Henriego-Alexa Pantalla wygrywa we Francji. Fot. France Sire

    Widać, że Westminster kupuję konie według pewnego schematu. Matki zazwyczaj miały rating powyżej 80 funtów lub dały co najmniej jednego konia o takiej lub wyższej wycenie. Ojcowie też nie są przypadkowi… Sea The Moon, Raven’s Pass, Outstrip itd. Kto podejmuje decyzję o zakupach? Pan osobiście analizuje rodowody czy korzysta z pomocy zewnętrznej? Ewidentnie przynosi to sukcesy. 

    Dziękuję za komplement, który zwrotnie skieruję do Pana, z racji tego, że zauważył Pan ten schemat. Analizy i decyzje podejmujmy wspólnie, nie jest to łatwe zadanie. Outstrip został już sprzedany, więc nie będzie w przyszłości roczniaków po nim na aukcjach, Sea The Moon daje tak dobre potomstwo, że jego cena znacząco wzrosła, Raven’s Pass ma w tej chwili bardzo niewielką liczbę pokrytych klaczy, używają go głównie lokalni hodowcy, dlatego po nim też nie spodziewam się zbyt wielu roczniaków na aukcjach, więc sam Pan widzi, że nasz team co roku musi robić research od nowa, żeby znaleźć odpowiednie dla nas konie według tego systemu. Ale zawsze zgadzamy się z trenerem Ziemiańskim, że dużo lepiej jest kupić najwyżej ocenianego roczniaka po Raven’s Pass za 30 000 euro, niż najniżej ocenianego po Galileo za 100 000. 

    Czy ma Pan jakieś nowe ogiery na oku, po których chciałby kupić młode konie? Może jakieś first-cropy?

    W 90% nasze konie pochodzą od sprawdzonych ogierów, 10% to ogiery nowe, przy których trochę ryzykujemy. Naturalnie nie zawsze kończy się to sukcesem, jak w przypadku koni po ogierach Waldgeist lub Cloth Of Stars, które póki co nie biegają z większymi sukcesami. Sam proces zakupu bywa nieprzewidywalny, zdarza się, że jedziemy na aukcje z gotowym konceptem, a na miejscu okazuje się, że roczniaki po ogierach, które wytypowaliśmy osiągają wyższe ceny niż założyliśmy, a inne atrakcyjne konie można kupić taniej, niż można było się tego spodziewać. Dlatego musimy być elastyczni i reagować nawet w trakcie trwania aukcji. W zeszłym roku na przykład, kupiliśmy w taki sposób trzy roczniaki po ogierze Saxon Warrior, których cena była zdecydowanie okazyjna, teraz ten ogier jest dużo wyżej notowany i byłoby to trudne.

    Klacze Westminster rozgrywają kolejną pozagrupową gonitwę na Służewcu.

    Oprócz tego są w planach zakupy jakichś klaczy na matki, czy chcieliby Państwo raczej używać klaczy, które też wcześniej biegały w barwach Westminster? 

    Jakość naszych klaczy hodowlanych jest na tyle wysoka, że nie mamy potrzeby kupować nowych. W tej chwili do tej grupy dołączyła Lady Iwona, zaraz będą to Lady Ewelina, Lady Monia, Moonu, Pumakatzi, wszystkie po doskonałych ogierach. Mając takie zaplecze, zakup nowych klaczy nie jest dla nas priorytetem, ale czasami dostajemy ciekawe oferty, na które również się nie zamykamy.

    Jaki jest cel numer 1 stajni Westminster na drugą połowę sezonu wyścigowego w Europie?

    W Polsce mamy przed sobą wiele ważnych wyścigów, do których zapiszemy konie: Nagrodę Totalizatora Sportowego, Derby, Oaks, Wielka Warszawska, Westminster Freundschaftspreis, natomiast za granicą chcielibyśmy wygrać gonitwę G2 lub G1, mam nadzieję, że uda nam się w tym roku. Jeśli nie, za rok będziemy próbowali z jeszcze większymi siłami.

    Dekoracja po zwycięstwie czeskiego Derby. Fot. Dostihy Fitmin

    Na zdjęciu tytułowym Naughty Peter wygrywa czeskie Derby. Fot. Stajnia Orarius

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły