Angielski derbista City Of Troy trafił na doskonały zapis w Eclipse Stakes G1 i mimo że teoretycznie były spore szanse na niełatwą rywalizację z czołowymi końmi starszymi z Anglii i Irlandii, to trzylatkowi z Coolmore się upiekło i finalnie na starcie zabrakło topowych koni czteroletnich i starszych. Znacznie ułatwiło to tegorocznemu derbiście sobotnie zwycięstwo i przełożyło się rozpoczęcie serii zwycięstw na poziomie G1. Mimo wszystko obeszło się bez zachwytów.
Po skreśleniu White Bircha i Luxembourga derbista z Epsom City Of Troy był bardzo mocnym faworytem w wyścigu dnia w Sandown. Najmocniej do niego liczone były trzyletnie ogiery Dancing Gemini, Ghostwritter oraz o rok starszy od nich Al Riffa. Wszystkie z ogromnymi jak na nieliczną stawkę koni notowaniami 11/1.
Szkoda, że ostatecznie nie zobaczyliśmy w tym wyścigu White Bircha, który ostatnio w Tattersalls Gold Cup ograł ubiegłorocznego derbistę Auguste’a Rodina na mokrym torze. W sobotę w Sandown, podczas Eclipse Stakes, bieżnia też była miękka i najpewniej znowu by mu odpowiadała. Gdy ogrywał Augusta w ostatnim starcie, stajnia Coolmore nie była jeszcze w dobrej formie, ale zapewne trzyletni City Of Troy nawet w wysokiej formie nie miałby łatwego zadania z White Birchem.
Wraz z ze zniknięciem najgroźniejszego rywala, Magnier i spółka z Coolmore wycofała Luxembourga, więc City Of Troy miał doskonały wyścig do kontynuowania serii sukcesów na poziomie G1, bo kolega stajenny mógł napsuć krwi obecnemu derbiście i nieco nadszarpnąć jego markę. Teoretycznie synowi ogiera Justify dystans 2000 metrów mógł nawet bardziej pasować niż derbowe 2400. Mimo wszystko jednak City Of Troy nie wyglądał w Sandown lepiej niż w Epsom na początku czerwca. Tam wygrał swobodnie, a tu choć też nie dał się rywalom zbliżyć na mniej niż długość, nie wyglądał jak najlepszy koń rocznika w Europie, czy tym bardziej na świecie, a tak wysoko zawiesza się poprzeczkę oczekiwań dla angielskiego derbisty.

Poprowadził lider City Of Troya Hans Andersen, ale o dziwo galopował w dystansie sporo przed faworytem, mając nad nim nawet ponad dwie długości przewagi. Obok City Of Troya prowadzony był Ghostwritter pod Richardem Kingscotem, którego zobaczymy w niedzielnym polskim Derby na Naughty Peterze. Długość za nimi galopowały Dancing Gemini i See The Fire, a na końcu stawki był Al Riffa.
Po wyjściu na długą prostą finiszową przewaga lidera topniała w oczach. 400 metrów przed celownikiem City Of Troy zrównał się z Hansem Andersenem, tak samo jak pilnujący go cały wyścig Ghostwritter pod Kingscotem. Trzeba przyznać, że Wayne Lordan na liderze zrobił dobry równy wyścig, wykonując swoją robotę perfekcyjnie. Na dodatek kończył piąty, przed niewyraźnym dziś Dancing Geminim.
City Of Troy i Ghostwritter w połowie prostej były bardzo blisko siebie, ale z każdym ruchem derbista zyskiwał nad rywalem, który wydaje się, że ma więcej przyspieszenia, ale może być mu je ciężej pokazać w równym, mocnym wyścigu od startu i na miękkiej bieżni, niż angielskiemu derbiście. Tu znów punkt dla Coolmore za rozważne dopisanie do wyścigu lidera, bo bez niego mogłoby nie być tak kolorowo. Do celownika zostało 200 metrów, a City Of Troy był już długość przed Ghostwritterem.
Do tej pary niespodziewanie prędko z końca stawki doskoczył Al Riffa. Z przodu zostały trzy konie, a reszta walczyła o niższe płatne miejsce. Czterolatek trenowany przez Josepha O’Briena świetnie finiszował do dwójki z przodu, ale później się zatrzymał. Doszedł do koni w super tempie, jednak później stanął przy nich i zamiast je minąć, tylko dotrzymywał im kroku. Zrównał się z Ghostwritterem, a ten wtedy opadł z sił. Al Riffa wcielił się w rolę dublera Ghostwrittera i gdy tego zabrakło, to on trzymał się w ogonie faworyta, tracąc do niego niezmiennie jedną długość. Ta sytuacja utrzymała się do celownika i finalnie pewnie wygrał City Of Troy w parze z Ryanem Moorem.
Wszystko zostaje w rodzinie. Al Riffa w treningu Josepha nie dał rady, ale wygrał koń przygotowywany przez jego ojca Aidana. Według słynnego powiedzenia zwycięzców się nie sądzi, ale styl zwycięstwa City Of Troya był taki sobie, zwyczajny. W sobotę w Sandown obeszło się bez magii. City Of Troy wygrał, swoje zrobił, ale kibice mają prawo mieć niemrawe wyrazy twarzy po tym wyścigu. Jak na najlepszego derbistę w historii Coolmore, jakim przecież okrzyknął go Aidan O’Brien, często nazywany najwybitniejszym trenerem w historii, spisał się okej. Tylko, że okej to mało jak na “Następcę Frankela”…
mc
Na zdjęciu tytułowym City of Troy wygrywa Eclipse Stakes. Fot. Racing Post