W upalne sobotnie popołudnie na Służewcu rozegrano osiem ciekawych gonitw. Aż trzy z nich wygrały konie ze stajni Andrzeja Laskowskiego, co może samo w sobie nie jest rekordowym wydarzeniem, ale fakt, że w innych biegach nie wystawiał swoich podopiecznych podnosi wartość tego wydarzenia. Ponadto trener ze Służewca jest hodowcą i właścicielem Neve, która sprawiła sporą niespodziankę w gonitwie VII. To w dużej mierze spowodowało znaczny wzrost wypłaty septymy – do niemal 12 tys. zł (po kumulacji). Tymczasem w najmocniej obsadzonym wyścigu dnia przekonujące zwycięstwo odniósł Boitdanssonblanc, przygotowywany obecnie przez Wojciecha Olkowskiego.
Andrzej Laskowski już w pierwszym biegu dnia wystawiał trójkę swoich podopiecznych. Jego trzyletnie araby nie były w komfortowej sytuacji, bo w komplecie debiutowały, podczas gdy bita faworytka Legende du Pouy miała za sobą trzy bardzo dobre starty. Nic dziwnego, że dosiadający klaczy Sanzhar Abaev zdecydował się pojechać na „klasę”, a więc mocno poprowadził. Za nim trzymały się inne mające już doświadczenie konie: Cabaliros i Alzakira, a także Love Me de la Cere, najlepiej poczynający sobie od startu arab ze stajni Andrzeja Laskowskiego.
Na prostej walkę z faworytką toczył Cabaliros, natomiast Love Me de la Cere nie mógł się rozpędzić. W końcu Kamil Grzybowski „postawił go na chód” i ogier równie pewnie, co niespodziewanie, pokonał walczącą dwójkę. Cabaliros wyraźnie spasował w końcówce, co oznaczało dla niego utratę nawet trzeciego miejsca, na rzecz Alazakiry.
W gonitwie szóstej przyszedł czas na sprint dla starszych arabów. Bardzo mocno do przodu pognały Al Thuraya i Al Bahja, za którymi ustawiły się Williams i Sagheed. Na prostej dosiadany przez młodą Arianę Sienkiewicz Williams odskoczył od konkurentów, wykorzystując brak przejścia Sagheeda, który utknął między słabnącymi Al Bahją i Al Thurayą. W końcu jednak Szczepan Mazur przedarł się na ogierze i niesamowicie go rozpędził mocnym posyłem. To wystarczyło, by spokojnie wyprzedzić Williamsa, ale ten zdołał obronić drugie miejsce przed finiszującymi z odległych pozycji Farhatem i Dioriską. Sagheeda Andrzej Laskowski trenuje na Służewcu dla Mustafy Teeki, podobnie jak triumfatora pierwszej gonitwy, Love Me de la Cere.
Trzeci sukces tego dnia szkoleniowiec zapisał na swoje konto, także jako właściciela i hodowcy. Choć od początku sezonu dobrze mówił o Neve, to dotychczasowe wyniki klaczy nie stawiały jej w roli faworytki sobotniej gonitwy siódmej. Wyraźnie jednak posłużył jej powrót na warszawska bieżnię (poprzednio zaliczyła słabszy występ w Sopocie) i tempo w dystansie, podyktowane przez parę Toujours Plus Vite – Cacinia.
Ta dwójka słono zapłaciła za ten sposób rozgrywki, odpadając na prostej. Wydawało się, że może w końcu wygra Galiwells, który zaatakował jako pierwszy, ale błyskawicznie obok niego pojawiła się Neve, odważnie atakująca między końmi pod Erbolem Zamudinem Uulu. Młody Kirgiz do końca zachował czujność, skutecznie broniąc pierwszej pozycji przed rozpędzonym w końcówce Belly Boyem.
W ciekawie obsadzonym wyścigu II grupy dla folblutów doszło do rywalizacji niezłych trzylatków z solidnymi końmi starszymi. Wyżej stały notowania tych drugich, ale ostatecznie to przedstawiciele rocznika derbowego okazali się lepsi. Prowadzący Dacinni osłabł w połowie prostej, a wówczas do walki ruszyły Belarda i Boitdanssonblanc. Po krótkiej walce wyraźnie lepszy okazał się dosiadany przez Stefano Murę ogier, wygrywając dla spółki Borussia Cars już po raz trzeci w tym sezonie, choć po raz pierwszy w treningu Wojciecha Olkowskiego, pod skrzydła którego trafił po słabszym starcie w Derby.
Wysoką formę stajni Adama Wyrzyka potwierdziły w gonitwie II starsze folbluty. „Wjechały” one na pierwsze trzy miejsca, kiedy Johnny Double (Marsel Zholchubekov) poprowadził spokojnym tempem i przyspieszył w końcówce, a w ślad za nim finiszowały Sigismundus Rex oraz Apollo’s Angel. Nieźle spisał się też Betfan w ostatniej gonitwie dnia, ale nie był w stanie nawiązać walki z pięknie przygotowanym przez Natalię Szelągowską Sprytnym Heńkiem (Szczepan Mazur), w sprincie na 1400 m.
W rywalizacji młodych koni wygrywali faworyci: dwuletnia folblutka Demoon (Kamil Grzybowski), trenowana przez Emila Zaharieva dla Rashita Shaykhutdinova, którego konie z powodzeniem biegają we Francji, a także Nona Primo (Sanzhar Abaev), współwłasności trenera Pawła Talarka oraz państwa Kosickich, którzy ją wyhodowali.
Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym zwycięsko debiutujący Love Me de la Cere