Sezon 2024 dobiegł końca, a więc czas na podsumowania i analizy. Zaczynamy od artykułu skupionego wokół 4-letnich i starszych folblutów. W rywalizacji na długich dystansach niewątpliwym i niepodważalnym numerem jeden okazała się Miss Dynamite, druga w Wielkiej Warszawskiej, a wcześniej triumfatorka dwóch prestiżowych gonitw – Nagrody Prezesa Totalizatora Sportowego i St. Leger. Zdecydowanie bardziej zagmatwana była sytuacja w sprintach i w rywalizacji milerskiej. Po najcenniejsze laury sięgały doświadczone Timemaster i Freak Out, a także goście z Niemiec: Vinnare oraz Big Secret. Łącznie konie z zagranicy wygrały pięć gonitw pozagrupowych.
Oaksistka z dynamitem w nogach
Na wielką gwiazdę polskich wyścigów wyrosła zwyciężczyni Oaks 2023, Miss Dynamite, trenowana przez Macieja Jodłowskiego. Już pierwszy tegoroczny start klaczy był sygnałem, że zrobiła znaczące postępy i ma sporo do zaoferowania. W biegu o Nagrodę Golejewka jej notowania nie stały szczególnie wysoko, pomimo dosiadu wirtuoza wśród polskich jeźdźców, Szczepana Mazura. Dla klaczy ani dystans (2000 m – zbyt krótki), ani stan bieżni (lekko elastyczna) nie był optymalny. Zakładano, że to raczej dla niej start na „rozruch” przed najważniejszymi próbami w sezonie.
Tymczasem spisała się świetnie. Na prostej usiłowała odskoczyć rywalom, ale w końcówce została krótko pokonana przez faworyzowanego Jolly Jumpera oraz Timemastera. Nic dziwnego, że trener Jodłowski był bardzo zadowolony z postawy klaczy. Przed kluczowym wyścigiem pierwszej części sezonu, o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego, przewidział dla niej jeszcze występ na Partynicach w biegu o Nagrodę Konstelacji. Musiała tam oczywiście startować w roli faworytki, ale niespodziewanie zaliczyła największą wpadkę w dotychczasowej karierze. Ewidentnie była tego dnia niedysponowana, już od startu mając problemy z utrzymaniem kontaktu z rywalkami. Przybiegła ostatnia, czym mocno zaniepokoiła swoich fanów. Trener zachował spokój, wierząc, że to tylko „wypadek przy pracy”.

Jego przypuszczenia się potwierdziły. W rywalizacji o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego Miss Dynamite znów pokazała swoje najlepsze oblicze. Wygrała łatwo, pokonując nie tylko czołówkę polskich koni starszych, a także zagranicznych gości. Drugi był sensacyjnie trenowany w Niemczech Nordminster, trzeci Jolly Jumper, a czwarty słowacki derbista Jardine Michelet.
Pierwszy cel, nakreślony dla klaczy przez trenera, został w ten sposób zrealizowany. Pozostawał drugi, równie ważny dla właścicieli klaczy, Wojciecha Żmiejki oraz Kishore Mirpuriego – zdobycie statusu black type. Według pierwotnych założeń Miss Dynamite miała w drugiej części sezonu powalczyć o to we Włoszech, ale ostatecznie zdecydowano się na zmianę planu i podjęcie próby zdobycia cennego statusu „na swojej ziemi”, a więc w Wielkiej Warszawskiej. Przed tym arcyważnym wyścigiem Miss Dynamite zapisano jedynie do klasycznego St. Leger, który wygrała bez problemów, prowadząc z miejsca do miejsca na dystansie 2800 m.
Nadszedł czas Wielkiej Warszawskiej. Niestety, na wyścig nie mógł przyjechać czeski dżokej Vaclav Janacek, który partnerował Miss Dynamite w obu wcześniejszych tegorocznych sukcesach. Polecił on Soufiane’a Saadiego na zastępstwo, utalentowanego jeźdźca ścigającego się we Francji oraz Katarze. Notowania klaczy w najbardziej prestiżowej gonitwie stały wysoko, choć podobną liczbę zwolenników miał trzyletni Bremen, a także zagraniczni goście – wracający na Służewiec Kaneshya, trenujący od roku we Francji pod okiem Henriego-Alexa Pantalla oraz przygotowywany w Czechach Vert Liberte, który mógł się poszczycić najwyższą wyceną w międzynarodowym handikapie spośród wszystkich uczestników legendarnej warszawskiej gonitwy.
Wyścig rozegrany został wolnym tempem, do czego przyczyniło się także zamieszanie na starcie (z The Clasha spadła Joanna Wyrzyk, a wałach w początkowej fazie zbiegł w grupę koni i jeźdźcy musieli je wstrzymywać, aby uniknąć kolizji). Nie zmienia to jednak faktu, że żaden z uczestników nie kwapił się, by wziąć na siebie ciężar poprowadzenia mocniej. Taki wyścig nie był korzystny dla Miss Dynamite, ale Saadi pojechał przytomnie, trzymając się w czołówce i pilnując korzystnej pozycji. Na prostej zaatakował jako pierwszy, usiłując wyrobić sobie bezpieczną przewagę nad najgroźniejszymi konkurentami. Wydawało się, że ta strategia przyniesie wymarzony przez trenera i właścicieli sukces, ale tuż przed celownikiem klacz doścignął szybszy od niej Kaneshya, wzorowo przeprowadzony przez znakomitego i bardzo doświadczonego holenderskiego dżokeja, Adrie de Vriesa. Miss Dynamite zdołała obronić drugie miejsce przed nieco spóźnionym Bremenem.

Tym samym zrealizowała drugi cel, uzyskując cenny status black type, choć bliskość triumfu w najbardziej prestiżowym polskim wyścigu pozostawiła pewien niedosyt. Na przestrzeni całego sezonu Miss Dynamite wygrała dwa prestiżowe wyścigi (Prezesa TS oraz St. Leger), była druga w WW, trzecia w Golejewka. Wpadka z Wrocławia raczej nie odbiera jej szans na zdobycie Tytułu Konia Roku 2024, którego laureata poznamy na początku grudnia. Miss Dynamite przez wielu wymieniana jest jako główna kandydatka do tego wyróżnienia.
Z pozostałych koni starszych, które rywalizowały na dystansach średnich i długich, można lekko wyróżnić jeszcze Jolly Jumpera oraz Lady Jaguar. Trenowany przez Janusza Kozłowskiego ogier znakomicie rozpoczął tegoroczne zmagania – od zwycięstwa przed Timemasterem oraz Miss Dynamite w biegu o Nagrodę Golejewka i mogło się wydawać, że będzie odgrywał główną rolę w rywalizacji koni starszych. Niestety, po nieudanej wyprawie na Turf Galę do Bratysławy (zamykał pole w Wielkiej Nagrodzie Słowacji), mocno obniżył loty. Od tej pory biegał w cieniu Miss Dynamite, ulegając jej w Prezesa TS (trzeci), St. Leger (trzeci) i Wielkiej Warszawskiej (czwarty), choć ten ostatni występ należy ocenić pozytywnie, zważywszy na mocną obsadę i bardzo niekorzystny układ gonitwy. Rok wcześniej w tym biegu był drugi, jednak tym razem atak z ostatniej pozycji przy szybkiej końcówce pozbawił go szansy na podobny wynik.
Lady Jaguar rozpoczęła sezon pod wodzą Macieja Janikowskiego, który przygotował ją do powtórnej wygranej w gonitwie o Nagrodę Konstelacji we Wrocławiu. Potem była piąta w biegu o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego. Po przerwie letniej firma Westminster przeniosła klacz do stajni Marleny Stanisławskiej. Nowa trenerka wybrała się z nią do włoskiego Merano, gdzie udało się im wywalczyć trzecie miejsce w gonitwie Listed, więc ona także zdobyła status black type. To osiągnięcie mocno podnosi ocenę całego sezonu w jej wykonaniu, choć do osiągnięć Miss Dynamite jej daleko. Jesienią Lady Jaguar była jeszcze szósta w Wielkiej Warszawskiej.
Przyjezdne konie postawiły twarde warunki
W tym roku dość często na Służewcu gościliśmy konie trenowane poza granicami Polski. Najczęściej przyjeżdżały z Czech i Niemiec, ale przybywały też z Francji. Musieliśmy się z nimi poważnie liczyć. Oczywiście najistotniejszym triumfem zagranicznego trenera był sukces Kaneshyi (Henri-Alex Pantall) w Wielkiej Warszawskiej. Ogier własności firmy Westminster wcześniej bardzo dobrze biegał we Francji, jednak partner sezonu podjął decyzję o przyjeździe na Wielką Warszawską. Opłaciło się, a Kaneshya na jesiennej aukcji w Deauville został sprzedany za 92 tys. euro, do czego zapewne przyczyniła się wygrana w gonitwie Listed.

Mocno w rywalizację na Służewcu wszedł Jardin Michelet, dla którego czeska trenerka Eva Zahorova w tym roku zaplanowała sporo startów w Warszawie. Słowacki derbista z poprzedniego roku w znakomitym stylu wygrał wyścig o Nagrodę Widzowa, czym mocno poprawił swoje notowania przed startem w Prezesa Totalizatora Sportowego. Jednak w tym prestiżowym sprawdzianie nie odegrał pierwszoplanowej roli. Ostatecznie finiszował na czwartym miejscu, nie włączają się do rozgrywki. Czwarte miejsce zajął także w Westminster Freundschaftspreis, a następnie był dopiero 10. w Wielkiej Warszawskiej, więc sumarycznie „nie taki diabeł straszny, jak go malują”.
Zaskakująco świetnie w rywalizacji o Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego wypadł z kolei Nordminster, który przyjechał wówczas z Niemiec, gdzie trenował go dla Westminster Race Horses Roland Dzubasz. Zajął drugie miejsce, ulegając jedynie Miss Dynamite. Następnie trafił do treningu Macieja Janikowskiego, pod wodzą którego był 7. W Wielkiej Warszawskiej i drugi w Korabia. Nie sprostał natomiast roli faworyta w biegu Zamknięcia Sezonu, kończąc na dalszej pozycji. Jesienią z Niemiec na Służewiec przybyła także klacz Shenzhen (tr. Gunter Richter) i wygrała najdłuższy wyścig płaski, o Nagrodę Sac-a-Papier, na zakończenie swojej kariery.
Przetasowania w hierarchii sprinterskiej z zagranicznymi akcentami
Mocno we znaki dali się nam zagraniczni sprinterzy, szczególnie z Zachodu. Niemcy zdominowali jesienne Criterium (1300 m), zajmując w nim całe podium. Dwa pierwsze miejsca zajęły konie przygotowywane przez Sarkę Schütz, bardzo ciekawy Big Secret oraz solidny Amigo Charly, a trzecia finiszowała Vinnare (tr. Frank Fuhrmann), która w lipcu zgarnęła Nagrodę Syreny, bijąc warszawską faworytkę Jenny of Success.

Ten sezon dzielna Jenny zakończyła bez spektakularnego sukcesu, ale nadal trzeba ją uznawać za czołową sprinterkę. Trochę brakowało jej szczęścia, choć stabilność jej formy trzeba docenić. We wszystkich czterech tegorocznych startach zajmowała drugie miejsce, blisko za zwycięzcami. W Jaroszówki niespodziewanie lepszy od niej okazał się Intuitive (tr. Maciej Jodłowski), dla którego był to jedyny tak dobry występ w 2024 r.
W Nagrodzie Haracza główną rolę odegrał inny znakomity weteran sprintów, Emiliano Zapata (tr. Emila Zahariev), niestety, był to jego ostatni występ w karierze. Po przerwie letniej Jenny stawała przed szansą wygrania po raz trzeci z rzędu biegu o Nagrodę Syreny, ale, jak już zostało wspomniane, na drodze do tego wyczynu stanęła jej Vinnare. Ostatnią w tym roku próbę odniesienia zwycięstwa podopieczna Wiaczesława Szymczuka podjęła w Deer Leapa. Nie dała jednak rady znakomicie wówczas dysponowanej Black Angel ze stajni Adama Wyrzyka.
To właśnie ta ostatnia wyróżniła się w drugiej części sezonu, z dobrym efektem dołączając do sprinterskiej czołówki. Po wygranych na poziomie grupowym, urodziwa klacz sięgnęła po swój największy sukces, właśnie w Deer Leapa, ale nie był to jednorazowy wyskok. Była także druga w Przedświta (za niosącym korzystniejszą wagę trzyletnim Heaven Give Enough), a następnie czwarta w Criterium, okazując się najlepszym z koni trenowanych w Polsce.
W najważniejszych konfrontacjach milerskich wygrywali „nasi”. W Memoriale Fryderyka Jurjewicza swoją wielką klasę potwierdził znakomity Timemaster, po raz czwarty z rzędu zdobywając to trofeum. Zrobił to we wspaniałym stylu, nie dając szans rywalom, a w tym trenowanemu we Francji Abelardowi F, czy słabo wtedy dysponowanemu Ignaciusowi Reilly’emu, dzielnemu milerowi z Czech. Podopieczny Krzysztofa Ziemiańskiego utwierdził nas w przekonaniu, że jego czas jeszcze nie przeminął.

Role odwróciły się w rywalizacji o Nagrodę Mosznej, już jesienią. Tym razem to Timemaster przebiegł zupełnie bezbarwnie, a Ignacius walczył o zwycięstwo. Walczył, ale nie wygrał, bo skuteczny opór postawił mu Freak Out pod Szczepanem Mazurem. Marlena Stanisławska przygotowała formę doświadczonego wałacha na ten wyścig, zapewniając sobie cenny sukces.
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, z wymienionego grona najbardziej wyróżniły się Jenny of Success i Timemaster. Klacz, co prawda, pozostała ostatecznie bez wygranej, ale cztery drugie miejsca w sprinterskich rozgrywkach mają swoją wymowę. Niestety, od sierpnia nie zobaczyliśmy jej już w akcji na torze, bowiem pauzowała z powodu urazu kopyta. Timemaster tradycyjnie występował przede wszystkim w gonitwach milerskich i nieco dłuższych. Odniósł wspomniane cenne zwycięstwo i ogólnie biegał w kratkę, jednak pozytywnie pokazywał się także wiosną w Golejewka (trzeci) i w Bratysławie (trzeci w Cenie Scotish Rifla, 1800 m). Był bliski sukcesu także w swoim innym sztandarowym wyścigu, Westminster Freundschaftspreis, w którym w końcówce mocno postraszył Bremena, pomimo spóźnionego finiszu. Swoje słabsze oblicze pokazał w Kozienic, Mosznej i Criterium, więc nieco dziegciu w tej beczce miodu się znalazło.
Wspominając o elicie sprinterskiej w Polsce, warto pamiętać o Moonarze, ze stajni Saliha Plavaca. Klacz jest stworzona do rywalizacji na najkrótszych dystansach, więc tylko wiosną biegała na Służewcu. Nie dała rady w Jaroszówki, a po dowolnej wygranej na poziomie grupowym, trener szukał dla niej zagranicznych gonitw. Ta wygrana, wprawdzie ze słabszymi rywalami, potwierdziła niesamowite możliwości klaczy. Zakręt Moonara pokonała w niewiarygodnym tempie – 500 m w 26,9 sekundy, udowodniając, że jest niewątpliwie jednym z najszybszych (o ile nie najszybszym) koni, jakie w ostatnich latach ścigały się w Warszawie. Niestety, Francji i Niemiec nie zwojowała, natomiast duży sukces zaliczyła w Budapeszcie, wygrywając ceniony Overdose-Dij, lokalny wyścig G2. „Wykręciła” na Węgrzech czas 54,9 sek. na 1000 m. Jesienią Salih Plavac zdecydował się przenieść ostrą kasztankę do stajni Alicji Karkosy we Francji, gdzie łatwiej jest znaleźć wyścig na sprzyjającym jej dystansie.

Podsumowanie
Czołówka polskich koni starszych, zarówno wśród stayerów, jak i krótkodystansowców, mocno się przerzedziła przed sezonem lub w jego trakcie. Do zagranicznych stajni trafiło sporo mocnych koni, jak Koń Roku 2023 Le Destrier, Hipop de Loire, Plontier, Gryphon, Kaneshya, czy derbista Westminster Moon, a inne zostały wyeliminowane przez kontuzje (Petit, Moonu, czy w pierwszej części sezonu Emiliano Zapata). W efekcie w rywalizacji na długich dystansach wyrosła nam gwiazda w postaci Miss Dynamite, które w zasadzie przyćmiła osiągnięcia wszystkich innych reprezentantów starszych roczników. Kroku starał się jej dotrzymać nieźle biegający Jolly Jumper.
W rywalizacji sprinterów i milerów takie dominacji nie było. Ciągle na wysokim poziomie biegały fenomenalny Timemaster, czy niesamowita Jenny of Success. Do czołówki dołączyła dzielna Black Angel, a pojedyncze przebłyski mieli weterani Intuitive oraz Freak Out.
To wszystko sprawia, że tegoroczne trzylatki mają w przyszłym roku realne szanse wskoczyć do elity starszyzny i powalczyć o najwyższe laury. Czy będzie je na to stać?
Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym początkowe metry Wielkiej Warszawskiej 2024