More

    Kamil Grzybowski: Zaszczytem było dzielić dżokejkę z topowymi jeźdźcami w Europie

    Jak sam przyznaje, jest ostatnim pokoleniem polskich jeźdźców. Utalentowany, ambitny. Nie skupia się tylko na sobie, ale uczy też adeptów wyścigów konnych w Klubie Praktykantów. Rozwija się, nie tylko pod względem wyścigowym. – Zrobiłem ostatnio kurs i licencję na przewóz zwierząt, robię też prawo jazdy na kategorie B+E, bo chcę mieć możliwość prowadzenia pojazdów, skoro i tak jako dżokej będę podróżował – zdradza Kamil Grzybowski.

    Czy ochłonąłeś już po ograniu na ich terenie takich dżokejów jak: Theo Bachelot, Cristian Demuro czy champion Francji Maxime Guyon?

    Zaszczytem było dzielić dżokejkę z topowymi jeźdźcami w Europie, ale na torze to już nie grało roli. Rzeczywiście emocje po wyścigu były pozytywne, ale minęło już kilka dni, ochłonąłem, oswoiłem się z tym. Zostały cenne doświadczenia i fajne wspomnienia.

    Od startu Marcus Aurelius bardzo dobrze galopował w czubie. Czy takie dyspozycje wydał trener Emil Zahariev?

    Rozmawialiśmy z trenerem dzień przed wyścigiem, ale nie dawał mi dyspozycji. On wie, że ja wiem co robić. Trener przeanalizował konkurencję, a ja, wykorzystując doświadczenie współpracy z koniem, wiedziałem, jak chcę jechać. Pracuję z Marcusem od czasu kiedy dołączyłem do stajni Pana Emila, to będzie zaraz pełny rok. Jestem jego stałym jeźdźcem na treningach i w wyścigach, myślę, że dobrze układa się nasza współpraca, co zaowocowało zresztą w ostatnim, zwycięskim wyścigu w Chantilly. Wiedziałem, że na sztucznej, lekkiej nawierzchni będę mógł pozwolić mu, aby robił swoje i galopował tak jak lubi. W Warszawie przekonałem się, że gdy próbowałem go za mocno trzymać, to zrywał łeb i nie galopował tak swobodnie, więc w Chantilly nie chciałem mu przeszkadzać. Choć mieliśmy niekorzystny, dwunasty numer boksu, bardzo dobrze przyjął start, byłem w pierwszej trójce, dobrze galopował. Zapewniłem mu odpowiedni tor jazdy, by nie musiał się przepychać, a mógł swobodnie galopować. Od zakrętu w miarę możliwości schodziłem do wewnętrznej. Wyścig był szybki, a Marcus poprawnie się prowadził. Na prostej poczułem, że jeszcze mogę go rozpędzić, poprawiał od posyłu, nie dał się zbliżyć innym koniom, więc wygrał dosyć pewnie.

    Zwycięstwo Marcusa Aureliusa było ogromną niespodzianką fot. Balkan Horse Racing Emil Zahariev

    Marcus Aurelius był drugi w biegu o Nagrodę Aschabada i nagle zszedł do 1300 metrów. Skąd pomysł? 

    Daliśmy mu ścigać się na krótkich dystansach, i to się sprawdza. Marcus Aurelius ma taki charakter biegania, że lubi iść mocno i szybko ze startu. Na długich dystansach też osiągał niezłe wyniki, ale był bardzo trudny do prowadzenia i nie miał możliwości osiągnięcia poważnych sukcesów. On zawsze chce szybko galopować i jest w tym wyjątkowo mocny, a na długich dystansach tak się nie da,  nie można go trzymać wbrew jego woli.

    Czy Marcus Aurelius nadal będzie biegał we Francji? 

    Myślę, że będziemy dalej próbować we Francji. Pewnie trener już ma w głowie plan. Ja też staram się orientować. Na razie spokojnie, nie podpalamy się.

    Jak pod względem logistycznym wygląda wyjazd z koniem do Francji?

    Wyszło tak, że pojechaliśmy we trójkę: ja, moja narzeczona Nadia i Marcus Aurelius. Zrobiłem ostatnio kurs i licencję na przewóz zwierząt, robię też prawo jazdy na kategorie B+E, bo chcę mieć możliwość prowadzenia pojazdów, skoro i tak jako dżokej będę podróżował. Przyszło to szybciej, niż się spodziewałem. Podjęliśmy decyzję, że ja poprowadzę, lubię jeździć i lubię wyzwania. Wziąłem do pomocy i opieki nad koniem Nadię. Wszystko dobrze się zaczęło. Umówiliśmy stajnię, w której gościliśmy na miejscu, przygotowaliśmy auto, sprzęt. Ostatnie uściski w stajni i ruszyliśmy. Prawie 1600 kilometrów przed nami.

    Kamil i Nadia ruszają na podbój Europy fot. facebook Kamila Grzybowskiego

    A córka z kim została?

    Emilka została z dziadkami, więc wszyscy byli zadowoleni. 

    Czy 10 lat temu przypuszczałeś, że będziesz ogrywał najlepszych dżokejów Europy? 

    Wiadomo, zawsze chciałem, żeby moja przygoda z wyścigami zaszła jak najdalej. Uważam, że jeżeli coś się robi, to trzeba poprawiać swoje umiejętności i być coraz lepszym, wówczas można zbliżyć się do szczytu. A gdzie to zajdzie – czas pokaże. Mam jeszcze wiele do zdobycia, bo zwycięstwo na Marcusie Aureliusie we Francji, to taki mały kroczek do tego, by ścigać się na najwyższym poziomie. A takich kroków musi być więcej.  

    Czy z innymi końmi też będziecie jeździć do Francji?

    Trener lubi wysyłać konie do Francji. Mocno interesuje się tamtejszymi wyścigami i wybiera odpowiednie dla poszczególnych koni. Jestem pewien, że Marcus Aurelius nie był przypadkiem.

    Jakie konie szykujecie do wyjazdu?

    Te, które będą w odpowiedniej formie, ale to się okaże. 

    Jak Ci się pracuje u trenera Zaharieva?

    Dobrze, jestem zadowolony. Jest dobra atmosfera, ciekawe konie. W zeszłym roku odnieśliśmy wiele zwycięstw na Służewcu. Z trenerem możemy się rozwijać na rynkach zagranicznych, co jest dla mnie nowością i to doceniam.

    Ekipa stajni Balkan z bohaterami wyścigu fot. facebook Balkan Horse Racing Emil Zahariev

    Czy od razu po wyścigu miałeś telefon z gratulacjami od trenera?

    Od razu nie. Wiedzieliśmy, że zdzwonimy się, gdy będzie dobra chwila. Po wyjściu z dżokejki spływały gratulacje. Poszedłem na spacer wokół padoku i wówczas był czas na rozmowę z trenerem. Było dobrze. 

    Jesteś w radzie PKWK. Co tam robisz?

    Jestem członkiem rady z ramienia stowarzyszenia jeźdźców wyścigowych. Jestem na posiedzeniach rady, staram się być na bieżąco w sprawach dotyczących sytuacji wyścigów konnych i poruszać tematy w sprawach, w których jeźdźcy mają problemy. Ale nie jest łatwo.

    Jesteś po to w radzie, by wywalczyć coś dla jeźdźców. 

    W 2023 roku udało się doprowadzić do zwiększenia wysokości wynagrodzenia dla jeźdźca za dosiad. Od lat walczyłem na przykład o symulator jazdy i przez wiele lat, przez kolejne kadencje różnych prezesów, nikomu nie udało się załatwić prawdziwego symulatora.

    W końcu załatwiliście sobie sprzęt do treningu. Często pojawiasz się w klubie praktykantów na zajęciach. Czy uczenie innych  sprawia Ci przyjemność?

    Sami nie, w dwóch poprzednich latach PKWK zatrudniał mnie, w ramach cyklu szkoleń dla młodych jeźdźców, jako instruktora. Zakupili też dwa mechaniczne „symulatory na amortyzatorze” i wyposażyli salę w podstawowe przyrządy, niby coś, ale to dalej nie to, co powinno być w szanującej się instytucji wyścigowej. Elektroniczny symulator Racewooda to podstawa i dla młodych i dla doświadczonych jeźdźców. Lubię uczyć poprawnej jazdy i zaangażowania w sport. Przy okazji sam też potrenuję. Są osoby, które przychodzą regularnie i korzystają z rad oraz uwag. Był też okres, kiedy te osoby, które pojawiały się na każdych zajęciach, wygrywały wyścigi. Więc ich treningi, a moje nauki nie poszły w las.

    Na Służewcu jeździ trzech polskich dżokejów. Ty i bracia Mazurowie. Co zrobić, żeby przyciągnąć na tor młodych Polaków?

    Nie ma wielu Polaków, mężczyzn, którzy chcieliby jeździć konno wyścigowo.  Ja mam 30 lat i jestem ostatnim pokoleniem. Co zrobić? Nie wiem. To wszystko zabrnęło już za daleko. 

    Dlaczego nie jesteś w Katarze ze Szczepanem Mazurem i tam nie zarabiasz? 

    Byłem przez trzy sezony zimowe w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, raz w Abu Dhabi w stajni arabskiej Al Asayl, później dwukrotnie w Dubaju w stajni Shadwell. Niestety, w tamtym czasie zmarł Sheikh Hamdan, finalnie zamknęli nasz oddział. Nie kontynuowałem na kolejny rok wyjazdu z powodu kontuzji i operacji nadgarstka. Później urodziła mi się córka, nie chciałem zostawiać moich dziewczyn samych. Poprzedniej zimy też przeszedłem operację kolana. Może teraz będzie odpowiedni moment.

    Czy masz nadzieję, że wszystkie Twoje problemy są za Tobą i wreszcie będziemy mieli na Służewcu polskiego championa jeźdźców? 

    Zawsze człowiekowi przyplątują się jakieś problemy,  zdrowotne, psychiczne, czy inne, ale czuję się dobrze i szlifuję formę na sezon. Oczywiście, że chciałbym zostać championem jeźdźców. Robię, co mogę. Przede wszystkim najważniejsze są konie, bo to one kreują zwycięzców. Jeżeli będę miał dobre konie i dużo dosiadów, będę wygrywał i wykorzystywał to, wówczas powalczę o tytuł. 

    Stajenna pamiątka z Chantilly fot. facebook Balkan Horse Racing Emil Zahariev

    Co robisz, żeby utrzymywać formę?

    Pracuję aktywnie w stajni, poćwiczę, pobiegam, pójdę na siłownię, saunę. Teraz okres zimowy, wiadomo, że forma, bez wyścigów, nie jak taka jak latem w trakcie sezonu.  Raz w tygodniu mam dobre treningi z młodymi jeźdźcami. Do tego staram się dobrze odżywiać.

    Czy stosujesz dietę, nie jesz po godzinie 18?

    Nie. Jem normalnie dobre domowe obiady, a i poza domem też się zje. W sezonie, gdy czasami trzeba zredukować wagę, wówczas ograniczam posiłki i dokładam treningów. A poza sezonem raczej nie. Mam dobrą wagę, zdrowie i lubię jeść.

    Rozmawiał Maciej Rowiński

    Na zdjęciu tytułowym Marcus Aurelius pod Kamilem Grzybowskim wygrywa w Chantilly fot. genybet.fr

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły