Marian Ziburske i Maciej Janikowski należeli do tych, którzy bez optymizmu patrzyli na polski plan gonitw w sezonie 2025. Zamiast czekać do 27 kwietnia postanowili rozpocząć ściganie końmi trenowanymi w Polsce znacznie wcześniej. Cztery tygodnie przed startem sezonu w Polsce, wybrali się z parą trzyletnich ogierów do czeskiej stolicy.
Westminster Silver (Reliable Man – Partyday po Footstepsinthesand) i Westminster Pilot (Cracksman – Cosmogyral po Camelot) jak nietrudno się domyślić, to duet stajni Westminster Race Horses. Ze względu na różne powody żadnemu z nich nie udało się zadebiutować w wieku dwóch lat. Więcej na ten temat mówił Marian Ziburske. Poniżej odnośnik do jego wypowiedzi:
Mimo braku przetarcia w pierwszym sezonie, nadal pokładane są w nich spore nadzieje. Celem stajni zawsze jest walka o sukcesy w gonitwach klasycznych, a przede wszystkim w Derby, więc zmagania w wieku właśnie trzech lat są w przypadku ich koni najważniejsze. W tym roku sezon zaczyna się 27 kwietnia, a Maciej Janikowski nie lubi często wystawiać do startu swoich koni, więc ciężko byłoby zapewnić im wystarczająco dużo doświadczenia przed pierwszą niedzielą lipca, czyli polskim świętem, galą Derby. Dlatego postanowili zapakować Silvera i Pilota do koniowozu i spróbować sił w Pradze, gdzie sezon rusza cztery tygodnie wcześniej.
Konie zostały zgłoszone do jednego wyścigu, sprawdzianu dla trzylatków na dystansie 1600 metrów, ale ze względu na bardzo duże zainteresowanie i zgłoszenie aż 21 koni, czeski dżokej klub podzielił gonitwę. Pilot trafił do serii A, Silver do B, a ich gonitwa otwierała niedzielny program.
O godzinie 14.00, a dokładnie po kilku minutach opóźnienia, do walki wystartował Pilot. Nie spieszyło mu się do akcji i od początku Erbol Zamudin miał z nim trochę roboty, ale udało mu się utrzymać kontakt z pozostałymi końmi, a w dystansie utrzymywał się mniej więcej w środku stawki. Po wyjściu na prostą, otworzyło im się przejście przy kanacie. To była długa prosta bez żadnych przeszkód. Autostrada do sukcesu.
Tu przydałoby się jednak przetarcie i większe doświadczenie u trzylatka, a przede wszystkim nieco lepsza przerzutka. Syn Cracksmana galopował jednostajnie i nie zdołał przyspieszyć. Bez finiszu nie było mowy o walce o pierwsze miejsce, a drugie miejsce uciekło mu około dwustu metrów przed celownikiem i wyścig zakończył na trzeciej pozycji. Wygrał syn ogiera Shalaa – Panther, 4 długości przed Pilotem.

Pół godziny później do sprawdzianu podszedł Silver. Zaczęło się lepiej niż dwa kwadranse wcześniej. Siwek dobrze złapał start i od początku był z przodu. Szedł lekko, na drugiej pozycji. Marsel nawet musiał momentami go nieco przytrzymywać. Przy wyjściu z zakrętu serca polskich kibiców zaczęły bić szybciej, bo Silver na początku ostatniej prostej wyszedł na prowadzenie.
Niestety kawałek dalej Chardon (Dariyan – Charmey po Motivator) pod Sabiną Mokrošovą został uderzony batem z lewej strony i zaczął schodzić na linie galopu Silvera, który był zaraz obok niego, z prawej strony. Spychał Silvera i razem z nim zaczął pokonywać prostą na ukos. Po kilku sekundach Chardon zyskał około długości przewagi nad Silverem i wjechał mu przed nos. Marsel był zmuszony do przytrzymania ogiera i ponowienia posyłu z drugiej strony czeskiego “sabotażysty”.
Po tym faulu, Silver już nie był tym samym koniem. Nie dał rady odzyskać dobrego tempa i tracił lokatę za lokatą. Finalnie minął celownik jako piąty. Zwycięstwo było poza zasięgiem, Chardon odleciał od rywali, a do tego Silver zdecydowanie stracił siły na prostej. To nic dziwnego, debiuty często tak “przytyka” w drugiej części finiszowej prostej, ale gdyby nie przykre zdarzenie, z pewnością mógł pokusić się o lepszy rezultat. Wygr
Maciej Janikowski zgodził się udzielić nam komentarza do niedzielnych startów, które w jego opinii były dobre.

Janikowski: – Jestem z nich zadowolony. Na szczęście jeźdźcy zgodnie z moją prośbą, nie używali wcale batów, więc konie dały z siebie, tyle ile chciały. Trzeba przyznać, że za bardzo się raczej nie zmęczyły. Dobrze przeszły. Siwy szczególnie dobrze ruszył. Widać, że to taki rześki, bystry koń. Zabrakło mu trochę sił. Po polskim Derby pojechał do Francji i nie pracował od sierpniowej operacji aż do października. Marsel powiedział, że koń dobrze oddychał w wyścigu, a to było dla nas bardzo ważne. Pokazywał na robocie, że jest w kondycji troszkę gorszej niż Pilot. To dwa ciężkie olbrzymy i ile można było zrobić, tyle zrobiliśmy. Pojechały na mocny galop i wyszło bardzo dobrze. Już będą wiedziały o co chodzi w wyścigach.
Pilot dobrze się spisał, aż się prosiło o puknięcie batem, gdy zrobiła się luka przy kanacie, ale dzielnie się pilnował. Gdyby użył bata, na pewno byłby drugi, ale nie to było najważniejsze. Pilot jest takim tępym koniem i cały dystans trzeba go prosić. Erbol powiedział, że to dla niego zdecydowanie za krótki dystans, ale na debiut zdecydowanie wystarczy. Właściciel jest z nich zadowolony, trochę kondycji młodym zabrakło, ale to wszystko się z czasem wyrówna.
Wyjazd trochę nie w moim stylu, ale chcemy te konie zgłosić do Derby, więc żeby móc je dostatecznie przygotować czuliśmy potrzebę zaczęcia sezonu wcześniej. Gdyby sezon u nas zaczynał się w połowie kwietnia, nigdzie byśmy nie jechali. Niestety one potrzebują trzech, może nawet czterech startów, a nie ma na to szans, gdy jest taki ścisk w kalendarzu. Jeśli będą się dobrze czuły, to pobiegną pewnie już pierwszego dnia w Warszawie z przetarciem na koncie. Siwy może potrzebować na moje oko trochę więcej czasu od Pilota na złapanie formy, przez długą przerwę pooperacyjną. Zobaczymy jak się będą czuły po powrocie. Tor był lekki, a nawet bardzo twardy, bo w Czechach, jak i u nas obecnie praktycznie nie pada deszcz, więc trzymamy kciuki za ich zdrowie i dalej wszystko powinno iść w dobrym kierunku.

Michał Celmer
Na zdjęciu tytułowym Westminster Pilot w pracy z Silverem. Fot. Maria Nikonorow / Nie tylko galop