Calandagan w wielkim stylu wziął Grand Prix de Saint-Cloud, a westchnienie ulgi jego trenera słyszalne było ponoć w nieodległym Paryżu. Podopieczny Francisa-Henri’ego Graffarda czekał na zwycięstwo ponad rok!
W niedzielnej gonitwie ścigało się tylko pięć koni, ale stawka była wyśmienita! Dość powiedzieć, że tylko Calandagan i fenomenalna Aventure… nie wygrali jeszcze biegu G-1. Ale to właśnie ta para zmierzyła się w walce o zwycięstwo, choć trzeba przyznać, że pojedynek ten był dość krótki i raczej mało wyrównany. Wszystko za sprawą kapitalnego finiszu Calandagana, który ostatnie 600 metrów pokonał grubo poniżej 34 sekund, ale i twardszej bieżni, za którą nie przepada jego rywalka.
Trzeba przyznać, że obydwie ekipy mocno przyłożyły się do taktyki. Klacz dostała super lidera w postaci Junko, a wałacha Graffarda wspomagał Goliath. To chyba pierwszy oglądany przeze mnie wyścig tej klasy, w którym liderzy byli bardziej utytułowani niż konie, którym mieli dyktować tempo. Ale na koniec tego sezonu ta sytuacja może ulec zmianie.
Calandagan do tej pory nie miał szczęścia w dużych gonitwach. Aż czterokrotnie z rzędu zajmował drugie lokaty, co spowodowało, że przylgnęło do niego miano „końskiego Poulidora”. To oczywiście odniesienie do świetnego niegdyś kolarza Raymonda Poulidora, który tak wiele razy zajmował miejsca na podium w dużych wyścigach, aż stał się we Francji symbolem „wiecznie drugiego”. Choć trzeba przyznać, że parę razy i on świętował sukcesy.
Nie da się ukryć, że trenerowi Calandagana po tym biegu spadł kamień z serca. Jego podopieczny sięgnął po pierwszy sukces w gonitwie G-1. Graffard nie krył szczęścia.
– Nigdy nie straciłem do niego zaufania – wypalił po gonitwie. – W Epsom miał kilka potknięć i przegrał krótko. Cieszę się, że wróciliśmy do domu – dodał szkoleniowiec.
Teraz pozostaje pytanie, jaki cel stawia przed nim jego ekipa. To musi być coś dużego.
– Oczywiście, omówię to z właścicielką, ale wydaje się rozsądne, aby pojechał do Ascot, gdzie potrafił już wygrywać. Na sto procent chcę go tam zabrać – wyjaśnił trener, awizując tym samym start w Nagrodzie Króla i Królowej.
Francuz nabrał wyraźnej ochoty na ten bieg, zwłaszcza jak dwanaście miesięcy temu triumfował w nim prowadzony przez niego Goliath. W Saint-Cloud koń ten przeszedł jednak fatalnie, kończąc prawie 40 długości za stajennym kolegą. Trener nie potrafił tego wyjaśnić.
– Miał idealny bieg. Wiedzieliśmy, że Junko poprowadzi, więc Goliath pojechał spokojnie za nim. Jednak kiedy wyjechali na prostą, nie potrafił przyśpieszyć tak, jak zwykle. Zbadamy to. Być może dziś było dla niego za gorąco – zakończył Graffard.
Druga na celowniku zameldowała się Aventure, która szykowana jest do startu w Prix de l’Arc de Triomphe. Klacz wiosną wygrała dwie gonitwy, raczej łatwo bijąc rywalki. Teraz przyszło jej się zmierzyć z wałachami. Wyszło średnio, ale jej trener nie robił z tego tragedii.
– Pobiegła naprawdę dobrze – powiedział Christophe Ferland. – Calandagan jest jak skała, a i ma świetne przyśpieszenie. Zostaliśmy pokonani przez lepszego konia. Kolejnym celem jest Prix Jean Romanet – dodał szkoleniowiec.
Wygląda więc na to, że Aventure do startu w Nagrodzie Łuku Triumfalnego będzie przygotowywana poprzez biegi dla klaczy. We wrześniu powinna się pokazać także w Prix de Vermeille. Jej szanse w Łuku oceniane są nadzwyczaj skromnie, notowana jest 20:1. To się jednak zmieni, zwłaszcza kiedy klacz poczuje miękką bieżnię pod kopytami. Dodatkowo, w najważniejszym biegu porównawczym nad Sekwaną nie wolno startować wałachom.
Nieco wcześniej na tym samym torze rozegrany został Prix Eugene Adam (G-2), ceniony wyścig dla trzylatków, w którym Daryz pewnie sięgnął po wygraną dla barw Aga Khan Studs. Było to zwycięstwo oczekiwane. Nie ukrywam, że po stylowej wiosennej wygranej w listed na Longchamp był to mój faworyt na Prix du Jockey Club. Jednak, ku mojemu rozczarowaniu, trener Graffard zdecydował się na Azimpoura i Ridari, które poległy w biegu o „błękitną wstęgę”. Wydaje się, że szkoleniowiec potrafi przyznać się do błędu, o czym świadczy wybór dalszej drogi dla Daryza.
– Kolejnym celem dla niego będzie International. Zapytam o to księżniczkę Zahrę, ale prawdopodobnie będzie to właśnie start w Yorku – wyjaśnił Graffard. – Bardzo cenię tego konia. Muszę uczynić go twardszym i dać mu szansę na zdobycie doświadczenia. Najlepiej zagranicą – zakończył Francuz.
Ja dodam tylko, że po tej wygranej wnuk doskonałej oaksistki Daryaby, notowany jest 14:1 w Nagrodzie Łuku Triumfalnego. I tylko nie mogę przeboleć braku startu w Derby…
Singspiel
Zdjęcie – Equidia.fr