More

    Rozmowa z Maciejem Kacprzykiem – specjalistą od pre-trainingu i Nagrody Europy

    Macieja Kacprzyka można nazwać polską gwiazdą młodego pokolenia trenerów. Odważnie zarządza przygotowanymi przez siebie końmi i ma przepis na dobre starty w zagranicznych gonitwach, a także, a raczej nawet przede wszystkim, na zwycięstwa w najważniejszej polskiej gonitwie sezonu dla koni arabskich, czyli w Nagrodzie Europy. Jest trenerem od siedmiu lat, a trenowane przez niego konie wygrywały ten wyścig już cztery razy. Tegorocznym głównym bohaterem Dnia Arabskiego został Ocean Al Maury, który rozgromił rywali i wygrał dowolnie, a po takim sukcesie wręcz nie mogliśmy, nie zaprosić Macieja Kacprzyka do rozmowy na łamach Traf News.

    Zacznijmy od najważniejszego wydarzenia minionego weekendu, czyli zwycięstwa ogiera Ocean Al Maury w Nagrodzie Europy. Jak Pan ocenia ten start i czy spodziewał się Pan takiego rezultatu?

    Bardzo się cieszę, że wygraliśmy. Nie było to jednak dla mnie zaskoczenie. Duże nadzieje pokładałem w tym, że do tegorocznej Nagrody Europy nie zostanie zgłoszonych wiele koni i mogliśmy zmienić swoje podejście taktyczne. Poprzednie starty Ocean Al Maury miał nieudane, chociaż wygrał Nagrodę Figaro, więc trudno go krytycznie oceniać, ale wszyscy podkreślali, że udało mu się to dzięki Szczepanowi Mazurowi. Wywnioskowałem z tego wyścigu potrzebę zmiany taktyki, i poprosiłem Stefano Murę, żeby w Europy finiszował szeroko, od pola, z dala od innych koni i według mnie to było kluczowe. Dopiero teraz Ocean pokazał pełnię swoich możliwości, a styl w którym wygrał pokazuje, że są one ogromne. 

    Przed sezonem wspominał Pan, że Ocean to największa gwiazda stajni i teraz to niewątpliwie potwierdził. Po sukcesie w Nagrodzie Cometa mówił Pan, że Ocean ma jeszcze rezerwy, teraz widać, że były one całkiem spore. W Central European Arabian Derby zajął trzecie miejsce, ale tym razem było już dużo lepiej. Zmiana wyniku to zasługa wydłużenia dystansu?

    Uważam, że to nie jest optymalny dystans ani dla Oceana, ani pozostałych koni, które wzięły udział w tegorocznej Nagrodzie Europy. Tradycja długich dystansów w Polsce dla koni arabskich to jest zaszłość. Sto lat temu nie miała ona merytorycznych podstaw i obecnie, w 2023 roku, nic się w tej sprawie nie zmieniło. Mówienie, że francuskie konie są szybkie, a polskie są wytrzymałe, to mijanie się z prawdą. Konie arabskie francuskiej hodowli, także te z krwią Manganate, w rajdach długodystansowych na 160 kilometrów też są lepsze od polskich, a generalnie dystanse w wyścigach na świecie dla arabów są znacznie krótsze i w Polsce też to powinno ulec zmianie. Niestety, małe jest zainteresowanie otwarciem tej dyskusji, a przede wszystkim leży ona w interesie polskich hodowców wyścigowych koni arabskich. Na tę kwestię trochę otworzył mi oczy w zeszłym roku jeden z właścicieli moich koni. Gdy Han Rastaban wygrał polskie Derby, został podniesiony wątek jego sprzedaży, ale odpowiedź rynku była brutalna. Wygrał u nas gonitwy na 3000 oraz na 2600 metrów w pięknym stylu, ale gonitw na takich dystansach nie ma praktycznie nigdzie na świecie, więc jego wartość po tych sukcesach nie była taka jakiej spodziewała się jego właścicielka. To pokazuje, że jeśli chcemy być częścią światowego rynku koni czystej krwi, to dystanse w polskich wyścigach muszą zostać skrócone. W inny sposób ciężko będzie o wyhodowanie najlepszych koni na świecie.

    Ocean Al Maury dowolnie wygrywa Nagrodę Europy 2023.

    Wróćmy jeszcze na chwilę do Oceana. Jakie razem z właścicielem mają Panowie dla niego plany? Możemy spodziewać się go w zapisie do jakiejś ważnej gonitwy w Europie Zachodniej?

    Po tak efektownej wygranej raczej nie mamy wyjścia. Miałbym ambitniejsze podejście, gdyby Ocean lepiej spisał się w C.E.A. Derby, bo zwycięzca tej gonitwy Bahwan ostatnio w UK Arabian Derby wypadł dość blado. To trochę ochłodziło moją głowę. W dodatku w C.E.A. Derby nieźle wypadł Monaasib, który we Francji nie prezentował się z tak dobrej strony (Monaasib przed startem w C.E.A. Derby i dołączeniu do stajni Macieja Kacprzyka startował trzy razy we Francji – był 12. i 6. w gonitwach z warunkami i 5. w G3, a do tego 4. w wyścigu w Hiszpanii – przyp. red.). Wyniki tych dwóch koni studzą moje ambicje, ale przez styl zwycięstwa w Nagrodzie Europy, rozważamy start we Francji, a także w gonitwie Premio di Jockey Club G3 w Mediolanie w październiku, którą wygrywałem już dwa razy. 

    Sentymentalnie, ma Pan sposób na te gonitwy, Premio di Jockey Club wygrał Pan dwukrotnie, a Nagrodę Europy już po raz czwarty. Czy to właśnie Nagroda Europy była głównym celem Oceana na ten sezon?

    Uważam, że jest to najważniejszy wyścig w Polsce i fajnie by było, żeby najlepsze trenowane w Polsce konie w tym wyścigu startowały. Ważne jest też, aby Ocean, jako zwycięzca Nagrody Europy, dobrze wypadł za granicą, bo grozi nam degradacja z rangi G3 na Listed. W ostatnich latach nie przyjeżdżają konie zza granicy, więc teraz jest bardzo ważne, żeby Ocean wywalczył jak najwyższy międzynarodowy rating.

    W Nagrodzie Europy startował jeszcze jeden przygotowywany przez Pana koń – Zenhaf. Powiem bez ogródek, rozczarował mnie. Był najlepszym czterolatkiem, a w najważniejszym wyścigu nie poradził sobie z konkurentami, których już wcześniej ogrywał. Nie jest obecnie w najlepszej dyspozycji, czy po prostu czołówka trenowanych w Polsce koni jest od niego lepsza?                                  

    Mnie też rozczarował i niestety nie mam na to pytanie odpowiedzi. Zmartwił mnie jego występ i muszę przyznać, jest mi przykro. Podwójnie, bo przyczyny tego słabszego wyniku jeszcze nie znam. Obecnie tłumaczę to tym, że był to bardzo trudny pod względem pogody dzień, nie każdemu koniowi ściganie w takich warunkach odpowiadało. Dystansu bym się w jego przypadku nie czepiał, bo przecież jest rekordzistą toru na 2400 metrów. Był to trudny wyścig, bo początek był wolny, a później tempo było bardzo mocne, w dodatku z szybką końcówką. To żywa istota, miał więc prawo do słabszego dnia. Nie raz pokazał już, że jest dobrym koniem i według mnie jeszcze dużo szans przed nim. 

    Zenhaf – rekordzista toru na 2400 metrów.

    Jest jeszcze jeden koń, o którym musimy pomówić, a mianowicie Salsabil II, który dla odmiany, zrobił na mnie kapitalne wrażenie. Po niedzielnym starcie jest rekordzistą toru na dwóch dystansach 1400 i 1600 metrów. Czy można spodziewać się, że jeszcze w tym sezonie zostanie sprawdzony za granicą?

    U nas nie ma dla niego wielu wyścigów, ale na szczęście w planie jest jeden nowy we wrześniu, na 1800 metrów, kategorii B, w którym niósłby nadwagę. Jest też na horyzoncie gonitwa w Baden-Baden, ale obawiam się, że jest ona nieco za wcześnie, dlatego rozważamy wyścig w Mediolanie na 1800 metrów w październiku, a także wyjazd do Pizy w grudniu. Miał do tej pory dość intensywny sezon, więc może teraz trochę odpocząć. To jeszcze młody i delikatny koń.  

    Może Ocean będzie miał w nim partnera do podróży…

    Nie tylko do podróży. Myślę, że na dystansie 1800 metrów jest to bardzo groźny koń, nawet dla Oceana. 

    Myślałem, że Salsabil II jest lepszy na dystansach do mili.

    Na pewno widać było, że pasuje mu dystans 1600 metrów. Miał zacnych rywali, ale spodziewałem się dobrego występu. Wcześniej wypadł blado w Nagrodzie Kabareta na 2200m a w Derby na dwa kilometry było już lepiej. Po rekordzie na 1400 metrów, byłem przekonany, że bardzo dobrze spisze się na milę. 

    Salsabil II wygrywa Traf Warsaw Mile.

    Najważniejsze gonitwy sezonu dla koni czystej krwi już ustrzelone – Listed i G3. Jakie są następne cele? 

    Przed nami jeszcze Nagroda Porównawcza, ale nie wiem, czy w ogóle będę zapisywał do niej jakieś konie. Został w stajni wspomniany Monaasib, który po starcie w Derby miał przerwę, ale teraz wraca i chciałbym go spróbować na dłuższym dystansie. Zostały nam jeszcze po drodze nagrody Wielkiego Szlema oraz Michałowa, ale jednak dla nas sezon się już powoli kończy. Część koni będzie teraz wyjeżdżać na Bliski Wschód, ale zaczną przychodzić młode konie. Dzień Arabski to dla naszej stajni zawsze kulminacja. Po nim możemy myśleć o wyjazdach zagranicznych i młodych koniach, ale ogólnie dla nas nastąpiło już przesilenie. 

    Mówi Pan o tym, że część z koni opuści stajnię, które odejdą?

    Na razie z gwiazd nikt nie odchodzi. Ocean, Zenhaf i Salsabil zostają, ale w tym roku miałem bardzo dobrą grupę koni trzyletnich. Bardzo zadowolony byłem z tych ze stajni Al Rahmani Racing, przede wszystkim z Sol Da Te Al Maury (po Munjiz), który wyróżniał się rodowodem, pokrojem i w zasadzie wszystkim innym. Te konie były w moim treningu dość długo. W zeszłym roku miałem dwulatki, które już latem trenowały. Później miały przerwę i następnie znowu wróciły do pracy, typowy pre-training. Oprócz nich odszedł też Shagraan, który wyjechał już do Kataru i w zasadzie, z tych trzylatków, które zostały w moim treningu, żaden się nie wyróżnia. Wyjedzie też Dasma, a to super kobyłka. W przyszłym roku na pewno mogłaby dołączyć do czołówki, jednak – niestety – nie będzie jej dane się tutaj dalej rozwijać. Będzie biegać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Niedawno wyjechał też Mawhoub, a miał jeszcze spore rezerwy. W drugiej połowie września zaczną przychodzić dwuletnie araby do zajażdżki i… tak to się kręci. 

    Shagraan był jednym z lepiej zapowiadających się trzylatków w Polsce.

    Czy wie Pan już ile młodych arabów zasili Pańską stajnie w najbliższym czasie?

    Dziś w mojej stajni mam 37 koni. Nie jest to ogromna liczba, co może wynikać z kosztów treningu które są wyższe niż w pozostałych stajniach na torze. 

    Ta ilość to chyba niewiele mniej niż komplet…

    Tak, cały czas konie odchodzą i przychodzą. Wracając do pytania, nie wiem ile będę miał młodych koni. Gdybym przywiązywał się do wszystkich informacji, które do mnie spływają, to już mógłbym spodziewać się pewnie pięćdziesiątki, ale nauczony doświadczeniem, zakładam, że będzie ich dużo mniej.

    A z tych, które przychodzą, jest w stajni jeszcze coś ciekawego?

    Mam młode konie, które jeszcze nie zadebiutowały. Mają dobre rodowody, ale późno do mnie trafiły i mimo niezłych papierów, nie wyglądały tak atrakcyjnie, jak by się ich właściciele, czy hodowcy spodziewali, dlatego wylądowały właśnie tutaj, u mnie, a nie we Francji. 

    Zatrzymajmy się na chwilę przy pre-trainingu. Mówiliśmy już o tym trochę przy okazji większego wywiadu z lutego tego roku, ale to bardzo ciekawy i ciągle dość świeży w Polsce temat. Czy jest Pan zadowolony z efektów takiej pracy oraz czy ta forma treningu koni nadal Panu odpowiada?

    Wiadomo, że chciałbym trenować najlepsze konie i boli mnie, jak te lepsze opuszczają moją stajnię, ale to jest moja praca. To jest po prostu biznes. Koszty treningu w Polsce drastycznie wzrosły, a pula nagród została na tym samym poziomie. Polskich właścicieli jest coraz mniej, więc nie ma co wybrzydzać. Myślę, że przed naszymi wyścigami jest bardzo trudny moment i część trenerów niedługo będzie musiała rezygnować z prowadzenia swoich stajni, bo przy obecnych kosztach, przestaje się to opłacać.

    Dekoracja po zwycięstwie Dasmy.

    Zamknęliśmy temat koni czystej krwi arabskiej, więc przejdźmy teraz do folblutów. Znowu krótko swój wyścig przegrał jedyny trenowany przez Pana dwulatek zagranicznej hodowli, czyli Loco, ale mimo wszystko chyba wypadł całkiem nieźle…

    Jestem rozczarowany jego wynikami. Niemal na pewno ma problemy oddechowe. Czeka go teraz endoskopia wysiłkowa. Po otrzymaniu jej wyników, podejmiemy decyzję, czy będzie miał zabieg. Myślę, że zawiódł w drugim starcie wyłącznie z powodów zdrowotnych. Teraz będziemy go szczegółowo diagnozować i najprawdopodobniej jednak czeka go operacja, przez którą wróci do ścigania dopiero w przyszłym sezonie. 

    Jak ocenia Pan pozostałe dwulatki, te polskiej hodowli?

    Raczej ostrożnie podchodzę do oceny ich szans na sukcesy. Nie czuję, że mam w stajni jakieś młode gwiazdy. Trzeba dać im trochę czasu, żeby mogły sprawdzić się na zielonej bieżni. 

    Z koni starszych nieźle pokazał się w ostatnią sobotę Delos, na jesień może pokusić się o sukcesy w gronie jeszcze lepszych koni?

    Zbliża się już do końca kariery, więc jeżeli ze zdrowiem będzie wszystko ok, to chciałbym, aby dołożył na swoje konto jeszcze jakieś zwycięstwo.

    Na sam koniec jeszcze temat zakupów młodych koni. Zbliża się okres aukcyjny, czy ma Pan w planach jakieś wyjazdy i poszukiwania młodych koni na zagranicznych aukcjach? 

    Na pewno jakieś konie z aukcji będą do nas trafiać. Wybieram się na arabską aukcję we francuskim Saint-Cloud, organizowaną przez dom aukcyjny Arqana, a jeżeli chodzi o folbluty, to nie mam jeszcze żadnych konkretnych planów. Czasy są ciężkie i nie chcę za wszelką cenę zdobywać tych koni. Wolę postawić na stabilizację. Na pewno w przyszłym roku podniosę cenę treningu. Te koszty niestety tylko niektórzy są skłonni wytrzymać, dlatego najbardziej zależy mi na współpracy z właścicielami, którzy zapewnią mi komfort finansowy, żebym mógł trenować konie tak, jak chcę, a dopiero w drugiej kolejności myślę o tym, jakie konie będę trenował.

    Nie jest to fanaberia, bardziej odpowiedź na zmieniające się warunki rynku. Chciałbym zapewnić choć trochę komfortu i bezpieczeństwa pracy dla jeźdźców i koni. Zapewnić im zadaszone, bezuwiązowe karuzele. Nowy, profesjonalny, bezpieczny sprzęt. Godne warunki płacy dla zatrudnionych osób. Nie da się zadbać o to wszystko, pozostając na obecnych poziomach opłaty za trening w wysokości nawet 2 500 złotych. Tracą na tym konie i zatrudnieni pracownicy, a finalnie jakość pracy i poziom polskich wyścigów. Nie narzekam, robię to, na co mam wpływ i staram się zbliżyć nasze codzienne warunki do tych przeze mnie wymarzonych. 

    Loco na aukcji roczniaków. Fot. Goffs

    Dziękuję za rozmowę.

    Dziękuję.

    Na zdjęciu tytułowym dekoracje po Nagrodzie Europy.

    Rozmawiał Michał Celmer

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły