More

    Maciej Jodłowski: Po sukcesie w czeskim Derby, spróbujemy na Służewcu powalczyć o dublet

    Stajnia Macieja Jodłowskiego kontynuuje passę sukcesów! Po 15 zwycięstwach, ze skutecznością 33 procent i dublecie w Nagrodzie Rulera, przyszedł czas na międzynarodowy triumf. Ogier Naughty Peter ze stajni Westminster, prowadzony przez doświadczonego, sprowadzonego specjalnie z Wielkiej Brytanii dżokeja Richarda Kingscote’a, zwyciężył w czeskim Derby w Pradze. Ten sukces potwierdza znakomitą formę zarówno koni, jak i ciężką pracę całego zespołu stajni. Jak doszło do decyzji o starcie w Pradze? Jakie emocje towarzyszyły ekipie podczas tego ważnego wyścigu? O kulisach tego sukcesu oraz o samym przebiegu gonitwy opowiedział nam trener Maciej Jodłowski.

    Kapitalna jazda Richarda Kingscote’a, pocałunek dla dzielnego Naughty Petera od trenera Macieja Jodłowskiego i łzy wzruszenia prowadzącej w Pradze derbistę Agaty Serafin, której ulubieńcem jest as stajni Westminster. Fot. Stajnia Orarius

    Michał Kurach: Gratuluję tego niesamowitego sukcesu w Czechach! Dostarczył Pan wielkich emocji nie tylko właścicielowi, ale także całej wyścigowej Polsce, a jak widziałem, również sobie.

    Maciej Jodłowski: Dziękuję. Tak była to wyjątkowa chwila i wspólna radość. Chciałby podziękować Panu Marianowi Ziburske za zaufanie, Richardowi Kingscotowi za fantastyczną jazdę mimo problemów na starcie, całej załodze za ciężką pracę i kibicom za trzymanie kciuków. 

    Zacznijmy od przebiegu wyścigu. Na początku Naughty Peter plasował się w drugiej części stawki, szczególnie, że jak się wydaje miał pewne problemy na starcie. Co Pan myślał w tamtym momencie?

    Początek wyścigu był dla nas prawdziwym dramatem. Mój koń zareagował bardzo dziwnie na sygnał startera. Prawdopodobnie starter krzyknął, zamiast równocześnie otworzyć drzwiczki, przez co koń uderzył głową w maszynę i o mało nie zrzucił dżokeja. To była katastrofa, tym bardziej, że – jak się później okazało – Richard Kingscote musiał przejechać cały wyścig z rozcięciem na twarzy. Mimo to dżokej zdołał się utrzymać w siodle, co już było cudem. Straciliśmy oczywiście sporo na starcie, ale dzięki doświadczeniu Richarda szybko udało się odrobić straty i wrócić do stawki. Niestety, ten początkowy incydent pokrzyżował nam plany na spokojny wyścig i finisz z dalszej pozycji. Wiedziałem już wtedy, że łatwo nie będzie.

    Na około 300 metrów przed metą, Naughty Peter był dziesiąty z wyraźną stratą do liderów wyścigu, którzy byli głównymi kandydatami do wygrania, w tym Pirlo pod Szczepanem Mazurem. Czy w tym momencie miał Pan jeszcze nadzieję na końcowy sukces, czy raczej pogodził się Pan z porażką?

    Nadzieja umiera ostatnia, jak to mówią. Wiedziałem, że koń jest w dobrej formie i liczyłem na płatne miejsce, co byłoby już dużym sukcesem. O wygranej nie myślałem, bo strata do liderów była spora. Dopiero na 200 metrów przed metą, gdy zobaczyłem, że Naughty Peter zaczyna doganiać rywali, pojawiła się iskierka nadziei.

    Jesteśmy 100 metrów przed metą, dwójka San Sebastian i Black Gangster odpada z rywalizacji, a Pana koń jest już dwie długości za liderem. Blisko, a jednocześnie daleko. Czy w tym momencie serce zabiło jeszcze mocniej z nadzieją na wygraną, czy raczej było pogodzenie się z płatnym miejscem?

    W tym momencie serce waliło jak młotem, ale nie z wątpliwości, tylko z czystej ekscytacji! Widziałem, że mój koń ma niesamowitą „przerzutkę”, jak to nazywamy, i z każdym krokiem odrabiał straty. W Warszawie już pokazał, że potrafi oddać kapitalny finisz. To była chwila, w której wiedziałem, że wszystko jest możliwe. Adrenalina buzowała, a ja już zaczynałem wierzyć w to, co jeszcze chwilę wcześniej wydawało się niemożliwe – zwycięstwo w Derby.

    Widziałem, że zaraz po wyścigu, mimo niewątpliwej radości, w pierwszej kolejności zadbał Pan o Naughty Petera, wmaszerował Pan z dwoma wiadrami wody na bieżnię. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.

    Tak, konie są najważniejsze.

    Naughty Peter z Agatą Serafin

    Wygranie zarówno Derby w Polsce, jak i w Czechach w tym samym sezonie, szczególnie tym samym koniem, byłaby to sytuacja wyjątkowa. Ma Pan szansę na coś niezwykłego, więc rozumiem, że przyszło Panu do głowy, że możemy być świadkami historycznego wydarzenia?

    Tak raz Korab, w treningu Andrzeja Walickiego wygrał Derby w Wiedniu i dwa tygodnie później w Polsce (rok wcześniej Derby w Austrii i w Warszawie wygrał też Neman – przyp. red.). Jadąc do Czech, rozmawiałem z właścicielem i uzgodniliśmy, że priorytetem są dla mnie Derby w Polsce. To jest najważniejszy wyścig. Pomysł startu w Pradze wyszedł od Pana Ziburske, który jest także sponsorem wyścigów w Czechach. Zgodziłem się, ale zaznaczyłem, że bardziej zależy mi na wygranej w Polsce. Właściciel zasugerował, że jeśli koń będzie w dobrej formie po wyścigu w Pradze, to spróbujemy również powalczyć o dublet.

    Czyli koń zostaje w zapisie do polskiego Derby.

    Tak, oczywiście. W tym roku jestem w wyjątkowo komfortowej sytuacji, ponieważ mam jeszcze dwa bardzo dobre konie. Gdybym miał tylko jednego konia w stajni, to prawdopodobnie zrezygnowałbym z czeskiego Derby. Ale pamiętajmy, że mam jeszcze Zen Spirita i Boitdanssonblanca. To są dwa mocne konie z dużymi szansami w Polsce. Dlatego mogłem podjąć ryzyko startu Naughty Petera w Czechach, wiedząc, że nawet jeśli ta wyprawa będzie zbyt kosztowna i będę musiał zrezygnować z polskiego Derby, to nadal mam dwa konie, które mogą powalczyć o zwycięstwo w Polsce. To daje mi ogromny komfort.

    Trzeba powiedzieć, że ma Pan 3 konie, z których każdy miał troszkę inną ścieżkę rozwoju. Zen Spirit jest liderem rocznika, wygrywał seryjnie gonitwy. A Boitdanssonblanc i Naughty Peter trochę później dojrzewały, są to konie bardziej dystansowe, pierwszy silny, a drugi szybki i już z sukcesem. Mógłby Pan opowiedzieć o tych różnych ścieżkach rozwoju i planach na przyszłość dla każdego z tych koni?

    Moja filozofia jest taka, że jeśli mam dwulatka, który jest gotowy do ścigania i wygrywania, to nie ma co czekać. Trzeba wykorzystać jego potencjał. Nie ma gwarancji, że będzie równie dobry w wieku trzech lat, a są inne konie, które mogą rozwinąć się później i być lepsze na dłuższych dystansach. Dlatego Boitdanssonblanc i Naughty Peter pobiegły tylko dwa razy jako dwulatki, bez większych sukcesów, ale to były tylko przygotowania do sezonu trzylatków. Teraz, gdy są starsze i silniejsze, ich potencjał zaczyna się ujawniać. To pokazuje, że czasem warto poczekać i dać koniowi czas na dojrzewanie. Co do Zen Spirita, to właściciele nie chcieli, żeby biegał w Iwna, więc jego możliwości dystansowe to wciąż jednak zagadka, ale potencjał, który pokazał do tej pory, jest ogromny.

    To teraz pytanie z serii trudnych: jak pogodzić ambicje trzech właścicieli pragnących wygrać Derby?

    Wszyscy właściciele chcą wygrać, to normalne i logiczne. Aby uniknąć nieporozumień, stawiam na transparentność. Przed wyścigiem spotykamy się wszyscy razem – właściciele i dżokeje. Każdy dżokej przy swoim właścicielu otrzymuje ode mnie informację o dyspozycji konia i proponowanej taktyce. To otwarte karty, dzięki czemu każdy wie, czego może się spodziewać. Dla mnie jako trenera najważniejsze jest, żeby wygrał któryś z moich koni. Rozumiem jednak ambicje właścicieli i staram się dać każdemu koniowi jak największą szansę na zwycięstwo. Nie faworyzuję nikogo, bo to byłoby nie fair. Ostatecznie, to wyścig zweryfikuje, który koń okaże się najlepszy.

    Z jednej strony, to dobre rozwiązanie i rozumiem jego zalety. Jednak z drugiej strony, gdyby to byli różni trenerzy z różnymi końmi, staraliby się ukrywać plany na wyścig. Czasami, gdy konie są porównywalne, można wygrać wyścig właśnie dzięki taktycznym zagrywkom. Czy fakt, że dżokeje słyszą nawzajem swoje plany, nie niweczy trochę tych strategii dla danego konia?

    Oczywiście, że inni dżokeje słyszą taktykę dla pozostałych koni. Jest to celowe działanie, ponieważ chcę, aby wszyscy właściciele mieli pełną świadomość sytuacji, wiedzieli, czego mogą się spodziewać po koniu i jakie zadania ma dżokej. To nie niweczy taktyki, ponieważ każdy koń ma inne predyspozycje i możliwości. To, co działa dla jednego konia, niekoniecznie będzie skuteczne dla innego. Zależy mi na wygranej każdego konia, nawet w grupie IV, ponieważ wkładamy w to ogrom pracy.

    Zatem, który Pana podopieczny wygra Derby?

    Trudno jednoznacznie wskazać, ponieważ moje konie są podobnej jakości, a jedocześnie Zen Spirit, Boitdanssonblanc i Naughty Peter mają różne predyspozycje i atuty. Ostatecznie o zwycięstwie zadecyduje forma danego dnia, szczęście oraz umiejętności dżokeja. Derby to zawsze wielka niewiadoma, ale jestem przekonany, że któryś z moich koni powalczy o zwycięstwo.

    Ma Pan szczęście do potomstwa Outstripa. Czy to przypadek, czy może firma Westminster wybiera konie specjalnie dla Pana? I jeszcze jedno pytanie – czy Colonius zostanie wycofany z Derby?

    Tak, to prawda, że jakoś firma kupuje te konie, a potem one trafiają do mnie. Te konie nie były drogie. Matt Machine kosztował około 7000 euro, Colonius 1000 euro, a Westminster Grey 2000 euro. Wszystkie mają predyspozycje milerskie. Jeśli Colonius wystartuje w Derby, to będzie pełnił rolę lidera dla Naughty Petera.

    Pamiętam Pana wygraną z 2022 roku Jolly Jumperem w Derby. Wtedy pokonał Pan koalicję koni firmy Westminster: Lady Iwonę, Kaneshyę oraz Moonu. Wydaje mi się, że tamta wygrana zrobiła wrażenie nie tylko na uczestnikach życia wyścigowego w Polsce, ale także na firmie Westminster. W tamtym roku otrzymał Pan konie nie tylko na krócej, jak zawsze, ale również dwa konie z rodowodem na długi dystans: Kaboom i Naughty Petera. Czy dobrze odczytałem, że tamten sukces wpłynął na decyzję firmy Westminster, aby powierzyć Panu te konie? Czy Pan również tak to odebrał?

    Nie, nie do końca tak to wyglądało. Otrzymałem te dwa konie, ponieważ pochodzą z prywatnej hodowli pana Ziburske. Ich wartość przed sezonem dwu- i trzylatków była znacznie niższa niż innych, które otrzymali inni trenerzy, jak pan Ziemiański czy pan Janikowski, którzy otrzymali konie za duże pieniądze.

    Możliwe, że miałem trochę większy komfort psychiczny, bo oczekiwania wobec moich podopiecznych nie były tak wysokie. Czeska hodowla, podobnie jak polska, nie jest na najwyższym poziomie, więc presja była mniejsza. Dzięki temu mogłem pracować spokojniej, bez obaw o ogromne pieniądze stojące za zakupami. Dla mnie najważniejsze było, aby powierzone konie były dobrze zadbane i trenowane z pełnym zaangażowaniem.

    Właściciel wiedział, że włożę całe serce w codzienną pracę. To nie było wynagrodzenie za wcześniejsze sukcesy, a raczej wyraz zaufania, że będą miały najlepszą możliwą opiekę. Oczywiście, wolałbym dostać konie, które kosztowały 40 000 euro w Irlandii lub Anglii, bo takie z pewnością miałyby większy potencjał genetyczny.

    Jednak dla mnie ta sytuacja okazała się korzystna. Miałem większy komfort psychiczny, ponieważ brak presji pozwolił mi spokojniej pracować. W przypadku sukcesu, właściciel mógł się cieszyć bardziej, bo konie pochodziły z jego własnej hodowli. Inni trenerzy mieli większą presję, bo drogie zakupy wiążą się z dużymi oczekiwaniami.

    A jak to się stało, że Naughty Petera poprowadził do wygranej dżokej z Wysp Brytyjskich, a nie ktoś z Polski?

    Zaproponowałem współpracę Szczepanowi Mazurowi, który zajął trzecie miejsce w tym samym wyścigu, oraz Tomasowi Lukaskowi, który był drugi, ale obaj mieli już inne zobowiązania. Poinformowałem więc pana Ziburske, właściciela konia, że nie mamy dostępnego dżokeja i jeśli mam pojechać do Czech, to chciałbym współpracować z kimś naprawdę dobrym. Zaproponował mi dwóch dżokejów: Christophe’a Soumillona i Richarda Kingscote’a.

    Nie było problemu z wyborem, ale zaznaczyłem, że Belg jest zbyt znaną gwiazdą, więc zdecydowałem się na Anglika. Muszę podkreślić, że mam bardzo dobrą współpracę z Panem Ziburske, który często przedstawia mi różne propozycje, ale zawsze szanuje decyzję trenera.

    To jest dla mnie ważne, ponieważ w naszej pracy pojawiają się konsekwencje. Jeśli nie osiągamy wyników, możemy mieć mniej koni w przyszłości. Takie jest ryzyko w naszej niezwykle wymagającej pracy. Mimo że odnosimy sukcesy, niektórzy właściciele szybko o nich zapominają i szukają nowych możliwości.

    Trener Jodłowski z Marianem Ziburske i Richardem Kingscotem

    Czy, któraś z klaczy pobiegnie w Derby, czy już mają wyznaczoną ścieżkę do Oaks?

    Obie klacze, Lady Agnieszka i Freedom Lilly, miały zbliżony przebieg karier w zeszłym sezonie. Lady Agnieszka wygrała dwa starty w tym roku, a Freedom Lilly pokazała się dwa razy znakomicie na dłuższych dystansach. Można powiedzieć, że podążały podobną ścieżką (lżejszą) jak niektóre ogiery. Obie klacze są bardzo dobre i uważam, że będą kontynuować swoją karierę z sukcesem. Nie pobiegną w Derby. Mają jasno określony cel na ten sezon, aby osiągnąć szczytową formę i być w najlepszej kondycji na Oaks.

    Na koniec zapytam o dwulatki. Za nami pierwszy wyścig. Jakie dalsze plany?

    Naprawdę rzetelnie pracuję, mam 20 dwulatków. Jutro mogę zapisać 12 z czystym sumieniem. Kupujemy te same konie co Europa i one od dwóch miesięcy tam biegają, a u nas są na razie problemy z gonitwami, ale jestem dobrej myśli, że za chwilę będzie lepiej. W tym pierwszym starcie wszystkie moje konie mi się podobały. Są na różnym etapie rozwoju i właściciel będzie z nich zadowolony w przyszłości.

    Dziękuję za rozmowę i jeszcze raz wielkie gratulacje!

    I ja dziękuję.

    Rozmowę z trenerem Maciejem Jodłowskim przeprowadził Michał Kurach

    Na zdjęciu tytułowym Naughty Peter wygrywa czeskie Derby. Zdjęcia w artykule – Stajnia Orarius

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły