W sobotę 27 lipca na Służewcu o godzinie 17.00 zostanie rozegrana pierwszogrupowa gonitwa dla trzyletnich i starszych koni pełnej krwi angielskiej o Nagrodę Demon Cluba na dystansie 2000 metrów, w której wystąpią m.in. dwaj polscy wicederbiści: Ophelia’s Aidan z 2019 roku i Senlis z sezonu 2023. Patronem gonitwy jest syn legendarnej Demony – Demon Club, który zwyciężył w Derby na Służewcu w 1981 roku, a później odznaczył się w polskiej hodowli, jako ojciec oaksistki Jurnei, triumfatora St. Leger Nimroda, czy znakomitej stayerki Toskanelli, która jest matką Tiumena, trzykrotnego zwycięzcy Wielkiej Pardubickiej. Przypominamy karierę wyścigową i hodowlaną Demon Cluba we wspomnieniach nieżyjącego już niestety Stanisława Dzięciny – z przeprowadzonego przed laty wywiadu rzeki z tym wybitnym dżokejem i trenerem – który trenował tego wspaniałego konia.

W 1981 roku świetnie spisywał się też w Pana treningu kolejny koń z Mosznej – Demon Club (Club House – Demona po Masis), później niezły reproduktor.
Demon Club był synem legendarnej Demony (Masis – Dziwożona II po San II), chyba najlepszej, obok Konstelacji i Irandy, klaczy w powojennej historii polskich wyścigów. Demona wygrała w 1964 roku Derby, dwukrotnie triumfowała w Wielkiej Warszawskiej, bijąc wybitnego golejewskiego Epikura (Turysta – Epifora), derbistę 1965. Jednak jako matka Demona trochę rozczarowywała. Dała dwunastu potomków, ale dopiero Demon Club, jedyny koń od niej, którego ja trenowałem, okazał się koniem wybitnym i wygrał Derby. Niezła była też córka Demony Diana (po Balustrade) i użyty później w hodowli Damon (po Mehari), który mógł wygrać Derby, ale jego karierę przerwała kontuzja. Demonio (po Negresco) dobrze biegał w Skandynawii w gonitwach płotowych. Córka Demony Diamanta (po Mehari) dała w hodowli dobre potomstwo – Disco, moją oaksistkę Diaminę i niezłą Domatinę, a Danea (po Tuny) urodziła zwycięzcę Nagrody Mokotowskiej Dionizosa.

Czy Demon Club od razu zapowiadał się na znakomitego konia?
Zaczął karierę fatalnie. W debiucie jako dwulatek Demon Club, chociaż na treningach dobrze galopował, zajął ostatnie miejsce, kończąc w odstępie za końmi. Jak ocenił dżokej Mełnicki, nie potrafił „stanąć na chód”. Później było już coraz lepiej, był drugi, następnie wygrał II i I grupę. Tego dnia, kiedy wygrał pierwszą grupę, rozgrywana była Nagroda Mokotowska. Demon Club, lekko galopując, uzyskał w przeliczeniu na swój dystans czas o dwie sekundy lepszy niż jej triumfator Bronx, który w walce wyprzedził Dead-Heata, Surduta i Assuana. Wiedziałem już, że mam konia, którego mogą szykować na Derby.

Jak ta droga do Derby 1981 wyglądała?
Wiosnę 1981 Demon Club przeszedł jak burza, odnosząc cztery kolejne zwycięstwa, a jego forma rosła z wyścigu na wyścig. Nagrodę Strzegomia wygrał o długość, w Rulera o nos pokonał Bronxa, za nimi daleko był Assuan, a w Iwna o 3 długości wyprzedził Surduta. Derby wygrał już z wielką łatwością, o trzy długości przed Assuanem, kolejne miejsca zajęły Dead-Heat i Surdut.
W St. Leger Demon Club miał szansę stać się koniem trójkoronowanym. Dlaczego się nie udało?
Na dystansie 2800 metrów Bolesław Mazurek, licząc na szybkość Demon Cluba i obawiając się długiego dystansu, poprowadził wolno na liderze Orleanie. W wyścigu „na końcówkę” Surdut pobił Demon Cluba o długość. Tak prysły marzenia o potrójnej koronie. Podczas mityngu w Pradze, na bardzo twardym torze, Demon Club – który był wysokim i masywnym koniem – „urwał się”. Zimą był leczony, ale na wiosnę kontuzja odnowiła się i Demon Club odszedł do stadniny na reproduktora. Ciekawostką jest fakt, że zarówno Demony, jak i jej syna Demon Cluba, we wszystkich wyścigach dosiadał ten sam dżokej – Mieczysław Mełnicki, odnosząc wielkie sukcesy.

Kariera Demon Cluba jako reproduktora też okazała się całkiem przyzwoita…
Demon Club, podobnie jak jego ojciec Club House i brat tegoż, europejskiej klasy Reform (szczególnie cenni byli w roli „ojców matek”), rzeczywiście okazał się później niezłym reproduktorem. Dał w Mosznej między innymi dwie znakomite klacze, które odnosiły sukcesy w moim treningu – oaksistkę Jurneę (matkę Junoszy, która wygrała nagrody Jaroszówki, Widzowa i Krasne) i zwyciężczynię Nagrody Sac a Papier Toskanellę, matkę Totusa, który wygrał u mnie Nagrodę Prezesa Rady Ministrów (kilka lat po przeprowadzeniu tego wywiadu okazało się, że Toskanella urodziła też Tiumena, trzykrotnego zwycięzcę Wielkiej Pardubickiej, a także Trebię, która wygrała m.in. Nagrodę Wiosenną oraz Turnusa, triumfatora słowackiego 2000 Guineas – przyp. red.). Demon Club jest też ojcem innych dobrych koni – Kirke, Tartu, Isaury (Sac-a-Papier i Krasne), Nevady (wygrała Wiosenną), Nimroda (triumfator St. Leger), Arcelina (Nagroda Doris Day), Traversy (Skarba, babka oaksistki Treserki), Talizmana (Ministra Rolnictwa), Jontka (Pink Pearla i Korabia), Dżalusa (Nagroda Służewca), Królowej Balu (urodziła zwyciężczynię Oaks i St. Leger, przesuniętą w Derby z pierwszego miejsca Królową Śniegu – przyp. red.).

Rozmawiał Robert Zieliński
Na zdjęciu tytułowym Demon Club wygrywa pod Mieczysławem Mełnickim Derby 1981. Fot. Darosław Kędzierski/Koń Polski