More

    Młodość i Romantyzm w Saudi Cup 2025

    Przed nami najwyżej dotowany wyścig świata. W najbliższą sobotę, 22 lutego, w stolicy Arabii Saudyjskiej rozegrany zostanie Saudi Cup z pulą nagród wynoszącą 20 mln dolarów. W rolach głównych mogą wystąpić najbogatszy koń świata Romantic Warrior („Romantyczny Wojownik”) oraz japoński Forever Young („Wiecznie Młody”). To dopiero szósta edycja gonitwy, która wprowadziła kolejny bliskowschodni kraj do światowego kalendarza wyścigowego. Cały mityng zyskuje na znaczeniu, bo duże pieniądze przyciągają na start mocne konie z całego świata, a to z kolei skutkuje wzrostem rangi poszczególnych biegów. W porównaniu ze stanem sprzed 12 miesięcy, podwyższona została ranga dwóch z nich: Red Sea Turf Handicap oraz Riyadh Dirt Sprint (obie do poziomu G2).

    Sobotni mityng w Rijadzie składa się z dziewięciu gonitw. Najważniejszą z nich jest oczywiście Saudi Cup G1 z niebotyczną pulą nagród w wysokości 20 mln dolarów. Kolejne cztery dla folblutów mają rangę G2, jedna (Saudi Derby) G3, a jedynie Saudi International Handicap nie ma statusu Pattern. Pozostałe dwa biegi to prestiżowe starcia koni arabskich na poziomie G1– te zostaną zapowiedziane w osobnym materiale przez naszego specjalistę od koni tej rasy, Michała Kuracha. Tutaj skupiamy się na samym Saudi Cup, ale zanim przejdziemy do meritum, zapraszam do krótkiego przedstawienia pozostałych gonitw mityngu (mam nadzieję z kilkoma ciekawymi informacjami).

    Saudi International Handicap (2100 m, nawierzchnia trawiasta, pula 500 tys. dolarów)

    Ciekawostką jest to, że w zapisie pozostały m. in. konie z Włoch (sześciolatek o orientalnym imieniu Salah Al Din własności pani Anny Mozzarelli) oraz Hiszpanii (Alcaraz ze stajni Guillerma Arizkorrety). Będą próbowały stawić czoła wierzchowcom z Arabii Saudyjskiej, Kataru i Bahrajnu.

    Saudi Derby G3 (1600 m, nawierzchnia piaskowa, pula 1,5 mln dolarów)

    Tutaj nominalnie Europę ma reprezentować Apples and Bananas, świeżo zakupiony przez księcia Faisala Bin Khaleda. Jego trenerem jest Joseph Patrick O’Brien, syn legendarnego Aidana. Ogier w wieku dwóch lat wygrał Listed w Deauville oraz duży wyścig Goffs Million w Curragh, a jesienią był trzeci w prestiżowym Criterium International G1. Ze Stanów przybywa zagadkowy Cyclone State (trzeba się z nim mocno liczyć), a Japończycy spróbują obronić tytuł wywalczony przez Forever Younga za sprawą trójki koni. Po zwycięstwie w UAE 2000 Guineas na Meydan do Rijadu przybywa też interesujący Golden Vekoma, ale o sukces może być mu trudniej.

    Riyadh Dirt Sprint G2 (1200 m, nawierzchnia piaskowa, pula 2 mln dolarów)

    Niemal połowę koni w zapisie stanowią przybysze z Japonii (5 na 12),a tytułu sprzed roku będzie bronił Remake ze stajni trenera Koichiego Shintaniego. Remake ma na swoim koncie aż cztery zwycięstwa na poziomie G3 (w tym dwukrotni Korea Sprint w Seulu) i spróbuje powalczyć o pierwszy triumf na poziomie G2, wykorzystując wzrost rangi sprintu w Rijadzie. Prawdę mówiąc, będzie mu bardzo ciężko, bowiem jedynak z USA, Straight No Chaser, wydaje się koniem zdecydowanie wyższej klasy. Czempion amerykańskich sprinterów, zwycięzca Breeders’ Cup Sprint, powinien sobie spokojnie poradzić z tymi rywalami.

    Remake wygrywa Korea Sprint (fot. KRA)

    1351 Turf Sprint G2 (1351 m, nawierzchnia trawiasta, pula 2 mln dolarów)

    Ciekawie i wyrównanie zapowiada się natomiast rywalizacja w rozgrywanym na nietypowym dystansie sprincie po trawie. Powinien się liczyć tercet z Wielkiej Brytanii: Annaf, Task Force oraz Witness Stand, ale muszą one pokonać japońskie Ascoli Piceno oraz Win Marvela. Kto wie, czy nie powalczy Dark Trooper biegający dla Emira Kataru (Wathnan Racing).

    Howden Neom Turf Cup G2 (2100 m, nawierzchnia trawiasta, pula 2 mln dolarów)

    To może być wyścig, który z dużym zainteresowaniem będą śledzić nie tylko fani wyścigów konnych, ale także piłki nożnej. Przed szansą na obronę tytułu stanie bowiem Spirit Dancer, będący współwłasnością legendarnego trenera Manchesteru United – sir Alexa Fergussona. Przed rokiem dość niespodziewanie uporał się m. in. z reprezentującym Coolmore Luxembourgiem. Tym razem zadanie ma chyba jeszcze trudniejsze. Yoshito Yahagi wystawia tutaj bardzo dobrego Shin Emperora, i, chociaż francuskiej hodowli ogier na razie nie ma na swoim koncie spektakularnego zwycięstwa (wygrał raz na poziomie G3), to ma za sobą kilka imponujących startów, jak trzecie miejsce w Derby Japonii, czy niedawna druga lokata w Japan Cup. Może okazać się nie do pokonania, chociaż Irlandczycy na pewno będą ściskać kciuki za przygotowywanego przez Josepha Patricka O’Briena Al Riffę, triumfatora Grosser Preis von Berlin. Nawiasem mówiąc, jego współwłaścicielem też jest pan z Japonii – Masaaki Matsushima.

    Red Sea Turf Handicap G2 (3000 m, nawierzchnia trawiasta, pula 2,5 mln dolarów)

    Jeśli Europejczykom nie powiedzie się wcześniej, to powinni zdobyć laur przynajmniej w długodystansowej próbie na trawie, a zarazem drugim wyścigu pod względem puli nagród. Dla Coolmore i Aidana O’Briena pobiegnie Continuous i to on przystąpi do rywalizacji jako faworyt. Brytyjczycy poszukają swojej szansy za sprawą Al Nayyira (tr. Tom Clover), Gregory’ego (John i Thady Gosdenowie) oraz Deiry Mile (Owen Burrows). Jedynym zagrożeniem z pozostałych koni zdaje się japoński (a jakże!) Byzantine Dream (Tomoyasu Sagaguchi).


    Saudi Cup – rys historyczny

    Jak widać, wyścigi na Bliskim Wschodzie to ciekawa rywalizacja koni z różnych kontynentów, rozgrywająca się na umiarkowanie neutralnym terytorium. Oczywiście konie z Azji, przede wszystkim z Japonii, jeżdżą na największe gonitwy zarówno do Europy, jak i Stanów Zjednoczonych, europejskie podróżują na Daleki Wschód i za ocean, Amerykanie i Australijczycy czasem zawitają do Europy (szczególnie podczas Royal Ascot), ale w takich przypadkach często można odnieść wrażenie, że ściany wspierają gospodarzy. Pod tym względem nieco wyróżnia się jesiennym mityng Breeders’ Cup, podczas którego zróżnicowanie gonitw pod względem nawierzchni i dystansu jest na tyle duże, że niemal każdy znajdzie coś dla siebie.

    Drugim takim momentem w roku są właśnie Saudi Cup w Arabii Saudyjskiej i Dubai World Cup Night. Wówczas w tych najważniejszych gonitwach zazwyczaj dochodzi do konfrontacji topowych amerykańskich, japońskich oraz europejskich folblutów. Wmieszać się w to wszystko próbują też miejscowi trenerzy, a od czasu do czasu konie z Hong Kongu.

    W krótkiej, 5-letniej historii rozgrywania Saudi Cup (1800 m), zwycięstwa rozkładały się wyrównanie, choć rywalizacja na piaszczystej bieżni ogólnie nie sprzyja tuzom z Europy, którym nie przychodzą łatwo sukcesy ani w Breeders’ Cup Classic, ani w Dubai World Cup. W drugiej edycji rozgrywanego w Rijadzie najwyżej dotowanego wyścigu świata triumfował jednak irlandzki Mishriff, trenowany w Wielkiej Brytanii przez doświadczonego Johna Gosdena dla księcia Faisala.

    Z kolei rozegrana w 2020 roku pierwsza edycja tego biegu nie zakończyła się w pełni po myśli organizatorów. I nie chodzi tu o to, że nie wygrał miejscowy koń. Pierwszy celownik minął Maximum Security, trenowany w USA przez Jasona Servisa dla Coolmore, ale wypłata nagrody dla właścicieli najpierw długo była wstrzymana, a ostatecznie jego zwycięstwo saudyjski Jockey Club zdecydował się anulować. Wszystko za sprawą afery dopingowej z udziałem jego szkoleniowca, który został aresztowany przez FBI. To trochę rzuciło cień na historyczną, premierową edycję wyścigu. Główna nagroda trafiła i tak do Stanów, a konkretnie właścicieli przygotowanego przez Stevena Asmussena Midnight Bisou, choć w takich okolicznościach trochę musieli się oni naczekać na „koronację”.

    W 2022 roku Mishriff stanął do obrony tytułu w roli faworyta, ale poległ sromotnie. Był ostatni, kilkadziesiąt długości za absolutnie sensacyjnym zwycięzcą, czteroletnim Emblem Road, biegającym dla … saudyjskiego księcia Salmana Abdulaziza. Triumfator był zupełnie nieliczony, bo wcześniej biegał tylko na miejscowych torach i w dodatku wcale nie w tych najważniejszych gonitwach. To wzbudziło oczywiście wiele podejrzeń, a ciemne chmury znów zebrały się nad renomą Saudi Cup, ale wynik poszedł w świat. Warto dodać, że drugi na mecie za Emblem Roadem Country Grammer, nieco ponad miesiąc później wygrał Dubai World Cup.

    Po zwycięstwach Ameryki, Europy i Bliskiego Wschodu, przyszedł czas na czwarty kraj i czwarty region świata. Tym razem Japonię, w której hodowla folblutów rozwija się najszybciej, a przez sporą część ekspertów już jest uważana za najlepszą. Japończycy sprowadzili znakomity materiał generyczny zarówno z Europy, jak i ze Stanów Zjednoczonych, dzięki czemu hodują zarówno znakomitych specjalistów od biegania po trawie, jak i po nawierzchniach syntetycznych. To z kolei daje im możliwość udziału praktycznie we wszystkich najważniejszych gonitwach świata. Marzy im się zwycięstwo w Łuku Triumfalnym w Paryżu (ciągle im się nie udało, choć Orfevre był dwukrotnie drugi) oraz legendarnym Kentucky Derby, ale od kilkunastu lat mocno „atakują” także wysoko dotowane wyścigi na Bliskim Wschodzie. Rok 2023 był pod tym względem genialny dla Japończyków. W Saudi Cup, prowadząc z miejsca do miejsca, zwyciężył Panthalassa, a konie z Kraju Kwitnącej Wiśni zgarnęły 15 mln dolarów (trzy czwarte puli), zajmując także miejsca od trzeciego do piątego oraz siódme. Broniący tytułu Emblem Road był szósty, najmocniej szyki Samurajom pokrzyżował Country Grammer, dla którego druga lokata była powtórzeniem wyniku sprzed roku. Co więcej, miesiąc później, podczas mityngu Dubai World Cup, najważniejsze biegi wygrały Ushba Tesoro oraz Equinox, uznany później za Konia Roku na świecie.

    W ubiegłym roku Japończycy mieli ponownie chrapkę na wygranie najwyżej dotowanego wyścigu świata, wystawiając mocna reprezentację z Ushbą Tesoro i Dermą Sotogake (drugim w Breeders’ Cup Classic) na czele. Najmocniej musieli obawiać się koni z Ameryki, jak się pierwotnie wydawało, przede wszystkim White Abarrio (zwycięzcy BCC) oraz triumfatora rozegranego miesiąc wcześniej Pegasus World Cup – National Treasure.

    W porywającym wyścigu działo się wiele. Mocno tempo narzucił biegnący dla miejscowych Saudi Crown. Daleko z tyłu został Ushba Tesoro w towarzystwie amerykańskiego Senora Buscadora, z kolei liczone White Abarrio, National Treasure oraz Derma Sotogake starały się utrzymywać w czołówce. Niespodziewanie Saudi Crown zniósł trudy biegu lepiej od podążających za nim rywali i długo nie dawał się wyprzedzić. Wydawało się, że może niejako powtórzyć sensacyjne zwycięstwo Emblem Roada sprzed dwóch lat, ale w końcówce trochę mu zabrakło sił, co wykorzystały finiszujące z odległych pozycji Senor Buscador i Ushba Tesoro. O centymetry wygrał ten pierwszy, dając drugi sukces Amerykanom, tym razem trenerowi Toddowi Fincherowi i dżokejowi Juniorowi Alvarado.

    Miesiąc później Ushba Tesoro zrewanżował się rywalowi o szyję w Dubai World Cup, ale to nie wystarczyło do wygranej, bowiem ta dwójka walczyła o drugie miejsce, daleko za plecami nieprawdopodobnie dysponowanego Laurel Rivera (wygrał o ponad 8 długości!).

    Saudi Cup – wykresy przedstawiające ujęcie statystyczne zwycięzców dotychczasowych edycji względem: miejsca treningu, hodowli, pochodzenia właściciela oraz wieku triumfatora (opracowanie własne)

    Amerykanie oddali walkowera?

    Tym samym Amerykanie odzyskali prowadzenie pod względem liczby zwycięstw w Saudi Cup, a emocjonujący finisz sprawił, że ubiegłoroczna edycja była chyba najbardziej emocjonująca. Przy okazji Senor Buscador uzyskał najlepszy do tej pory czas tej gonitwy (1’49,50”), choć od początku charakteryzuje się ona typowym dla wielkich gonitw na piasku „amerykańskim” stylem rozgrywania. Za każdym razem tempo jest wymagające, więc różnica pomiędzy wynikiem Senora Buscadora, a najwolniejszym w wykonaniu Panthalassy to zaledwie 1,3 sekundy.

    Jeszcze miesiąc temu mogło się wydawać, że znów w rolach głównych mogą wystąpić konie z Ameryki Północnej, zapewne w starciu z gośćmi z Dalekiego Wschodu. Lista potencjalnych uczestników była niezwykle imponująca, a właśnie ze Stanów mieli przybyć faworyci. Po zapierającym dech w piersiach zwycięstwie w Pegasus World Cup bardzo mocna wydawała się pozycja White Abarrio, który jakby odrodził się po słabszym 2023 roku. Drugi za nim w styczniu, uznawany za wschodzącą gwiazdę amerykańskich wyścigów Locked oraz triumfator Breeders’c Cup Classic Sierra Leone także miały postawić twarde warunki.

    Tymczasem w lutym stopniowo napływały informacje o zrezygnowaniu z wyjazdu do Arabii Saudyjskiej kolejnych koni. White Abarrio, Locked oraz ceniona milerka Soul of An Angel mają pozostać w USA, skupiając się na kampanii za oceanem, która ma zwiększyć ich wartość hodowlaną. Jak oświadczyli właściciele Lockeda, jego kolejnym celem ma być Santa Anita Handicap, w którym być może ponownie zmierzy się z White Abarrio. Prawdopodobnie na Bliski Wschód przybyłby Sierra Leone, w poszukiwaniu sukcesów w Rijadzie, a następnie Dubaju, ale jego udział wykluczył ropień.

    Chuck Norris czy Jackie Chan?

    W tej sytuacji jedynym koniem przygotowywanym w Stanach Zjednoczonych na liście startowej został Rattle N Roll. Obecny 6-latek wygrał do tej pory dziewięć wyścigów, ale tylko jeden na poziomie G1, w dodatku w wieku dwóch lat. Obecnie jest w formie – w listopadzie był pierwszy w Clark Stakes G2, a pod koniec stycznia w Rijadzie wyścig kwalifikacyjny do Saudi Cup (G3). W dobrym stylu poradził sobie z miejscowymi końmi i pokazał, że może się liczyć, ale tym razem wyzwanie przed nim zdecydowanie trudniejsze. Czy ogier okaże się tak mocny jak Chuck Norris, bohater tysięcy memów, np.: „Chuck Norris jest tak dobrym tancerzem, że wygrywa każdy turniej tańca towarzyskiego. Solo.”? Notowania u ekspertów Rattle N Roll ma całkiem niezłe.

    Romantic Warrior (fot. Hong Kong Jockey Club)

    Jeśli nie Chuck Norris, to może nawiązanie do innej gwiazdy filmów akcji, tym razem z Hong Kongu, a więc Jackiego Chana? Tyle, że mówimy tu o prawdziwym wojowniku, a w zasadzie światowej gwieździe – wałachu Romantic Warrior. On już jest legendą, jako obecny numer jeden w historii koni wyścigowych pod względem sumy zarobionych pieniędzy, z wynikiem przekraczającym 18 mln funtów. Ewentualny sukces w Rijadzie wywindowałby to osiągniecie na niebotyczny poziom. Będzie miał wielu kibiców na całym świecie, a gdyby bieg rozgrywany był na trawiastej nawierzchni, byłby zapewne zdecydowanym faworytem. „Romantyczny Wojownik” wygrywał do tej pory 18 razy, w tym 10-krotnie na poziomie G1. Nie jest jednak wyłącznie królem własnego podwórka, jako trzykrotny triumfator Hong Kong Cup i Queen Elizabeth II Cup, ale podbijał także Australię (wygrał prestiżowy Cox Plate G1 na Moon Valley) oraz Japonię (Yasuda Kinen G1 w Tokio), a ostatnio do swojej kolekcji dołożył czwarty kraj – Zjednoczone Emiraty Arabskie.

    W ramach zapoznania się z bliskowschodnim klimatem Romantic Warrior w styczniu wystartował na torze Meydan, gdzie wygrał łatwo gonitwę Jebel Hatta G1. Przy tej okazji można było zobaczyć, jak dobrze zna go James McDonald i jakie ma zaufanie do jego szybkości i talentu, kiedy dość długo czekał z pościgiem za uciekającym od startu rywalem. Przed duetem z Hong Kongu kolejne wyzwanie, tym razem przede wszystkim związane ze zmianą nawierzchni. Do tej pory biegał wyłącznie po trawie. Takie historie kończą się różnie – tylko dwukrotnie Breeders’ Cup Classic na piasku wygrywały konie trenowane w Europie, przyzwyczajone do rywalizacji na trawie (Arcangues dla Francji w 1993 r. i Raven’s Pass dla Wielkiej Brytanii w 2008 r., choć ten drugi to reprezentant amerykańskiej hodowli). W ostatniej edycji o tym, że nie jest to oczywiste boleśnie przekonali się przedstawiciele Coolmore – ich as City of Troy poległ zupełnie w Stanach. Podobnie ma się sytuacja z Dubai World Cup – dwa sukcesy koni trenowanych w Europie: dla Francji wygrywał Gloria de Campeao (2010), a wcześniej jedynie Singspiel (1997) przygotowywany w Anglii dla Szejka Mohammeda. Z drugiej strony warto także pamiętać, że obok Mishriffa, triumf w Saudi Cup odniósł Panthalassa, który wcześniej także zdecydowanie specjalizował się w rywalizacji na trawie.

    James McDonalds po wygranej w Jebel Hatta mówił o Romantic Warriorze: „To niesamowity koń. Ma kapitalne przyspieszenie, które potrafi pokazać niezależnie od tempa wyścigu. Teraz szykujemy się do Saudi Cup, gdzie przyjdzie nam rywalizować na innej nawierzchni. Nie wiem, czy mu to będzie pasować, ale on ma niesamowity charakter i wolę walki”.

    Listonosz i jego spacer wśród gwiazd

    Na podobne ryzyko (przejścia z rywalizacji na nawierzchni trawiastej na piaskową) zdecydowali się Francuzi w przypadku dzielnego Facteur Chevala (z franc. „listonosz konny”). Sześcioletni wałach był jedną z gwiazd zeszłorocznego mityngu w Dubaju, podczas którego wygrał pod Guyonem Dubai Turf bijąc mocne konie z Japonii – Namur, Danon Belugę, a przede wszystkim znakomitego Do Deuce (jemu ten wyścig nie wyszedł). Wcześniej i później Facteur Cheval biegał świetnie w ważnych wyścigach, plasując się zwykle w trójce, ale ich nie wygrywał. Tak było dwukrotnie w Queen Elizabeth II Stakes (drugi i drugi), czy Sussex Stakes (drugi i trzeci). Dość nieoczekiwanie w tym roku za cel obrano wyżej dotowane gonitwy na piasku, z Saudi Cup na czele. W ramach przygotowań wałach wystartował na Meydan w Al Maktoum Challenge pod koniec stycznia i wypadł przyzwoicie, przybiegając na trzecim miejscu. Problem w tym, że do zwycięzcy stracił przeszło 7 długości.

    Walk of Stars wygrywa na torze Meydan w Dubaju

    A zwycięzcą tamtego starcia okazał się Walk of Stars (z ang. „spacer gwiazd”) ze stajni Bhupata Seemara. Emiratczycy bez wątpienia bardzo chcieliby utrzeć nosa Saudyjczykom, wygrywając najważniejszą gonitwę na ich ziemi. Swojej głównej szansy upatrywali w innym koniu Seemara, triumfatorze ostatniego Dubai World Cup Laurel River, jednak to kolejny wielki nieobecny w Saudi Cup. Jeden z najwyżej notowanych koni na świecie doznał niedawno urazu i w tej sytuacji jest szykowany do obrony tytułu na Meydan w pierwszą sobotę kwietnia. Moim zdaniem natomiast nie można lekceważyć Walk of Starsa, który jeszcze nie ma statusu wielkiej gwiazdy, ale rozwija się systematycznie. Przed rokiem był drugi w Godolphin Mile G2, a niedawno sięgnął po pierwszy sukces na poziomie G1 we wspomnianym Al Maktoum Challenge. To koń silny fizycznie, frontowy, można się spodziewać, że to on zadba o mocny wyścig. Największym zmartwieniem jego kibiców może być dosiad Tadhga O’Shei, gdyż zdarza mu się przepalić tempo, choć jego ostatnia jazda na Walk of Stars mi się podobała.

    Siła złego na jednego, czy rodzynki są na straconej pozycji?

    Lista startowa prezentuje zatem dość ciekawy układ. Mamy na niej reprezentantów sześciu państw, w tym czterech osamotnionych – ta czwórka została opisana w poprzednich akapitach. Pozostała dziesiątka (plus koń rezerwowy Scotland Yard) jest trenowana tylko w dwóch krajach: Arabii Saudyjskiej i Japonii.

    Najliczniejszą stawkę wystawiają oczywiście miejscowe stajnie, które często bazują na koniach sprowadzanych po sukcesach w innych krajach. Trener Abdulaziz Mashref ma tym razem do dyspozycji świeżo zakupione gwiazdy argentyńskich wyścigów: El Kodigo oraz Intense For Me, a także ściągniętego z USA przed rokiem Defunded – siódmego w ubiegłorocznych edycjach Saudi Cup oraz Dubai World Cup. Z kolei Thamer Aldaihani wystawia biegające wcześniej na Wyspach Al Musmaka (syn Night of Thundera, wygrał dwie gonitwy Listed w Wielkiej Brytanii) oraz Wait of Excel – wyraźnie pokonanego niedawno przez amerykańskiego Rattle N Rolla w Saudi Cup Qualifier. Z gościem z USA przegrały wówczas także Wootton’Sun oraz Scotland Yard (na ten moment koń rezerwowy, bo na starcie zobaczymy tylko czternastkę).

    Dużo mocniejszy jest kwartet z Japonii, co nie jest żadnym zaskoczeniem. Cała czwórka w grudniu miała okazję zmierzyć się bezpośrednio w Tokyo Daishoten. Świetnie już znaną na Bliskim Wschodzie dwójkę zapisał Noboru Takagi. Ośmioletni już Ushba Tesoro zapracował sobie na status wielkiej gwiazdy. W ojczyźnie dwukrotnie wygrywał wspomniany prestiżowy Tokyo Daishoten G1 (2022 i 2023), a wygrana w Dubai World Cup rozsławiła go na świecie. Druga lokata przed rokiem pokazała, że nieprzypadkowo. Trudno się natomiast oprzeć wrażeniu, że w ostatnich miesiącach już nie prezentuje się tak znakomicie, o czym świadczy czwarta lokata na koniec roku, dość wyraźnie za pozostałą trójką tu zapisaną, w tym o dwa lata młodszym Wilsonem Tesoro. Ten zasadniczo w przeszłości ulegał Ushbie, jednak w przekroju całej kariery jest niesamowicie solidny (11 razy w pierwszej dwójce w 14 startach). Rok temu był czwarty w Dubai World Cup (ok. 5 dł. za towarzyszem stajennym) i ostatnio zdaje się zyskiwać. W grudniu był drugi (o nos) w Champions Cup G1, a następnie drugi w Tokyo Daishoten.

    Wyścig ten wygrał Forever Young, który wyrasta na faworyta tegorocznego Saudi Cup. To koń, którego głównym celem był triumf dla Japonii w słynnym Kentucky Derby. I było ekstremalnie blisko do spełnienia tego założenia. Przegrał o dwa nosy, chociaż kilkukrotnie był spychany i faulowany przez walczącego z nim Sierra Leone. W tych dramatycznych okolicznościach pierwszy na celownik wpadł Mystik Dan, idealnie pokazując trafność znanej prawdy – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Nos za nim finiszował Sierra Leone, bijąc o nos Forever Younga. Stewardzi sprawę badali dość długo, lecz ostatecznie wynik nie uległ zmianie. Warto dodać, że przed występem w USA, Forever Young był niepokonany w dwóch startach w ojczyźnie, a następnie wygrał Derby w Rijadzie (G3) i w Dubaju (G2). Po ciężkim Kentucky Derby pauzował, by we wrześniu triumfować w Japan Dirt Classic (Listed), w ramach przygotowań do Breeder’s Cup Classic. Na torze Del Mar okazał się najlepszym z japońskich koni (daleko za nim przybiegły Ushba Tesoro oraz Derma Sotogake), ale znów skończyło się na trzecim miejscu. Wygrał Sierra Leone przed faworyzowanym Fierceness. Grudniowy triumf w Tokyo Daishoten sprawia, że ciągle jest niepokonany na azjatyckich torach.

    Czwartym samurajskim muszkieterem będzie Ramjet, rówieśnik saudyjskiego derbisty sprzed roku. Podopieczny Shozo Sasakiego nie jest tak utytułowany jak „rodacy”, ale niedawny występ i trzecie miejsce ze stratą 2 długości do Forever Younga pokazuje, że rozwija się i staje coraz mocniejszy. To zwycięzca lokalnego Tokio Derby na torze piaskowym oraz Unicorn Stakes G3 w Kioto.

    Podsumowanie i prognoza

    Saudi Cup nie jest wyścigiem łatwym do typowania. To specyficzna rozgrywka w stylu amerykańskim. Wiele wskazuje jednak na to, że zwycięstwo tym razem trafi na Daleki Wschód – najprawdopodobniej po raz drugi do Japonii, o ile Samurajów nie zatrzyma Romatyczny Wojownik. Reprezentant z Hong Kongu to fenomen, chociaż statystycznie specjaliści od biegania po trawie bardzo rzadko wygrywają tak prestiżową rywalizację na piasku. Trudno jednak nie darzyć sympatią dzielnego wałacha.

    Twarda rozgrywka zdaje się odpowiadać Forever Youngowi. Przyzwyczajony do takich starć czterolatek zapewne będzie prowadzony w kontakcie z rywalami i może wcześnie zaatakować. Czy staczy mu sił? Spodziewam się, że James McDonald na Romantic Warriorze będzie czekał na finisz i może to zdać egzamin (oczywiście cały czas zakładając, że siedmiolatek poradzi sobie ze zmianą nawierzchni). Jako czarne konie wskażę Walk of Starsa, o ile jego jeździec nie zaszaleje w dystansie (co teoretycznie może przyczynić się także do „ugotowania Forever Younga”) oraz Wilsona Tesoro, po którym spodziewam się dobrego występu.

    Prognoza autora: Romantic Warrior – Forever Young – Walk of Stars – Wilson Tesoro

    Warto pamiętać, że sporo ważnych wydarzeń wyścigowych jest od kilku lat transmitowane na kanałach Polsatu. Saudi Cup będzie można obejrzeć „na żywo” na antenie kanału Polsat Sport Premium 2 od 17.30 w sobotę (22 lutego).


    Krzysztof Romaniuk

    Na zdjęciu tytułowym japoński Forever Young, faworyt Saudi Cup 2025 (fot. Shuhei Okada)

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły