More

    Salih Plavac wygasza własną hodowlę i stawia na konie importowane. Nadziejami na sezon 2023 są Drink Life, Bat Eater, Vir oraz dobre pochodzeniowo dwulatki

    Salih Plavac jest hodowcą, właścicielem, trenerem i biznesmenem. Od 2021 roku przygotowuje konie na własną rękę w prywatnym ośrodku w Gołoszycach w województwie świętokrzyskim. W pierwszym sezonie był poniekąd objawieniem wśród trenerów, jego konie wygrały aż 23 wyścigi i zarobiły ponad 300 tysięcy złotych. W sezonie 2021 nie było już tak dobrze, bo na tyle samo – 136 startów udało mu się wygrać 12 gonitw. W tym sezonie po raz pierwszy Salih Plavac trenuje konie nie tylko swojej własności.

    W minionym roku największymi gwiazdami jego stajni były Drink Life i Bat Eater, które według trenera będą biegać bardzo dobrze także w zbliżającym się sezonie. Wobec Drink Life trener Plavac ma ambitne plany, chce ścigać się na wysokim poziomie w niemieckich gonitwach sprinterskich. Pytanie czy córka Exciting Life’a hodowli Saliha Plavaca nawiąże do wyników ojca lub Golden Tirola, czy też Pride of Nelson. Oprócz nich ogromny potencjał może drzemać w dobrze rozwijających się dwulatkach o bardzo ciekawych zagranicznych rodowodach.

    Zacznijmy od ogólnego słowa o treningu w zimie. Ma Pan możliwość padokowania koni w swojej stajni, czy dostają one przerwę po sezonie i część zimy odpoczywają, czy jednak pracują cały rok?

    Wszystkie konie przez całą zimę intensywnie pracują. Według mnie przy koniach należy codziennie dbać o swoją stajnie i nieustannie pracować. Jednak nie zawsze jest to możliwe, muszę przyznać, że moja stajnia nie jest jeszcze gotowa, ponieważ długo leżał u nas śnieg i nie mieliśmy możliwości treningu. Z tego względu nasze konie nie będą startować podczas pierwszych weekendów. 

    Po sezonie 2022 sporo koni pożegnało się z Pana stajnią i obecnie grono starszych koni w Pana treningu to tylko Bat Eater, La Vie oraz Polonez. Czy wiąże Pan z nimi duże nadzieje?

    Doszedłem do wniosku, że w Polsce nie ma sensu trenować koni, które nie są w stanie wzbić się ponad poziom trzeciej grupy. Z koni starszych zostawiłem tylko trójkę, która według mnie powinna wygrać po co najmniej dwa wyścigi i walczyć na niezłym poziomie w drugiej grupie. Bat Eater jest przykładem pożytecznego konia i z pewnością jest w stanie rywalizować w bardzo dobrych stawkach. Mam nadzieję, że do niego dołączą następne dwa konie starsze. 

    La Vie po ostatnim starcie został wykastrowany i przestał sprawiać nam problemy. Obecnie zapowiada się na ciekawego konia. Dlatego postanowiłem dać mu jeszcze szansę. Polonez pod koniec ostatniego sezonu pokazał, że potrafi dobrze biegać. Może teraz będzie prezentował jeszcze wyższy poziom.

    Bat Eater.

    A jak ocenia Pan swoje trzylatki wyhodowane we Francji?

    Do Derby zostanie zgłoszony tylko jeden koń z naszej stajni – francuski Vir. Ma jeden pasujący wyścig na początku sezonu, ale nie opłaca nam się jechać do Warszawy tylko z jednym koniem, więc będziemy musieli poczekać na kolejną dobrą okazję. We Francji wyhodowany jest także Yes Sir. Sprawiał nam problemy i musieliśmy go wykastrować. Teraz trochę inaczej pracuje, ale jest późny. Mamy plan zabrać go na wyścig do Wrocławia. 

    Moonara się dobrze zapowiada, ona też, jak Drink Life, jest sprinterką. Odpuścimy Nagrodę Wiosenną, ponieważ nie ma dla niej odpowiedniego krótkiego wyścigu na przetarcie. Kolejnym ciekawym sprinterem z mojej stajni jest Maestral, pobiegnie prawdopodobnie 6 maja. 

    Remama była kupiona na aukcji razem z Moonarą. Kupił mi je Pan Miedzianowski. Jednak gdy tylko zobaczyłem Remamę, to wiedziałem, że nie ma sensu jej trenować. Była kompletnie niedojrzała, więc wypuściłem ją na padoki razem z moimi ówczesnymi roczniakami. W październiku dopiero ją zajeździliśmy. Dalej nie jest duża i taka już raczej zostanie. Miała wystartować w biegu dla debiutantów na 1400 metrów, ale jeszcze nie jest gotowa. Pierwsze dwa wyścigi pokażą, ile jest warta i na co ją stać.

    A trzyletnie klacze Pańskiej hodowli?

    Laurella to klacz, która według mnie powinna pokazać się w dystansie. Ostatnio się lekko stuknęła i wyszedł jej nakostniak, także na razie pauzuje, jako jedyna z całej stajni. Mam nadzieję, że już niedługo wróci. Jest bardzo duża, największa z moich wszystkich koni, a w dodatku w wieku dwóch lat się dobrze zapowiadała. Ramowa klacz na długiej akcji. 

    Citronella też powinna być pożyteczna. Najprawdopodobniej pojedzie dla towarzystwa z Drink Life do Niemiec. Szukamy dla nich wyścigu na jednym torze. To fajna kobyłka, nie ma potencjału na gonitwy pozagrupowe, ale w grupach jak najbardziej może się nieźle spisywać.

    Frizzante to duża, późna klacz. Dobrze, że wyścig dla debiutantów zaplanowano na połowę czerwca, bo do maja byśmy nie zdążyli jej przygotować. Póki co nie pokazuje nic wielkiego, jest dość ociężała, ale może mieć trochę szybkości po ojcu.

    O proszę, a więc wobec Drink Life ma Pan plany zagraniczne. Czy uważa Pan, że któreś trenowanych przez Pana trzyletnich koni mogą nawiązać wynikami do rezultatów Drink Life, czy to jednak raczej niedościgniona gwiazda wśród trzylatków?

    Ach Drink Life, Drink Life. Ona jest świetna i będzie ciężko jej dorównać, ale mogę obiecać, że nie zapiszę jej na żaden wyścig na dystansie 1300 metrów lub dłuższym. To typowa sprinterka, jest mocna i szybka. Nie chcemy jej zrobić krzywdy. Oprócz pierwszego startu w Niemczech możliwe, że pobiegnie tam jeszcze po raz drugi, jednak zarówno to, jak i dalsze plany są zależne od tego, co pokaże za pierwszym razem. Ma trochę lepszą głowę od Dakini i naprawdę jest bardzo szybka. Nie chcę robić eksperymentów z wyścigami milerskimi. Jej siostra pokazała, że to nie są dobre pomysły. Jeśli się w taki sposób zapisuje konia na nieodpowiedni dystans, to zabiera się mu serce do ścigania i później powstają z tego dalsze problemy.

    Drink Life ogrywa Migliore Speranzę w Nagrodzie Cardei

    Czy nie obawia się Pan, że Drink Life będzie sprawiała problemy w transporcie?

    Nie, ona bardzo dobrze podróżuje. Jechała już pięć razy do Warszawy, na cztery gonitwy i jeden próbny galop. Za każdym razem spisywała się dobrze. Nie ma żadnego problemu z jazdą, ogólnie to jest plus dla naszych koni, że na wyścigi muszą podróżować. Dzięki temu nie przejmują się transportem. 

    Ciągle przewija się temat hodowli, co aktualnie dzieje się z Pana własności reproduktorem Exciting Life?

    Odpoczywa. Miał tylko kilka klaczy do krycia. 

    Nie myślał Pan o wydzierżawieniu go?

    Myślałem, ale nikt się do mnie nie zwrócił i ja też sam nie zacząłem z nikim takiej rozmowy. Chętnie bym go wydzierżawił, bo nie mam dla niego matek do krycia, przez co jego potencjał hodowlany się marnuje. Jeśli zostanie u mnie i na przyszły sezon, to pokryje tylko dwie klacze. Daje bardzo dobre konie, ze świetnym charakterem. Na dodatek jego potomstwo jest poprawnie zbudowane i ma błysk, tę szybkość, która na torze jest najważniejsza. On przekazuje swoje najlepsze cechy.

    Kiedyś, gdy jeszcze współpracowałem z trenerem Adamem Wyrzykiem, to dał mi radę, którą pamiętam i cenię do dzisiaj. Jeśli chce się szukać koni, to tylko wyglądających właśnie jak Exciting Life. Trzeba szukać tylko koni tak poprawnych jak on, bo to właśnie sam koń jest najważniejszy. Wielu trenerów próbowało mi przekazać informacje, mające mi pomóc w kupowaniu koni, ale tylko to, co wtedy powiedział Adam, było naprawdę trafne. Wiele osób o tym mówi, ale tak naprawdę na aukcjach zachowują się inaczej. Ja staram się zawsze pamiętać o tej zasadzie i dlatego nie skupiam się na kartkach z katalogu, tylko wypatruję konie na padoku.

    Exciting Life bardzo dobrze spisuje się jako reproduktor.

    Ostatnio coraz wyraźniej stawia Pan na konie hodowli zagranicznej. W zeszłym sezonie aukcyjnym nabył Pan sporo roczniaków. Rzuca się w oczy, że zdecydowana z nich była bardzo tania.

    To prawda (śmiech). Zazwyczaj nie zwracam uwagi na katalog. Na aukcji stoję zawsze przed ringiem, przy padoku i czekam aż jakiś koń mi się spodoba. Wtedy proszę prowadzącego o pokazanie mi go i decyduję, czy jestem tym koniem zainteresowany, na podstawie właśnie budowy. Mnie nie interesuje, to czy koń ma super ojca lub drugą matkę, ma mi się po prostu podobać. Nie chcę konia, któremu bardzo daleko do ideału i wiem, że najprawdopodobniej się nie rozwinie.

    Czy kupuje Pan jeszcze jakieś klacze z myślą o hodowli?

    Nie. Hodowlę mamy już praktycznie wygaszoną. Zostały mi tylko dwie matki. 

    Nie chcę tu nikogo krytykować, ale według mnie hodowla koni pełnej krwi w Polsce jest po prostu nieopłacalna. Za kwotę trzech, czy pięciu tysięcy euro mogę kupić przyzwoitego konia na zagranicznej aukcji, a wyhodowanie takiego we własnej stadninie jest bardziej kosztowne. W dodatku w większości przypadków są one na dużo niższym poziomie niż te importowane. Choć nie powiem, że od tej zasady nie ma wyjątków, bo w Polsce można wyhodować dobre konie. Dowodem na to są moje Dakini i Drink Life oraz co najmniej kilka koni wyhodowanych w ostatnich latach przez innych hodowców.

    Dobrze, że Polski Klub Wyścigów Konnych obecnie nie zachęca nawet ludzi do hodowania własnych koni, ponieważ nie ma co składać obietnic, których później się nie spełni. Skłanianie ludzi do hodowli w Polsce w tej chwili jest kierowaniem właścicieli w stronę bankructwa. Kiedyś to bardziej promowano, mówiono o znaczącym wsparciu i dużych premiach hodowlanych, przez co hodowcy zainwestowali, a obecnie żałują. Przez takie zachowania wielu hodowców w Polsce straciło ogromne pieniądze. 

    Gdyby pojawił się system premii hodowlanych rodem z Francji, to zdecydowałby się Pan wrócić do hodowania na dużą skalę?

    Nie. Mam ten etap już za sobą. Z pewnością będę dalej miał konie, ale chciałbym mieć niewielką, dwudziestokonną stajnię, której połowa to konie mojej własności, a druga część innych właścicieli. 

    Czy ta decyzja jest spowodowana tym, że system wspierania polskiej hodowli nie jest wystarczająco dobry?

    Uważam, że obecny system wspierania hodowli jest nieodpowiedni. Zamykanie gonitw dla koni wyłącznie krajowej hodowli jest według mnie niepotrzebne. Powinno się premiować dobre wyniki koni polskiej hodowli w gronie koni zagranicznych, a nie tworzyć sztuczną selekcję wyłącznie dla naszych koni. To wbrew pozorom nie jest dobry sposób na ochronę koni polskiej hodowli, ale to nie ja jestem osobą decyzyjną.

    Nie zamierzam krytykować też Polskiego Klubu Wyścigów Konnych ani Totalizatora Sportowego za pule nagród, ponieważ rozumiem, że to jest biznes. Gwarantują oni takie, a nie inne warunki i jeśli się na nie godzę, to moje konie biorą udział w wyścigach. Jeśli warunki w gonitwach, mi nie pasują, to przecież nie muszę się tu ścigać. Nie ma żadnego przymusu startów w gonitwach na polskich torach. Przecież można jeździć na wyścigi za granicę. 

    Pretensje o to, że ktoś nie chce dołożyć więcej pieniędzy do swojego biznesu, przez co miałby generować straty, to dla mnie porażka i po prostu się z tym nie zgadzam. Warunki są, jakie są i trzeba się do nich dostosować. Właśnie dlatego zrezygnowałem z hodowli i planuję zmniejszyć swoją stajnie. W moim przypadku utrzymywanie dużej stajni to bardzo dużo straty każdego roku. 

    Pojawili się w Pana stajni nowi właściciele, czy zajmowanie się coraz większą liczbą koni nie swoich koni, to kierunek, w którym od dłuższego czasu chce Pan iść?

    Nie. Miałem już kilka propozycji trenowania koni innych właścicieli, ale nie chciałem się tym zajmować. Współpraca z Konstantinem Zgarą też wyszła przypadkowo. Byłem akurat na aukcji w Newmarket, a on chciał, żebym obejrzał mu kilka koni. Nie chciałem swojego czasu na aukcji, którego tam często brakuje, poświęcać na szukanie roczniaków, które trafią do innych trenerów i później ci ludzie mogliby mieć do mnie pretensje, że wybrałem złego konia. Nie chciałem brać w tym udziału. Ostatecznie powiedziałem, że mogę się tym zająć, ale jeśli znajdę jakiegoś ciekawego konia, to trafi on do mojej stajni, na co Pan Zgara się zgodził. Nie namawiam nikogo i nie szukam właścicieli koni. Przyjąłem ich kilka po koleżeńsku, ale teraz bardziej o nie dbam niż o pozostałe dwadzieścia swoich. 

    Ogier (Iffraaj – To The Moon po Sea The Stars) własności Panów Zgary i Plavaca zakupiony za 36 tysięcy gwinei. Fot. Tattersalls.

    Omówienie koni dwuletnich


    Dwulatki hodowli zagranicznej

    Klacz po Smooth Daddy – Kupiona w Irlandii za tylko 1000 euro. Nie wiedziałem, dlaczego jest taka tania. Koń jest poprawny, dobrze zbudowany. Wydaje mi się, że ona, z resztą tak jak zdecydowana większość moich koni, już jest skostniała. Będzie mogła pracować niedługo mocniej. Prawdopodobnie będzie można  ją zobaczyć na torze już podczas pierwszego wyścigu dla dwulatków. Bardzo się cieszę, że udało mi się ją kupić i to za tak małe pieniądze. 

    Ogier po Golden Horn – Kupiony w Newmarket. Ma typowe długodystansowe linie. Jest masywny, ale też związany i długi. Ma dobrą głowę, a właśnie tego szukam u koni. On ma według mnie bardzo solidną. Poszedł wyraźnie do przodu i zrobił ogromny progres. Jest późny, więc trzeba będzie na niego trochę czekać, ale to koń, który chyba sam wie, po co się urodził. Liczę na niego.

    Ogier po Profitable – Ciekawy, wyrośnięty koń w dobrych liniach. Kupiony przeze mnie w Irlandii za 4,5 tysiąca euro. Później zrobiliśmy spółkę z Sabiną Plavac i Kishorem Mirpurim. Ma wadę prawego nadgarstka, jest on nabrany, ale to tylko pogrubiona skóra. Widać, że miał w tym miejscu jakieś nacięcia. Jako źrebak został sprzedany za 35 tysięcy euro, a później, chyba właśnie przez ten nadgarstek, był tak tani. Przyznam się, że nie oglądałem go przed ringiem. Widziałem, że idzie za bardzo małe pieniądze i postanowiłem zaryzykować. Po przyjeździe do domu go dokładnie zbadałem. Wszystko jest z nim w jak najlepszym porządku. Pracował całą zimę. 

    Ogier (Profitable – Iffa Red po Iffraaj) własności Kishore Mirpuriego i Saliha Plavaca zakupiony za 4,5 tysiąca euro. Fot. Goffs

    Ogier po Tagula – Ogier własności Pana Mirpuriego i mojej żony. Był bardzo małym koniem, ale przez zimę się wyraźnie rozwinął. Robotą się kompletnie nie przejmuje. Jest dość późny, ale chętnie pracuje z jeźdźcem. Pracownicy zawsze go chwalą. 

    Klacz po Fastnet Rock – Z tej całej stawki dwulatków najmniej mi się podoba. Była nieduża, choć teraz się trochę rozwinęła. Ma jednak trudny charakter. Ciężko z nią pracować, potrzeba dużo cierpliwości. Pod siodłem jest już lepiej, ale mimo wszystko to najgorszy koń w mojej stawce. Jest bardzo nieufna, nie wiem z czego to wynika.

    Ogier po Mukhadram – Także kupiony za nieduże pieniądze. Szukałem konkretnie konia po Mukhadramie, prawdę mówiąc, nie wiem, czy nie pojechałem do Anglii specjalnie po niego. Teraz kupiłem też klacz roczną po tym ogierze. Lubię jego potomstwo i szukam go, jak tylko mogę. Obecnie nie ma już obowiązku podawania informacji na aukcji o łykawości konia. Niestety, w Polsce okazało się, że ogier jest łykawy. Nie wiem czy to właśnie odstraszało tamtych kupców, ale teraz uważam, że powinna być z niego pociecha. To szybki i mocny koń. 

    Ogier po Inns Of Court – Półbrat Bush Brave’a. Gdyby nie rodowód, to nigdy bym go nie kupił, bo był malutki. Po przyjeździe do Polski nie od razu nadawał się do pracy. Odkarmiliśmy go i zmężniał. Jestem w szoku, że koń może tyle się zmienić w przeciągu pół roku. Aktualnie to jest zupełnie inny ogier niż jeszcze kilka miesięcy temu. Jest bardzo szybki, zwrotny, ale może mieć słabą głowę. Nerwowo reaguje na każdą zmianę, z tego względu nie będziemy się z nim spieszyć i zadebiutuje pewnie pod koniec lata lub nawet na początku jesieni. 

    Jego Pan kupił chyba poza aukcją, zgadza się?

    Tak. Zszedł z ringu niesprzedany za 12 tysięcy gwinei. Właściciel z początku nie chciał go sprzedać za kwotę poniżej dziesięciu tysięcy, ale dwa dni później zdecydował się spuścić cenę do zaledwie 5 tysięcy, aby tylko nie dokładać sobie kosztów utrzymania i transportu z powrotem do Irlandii, ponieważ sprzedawca był Irlandczykiem, który do Newmarket przyjechał tylko na aukcję.

    Klacz po Crystal Ocean – Nie była duża i prawdę mówiąc nie chwytała za oko. Teraz troszkę dojrzała i przypomina mi klacz River Night, którą kiedyś miałem w treningu u Pana Adama Wyrzyka. Myślałem, że będzie bardzo późna, ale teraz wygląda jakby miała dać radę pobiec jeszcze w tym sezonie. 

    Klacz po Oasis Dream – Licytowałem ją dla Konstantina Zgary w Anglii. Ma wadę tylnej lewej nogi, jest ona szablasta, ale nie ma tragedii, nie przeszkadza jej to w treningu. Obecnie sporo rośnie, przez co jest trochę opóźniona w pracy. Nie chcemy jej gonić i na tą chwilę ciężko powiedzieć, co z niej będzie. Problemów zdrowotnych nie ma.

    Ogier po Ribchester – Jest sprytny, szybki i wczesny. Powinien być gotowy już na pierwszy zapis. Bardziej widać w nim Pivotala (ojca matki) niż Ribchestera i to mnie cieszy, bo konie po tym ojcu zawodzą. 

    Ogier (Ribchester – Stylishly po Pivotal) zakupiony za 3 tysiące gwinei. Fot. Tattersalls.

    Klacz po Belardo – Bardzo ładna klacz. Jest wczesna, szybko mogłaby się pokazać z dobrej strony na torze, ale do tego nie dojdzie, bo się uderzyła w boksie w grudniu. Mocno sobie rozcięła tylną nogę i nie pracowała przez dwa miesiące. Teraz już jest dobrze, ale będzie trzeba chwilę poczekać.

    Ogier po Iffraaj – Był dość drogo kupiony. Pan Zgara szukał koni od matek po ogierze Sea The Stars i udało nam się go wylicytować. Imponował nam na aukcji posturą i chodem, to super koń pod względem pokrojowym. Trochę klasy ma na pewno, ale nie wiem, na ile głowa pozwoli mu osiągać sukcesy. Pod jeźdźcem dostaje głupawki i chce się bawić. Wali z zadu, rzuca głową, źle się zachowuje. W mocniejszym kentrze idzie już lepiej, ale lubię takie konie, duże i ramowe. Czuć w nim potencjał, jednak trzeba dać trochę czasu. 

    Ogier po Outstrip – Fajny koń od matki po Galileo. Myślę, że powinien trzymać dystans. Jest wyrośnięty, z dobrą głową, zachowuje się jak stary koń. Może pierwsze gonitwy dla dwulatków będą dla niego za wcześnie, ale po letniej przerwie powinien być gotowy. 

    Dwulatki hodowli krajowej

    Cinemark – Udało się pokryć jego matkę, gdy jeszcze Silvaner stał w Kozienicach. Nie zachwyca wyglądem, chociaż mi się całkiem podoba. Dużo lepsze wrażenie sprawiał jego półbrat Chou Pet, ale Cinemark za to ma od niego spokojniejszą głowę. 

    Dream Angel – Klacz po Orient Rocku. Jej matka zachorowała w trakcie ciąży i choć urodziła w terminie, to później ledwo ją wykarmiła. Około dwa miesiące później matka padła. Przez ten czas źrebak bardzo źle wyglądał i myślałem, że też nie przeżyje, ale się udało. Teraz się ładnie rozwija i wyraźnie poprawia. Jest ambitna, naprawdę chciałbym, żeby miała coś od Dolomiti (półsiostra). 

    Fast Devil – Wszystko było dobrze póki nie zrobiło się trochę cieplej, wtedy zaczął się „ogierzyć”. Dwa tygodnie temu go wykastrowaliśmy, bo był bardzo trudny w obyciu. Jest dobrze zbudowany, wygląda lepiej niż wszystkie konie, które przyjechały z Irlandii, ale dalej nie zachowuje się tak, jakbym tego oczekiwał. Trzeba poczekać i zobaczyć, co pokaże. 

    Inwestycja – To pełna siostra I’Pipo. Jest fajna, nawet fajniejsza niż się spodziewałem. Przez zimę się rozwinęła i jeszcze wyładniała.

    Juvenil – Dwa lata temu odkupiłem jego półbrata po Exciting Lifie od Pana Krzemińskiego. On z dnia na dzień niespodziewanie padł, było to w maju, gdy miał dwa lata i bardzo przeżywaliśmy jego śmierć. Było widać w nim bardzo dużo potencjału i szybkości, którą dostał zarówno po ojcu, jak i od matki – Jagienki. Przez to historię zgodziłem się wziąć do treningu także Juvenila. Obecnie trenuje z innymi dwulatkami, zagranicznej hodowli i spisuje się dobrze. Cztery skarpety i łysa głowa, nie wiem, czy to dobrze wróży (śmiech). 

    Quiz – To trochę inny koń. Podobał nam się bardziej, gdy jeszcze pracowaliśmy wolno. Teraz na treningach wzrosło tempo i spisuje się już znacznie gorzej. Może się okazać, że będzie tak słaby, jak jego brat Qool Tirol. Jest od niego dużo mocniejszy, bo półbrat był drobny. Na ten moment jest zagadkowy. 

    Rozmawiał Michał Celmer

    Na zdjęciu tytułowym Salih Plavac na dekoracji po zwycięstwie Drink Life w Nagrodzie Cardei.

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły