More

    Natalia Stasiowska opisuje w jaki sposób kupiła w Irlandii swojego pierwszego konia wyścigowego

    Co roku jesienią właściciele biorą udział w aukcjach roczniaków, gdzie wypatrują nadziei na kolejny sezon. W tym roku po raz pierwszy miałam okazję wziąć udział w takiej aukcji (Goffs Orby) i z wyprawy do Irlandii wróciłam jako dumna współwłaścicielka kasztanki po ogierze Dandy Man. Już wkrótce trafi na Służewiec do stajni trenera Janusza Kozłowskiego, u którego na co dzień jeżdżę na treningach.

    Ale od początku. Wyjazd na aukcję marzył mi się już długo, zwłaszcza, że niedawno skończyłam studia na kierunku zootechnika na SGGW w Warszawie i bardzo interesuję się hodowlą koni. Decyzję, że pojadę do Irlandii, podjęłam około miesiąc wcześniej. Kupiłam bilety na lot i zaopatrzyłam się w katalog aukcji. Od razu usiadłam do analizy wystawianych koni na podstawie rodowodów, zwracając uwagę głównie na rodziców danego konia, daty urodzenia i wyników klaczy z linii matki, a dodatkowy plus miały u mnie kasztanowate ogiery, bo właśnie takiego konia sobie wymarzyłam i śmiałam się przed aukcją, że z takim wrócę (i prawie mi wyszło).

    W końcu przyszedł dzień wylotu i razem z grupą właścicieli i trenerów wyruszyliśmy z Polski z samego rana, a prosto z lotniska pojechaliśmy do domu aukcyjnego Goffs. Tego dnia trwała już pierwsza część aukcji Goffs Orby Sale, ale my przyjechaliśmy na część drugą, która zaczynała się dopiero dzień później. Dzięki temu mieliśmy cały dzień, żeby przejść się po stajniach i obejrzeć konie, które zaznaczyliśmy wcześniej w swoich katalogach. Podzieliliśmy się na grupy, żeby każdy zdążył obejrzeć konie, które go interesują i razem z Katarzyną Kozłowską, Dominiką Turkowską, Kamilem Miondlikowskim i Michałem Borkowskim spędziliśmy około 7 godzin, chodząc między stajniami i szukając koni, które będziemy chcieli licytować. Nie było to łatwe zadanie, bo w ciągu dwóch dni wystawionych było prawie 450 koni.

    Natalia Stasiowska i Kamil Miondlikowski z klaczką po ogierze Dandy Man

    Na terenie domu aukcyjnego jest 26 stajni, a w katalogu przy każdym koniu znajduje się informacja, w której stajni i boksie on stoi. Przy każdej stajni stali pracownicy z danej stadniny, żeby wyprowadzić konia na prośbę potencjalnych kupców. Oglądając konie zwracaliśmy uwagę na ich wzrost i poprawność budowy, czy wyglądają na konie raczej wczesne czy takie, które będą potrzebowały jeszcze czasu, żeby dojrzeć, czy są równe i jak wyglądają ich nogi – zwłaszcza nadgarstki, kopyta i pęciny, a także na to jak się prezentują w ruchu. Na tej podstawie każdy z nas oceniał, które konie zasługują na “plusa” w katalogu, a z których zrezygnujemy. W międzyczasie nagrywaliśmy filmy i robiliśmy zdjęcia dla właścicieli, których nie było z nami, a też szukali dla siebie koni.

    Niektóre z koni szczególnie zapadły nam w pamięć i tak naprawdę ciężko powiedzieć z jakiego powodu, chyba po prostu miały “to coś” co zwróciło naszą uwagę. Jednym z takich koni był ogierek po Nando Parrado, który był jedynym koniem wystawianym przez swojego hodowcę i chociaż był trochę mniejszy niż inne konie i już złapał “zimową sierść”, to po prostu zupełnie nas do siebie przekonał. W pewnym momencie, chodząc tak po stajniach, usłyszeliśmy, że jeden z koni został wylicytowany za 2 miliony euro. Był to ogierek po Frankelu, kupiony przez stajnię Godolphin – najdroższy na całej aukcji. Na koniec dnia poszliśmy jeszcze na chwilę na ring, na którym odbywają się aukcje, a później wróciliśmy do hotelu, żeby wyspać się przed najważniejszym dniem.

    Roczniak po Frankelu został wylicytowany w drugim dniu aukcji Goffs Orby za 2 miliony euro przez stajnię Godolphin, należącą do szejka Mohammeda al Maktouma, władcę Dubaju

    W czwartek z samego rana wróciliśmy na miejsce, żeby przed aukcją obejrzeć jeszcze kilka koni, bo już o godzinie 10 rozpoczęła się licytacja. Na ringu pojawiały się kolejne konie, a my cierpliwie czekaliśmy na te, które zaznaczyliśmy w katalogu. Sam przebieg aukcji też był dla mnie czymś nowym i zaskoczyło mnie jak szybko wszystko się odbywa. Widziałam dookoła agentów, właścicieli i trenerów, którzy podbijali cenę przez podniesienie ręki, a równolegle trwała licytacja online. O wszystkim na bieżąco informował aukcjoner, który na koniec potwierdzał koniec licytacji przez uderzenie młotkiem i od razu przechodził do zapowiedzi kolejnego konia.

    Tego dnia ceny wahały się od 3 do nawet 80 tys. euro, a kilka koni zostało zakupionych przez właścicieli z Polski oraz Ukrainy (Millennium Stud od lat ma konie w treningu na Służewcu), jednak my zakończyliśmy ten dzień bez zakupu, nadal czekając na naszego przyszłego czempiona. W międzyczasie miałam okazję porozmawiać z kilkoma hodowcami i opiekunami koni, którzy chętnie opowiadali o swoich podopiecznych w czasie prezentacji i pokazywali nam też inne konie, które ich zdaniem mogły nas zainteresować.

    Wreszcie nadszedł ostatni dzień aukcji, więc pełni nadziei na udany zakup znowu od rana oglądaliśmy konie (część z nich przyjechała dopiero w dniu aukcji), a następnie usiedliśmy przy ringu i oglądaliśmy licytację. Na ring wychodziły kolejne konie z naszej listy, ale niestety większość z nich przekroczyła budżet, który założyliśmy. W pewnym momencie na ring weszła piękna kasztanka z numerem 863 (Dandy Man – Maybe So po So You Think) i razem z Kamilem Miondlikowskim (drugim właścicielem) zdecydowaliśmy, żeby dołączyć do licytacji. Poza tym, że bardzo nam się spodobała i oboje mieliśmy ją “zaznaczoną” w katalogu, przekonało nas to, że Kamil był kiedyś właścicielem klaczy Ame Sublime (So You Think – Axioniki po Holy Roman Emperor), której ojciec to dziadek właśnie tej klaczki.

    Kartka z katalogu aukcyjnego z rodowodem zakupionej klaczy i dokonaniami koni z jej rodziny

    To oczekiwanie, czy ktoś przebije naszą ofertę, a potem aż usłyszę uderzenie młotka, niesamowicie się dłużyło, ale na szczęście już kilka minut później podpisywaliśmy potwierdzenie zakupu (klacz kosztowała 3500 euro). Od razu sprawdziliśmy, w której stajni stoi nasza nowa klaczka i szybko poszliśmy ją obejrzeć i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Poprosiliśmy też Katarzynę Kozłowską, żeby poszła z nami i “fachowym okiem” spojrzała na nią jeszcze raz i oceniła jak się prezentuje.

    Porozmawialiśmy też z ludźmi, którzy byli z klaczą na miejscu i okazało się, że ta sama stadnina (Church View Stables) dwa lata wcześniej sprzedała do Polski klacz Crystal Wine (Crystal Ocean – Naalatt po Dansili), która w sierpniu wygrała dla Saliha Plavaca Derby Chorwacji. Chwilę jeszcze postaliśmy z kasztanką i wróciliśmy na ring, żeby obejrzeć resztę aukcji i obserwować jakie konie trafią jeszcze do polskiego treningu. Finalnie ponad 30 koni zostało zakupionych do Polski, a 3 z nich trafią do stajni Janusza Kozłowskiego, w której jeżdżę na co dzień.

    Od razu po aukcji zadzwoniłam do mojej mamy, która też będzie właścicielką klaczy, bo posiadanie konia wyścigowego już od jakiegoś czasu było naszym wspólnym planem. Zresztą to właśnie mama zaraziła mnie miłością do koni wyścigowych, więc nie wyobrażałam sobie, żeby było inaczej. Później razem z Dominiką Turkowską poszłyśmy do stajni, w których konie czekają na transport (są do nich przeprowadzane po zakończonej licytacji). Dominika też zakupiła jednego konia, ogierka po amerykańskim ogierze U S Navy Flag. Dowiedziałyśmy się, w której stajni stoją nasze konie i poszłyśmy do ich boksów, żeby spędzić razem jeszcze trochę czasu.

    Natalia Stasiowska i kasztanka po Dandy Manie – miłość niemal od pierwszego spojrzenia…

    Udział w aukcji był dla mnie niesamowitym doświadczeniem, o którym marzyłam od lat. Miałam okazję porozmawiać z osobami, które zajmują się hodowlą, zakupem i treningiem koni pełnej krwi angielskiej, więc dużo się nauczyłam, ale przede wszystkim bardzo cieszę się, że mogłam zobaczyć jak to wszystko wygląda “od drugiej strony”, po wielu latach spędzonych na Służewcu.

    Co roku wyczekuję w stajni transportu koni z aukcji i słucham historii o tym, jak zostały zakupione, o ich rodowodach, najlepszych reproduktorach i zasadach oceny poprawnej budowy młodego konia, ale dopiero udział w aukcji pozwolił mi w pełni zrozumieć na czym to wszystko polega. Teraz niecierpliwie wypatruję już przyjazdu naszej kasztanki do stajni i nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak będzie się rozwijać.

    Dziękuję też wszystkim, którzy towarzyszyli mi w trakcie tego wyjazdu (który organizacyjnie znakomicie dopinał przedstawiciel firmy Goffs na Polskę Kishore Mirpuri) za “wzięcie mnie pod swoje skrzydła”, bo dzięki nim moja pierwsza w życiu aukcja była wspaniałym przeżyciem.

    Natalia Stasiowska

    Na zdjęciu tytułowym Natalia Stasiowska z zakupioną w Irlandii klaczą po ogierze Dandy Man. Fot. Archiwum Natalii Stasiowskiej

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły