More

    Adam Wyrzyk: W Polsce hodowla folblutów to hobby, a nie sposób na życie i przemysł, jak w Anglii, Irlandii, czy Francji

    Na pierwszą rękę w sezonie 2023 będzie jeździł u mnie Temur Kumarbek Uulu. Kolejnym jeźdźcem będzie Marcel Zholchubekov. Dołączył do nas także Ravshanbek Mannanbek Uulu, a do tej nowej trójki dochodzi  jeszcze Magdalena Kierzkowska. Moja córka Joanna prawdopodobnie nie będzie w ogóle jeździć w wyścigach. Szanuję jej decyzję i nie chcę wywierać na niej presji – mówi w drugiej części wywiadu dla Traf News trener Adam Wyrzyk. 

    Sezon 2022 był zdecydowanie dla nas zły. Inni trenerzy zostali na tym samym poziomie, a my spuściliśmy z tonu. Było to m.in. spowodowane tym,  że mieliśmy mało trzylatków. Do tego były one raczej słabsze i późne. Doszedł jeszcze zawód w postaci Guitar Mana. Mieliśmy dużo koni starszych, ale  zabrakło nam tych z wysokiej półki. Nieustannie pracujemy i dokładamy wszelkich starań,  żeby sezon 2023 był dla nas lepszy. Prawdopodobnie do Derby zgłoszę dużo koni, a później w trakcie sezonu będę podejmował decyzje, które z nich wycofać. Gdybym miał ograniczyć listę, to  zostałbym przy piątce – Gloria Gentis, Stellarmasterpiece, Kalindan oraz The Clash, a żeby zapewnić im solidny wyścig, dopisałbym Mercurego – dodaje trener Wyrzyk.

    Zacznijmy od jeźdźców, w końcu to właśnie współpraca z nimi przekłada się na  sukcesy na torze. Czy dalej będzie Pan współpracował ze Szczepanem Mazurem po jego  powrocie z Kataru? 

    Szczepan już w zeszłym roku pracował jako wolny strzelec. Z informacji jakie teraz mamy wynika, że  będzie pracował w Niemczech. Od kilku lat go namawiałem na taki ruch i jestem  zadowolony, że chłopak, który w Polsce zaczynał swoją karierę, robi kolejne kroki naprzód. 

    Kto w takim razie na stałe będzie jeździł wyścigi na koniach z Pana stajni? 

    Jak wiadomo, wolę pracować z młodymi jeźdźcami i patrzeć na ich rozwój. Moja załoga na  sezon 2023 jest na to dobrym dowodem. Na pierwszą rękę będzie jeździł u mnie Temur  Kumarbek Uulu. To młody, obiecujący i ciągle rozwijający się jeździec, z którym  współpracowałem także w minionym sezonie i już wtedy przynosiło to bardzo dobre efekty.  Temur dostawał u mnie szanse nie tylko w gonitwach IV grupy, czy w handikapach, gdzie  jego ulga wagi, wynikająca z kategorii jeździeckiej, była bardzo korzystna, ale także w  bardziej poważnych wyścigach. Byłem zadowolony z jego jazdy, a on z zaufania jakim go  obdarzyłem, więc w tym roku będzie moim numerem jeden. 

    Kolejnym jeźdźcem będzie Marcel Zholchubekov, któremu już w ubiegłym roku udało się wygrać jedną gonitwę i trzy razy wywalczyć drugie miejsce, a miał tylko czternaście  dosiadów. Marcel także dostał ode mnie kilka szans i widzę w nim potencjał. Oprócz tej  dwójki dołączył do nas także Ravshanbek Mannanbek Uulu, a do tej nowej trójki dochodzi  jeszcze Magdalena Kierzkowska, z którą współpracuję od lat. Minusem pracy z młodymi  jeźdźcami jest ich brak doświadczenia, ale przy tak licznej stajni jak moja, będą mieli sporo  okazji do nauki i szybko nabiorą obycia.  

    Temur Kumarbek wygrywa na Adahlenie Nagrodę Sac-a-Papier 2022

    Oprócz Temura i Szczepana od lat zapisywał Pan do wyścigów także swoją córkę, ale  w ostatnim sezonie Joannę Wyrzyk mogliśmy oglądać na torze dużo rzadziej. Czy to  się zmieni w 2023 roku? 

    Prawdopodobnie nie będzie w ogóle jeździć. Już w zeszłym roku Aśka nie chciała  przyjmować dosiadów i to z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że komisja techniczna  nie reagowała na niebezpieczne sytuacje. Obecnie na polskich torach panuje przyzwolenie  na chamską i nieetyczną jazdę, więc przestało ją to bawić i wcale mnie to nie dziwi. Szanuję jej decyzję i nie chcę wywierać na niej presji.  

    (Wywiad z Joanną Wyrzyk już wkrótce na Traf News). 

    Jeźdźców omówiliśmy, więc przejdźmy do koni. Rok temu z Pana stajni  zgłoszonych do sezonu było 51 koni pełnej krwi angielskiej oraz 8 czystej krwi  arabskiej, jak jest razem? 

    W tym roku jest podobnie, stajnia minimalnie się powiększyła.

    Różnica pojawia się przy młodych koniach pełnej krwi, w tym roku jest ich mniej,  prawda? 

    Tak, rok temu miałem ich siedemnaście, a teraz trenuje dwunastkę – 5 klaczy i 7 ogierów.  Ile z nich to konie Pana hodowli? 

    Zero. W tym roku nie mam żadnego dwuletniego folbluta polskiej hodowli.  

    O jakich koniach myśli Pan pod kątem Derby? 

    Prawdopodobnie do Derby zgłoszę dużo koni, a później w trakcie sezonu będę podejmował decyzje, które z nich wycofać przy skreśleniach. Gdybym miał jednak ograniczyć listę, to  zostałbym przy piątce – Gloria Gentis, Stellarmasterpiece, Kalindan oraz The Clash, a żeby zapewnić im solidny wyścig, dopisałbym Mercurego, ponieważ lubię jak moje konie mają wsparcie w postaci lidera. 

    Czy na ogół stara się Pan unikać zapisywania klaczy do Derby? 

    Polskie Derby są rozgrywane na Służewcu, a ten tor jest bardzo łatwy, nośny i płaski. Nie  ma na nim praktycznie żadnych górek. Z tego powodu klacze często liczą się w polskim  Derby, tak samo z resztą jest w Wielkiej Warszawskiej. Specyfika służewieckiej bieżni jest  dla nich korzystna, ponieważ nie wymaga ogromnej siły. W tym roku mam dobre klacze  trzyletnie, ale nie wiem jeszcze, czy prowadzenie ich przez Derby uznam za najlepszą opcję. Dużo zależy od tego, jak przezimują. Do podjęcia ostatecznej decyzji mam jeszcze  trochę czasu. 

    Gloria Gentis – jedna z nadziei trenera Adama Wyrzyka na Derby i Oaks 2023

    Czy już teraz trening koni, wobec których ma Pan plany związane z zapisem do Derby, różni się od sposobu przygotowywania pozostałych trzylatków? 

    Każdy koń ma u nas inną ścieżką treningową. Wbrew pozorom, wystarczy raz, czy dwa razy  w tygodniu zrobić korektę pod konkretnego konia i nagle diametralnie zmienia się jego cały  cykl treningowy. Raczej nie trenuję w zimę pod Derby, tylko pod konkretne konie. Pomagam  im się rozwinąć i nadrobić braki, które zauważyliśmy u nich w wieku dwuletnim. Jeśli koń jest  wielki, gruby i ciężki lub nie można było go pogonić dwulatkiem, to w zimę nadrabiamy to  treningiem kondycyjnym, a przy okazji wzmacniamy jego predyspozycje dystansowe. W tym  czasie pozostałe konie trenują dość lekko. 

    Za nami już ponad połowa przerwy pomiędzy sezonami, Pana konie też mają przerwę,  czy nie są odstawiane od treningu? 

    U nas praca nigdy nie ma końca. Zmniejszam moim koniom poziom trudności pracy oraz jej  intensywność, ale nie odstawiamy ich od treningu. Grudzień to taki miesiąc na wyluzowanie,  staramy się zejść do poziomu lekkiej pracy, żeby konie mogły odpocząć przy delikatnym  obciążeniu. W styczniu zaczynamy myśleć, o tym jak pomóc ciężkim koniom w złapaniu  wyścigowej kondycji. 

    Pańska stajnia nie jest w żaden bezpośredni sposób zależna od hipodromów i  dostępnych na miejscu torów treningowych. Trenuje Pan konie w pobliskim lesie, czy  dzięki temu może Pan trenować zawsze, niezależnie od panujących warunków? 

    Każdy trener w naszej strefie klimatycznej boryka się z problemami związanymi z podłożem  do treningu. Można mieć plan treningowy na konia, ale warunki klimatyczne nie pozwolą go  zrealizować, z resztą tak samo jak kontuzje. Nie można książkowo przygotować każdego  konia, ponieważ prawie zawsze są jakieś przygody – urazy, infekcje, przerwy w treningu.  Często budowanie formy zależy od przypadkowych zdarzeń i tak naprawdę ciężko ustalić program dla danego konia, który będzie realizowany bez żadnych odstępstw. To może być teoria, ale w praktyce taki plan trzeba na bieżąco trzeba korygować. Wbrew pozorom,  czasami takie przerwy nawet pomagają koniom w dojściu do dobrej dyspozycji, ale nie  można zapomnieć, że jednak to wyjątki od reguły. Trening w ciągu zimy, wygląda w zasadzie  każdego dnia tak samo, są tylko pomniejsze różnice. Bardziej znaczące korekty, zmienianie  tras, obciążeń, objętości i różne inne zabiegi treningowe, mają miejsce na wiosnę albo nawet  już w trakcie sezonu. Zima ma być spokojna i bezpieczna. Trzeba ją przepracować bez  kontuzji. W tym momencie głównie operujemy zmianami dystansów. Dwa, czy trzy razy w  tygodniu niektóre konie mają wydłużoną pracę, co pozwala przybliżyć im się do dobrej  formy.  

    Leśne trasy, na których trenują konie Adama Wyrzyka. Fot. Adam Wyrzyk – Facebook

    Czy w tym lesie jest wiele tras, które są wykorzystywane w zależności od potrzeb? 

    Tak i daje to pewien komfort. Zdarza się tak, że mamy zalany lub zamarznięty pewien  odcinek trasy, a jest ona zazwyczaj długo zamarznięta na wiosnę, ponieważ las zachowuje  się jak termos, który dłużej utrzymuje temperaturę i przez to drogi nam wolniej odmarzają.  Oczywiście, zawsze chciałbym trenować na swojej stałej trasie pod górkę, ale w razie czego  mamy inną – bardziej płaską. Tam konie dużo mniej się męczą i są weselsze. Żeby móc je  przygotować, konieczne jest zwiększenie obciążeń lub po prostu szybsza praca, a tego  staram się unikać. Lekka zima, taka jak w grudniu 2022 roku, jest dla nas idealna.  Temperatura utrzymuje się na plusie. Pada i jest mokro, ale potrafimy sobie z tym radzić.  Możemy zmęczyć konie nawet wolnym tempem przy pracy na naszym stałym odcinku trasy.  

    Jak to jest z kontuzjami w zimę, czy przy lżejszej pracy stajnia jest od nich wolna? 

    Nieważne jak bardzo byśmy uważali, każdy okres w treningu wiąże się z kontuzjami.  Wszystkie pory roku mają swoją specyfikę. Aktualnie częstsze są podbicia (skutkują ropą w  kopytach), czy zerwania podkowy, ponieważ jest grząsko i nierówno. Z kolei w sezonie  kontuzje biorą się głównie z pracy szybkościowej. Zimowe urazy są zazwyczaj niegroźne. W  dodatku zimą na drobne kontuzje można spojrzeć z większym spokojem. Na przykład ropa  w kopycie – pojawia się, ale nie stanowi problemu w ogólnym cyklu przygotowania konia do  sezonu. Taki koń jest na tydzień, czy dwa odstawiony od pracy, ale przerwa nie jest na tyle  długa, żeby mogła wpłynąć negatywnie na jego możliwości. W sezonie taka sytuacja  najczęściej wiąże się z większymi problemami – trzeba konia wycofać z wyścigu i zmienić cały  plan startów.  

    Kolejne leśne trasy, na których trenują konie Adama Wyrzyka. Fot. Adam Wyrzyk – Facebook

    Po sezonie, często następuje w stajniach znaczna rotacja, czy z Pana stajni także dużo  koni odeszło?

    Raczej nie. Generalnie moja stajnia już słynie z tego, że mamy bardzo dużo koni starszych.  W tym roku mam mało dwulatków, a młodzież w stajni to podstawa. Ten fundament u mnie w  tym sezonie nie wygląda idealnie, a największa selekcja jest właśnie wśród dwulatków,  część koni odchodzi, gdy nie rokują odpowiednio. Starsze konie są już wyselekcjonowane,  więc w ich przypadku pozostaje tylko kwestia rentowności.  

    Mówi Pan o selekcji dwulatków, ale stajnia Rosłońce nie kojarzy się z naciskiem na  wyniki już w pierwszym roku startów. Część koni nie debiutuje w wieku dwóch lat, ale  jednak zostają w treningu. W takich przypadkach konie przeszły selekcję pomimo  braku startu? 

    To zależy od sytuacji. Przykładem konia, który nie przeszedł pozytywnie mojej selekcji, jest  Imperator Antonius. Powinien być wczesny i od początku spisywać się dobrze, ale było  inaczej i go odsunęliśmy. Nie było sensu dalej rozbudzać sobie nadziei i generować właścicielowi dalszych kosztów. Takiego konia lepiej sprzedać, a w jego miejsce kupić nowego. W przygotowaniu młodych koni najważniejsze jest dla mnie ich zdrowie. Wynik nie  jest priorytetem, jeśli nie może iść on w parze z dbałością o dobro konia. To są jeszcze  dzieci. Jedne z nich szybciej dojrzewają i są gotowe do większych obciążeń, kiedy inne  potrzebują jeszcze czasu. Trzeba być cierpliwym, żeby nie zrobić takiemu młodemu koniowi  krzywdy. U mnie zawsze koń jest najważniejszy. Rodowód jest ważny, ale koniec końców to  koń sam pokazuje nam, kiedy jest gotowy. Na aukcji mam zasadę, że nie kupię konia o  fantastycznym rodowodzie, jeśli nie będzie mi się podobał na żywo. Super strona z katalogu  nie zawsze idzie w parze z fantastycznym eksterierem. Tak samo jest w treningu. Koń może  mieć szybki rodowód i teoretycznie powinien bardzo dobrze biegać już w czerwcu, ale jeśli  widzę, że jest on niegotowy, to nie będę przygotowywał go na siłę, mimo że na taką powinność wskazuje rodowód.  

    Gdy dobiera Pan konie do stajni, to ma z tyłu głowy, żeby zachować równowagę między końmi na różne dystanse oraz różne pod względem płci? 

    Staram się kupować ich po równo, żeby mieć zbalansowaną stajnie. Pół na pół klaczy i  ogierów, tak samo o predyspozycjach na długie i krótkie dystanse. Robi się źle, gdy wszyscy  właściciele w stajni chcą mieć konia w dystans – całe szczęście u nas takiej sytuacji nie ma.  Dwa sezony temu mieliśmy praktycznie tylko młode konie na długo, a wiąże się z tym to, że  były późne. Przełożyło się to wtedy na gorsze wyniki dwulatków. W poprzednim sezonie było  już lepiej. Nasza stawka młodych koni była bardziej zrównoważona. Część z koni szybciej  dojrzewających pokazała się dobrze i wiążemy już z nimi jakieś nadzieje. Głównie właśnie,  że będą dobre na krótkich dystansach. Nie będzie raczej sensu biegać nimi długich  dystansów. Przykładem takich koni są klacze – Black Angel (po Harry Angel) i Queen Cappella  (po Cappella Sansavero), to raczej konie na krótko. Natomiast Gloria Gentis (po Harzand) i  Stellarmasterpiece (Cloth Of Stars) to klacze o predyspozycjach długodystansowych. Przy  ogierach mamy to jednak mniej podzielone – większość jest na dłuższe dystanse. Imperator  był takim rodzynkiem na krótko, ale niestety nie odpalił. Na wiosenne pojedynki milerskie ciężko będzie kogoś wybrać. Będziemy kombinować i próbować otworzyć sezon z mili, ale  oczywiście nic na siłę. Gdyby w tym momencie miał zapisać konie na pierwszy dzień wyścigowy, to okazałoby się, że wszystkim trzylatkom z mojej stajni pasuje Nagroda  Generała Andersa (gonitwa dla 3-letnich koni III grupy – 1800 m), ale przecież nie będę tam  biegał sześcioma końmi. 

    Trzyletnia klacz Black Angel ma raczej predyspozycje krótkodystansowe

    Planuje Pan już zapisy do wyścigów na Służewcu, a czy są już jakieś myśli o startach  zagranicznych?  

    Nie jesteśmy jeszcze w odpowiednim momencie, żeby o tym myśleć, ale ogólnie nie mam  teraz koni, z którymi mógłbym się porywać na wyścigi zagraniczne. Poziom koni w polskim  treningu trochę się podniósł i aktualnie wystarczy mieć konia, który wygrywa z innymi w  Warszawie o długość, czy nawet o szyję. Kiedyś, żeby myśleć o jakichkolwiek wyjazdach,  trzeba było mieć konia lepszego od reszty o pół prostej. Jednak ciągle, aby móc coś zarobić na wyścigach w Niemczech, czy Francji, to nasz koń musi się choć trochę wyróżniać. W  minionym sezonie sporo za granicą biegała Wedding Ring. To jest przykład klaczy, która  jakby trafiła na odpowiedni wyścig, to mogłaby wywalczyć naprawdę dobre miejsce.  Brakowało jej trochę szczęścia, ale ogólnie jej wyniki dobrze świadczą o koniach na  Służewcu, ponieważ ona tutaj się nie wyróżniała, a mimo tego, tam potrafiła złapać się blisko bardzo dobrych koni. W Polsce radzi sobie gorzej, ale ja ją bardzo lubię. Wydaje mi  się, że pasuje jej bardziej elastyczny i głębszy tor. Może to wynika z jej stylu biegania. Ona  potrzebuje mocnego tempa od startu, brakuje jej trochę przyspieszenia, ale biega sercem i  walczy do końca.  

    Poziomem wyróżnia się też arab Wielki Dakris, może on wyjedzie powalczyć na Zachodzie? 

    Wielki Dakris dość długo nie biegał. Było to spowodowane delikatnym urazem, którego  nabawił się na jesieni. Jest już wyleczony i w tym sezonie na pewno zobaczymy go w akcji,  ale raczej na polskich torach. Według mnie to bardzo ciekawy koń na reproduktora.  

    Ogierów na Derby Arabskie Pan nie ma, ale sytuacja z klaczami wygląda znacznie  lepiej, czy od początku sezonu będą one przygotowywane pod kątem Oaksu? 

    Ciężko jeszcze powiedzieć, jak będziemy nimi biegać. Może się okazać, że łatwiej będzie  przygotować klacz, idąc ścieżką przez Nagrody Janowa i Derby, niż ścigając się w  gonitwach grupowych z końmi zagranicznej hodowli. 

    Arabski derbista Wielki Dakris od kilku sezonów notuje dobre wyniki w treningu Adama Wyrzyka

    A więc łatwiej ścigać się z najlepszymi polskimi końmi niż przeciętnymi zagranicznej  hodowli? Co Pan sądzi o zamykaniu gonitw wyłącznie dla koni hodowli krajowej? 

    Od dawna mówię, że takie zamykanie gonitw nie ma sensu. Jedynym sposobem na rozwój  hodowli i zrobienie progresu naszych koni, jest całkowite otwarcie się na walkę z końmi  zagranicznej hodowli. Dotyczy to zarówno koni czystej krwi arabskiej jak i folblutów. Przez  ostatnie sezony najlepsze konie naszej hodowli były bardzo dobre. Derbiści Dragon, Wielki  Dakris i Han Rastaban potrafili skutecznie rywalizować z najlepszymi arabami zagranicznej  hodowli, które notują niezłe wyniki w ważnych wyścigach europejskich. To świadczy o tym,  że nasze konie czystej krwi reprezentują już wysoki poziom.  

    Zamykając wyścigi dla koni naszej hodowli, wytwarza się sztuczny obraz pokazujący, że  nawet słabsze polskie konie są tak samo dobre, jak te zagraniczne. Tylko prawdziwa,  otwarta rywalizacja może spowodować rozwój hodowli. Wyhodowanie dobrego konia czystej  krwi arabskiej w naszych warunkach jest dużo łatwiejsze, niż konia pełnej krwi angielskiej.  Wynika to z tego, że nasienie najlepszych ogierów czystej krwi można kupić za stosunkowo  nieduże pieniądze. W hodowli folblutów nie można tak robić, więc jesteśmy zależni od  ogierów kryjących w Polsce, a prezentują oni przeciętny poziom. Tak naprawdę cała  hodowla opiera się na ogierach, przez co ciężko naszym folblutom dogonić Europę czy świat. Wysłanie klaczy pod super reproduktora stacjonującego na Zachodzie, wiąże się z  ogromnym wydatkiem. Gdyby u nas kryły konie chociaż z drugiej półki europejskiej, to  można by było myśleć o hodowli na poważnie. To jest niestety niemożliwe. U nas jest  dwieście klaczy hodowlanych, więc sprowadzanie ogiera do krycia za wielkie pieniądze nie  ma żadnego sensu. Taka inwestycja w Polsce nie ma szans się opłacić. Każdy może  sprawdzić, za jakie pieniądze kryją ogiery i zobaczyć, że w Polsce, ten biznes nie daje  praktycznie żadnego zwrotu. Tutaj hodowla folblutów to hobby, a nie sposób na życie i  przemysł jak w Anglii, Irlandii, czy Francji. Wyhodowanie własnego konia w polskich  warunkach jest często droższe niż kupienie roczniaka na zagranicznej aukcji. 

    Polskiej hodowli Kalindan (Rock of Gibraltar – Kundalini po Belenus) wygrał wyścig jako dwulatek i ma być zgłoszony do Derby 2023

    Co Pan sądzi o nowym cyklu gonitw zaproponowanym przez Polski Klub Wyścigów  Konnych we współpracy z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa? 

    Chronienie dużo słabszych koni polskiej hodowli przed rywalizacją z najlepszymi, na  zasadzie zaproponowanej przez KOWR, mi nie przeszkadza. Według mnie te gonitwy  nikomu nie szkodzą. Jest na to przeznaczona dodatkowa kwota, więc te wyścigi nie  uszczuplają puli nagród na cały sezon. Porównywanie zamykania gonitw w Polsce do  sytuacji Turcji, czy Maroka nie ma sensu, ponieważ te kraje są daleko z tyłu jeśli chodzi o  hodowlę koni czystej krwi arabskiej. Przez taką politykę wyścigowo-hodowlaną nie mogą się rozwijać i do Francji, czy krajom z Zatoki Perskiej brakuje im bardzo dużo. Tylko  wykorzystywanie najlepszych ogierów i mieszanie ich linii może spowodować wyścigowy  progres. 

    Bezsensem jest ściganie się koni pokazowych z wyścigowymi. Na Zachodzie już od dawna  rozdzielone są linie pokazowe, rajdowe i wyścigowe. Obecnie ciężko jest utrzymać formułę konia o czystopolskiej krwi. Nawet w hodowli pokazowej największymi wybuchami były konie  ściągane z zagranicy, które robiły tu furorę, a później umożliwiały nam postęp hodowlany.  Tak samo jest z wyścigami. Cykl gonitw dla koni eksterierowych zaproponowany przez  KOWR jest według mnie niezła inicjatywą, ale będą to wyścigi raczej w typie pokazowym,  które nie będą miały dużo wspólnego z prawdziwą selekcją. 

    Widziałem, że powstały także nowe wyścigi dla trzyletnich koni pełnej krwi angielskiej  wyłącznie polskiej hodowli. O jakiej selekcji można mówić w przypadku takich gonitw? Mają chyba tylko na celu złagodzenie pretensji kilku niezadowolonych osób, których konie nie  radzą sobie w otwartych wyścigach.  

    Jakie widzi Pan rozwiązanie dla problemu zamykania gonitw w Polsce? 

    Tworzenie gonitw tylko dla koni polskiej hodowli to utopia rodem z PRL-u. Wydaje mi się, że  trzeba myśleć o wspieraniu hodowców w inny sposób. Według mnie najlepszym modelem  dofinansowań na świecie jest ten francuski. Byłbym zwolennikiem wspierania polskiej  hodowli premiami za starty, czy za nagrody. Myślę, że premie za starty nawet byłyby lepsze.  Zapewnienie takich premii za prawidłowe starty w gonitwach, w wysokości załóżmy pięciu  tysięcy złotych niezależnie od tego, które miejsce koń zajmie w wyścigu, sprawiłoby, że  wartość każdego konia polskiej hodowli podniosłoby się o 5, czy nawet 10 tysięcy złotych.  To z kolei byłby bodziec, który spowodowałby chętniejsze sięganie po lepszy materiał genetyczny. 

    Jak już jesteśmy przy hodowli, to czy derbista 2021 Guitar Man (świetny rodowodowo syn Galileo)  wróci na tor i będzie jeszcze biegał, czy są już wobec niego inne plany?

    Na razie odłożyliśmy plany hodowlane na bok. Chcemy dać mu jeszcze szansę. Jest zdrowy  i nic mu nie dolega. Ja się trochę na niego zawziąłem. Chcę go poznać, zbadać jego  charakter. Cały czas trenuje i myślę, że jego możliwości sportowe nie są problemem. Jest  nim jakaś bariera w głowie, którą chcę przezwyciężyć. Od wiosny mocniej go przyciśniemy  na treningach, jeśli odpali, to będziemy się cieszyć, a jeśli nie, to w życie wejdą plany  hodowlane. Tak czy siak, mieliśmy go zostawić w hodowli ze względu na świetny papier z  crossem Galileo na Danehill. Może być on ciekawym ogierem stadnym. Nie jest duży, a  nawet dość drobny i mały, ale wbrew pozorom taki koń by się u nas dobrze sprawdził na  rosłych klaczach. Hodowla to nie tylko dobierania do siebie odpowiednich rodowodów, ale  także łączenie koni pod względem eksterierowym.  

    Derbista 2021 Guitar Man (Galileo – Beauty Bright po Danehill)

    Po sześciu latach jako czempion, zajął Pan drugie miejsce, ale to chyba też nie był zły  sezon… 

    Był. To zdecydowanie był zły sezon. Inni trenerzy zostali na tym samym poziomie, a my  spuściliśmy z tonu. Nasza stajnia obniżyła loty, a jest to między innymi spowodowane tym,  że mieliśmy mało trzylatków. Do tego były one raczej słabsze i późne. Część z nich  zawiodła, a kariery pozostałych wyhamowały kontuzje. Strata Night Thundera, który biegał wcześniej na wysokim poziomie, także była bardzo bolesna. Do tego doszedł jeszcze zawód  w postaci Guitar Mana. Na koniec trzeba dodać, że mieliśmy dużo koni starszych, ale  zabrakło nam tych z wysokiej półki. Nieustannie pracujemy i dokładamy wszelkich starań,  żeby sezon 2023 był dla nas lepszy.  

    Rozmawiał Michał Celmer 

    Na zdjęciu tytułowym Guitar Man pod Joanną Wyrzyk wygrywa w walce z Nanią polskie Derby 2021

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły