More

    Tworzył perły z odrzutów – wybitny hodowca Lech Strzałkowski skończył 17 marca 91 lat

    Któż z miłośników polskich wyścigów konnych nie pamięta takich gwiazd torów jak Durand, Limak, Mustafa, Barbakan, Daxi, Daghara, Da Xian, Delano, Dalfors, czy Deklinacja. Wszystkie te konie wyhodował w stadninie w Stubnie Lech Strzałkowski, który 17 marca skończył 91 lat. Był jeźdźcem wyścigowym, hodowcą, prawdziwym koniarzem w starym stylu. Jego niezwykłe losy, to materiał na książkę, albo film. Wywieziony z rodziną w 1940 roku przez Sowietów do Kazachstanu, jako “dziecko tułacz” wraz z armią generała Władysława Andersa wydostał się z ZSRR i poprzez Persję, Indie, Suez, Port Said i Genuę wrócił do Polski w 1947 roku.

    Pan Leszek, mimo różnych przeciwności losu, operacji, wciąż jest w świetnej kondycji i jak zawsze tryska humorem, zabawnymi powiedzonkami i opowieściami. W środowisku koniarzy od lat krąży jego słynna odpowiedź na pytanie, jak osiągnąć sukces: “Po pierwsze trzeba wiedzieć czego się chce, po drugie – wiedzieć jak to zrobić i wreszcie po trzecie – zrobić to”.

    Lech Strzałkowski w rozmowie z Anną Bober. Fot. legendypolskiegojezdziectwa.pl

    Lech Strzałkowski w drugiej połowie lat 80-tych wiedział czego chce. Udało mu się doprowadzić do rozpoczęcia w kierowanej przez niego państwowej stadninie w Stubnie hodowli koni pełnej krwi angielskiej. Pierwsze folbluty urodziły się w Stubnie w 1988 roku, wcześniej były tam hodowane konie półkrwi. Wiedział też jak to zrobić, by odnosiły sukcesy na torach wyścigowych.

    Wiedział też jak zrobić coś – w zasadzie z niczego. Matkami w Stubnie nie zostały bowiem żadne wybitne klacze wyścigowe, czy hodowlane, ale w zasadzie “odrzuty”, pozyskane z innych państwowych stadnin – w Golejewku, Jaroszówce, Strzegomiu, czy Mosznej. Lech Strzałkowski miał jednak nosa, na które klacze postawić. I od tych “wybrakowanych” klaczy wyhodował wyścigowe perły.

    Zgodnie z trzecią zasadą swojej maksymy – Strzałkowski, gdy już wiedział czego chce i jak to zrobić – zrobił to. Wspaniała intuicja i umiejętności hodowlane sprawiły, że nowa stadnina w latach 90-tych zaczęła wygrywać najważniejsze wyścigi na Służewcu i była przez kilka lat numerem 1 wśród polskich hodowców, a konie ze Stubna odnosiły też sukcesy za granicą. Lech Strzałkowski stworzył na lata wspaniały tercet z trener Dorotą Kałubą i dżokejem Tomaszem Dulem.

    W latach 1992-1994 Lech Strzałkowski zaliczył niesamowitego derbowego hat-tricka. W 1992 roku ostatnie Derby w byłej Czechosłowacji wygrał wyhodowany w Stubnie Barbakan (Czubaryk – Bandera po Mehari). W 1993 roku po raz pierwszy Stubno zdobyło “Błękitną Wstęgę” na Służewcu, gdy Durand (Juror – Dunkierka po Pyjama Hunt) sensacyjnie pokonał w polskim Derby wielką faworytkę Upsalę. Rok później Derby na Służewcu wygrywa kolejny koń ze Stubna, trenowany przez Dorotę Kałubę – Limak (Dixieland – Limeira po Beauvallon) pod Bolesławem Mazurkiem.

    Co warte podkreślenia, Strzałkowski nie bał się stawiać na reproduktory z polskiej hodowli. Cała ta wymieniona trójka derbistów jest po polskich wybitnych na torze ogierach – Czubaryku, Jurorze i Dixielandzie. Poza tym zarówno Barbakan, Durand, jak i Limak mają matki lub babki po ogierze Mehari, co na pewno nie było przypadkiem, ale koncepcją hodowlaną Lecha Strzałkowskiego.

    Na zdjęciu w środku Lech Strzałkowski. Fot. Jan Żółkiewski

    Przy okazji wspomnień z polskiego Derby, tak opisywałem sensacyjne zwycięstwo wyhodowanego w Stubnie Duranda:

    “Upsala, córka Who Knowsa, jest fenomenalna. Wygrywa Rulera z ogierami o kilkanaście długości. „Maszyna do galopowania” – komentują w telewizji Małgorzata Caprari (znakomita znawczyni wyścigów i hodowli) oraz hodowca Upsali Roman Krzyżanowski. W Nagrodzie Iwna stajnia jedzie na Tanamerę, Upsala jest druga, wstrzymywana. W Derby jest faworytką. „Stasiek Sałagaj tym razem nie przegra” – zaklinają rzeczywistość kibice.

    Przegrał. W niezwykłych okolicznościach. Upsala jest druga. Wygrywa mega fuks Durand (w Iwna był daleko) pod starszym uczniem Mirosławem Pilichem, którego prawie nikt wtedy nie znał. Wypłata z góry 111:1. Szok. Pierwszy triumf w Derby przyszłej „Królowej Służewca” – Doroty Kałuby i reaktywowanej stadniny w Stubnie, kierowanej wprawną ręką Leszka Strzałkowskiego. Durand jest synem polskiego Jurora, derbisty z Pragi.

    Później Upsala wygrywa Oaks, w Wielkiej Warszawskiej bije jak chce Duranda, ale w Derby znów zadziałało „fatum Sałagaja”. Durand jest przez Jurora wnukiem Jurystki, którą wybrał Sałagaj zamiast Irandy. Klątwa wielopokoleniowa”.

    W 1997 roku Strzałkowski i Stubno dokładają czwarte zwycięstwo w Derby. Na trenowanym przez Dorotę Kałubę ogierze Mustafa (Winds of Light – Muscari po Euro Star) wygrywa w wielkim stylu “król toru” Tomasz Dul. I wtedy wyhodowany przez Strzałkowskiego Mustafa obala pewien mit…

    “Jest powiedzenie wśród koniarzy: „Nie miał dobrego, kto nie miał nigdy siwego”. Siwe folbluty to rzadkość, ale trochę ich jest. Znakomity dżokej, a później trener, Pan Józio Gęborys (przez lata subtelnie w ciszy pomagał Adamowi Wyrzykowi, jeżdżąc na jego koniach i służąc doświadczeniem) z uśmiechem zawsze mi żartobliwie powtarzał: „Derby nie wygrywa koń siwy i koń ze Strzegomia”.

    I przez dekady tak było. Aż przyszedł rok 1997. Siwy Mustafa maść odziedziczył po dziadku – Euro Starze. Spadł deszcz. Dulu pojechał na klasę, na orła. Wyszedł na front 1000 metrów przed celownikiem, jak to nie on, inaczej niż w klasycznych podręcznikach jest napisane. „Wygrał o kawał” – jak mówi się na Służewcu.

    Padł kolejny mit. Siwy koń wygrał Derby na Służewcu. W latach 1993–98 Dorota Kałuba zawieszała 4 razy w ciągu sześciu lat błękitną flagę nad swoją stajnią. Dul od 1997 do 2000 roku wygrał trzy z czterech rozegranych Derby”.

    Runda honorowa po zwycięstwie w polskim Derby 1997 wyhodowanego w Stubnie przez Lecha Strzałkowskiego siwego ogiera Mustafa, którego dosiadał Tomasz Dul, a trenowała Mustafę Dorota Kałuba. Fot. Magdalena Szerszeń

    W 1994 roku Strzałkowski dokonał hodowlanego wyczynu nie lada, bo nie tylko Limak ze Stubna wygrał nagrody Strzegomia, Rulera i Derby, ale po klasyk sięgnęła też inna wychowanka tej stadniny – Daxi (Dixieland – Da Passa po Parysów), która w Oaksie pokonała po walce dzielną maleńką Appasionatę z Golejewka.

    Daxi była, jakżeby inaczej, córką polskiego Dixielanda, wyhodowanego w Widzowie przez Jarosława Kocha, przyjaciela Strzałkowskiego. Dixieland był ojcem trzech polskich derbistów – Bachusa, Solozzo i Limaka, a także San Luisa, który dwa razy wygrał Wielką Warszawską i dwa razy był w niej drugi.

    Strzałkowski imponował co chwilę niesamowitymi wyczynami hodowlanymi w Stubnie. Wyhodował dwie polskie oaksistki od tej samej matki po różnych ogierach. W 1996 roku, dwa lata po półsiostrze Daxi, Nagrodę Liry wygrała – również w treningu Kałuby – Daghara (Revlon Boy – Da Passa po Parysów), która zwyciężyła również w Nagrodzie Soliny i była druga w Wielkiej Warszawskiej.

    Sztafeta pokoleń. Wyhodowany w Stubnie świetny sprinter Da Xian (na zdjęciu) był synem oaksistki Daxi, również hodowli Lecha Strzałkowskiego

    Od Daxi Strzałkowski dochował się świetnego sprintera, ogiera Da Xian (Who Knows – Daxi po Dixieland), który dwukrotnie zwyciężał w nagrodach Criterium, Jaroszówki, Haracza i Deer Leapa, a także w Rzecznej, Syreny, czy Aschabada. Okazał się też później niezłym reproduktorem.

    Wspaniałym koniem ze Stubna był także Delano (Freedom’s Choice – Delonta po Juror)- również przygotowywany przez duet Kałuba/Dul – który dwukrotnie wygrywał w nagrodach Kozienic, Widzowa, Prezesa Rady Ministrów i Korabia, a raz w Strzegomia.

    Lista znakomitych koni, wyhodowanych w Stubnie przez Strzałkowskiego jest znacznie dłuższa. Wśród nich są: wicederbistka Deklinacja, Darabukka, Cieniawa, Numid, Nuna, Nuweiba, Nurzyk, Nord Prince, Barramunda, Lim, Listera, Muszkieter, Musetta, a w gonitwach płotowych i przeszkodowych za granicą (niektóre nawet na poziomie G1 we Włoszech) Dalfors, Dellan, Duce, Dawraz, Cieszymir (w 2006 roku zajął trzecie miejsce w Wielkiej Pardubickiej), Ciernik, czy Cicerone.

    Niestety, po prywatyzacji na początku XXI wieku, od 2006 roku hodowla koni pełnej krwi angielskiej w Stubnie w zasadzie została zlikwidowana, a Lech Strzałkowski od tego czasu już jest na emeryturze po 51 latach pracy z końmi. Jednak w ostatnich latach co jakiś zaglądał do stadniny Sabatówka pod Przemyślem, niedaleko od Stubna, w której konie hodują Małgorzata i Henryk Kopelowie – oceniał konie i dzielił się swoimi spostrzeżeniami. Kopel był przed laty asystentem Strzałkowskiego w stadninie w Stubnie.

    Lech Strzałkowski trafił do galerii “Legendy Polskiego Jeźdźiectwa”, stworzonej przez Artura Bobera.

    Warto przytoczyć fragmenty artykułu Lesława Kukawskiego o Lechu Strzałkowskim, zamieszczonego w Polskiej Cyfrowej Bibliotece Jeździeckiej, stworzonej przez Artura Bobera:

    “Inżynier Lech Strzałkowski całe swoje życie poświęcił pracy z końmi. Urodził się 17 marca 1932 roku w Kamieniu Koszyrskim, w rodzinie nauczyciela Antoniego Strzałkowskiego i Jadwigi z domu Wolskiej. Na Polesiu przebywał wraz z rodziną do lutego 1940 roku, kiedy to władze sowieckie wywiozły rodzinę Strzałkowskich do północnego Kazachstanu. W roku 1941 dotarli z Kazachstanu do Uzbekistanu, a potem w roku 1942 razem z Wojskiem Polskim organizowanym w ZSRR pod dowództwem generała Władysława Andersa, przez Morze Kaspijskie do Teheranu w Iranie. W roku 1943 przetransportowano polskie rodziny cywilne do Indii, do obozów polskich uchodźców. Tam Lech Strzałkowski przebywał do roku 1947 (Karachi, Kalhapur). W czerwcu 1947 roku powrót do Polski, do Warszawy.

    W roku 1951 Lech Strzałkowski ukończył naukę w Ogólnokształcącej Szkole Średniej Stopnia Licealnego Im. Adama Mickiewicza w Warszawie i tam zdał egzamin maturalny uzyskując świadectwo dojrzałości. W tym samym roku rozpoczął studia na Wydziale Zootechnicznym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, które ukończył w roku 1955 otrzymując dyplom inżyniera zootechnika z datą 25 marca 1955 roku.

    Od 1 lutego 1955 roku, po otrzymaniu nakazu pracy (za wstawiennictwo inspektora Bolesława Orłosia) rozpoczyna pracę w Państwowych Torach Wyścigów Konnych w Dziale Selekcji w Warszawie, potem we Wrocławiu i ponowie w Warszawie. Pracuje tam do 1 października 1959 roku.

    Z dniem 1 października 1959 roku przechodzi do pracy w Stadninach Państwowych. W latach 1959-1961 w Stadninie Koni Pruchna-Ochaby (angloaraby francuskie), 1961-1963 SK Trzebienice-Udórz (konie zaliczane do typu małopolskiego), 1963-1969 SK Stubno (typ Furioso-Przedświt), 1969-1980 SK Pruchna-Ochaby, 1980-1982 SK Walewice (angloaraby), 1982-2006 SK Stubno, w roku 2003 (29 kwietnia) prywatyzowana (pełna krew angielska)”.

    Lech Strzałkowski był też jeźdźcem płotowym i przeszkodowym, startował w ponad stu wyścigach w Warszawie, Wrocławiu, Sopocie i Pardubicach, wygrał 21 z nich. Krótko był też jeźdźcem sportowym.

    Panu Leszkowi życzymy znacznie więcej niż stu lat i aby doczekał triumfu w Derby na Służewcu konia polskiej hodowli, który będzie pochodził od jednej z klaczy wyhodowanej przez niego w Stubnie. Jeszcze kilkanaście takich klaczy jest u prywatnych właścicieli i w państwowej stadninie w Golejewku.

    Robert Zieliński

    Na zdjęciu tytułowym Lech Strzałkowski w 1960 roku ze słynnym ogierem Comet. Fot. legendypolskiegojezdziectwa.pl

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły

    Ta strona jest przeznaczona wyłącznie dla osób pełnoletnich.

    Potwierdź, że masz ukończone 18 lat lub opuść stronę.