Omówienie pierwszych trzech gonitw z Dubai World Cup za nami, więc przechodzimy do kolejnych. W tej części znajdzie się podsumowanie Al Quoz Sprint (G1 – 1,5 mln $), UAE Derby (G2 – 1 mln $) oraz Dubai Golden Shahen (G1 – 2 mln $).
Al Quoz Sprint
Do rozgrywania tej sprinterskiej gonitwy, na dystansie 1200 metrów po trawie, typowano trzy konie i ich notowania były porównywalne, mowa o brytyjskim Al Suhailu (Dubawi – Shirocco Star po Shirocco), australijskim Sight Successie (Magnus – Tarp po Bletchley Park) oraz irlandzkim Al Dasimie (Harry Angel – Dance Hall Girl po Dansili).
Bardzo dobrze ruszył nieliczony Miquaas (Oasis Dream – Fawaayed po Singspiel) i on wziął na siebie ciężar prowadzenia stawki w gonitwie, rozgrywanej na samej prostej. Prowadził przez osiemset metrów, ale dwa furlongi (około 400 m) przed końcem w roli lidera zmienił go australijski The Astrologist (Zoustar – Aquada po Flying Spur) pod Damianem Lanem. Trzysta metrów przed celownikiem stawka była bardzo rozciągnięta, ale nie wzdłuż tylko wszerz, a konie finiszowały ławą. Dwieście metrów przed celownikiem do głosu doszedł Al Suhail pod Williamem Buickiem i wydawać się mogło, że już nikt nie odbierze mu pewnego zwycięstwa, ale na ostatnich stu metrach niespodziewanie stanął.
W momencie kiedy faworyt tracił siły, między nim, a The Astrologistem pojawił się sześcioletni Danyah (Invincible Spirit – Cuis Ghaire po Galileo) i wykorzystał swoją okazję, odbierając australijskiemu The Astrologistowi zwycięstwo na ostatnich metrach. Danyah trenowany jest przez czołowego trenera ZEA – Musabbeha Al Mheiriego, a biega w barwach Shadwell.
Kolejność na celowniku:
- Danyah
- The Astrologist
- Al Suhail
- Sight Succes
- Duke Wai
UAE Derby
Spoglądając na notowania koni w zapisie do Derby (G2 – 1900 m) kolejny raz można było zobaczyć wyróżniającą się trójkę koni. Najmocniej liczony był Cairo (Quality Road – Cuff po Galileo) w treningu Aidana O’Briena z Ryanem Moorem w siodle, a jego najgroźniejszymi rywalami miały być dwa japońskie konie. Pierwszy z nich to Perriere (Henry Hughes – Soft Rime po Fuji Kiseki) trenowany przez Yoichiego Kuroiwę pod Oisinem Murphym, a drugi to Derma Sotogake (Mind Your Biscuits – Amour Poesie po Neo Universe) w treningu Hidetaki Otonashiego, który do siodła zaprosił Christopha-Patrice’a Lemaire’a.
Cała liczona trójka doskonale ruszyła i od razu ulokowała się na czele stawki. Szybko do nich dołączył inny japoński koń – Dura Erede (Duramente – Marchesa po Orfevre) z Cristianem Demuro w siodle, a Perriere spadł na piątą pozycję i 1400 metrów przed celownikiem tracił już do lidera – ogiera Derma Sotogake pięć długości. Prowadzący kasztan narzucał mocne tempo i wyprowadził stawkę na finiszową prostą. Razem z ogierem Dura Erede zaczęli oddalać się od reszty stawki. Mimo że galopowały równo to Dura Erede był posyłany, a Derma Sotogake dalej prowadzony w ręku.
Dopiero 350 metrów przed celownikiem jeździec ruszył prowadzącego od startu syna ogiera Mind Your Biscuits, a ten z ogromną łatwością uciekł rywalowi. Wygrał jakby było to dziecinnie proste zadanie i minął celownik z przewagą wynoszącą ponad pięć długości. Konie japońskiej hodowli dokonały w tym wyścigu czegoś niespotykanego – wypełniły całą pierwszą czwórkę. Tylko jeden z pięciu japońskich koni w tej trzynastokonnej stawce nie zdołał zameldować się na płatnym miejscu.
Kolejność na celowniku:
- Derma Sotogake
- Dura Erede
- Contunaur
- Perriere
- Go Soldier Go
Dubai Golden Shaheen
Ostatni z trzech wyścigów, omawianych w tej części podsumowania Dubai World Cup, to sprint na 1200 metrów z oznaczeniem G1 rozgrywany po piachu. Numerem jeden w typach był dosiadany przez Tadhga O’Shea Switzerland (Speightstown – Czechers po Indian Charlie) w lokalnym treningu, przygotowywany przez Bhupata Seemara, aktualnego czempiona emirackich trenerów. Największe zagrożenie dla Switzerlanda widziano w amerykańskim Lemon Popie (Lemon Drop Kid – Unreachable po Giant’s Causeway). Switzerland w styczniu wygrał G3 w Dubaju na 1200 metrów, a Lemon Pop w lutym wywalczył zwycięstwo w milerskim February Stakes w Japonii (G1). Trzecim koniem, ale już z teoretycznie mniejszymi szansami, był Hopkins (Quality Road – Hot Spell po Salt Lake) dosiadany przez samego Lanfranco Dettoriego.
Od razu po starcie prowadzenie objął Dettori na Hopkinsie. On także później wyprowadził stawkę na prostą finiszową w asyście drugiego wówczas Sound Moneya (Flatter – Vegas Trip po Aldebaran) pod Mickaelem Barzaloną i trzeciego Gunite’a (Gun Runner – Simple Surprise) pod Tylerem Gaffalionem. Gunite stopniowo zbliżał się do Hopkinsa, a za nimi przy kanacie zaczął rozpędzać się piąty najmocniej liczony koń gonitwy – Sibelius (Not This Time – Fiery Pulpit po Pulpit) w duecie z Ryanem Moorem.
Kapitalny pojedynek między amerykańską parą Gunite i Hopkins trwał w najlepsze, ale sto metrów przed celownikiem do walki o zwycięstwo włączył się kolejny amerykański koń. Prowadząca para spuściła z tonu i na ostatnich stu metrach zgasła. Wtedy na pierwsze miejsce wysunął się Sibelius, ale nie miał łatwej drogi po zwycięstwo, bo w tym samym momencie pojawił się zapomniany już Switzerland. Faworyt doskonale finiszował i wpadł na celownik praktycznie w tym samym momencie co Sibelius. Kolejny raz do rozstrzygnięcia gonitwy potrzebne było zdjęcie z fotokomórki, które wykazało, że Switzerland minimalnie się spóźnił i o nos wygrał Sibelius. Tym razem byliśmy świadkami dominacji koni z USA – pierwszą czwórkę wypełniły właśnie konie ze Stanów Zjednoczonych.
Kolejność na celowniku:
- Sibelius
- Switzerland
- Gunite
- Hopkins
- Remake
Michał Celmer
Na zdjęciu tytułowym Sibelius pokonuje o nos Switzerlanda. Fot. TDN