Sukcesami zakończyły się wyprawy na początku lipca do Francji koni trenowanych w Czechach przez Grzegorza Wróblewskiego dla Jakuba Kartusa. 2 lipca czteroletni Pretty King wygrał w Vittel o dwie długości przeszkodową gonitwę klasy czwartej Prix France Blue Sud Lorraine na 3600 metrów (pula nagród 22 tysiące euro, w tym 10 560 euro dla właściciela zwycięskiego konia). 8 lipca na torze Aix-les-Bains Burschi zwyciężył w przeszkodowej Prix de Belledonne (11 960 euro dla zwycięzcy), gonitwie klasy trzeciej dla czterolatków na 3600 metrów z przewagą aż dziesięciu długości nad drugim na celowniku Emirates. Obu koni dosiadał Benoit Claudic.
Trenowany przez Wróblewskiego dla Kartusa niemieckiej hodowli wałach Burschi (Maxios – Brisona po Dalakhani) wygrał 14 maja w Merano pod Geatano Volpe gonitwę przeszkodową dla czterolatków Premio Val Martello na dystansie 3550 metrów (pula nagród 18 700 euro, w tym 7225 dla właściciela zwycięskiego konia). Pokonał o długość bardzo dobrego Ramuntcho (ze stajni Scuderia Aichner).
4 czerwca w Merano Burschi ponownie zmierzył się z Ramuntcho w Premio Ezio Vanini G2, gonitwie przeszkodowej dla czterolatków na 3800 m. Niestety, Burschi nie ukończył tej gonitwy, po jednej z przeszkód pod koniec wyścigu spadł z niego Jan Faltejsek, po tym jak koń pechowo się potknął. Wygrał o 10 długości Ramuntcho, Burschi szedł za nim na drugim miejscu w momencie upadku jeźdźca, miał szanse rozgrywać wyścig. Trener Wróblewski był niepocieszony po tym niefortunnym zdarzeniu, bo bardzo liczył na zwycięstwo w tym wyścigu.
Wcześniej, 12 lutego tego roku, Burschi odniósł spory sukces – wygrał w treningu Wróblewskiego Criterium D’Inverno, gonitwę rangi G2 (pula nagród 50 tysięcy euro), rozgrywaną na dystansie 3500 metrów na włoskim hipodromie w Pizie. Po tym biegu dostał trochę odpoczynku i 23 kwietnia zajął drugie miejsce w gonitwie przeszkodowej we Wrocławiu, niespodziewanie przegrywając o 1,75 długości z Et Tu Brute, podopiecznym Pawła Pałczyńskiego, ale to był dla Burschiego element przygotowań do startu w Merano.

W ostatnią sobotę we Francji Burschi pokazał się ze znakomitej strony. Niosąc 69,5 kg pokonał o ponad 10 długości dwa konie trenowane przez duet Lageneste/Macaire. Ten drugi przygotowywał do wyścigów polskiego Tunisa, który był topowym koniem płotowym we Francji w latach 2017-2018, a teraz jest ogierem czołowym w tym kraju, pokrył ponad 300 klaczy, niedawno pierwszy jego potomek wygrał gonitwę.
W siedmiokonnej stawce Burschi w sobotę w pokonanym polu zostawił konie po takich cenionych w wyścigach stiplowych reproduktorach jak Martaline, Soldier Hollow, Gris de Gris, czy Castle du Berlais. Ten występ bardzo dobrze wróży mu w kontekście dalszej części sezonu. Wyścig był dotowany na 26 tysięcy euro, w tym 11 960 euro dla właściciela zwycięzcy, to już naprawdę pokaźne kwoty jak na tej rangi wyścigi. We Francji trenerzy otrzymują 14 procent z nagrody, a jeźdźcy 8 procent.
– To był bardzo dobry występ Burschiego, dający nadzieję na kolejne sukcesy, pokazujący, że w silnej konkurencji we Francji też można wygrywać. Pierwsza połowa sezonu jest dla nas udana, a mogła być bardzo udana, gdyby nie prześladujący moje konie pech. Ocean Life stracił zwycięstwo po tym jak jeździec nie wyważył się po gonitwie we Wrocławiu, Burschi pośliznął się w Merano, gdy miał szansę wygrać gonitwę G2. Takich wypadków było jeszcze kilka – powiedział Traf News trener Grzegorz Wróblewski.
„Greg” przedstawił ciekawą teorię dotyczącą wyników jego koni, które poniekąd… muszą wygrywać. Trener ubolewa nad tym, że w Czechach, czy w Polsce, opłaty za trening koni są, z różnych względów (by utrzymać właścicieli), absurdalnie niskie – od 400 do 650 euro miesięcznie, gdy na Zachodzie ceny za trening rozpoczynają się od 1200 euro w górę. We Francji jest to średnio około 2 tysiące euro miesięcznie. Aby więc trener był w stanie związać koniec z końcem, jego konie muszą wygrywać, by utrzymał się z procentów od zwycięstw. Podobny wniosek przedstawił nam niedawno trener Maciej Jodłowski.
Na początku kariery Burschi biegał głównie na polskich torach. Pierwszym jego trenerem (a także właścicielem) był Salih Plavac, wówczas syn Maxiosa startował w gonitwach płaskich. Dla niego Burschi startował sześć razy, a najlepiej spisał się zajmując drugie miejsce w gonitwie grupowej dla koni dwuletnich. Pod koniec sezonu 2022 po raz pierwszy pojawił się w zapisie do gonitwy skakanej, był wtedy zapisany na trenera Pawła Pałczyńskiego i biegał dla Kartusa.

Najpierw zajął drugie miejsce w gonitwie płotowej we Wrocławiu, gdzie o jedną długość przegrał z Et Tu Brute, a drugi start miał już we Włoszech. Wziął udział w gonitwie płotowej w Pizie na dystansie 3500 m z pulą nagród 9 tysięcy euro. Zajął wtedy trzecie miejsce, a do zwycięzcy stracił ponad siedem długości. Kolejne dwa starty w sezonie 2022 miał już pod okiem trenera Wróblewskiego, ale także w wyścigach płotowych w Pizie. Dwa razy biegał na 3200 metrów pod Pavlem Složilem młodszym i w obu przypadkach kończyło się na czwartych miejscach.
Ojcem wałachów Pope i Burschi jest Maxios (Monsun – Moonlight’s Box po Nureyev), pochodzący z tej samej epokowej odnogi rodziny 2-d, co wybitne reproduktory – Northern Dancer, Danehill, Halo, Machiavellian i kilka innych. Maxios biegał dla rodziny greckiego armatora, multimilionera Stavrosa Niarchosa, na 18 startów wygrał osiem wyścigów i ponad 700 tysięcy euro. Najlepszy był jako pięciolatek, gdy wziął dwa wyścigi G1 we Francji – Prix du Moulin (1600 m) i Prix d’Ispahan (1850 m).
Syn ikony niemieckiej hodowli Monsuna – Maxios biegał głównie na średnich dystansach, ale był też drugi w Grand Prix de Deauville G2 na 2400 m. W hodowli odznacza się jednak przede wszystkim jako ojciec koni świetnie czujących się na długich dystansach, odnoszących sukcesy w gonitwach płotowych i przeszkodowych. Przez pięć początkowych lat krył w niemieckiej stadninie Faerhof, a od 2020 roku do obecnego sezonu stacjonuje w Irlandii w Castle Hyde Stud (cena stanówki 6 tysięcy euro), kryjąc klacze głównie pod kątem gonitw skakanych.
W gonitwach płaskich siedem koni po Maxiosie osiągnęło rating powyżej 110 funtów, najlepszy z nich był Akuin (116), który wygrał 5 wyścigów, był drugi w słynnej stayerskiej próbie Prix du Cadran G1 na 4000 m i trzeci we włoskim St. Leger G3 na 2800 m. Córka Maxiosa Diamanta wygrała Preis de Diana G1, czyli niemiecki Oaks, Walderbe zwyciężył w Gran Premio del Jockey Club G2. Quilixios wygrał z kolei dwie gonitwy płotowe G1 w Anglii i Irlandii.

W Polsce biegało siedem koni po Maxiosie, trzy z nich wygrały po jednym wyścigu – Perrine (drugi w Nagrodzie Scyrisa, czwarty w Intensa), Kiss Or Kill oraz Fleshmob.
Jakub Kartus, który przez lata organizował jesienną aukcję koni na Służewcu, od lat ma wiele koni odnoszących sukcesy w Polsce i na wielu europejskich torach w gonitwach płotowych i przeszkodowych. Na dodatek jest szczęściarzem (i fachowcem z wyczuciem), bo wiele tych dobrych koni udaje mu się kupić za niewysokie kwoty.
Kolejnym dobrym koniem trenowanym przez Wróblewskiego dla Kartusa jest czteroletni Pretty King (Bathyrhon – Fleur De Maspie po Le Triton), który 2 lipca wygrał w Vittel o dwie długości przeszkodową gonitwę klasy czwartej Prix France Blue Sud Lorraine na 3600 metrów (pula nagród 22 tysiące euro, w tym 10 560 euro dla właściciela zwycięskiego konia). Wyprzedził pod Benoit Claudicem o dwie długości dwie klacze po świetnym reproduktorze na gonitwy stiplowe Kapegarde – Kapsagę i Jeune Canaille.
Pretty King biegał w tym roku dwa razy we Wrocławiu. 14 maja zajął drugie miejsce w wyścigu przeszkodowym na 3600 m, 2,5 długości za Chittussi. 4 czerwca na Partynicach wygrał dowolnie o 5 długości wyścig na 3850 metrów pod Marcelem Novakiem i poszedł za ciosem we Francji.

Ojciec Pretty Kinga – Bathyrhon (Monsun – Be My Lady po Be My Guest) był wysokiej klasy stayerem. Wygrał Prix Gladiateur G3 na 3100 m i Prix Vicomtesse Vigier G2 na 3100 m, a także drugi w Prix Cadran G1 na 4000 m. Kryje obecnie we Francji po 6 tysięcy euro i jest nadzieją wśród reproduktorów na wyścigi stiplowe. Wróblewski i Kartus mają już jednego bardzo dobrego konia po nim. Isatis de l’Ecu wygrał dla nich Gran Criterium d’Autunno Hurdle G1 w Merano.
Robert Zieliński
Na zdjęciu tytułowym Burschi. Fot. Tor Partynice