More

    Maciej Janikowski: Śmiali się z nas, gdy Moonu wiosną jechała na Zachód, a dziś wszyscy cieszymy się z sukcesu

    Rozmowa z trenerem Maciejem Janikowskim, którego podopieczna, czteroletnia klacz Moonu (Sea The Moon – Pax Aeterna po War Front), należąca do firmy Westminster, 15 sierpnia wygrała we Włoszech gonitwę Listed – Premio E.B.F Terme di Merano (pula nagród 42 900 euro) i zyskała status black type. Trener Janikowski zapowiada, że Moonu być może jeszcze w tym roku wróci do Italii i wystartuje w gonitwie rangi G2 lub G3.

    ———————————————————————————————————

    Robert Zieliński: Serdecznie gratulujemy zwycięstwa Moonu w pięknym stylu w gonitwie Listed w Merano. Klacz zyskała status black type i przyniosła wiele radości całej wyścigowej Polsce, wiele osób jej gorąco kibicowało. O ile na pewno liczył Pan na dobry wynik w tym wyścigu we Włoszech, czy może nawet w sprzyjających okolicznościach zwycięstwo, to chyba nawet w najśmielszych przewidywaniach nie spodziewał się Pan, że Moonu wygra tak łatwo, w takim wspaniałym stylu?

    Maciej Janikowski: Dziękuję za gratulacje. Trudno żebym jeszcze spodziewał się, że wygra tak łatwo. Oczywiście po zapisie od razu widziałem, że trafiła lepiej niż w dwóch poprzednich wyścigach w Niemczech i spodziewałem się, że będzie jej trochę łatwiej o dobry wynik. To było coś zupełnie odmiennego – inny tor, kraj, inna bieżnia. Także inne konie. Jednak to nie była zła stawka. Tu też biegały dobre klacze z Niemiec, Norge przecież wygrała tę gonitwę przed rokiem i odnosiła już sukcesy nawet w gonitwach G3 i G2. Tym razem Moonu zrobiła z niej wiatrak. Na początku prostej Norge już była mocno posyłana, gdy Moonu szła w ręku. W połowie prostej już widziałem, że Moonu wygra ten wyścig kentrem.

    Trener Janikowski i Szczepan Mazur podczas dekoracji po błyskotliwej wygranej Moonu w Nagrodzie Skarba dla dwulatków

    W pierwszy tegorocznym wyścigu w Hanowerze trochę zabrakło szczęścia, Moonu też pojechała na swój pierwszy wyjazd po naukę. W drugim starcie w Hamburgu została źle przeprowadzona przez Eduardo Pedrozę. Tym razem chyba jednak nie można mieć żadnych zastrzeżeń, włoski dżokej Salvatore Sulas pojechał na niej niemal podręcznikowo?

    Sulas rzeczywiście znakomicie na niej pojechał. Niech Eduardo Pedroza, który nie pozwolił Moonu galopować w Niemczech, walczył z nią, puści sobie ten wyścig, obejrzy go i uczy się jeździć. Sulas dobrze przyjął start, znalazł pozycję przy kanacie, potrafił ją tam dobrze ułożyć, co wcześniej nie zawsze się udawało. Ułożyła się w zasadzie w cuglu jak nigdy, spokojnie galopowała w koniach przy bandzie. W całym wyścigu przeprowadził ją niemal idealnie.

    Rozmawialiśmy jakiś czas temu, że wyścig w Listed we Włoszech jest jednak łatwiej wygrać niż w Niemczech, nawet jeśli przyjeżdżają tam konie trenowane z Niemiec. Czy to po doświadczeniach z tych dwóch startów w Niemczech zdecydowaliście o zapisaniu Moonu do tej gonitwy w Merano, czy już wcześniej były takie plany?

    Ten wyścig w Merano mieliśmy już od dawna zaplanowany. Tuż po starcie w Hanowerze, jeszcze zanim zaplanowaliśmy dla niej start w Hamburgu. Pierwotnie tego Hamburga nie mieliśmy w planach, ten pomysł zrodził się tak z marszu, trochę pod wpływem tego, że wyścig w Hanowerze nie do końca się dobrze dla Moonu ułożył, był trochę niedosyt i chcieliśmy ponownie dać jej szansę na lepszy wynik. Tak wyszło, że tam pojechała i trafiła na bardzo liczną stawkę i mocne konie, ale to nie był nasz wyjściowy plan. Natomiast ta gonitwa w Merano była dla niej od początku przewidywana, właściciel Moonu Marian Ziburske mocno się na nią nastawiał i jak widać skończyło się to sukcesem.

    Moonu wygrywa na Służewcu Nagrodę Krasne w sezonie 2022

    Moonu była jednak też zapisana do Nagrody Kozienic, rozegranej na Służewcu 30 lipca, z której została wycofana. Po co był ten zapis?

    To był taki zapis na wszelki wypadek, gdyby coś nie wypaliło z wyjazdem do Włoch. Natomiast założenie było takie, że miała nie startować w Nagrodzie Kozienic, te gonitwy są za blisko siebie, tylko w Merano. Do tego startu we Włoszech wszystko mieliśmy na pierwszą połowę sezonu zaplanowane, założenie było takie, że sprawdzimy w tym roku Moonu za granicą, właścicielowi zależało, by startowała w gonitwach Pattern, powalczyła o status black type.

    Jak widać opłacało się podjąć ryzyko i wyzwanie w silnych stawkach…

    Naturalnie, a przecież śmiali się z nas, po co my tam jedziemy za granicę, z klaczą, na wiosnę. Mówiono, że dostaniemy w d… Ale ja mówiłem: powoli. Wszystko trzeba robić spokojnie, nie nerwowo. Nie da się od razu wszystkiego przeskoczyć. Trzeba konia nauczyć czegoś nowego – podróży, startów na innych torach, gdzie biega się w innym kierunku niż na Służewcu, trzeba zdobyć doświadczenie pod wieloma względami. Od początku o tym mówiłem, że nie nastawiamy się na zwycięstwa od pierwszego startu na wiosnę, ale z kolejnymi wyścigami za granicą powinno być coraz lepiej i tak się stało.

    Jak Moonu zniosła długą podróż do Włoch?

    Wszystko przebiegało bardzo dobrze. Ona jest dobrą klaczą do podróżowania. Jest w transporcie spokojna, nie nerwowa, nie przejmuje się niczym. Ona ogólnie nie jest nerwową klaczą, jest spokojna. Czasami sprawia wrażenie nerwowej, bo jest po prostu energiczna, chce się ścigać. Jadła cały czas bardzo dobrze. Wyjechała odpowiednio wcześniej. Wiózł ją Marek Brezina. Mieliśmy pod drodze nocleg na odpoczynek dla niej w Czechach, u jego wujka, która ma tam ośrodek dla koni. Po tym postoju ruszyła do Włoch, ale droga do Merano wiedzie przez góry, jazda na tym odcinku trwała 8-9 godzin. Klacz jednak zniosła tę podróż dobrze.

    Czy plany dla Moonu na dalszą część też już zostały ustalone wcześniej?

    Dalej nie. Mieliśmy plan do tego wyścigu w Merano, a dalszą jej karierę uzależnialiśmy od wyniku w tej gonitwie. Będziemy teraz naradzać się z właścicielem, Panem Marianem Ziburske, jakie gonitwy dla niej wybrać. Pewnie też menedżerowie z Westminster Tomas Janda i Martin Srnec dostaną zadanie przedstawienia propozycji. W Listed Moonu już raczej nie będzie w tym roku biegała, bo miałaby w takim wyścigu nadwagę po tej wygranej w Merano. Może jeszcze wrócimy z nią w tym roku do Włoch na gonitwę G3, czy G2, muszę przejrzeć dokładnie kalendarz wyścigów, kiedy będzie dla niej odpowiednia gonitwa na dystansie około 2000 metrów, nie dłuższa niż 2200 m, najlepiej dla klaczy.

    Marcin Kopecki opiekował się Moonu podczas wyjazdu do Włoch

    Jesienią w Rzymie jest dość prestiżowy wyścig Premio Lydia Tesio G2 właśnie dla klaczy i na dystansie 2000 metrów. Norge, którą Moonu zdecydowanie ograła we wtorek w Merano, w ubiegłym roku zajęła tam bliskie czwarte miejsce. Ale to jest wyścig w drugiej połowie października, a więc aż ponad dwa miesiące przerwy od startu w Merano…

    Dobrze, że mi Pan mówi o tym wyścigu, będę o nim rozmawiał z właścicielem Moonu. To, że jest około dwóch miesięcy przerwy, to akurat nie szkodzi, przeciwnie. Gdy się jeździ z klaczą za granicę, to nie można za często startować. To jest zupełnie inna bajka, niż gdy koń startuje tylko na Służewcu, bez podróży. Przy takich wyjazdach nie można sobie pozwolić na bieganie co 4-5 tygodni, bo to może konia kosztować zbyt dużo. Takie starty Moonu w Niemczech, we Włoszech, to jest zupełnie inna dyscyplina i inne zasady.

    W 2016 roku trenowany przez Pana Va Bank wygrał gonitwę G3 w Niemczech, teraz Moonu wygrywa Listed we Włoszech. Nie taki chyba ten diabeł straszny jak go malują w gonitwach Pattern w Europie Zachodniej, warto próbować mając dobrego konia?

    Być może tych zwycięstw na Zachodzie byłoby więcej, gdybym miał pełną swobodę decyzji i doboru gonitw, ale i tak jest się z czego cieszyć i to nie jest nasz ostatni wyścig za granicą.

    Dekoracja po zwycięstwie Moonu w Merano. Fot. Paweł Pałczyński

    Tych cennych zwycięstw na Zachodzie byłoby na pewno więcej, gdyby w pewnym momencie nie wyjechały z Pana stajni do treningu u Andreasa Woehlera tak dobre konie jak Va Bank czy Lady Ewelina.

    Takie jest życie trenera, poza tym te decyzje miały uzasadnienie, bo z Niemiec jest tym koniom łatwiej startować w krajach Europy Zachodniej, mają po prostu bliżej na te tory. Cieszę się z tego zwycięstwa Moonu także ze względu na osobę właściciela stajni Westminster Mariana Ziburske. Był bardzo szczęśliwy po tym zwycięstwie Moonu, jej wartość hodowlana po wygranej w Listed mocno wzrośnie. A ostatnio miał trochę powodów do zmartwień, bo Lady Ewelina nie weszła do maszyny startowej i nie pobiegła w niemieckim Oaks, a ten start był od dawna planowany i była do niego szykowana, to był ważny wyścig dla jej kariery. Trochę się śmialiśmy w żartach, żeby Lady Ewelina do nas wróciła na Służewiec, to tak pokierujemy jej treningiem i startami, że się uspokoi i zaraz wygra jakieś G2. Ale to oczywiście tak z przymrużeniem oka i bez złośliwości, bo bardzo kibicujemy w mojej stajni Lady Ewelinie.

    Lady Ewelina pobiegła natomiast 13 sierpnia w Wielkiej Berlińskiej G1 na raczej zbyt długim dla siebie dystansie 2400 metrów ze starszymi ogierami i wiele osób, ja także, nie uważa tego za dobry ruch.

    To są trudne sytuacje. Często, gdy coś pechowo się nie układa, podejmuje się szybkie decyzje, by to ratować, naprawić. Czasami są one nerwowe, nie zawsze trafione. Zamiast spokoju, pojawia się panika. Trochę się dziwię Woehlerowi, bo to nie jest młody, ale doświadczony trener, jest mniej więcej w moim wieku, powinien mieć w sobie dużo spokoju. Dużo jednak pracy włożono w przygotowanie formy Lady Eweliny na początek sierpnia i trener z właścicielem chcieli to spożytkować, po tym jak nie udało się pobiec w Oaks. Stąd ta szybka decyzja o zapisie do gonitwy w Berlinie. To jednak nie był dla niej, w mojej ocenie, dobry wyścig. Trzylatki, zwłaszcza klacze, na tym etapie mają małe szanse na wygrywanie ze starszymi ogierami. Pokazał to ten zapis i wiele innych, że niemieccy trenerzy i właściciele nawet nie próbują się trzylatkami ścigać w takiej gonitwie. Nie mają szans. W niemieckim Derby startowało dużo trzylatków, a żaden w Berlinie nie pobiegł. Ona była tam sama jako trzyletnia klacz. I tak przebiegła dobrze, walczyła, pokazała duże możliwości, ale to nie był wyścig, dystans i rywale dla niej.

    Jednak Westminster Moon, który w Pana treningu wygrał w tym roku Derby na Służewcu, też w lipcu pojechał jako trzylatek do Berlina na wyścig G3 i rywalizował ze starszymi końmi.

    To była trochę inna sytuacja, wyścig nie tak wysokiej rangi, to też ogier nie klacz. Choć z perspektywy czasu uważam, że ten start był dla Westminster Moona trochę za wcześnie, miał tylko trzy tygodnie przerwy po Derby. Co prawda nie odczuł tego wyścigu, był w bardzo dobrej formie, dobrze wyglądał i jadł, ale nie wszystko nam tam pasowało. Była krótka przerwa, rywalizacja ze starszymi końmi, pierwszy wyjazd za granicę dla tego ogiera, bieganie w drugą stronę. Jednak właścicielowi zależało na tym wyścigu, w Niemczech było święto, a koń czuł się świetnie, więc postanowiliśmy spróbować. Poza tym uważam, że Westminster Moon spisał się przyzwoicie, a wypadłaby tam znacznie lepiej, gdyby rywale nie przeszkadzali mu w wyścigu, gdyby nie był faulowany. Trzeci byłby wtedy lekko. Przed nim jednak cała kariera i jeszcze pokaże, że stać go na wiele.

    Trenowany przez Macieja Janikowskiego Westminster Moon wygrywa pod Sanżarem Abajewem Derby 2023 na Służewcu

    W najbliższą niedzielę znów ważne wyścigi dla trenowanych przez Pana koni, tym razem arabskich, bo na Służewcu w gonitwach Pattern mają pobiec Apollo de Sol (Nagroda Europy G3) i Sharm El Sheikh (Warsaw Traf Mile – Listed). Tymczasem Pana stajenny dżokej, lider klasyfikacji jeźdźców w Polsce Sanżar Abajew, ma problemy z barkiem. Czy będzie mógł jeździć podczas tego weekendu?

    Niestety, nie będzie to możliwe. Ta kontuzja okazała się poważniejsza niż przypuszczaliśmy. Sanżar jest obecnie na etapie dokładnego diagnozowania co właściwie się stało. Sądził, że szybciej ten ból ustąpi, próbował na treningach jeździć, ale to nie był w pełni sprawny. W tej chwili nie może za bardzo w pełni podnieść ręki w górę, więc jego jazdy w ten weekend są wykluczone. Nie ma szans, by tak szybko to ustąpiło. Doktor Stanisław Machowski obawia się, że to może być naderwanie więzadła, ale czekamy na wyniki badań.

    Czy ustalił Pan już, kto zastąpi Abajewa w tych najważniejszych gonitwach w niedzielę?

    Rozmawiałem z Antonem Turgajewem i on prawdopodobnie pojedzie w Nagrodzie Europy na ogierze Apollo del Sol. Natomiast Sharm El Sheikha ma dosiadać Sergey Vasyutov.

    Rozmawiał Robert Zieliński

    Na zdjęciu tytułowym Moonu wygrywa Premio E.B.F Terme di Merano LR przed słowacką oaksistką, klaczą Shabana. Fot. Facebook ippodromo.merano

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły