Marlena Stanisławska w tym roku uzyskała licencję trenerską i jest prawdziwym objawieniem sezonu wyścigowego w Polsce. Trenowany przez nią na wrocławskich Partynicach Le Destrier wygrał Wielką Warszawską, która po raz pierwszy miała rangę Listed, a wcześniej zwyciężył w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego, ustanawiając rekord toru na 2600 metrów. Był też piąty w Wielkiej Berlińskiej G1. Znakomite rezultaty notuje na niemieckich torach inny koń należący do Sławomira Pegzy – Hipop de Loire (był drugi i trzeci w gonitwach rangi Listed oraz czwarty w niemieckim St. Leger G3), który w niedzielę pobiegnie w Berlinie w Silbernes Pferd G3 na 3000 m. Marlena Stanisławska od dziecka związana jest z końmi, potrafi w stajni spędzić cały dzień (a czasem i noc) i o swoim niezwykłym związku z nimi opowiedziała Zofii Skrok w wywiadzie zamieszczonym na profilu „Świat wyścigów konnych” na Facebooku.
– Jestem cały czas i całe życie z końmi. One muszą lubić się ścigać, często słyszę to od dżokei dosiadających moje konie, że chcą same się ścigać. Mówią także do moich koni o mnie: „mamka”. I jak mówią do konia, to mówią nie „twoja trener”, tylko „twoja mamka” Np. dżokej Sanzhar Abaev, który najczęściej dosiada moich koni, mówi do konia: „O wygrałeś. Twoja „mamka” będzie szczęśliwa. On wie, że ja konie traktuję jak dzieci – powiedziała Marlena Stanisławska.
Zofia Skrok napisała we wstępie do tego wywiadu: Dziś piątek więc „Mój konik” („Pokój na Poddaszu”, TVP 3 Katowice godzina 19.10 i TVP stream), a w nim relacja z Wielkiej Warszawskiej, którą wygrał Le Destrier, trenowany we Wrocławiu przez Marlenę Stanisławską. I właśnie z trenerką ucięłam sobie wczoraj wieczorem pogawędkę o koniach.
——————————————————————————

Zofia Skrok: Marlena, kojarzysz mi się z Fazzą Al Khalediah, którym przez pewien czas się opiekowałaś. Z jeźdźcami Kirgizami, którymi także opiekowałaś się na początku ich drogi w Polsce, jako ich menadżerka. Wreszcie po trzecie, kojarzysz mi się także z „kobietą pracującą”, pomagającą przez lata trenerom podczas wyścigów. Jednak sporo osób pyta mnie skąd się wzięłaś na wyścigach?
Marlena Stanisławska: Generalnie pochodzę z rodziny koniarzy, bo mój tata jeździł skoki przez przeszkody. Był wicemistrzem Polski juniorów i mistrzem Polski starszych jeźdźców. Mój tata prowadził warsztat samochodowy i jeden z trenerów koni skoków przez przeszkody dał mu karnet na jazdy konne za naprawę samochodu.
Zofia Skrok: Chyba wiem co będzie dalej (śmiech)…
Marlena Stanisławska: Jak się zapewne domyślasz, to ja dostałam ten karnet na jazdy konne i poszłam jeździć na Tor Partynice. Później zaczęłam jeździć u trenera Tadeusza Dębowskiego. To jemu zawdzięczam bardzo dużo. Chociaż lekko nie było (śmiech), tam trzeba było pracować naprawdę bardzo ciężko. I to jako amatorka, ale to on nauczył mnie rozmawiać z końmi. Później przeszłam do Stanisława Borkowskiego. Tata chciał, abym skakała, ale ja czułam tylko wyścigi. Pracowałam więc w stajni wyścigowej, a po pracy jeździłam na kilku koniach sportowych w ojca stajni. Cały czas w sercu jednak mając więcej miejsca dla wyścigów. Wyjechałam do Warszawy i tam asystowałam w weekendy różnym trenerom, głównie wrocławskim. Konie przyjeżdżały z Wrocławia, musiałam je rozładować na Służewcu, nakarmić, w dzień wyścigowy siodłać, a po wyścigach załadować do transportu, aby mogły wrócić do Wrocławia. Jestem „rekordzistką toru” (śmiech), bo w ciągu jednego roku miałam upoważnienia i zastępstwa za dwunastu trenerów, a rekord pod opieką to dwadzieścia siedem koni. W tym samym czasie z sukcesem „menadżerowałam” dżokejom z Kirgistanu. Przez dwa lata udało mi się doprowadzić obu moich podopiecznych, Sanzhara Abaeva i Dastana Sabatbekova, do zwycięstw w czempionacie dżokejów. Wspominałaś o Fazzie Al Khalediah. Właśnie w pewnym momencie dostałam też szansę, od trenera Michała Borkowskiego i właścicieli tego konia, aby wyjechać z nim do kliniki w Niemczech. Powierzyli mi nadzór nad przygotowaniem go do Dubai World Cup. Myślę, że to był najlepszy koń w historii Polski. Wyścigi się wtedy nie odbyły ze względu na covid, ale spędziłam w tej klinice cztery miesiące i co roku, po zakończeniu sezonu wyścigowego w Polsce, tam wracałam. Bardzo wiele się tam nauczyłam o koniach, ich zdrowiu, kontuzjach. Dowiedziałam się też, że nawet najdroższe konie należy traktować tak samo, jak pozostałe. Tam był taki system, że nie znaliśmy imion koni, nie wiedzieliśmy, ile są warte. Kiedyś, w ostatni dzień, odjeżdżał pewien koń, mój podopieczny, dowiedziałam się, że kosztował cztery miliony euro i był czwarty w igrzyskach olimpijskich. Traktowaliśmy go tak samo jak wszystkie pozostałe konie.

Zofia Skrok: Jak to jest być trenerką koni wyścigowych, na dodatek młodą trenerką?
Marlena Stanisławska: Większość tej pracy nie jest nowością dla mnie, bo nowością jest uzyskanie licencji i praca na własny rachunek. To jest nowość, a z tym się wiąże układanie planu treningowego. Reszta to nie nowość. Jak „menadżerowałam” i asystowałam trenerom, to było wszystko bardzo dobrze, jak jestem oficjalnie sama trenerką, to jestem konkurencją, już nie jest tak łatwo i przyjemnie zawsze. Dodatkowo utrudnia to fakt, że jestem kobietą, a jak wiadomo kobiety mają zawsze trudniej w takim jednak zdominowanym przez mężczyzn środowisku. Dlatego odcinam się najczęściej od tego wszystkiego, robię swoje, dla mnie najważniejsze są konie.

Zofia Skrok: Na czym polega tajemnica sukcesu Le Destriera?
Marlena Stanisławska: To jest bardzo trudny, ciężki przypadek, bo koń chorował wcześniej. Tylko ja i właściciel wiemy, ile nocy spędziliśmy przy nim, aby wyzdrowiał. I właśnie to przyczyniło się, że Pan Sławomir Pegza postanowił dać wszystkie konie pod moją opiekę. Teraz Le Destrier jest już w stu procentach wyleczony i myślę, że stąd są jego bardzo dobre wyniki.
W noc przed Wielką Warszawską, kiedy spałam z końmi w stajni, Plontier i Proletarius spały, a Le Destrier całą noc podjadał siano z siatki. I to są detale bardzo ważne dla tego konia.

Zofia Skrok: Jak już wywołałaś Proletariusa, to jego rozwój jest w tym sezonie imponujący, a wiem, że miał operację i ma śruby w nodze?
Marlena Stanisławska: Kiedy Proletarius złamał nogę w roku 2021 roku i przez trzy miesiące był w szpitalu, praktycznie codziennie jeździłam do niego trzydzieści kilometrów. Myślę, że on to pamięta i teraz odwdzięcza mi się za to wszystko. To był bardzo trudny koń do jazdy, a teraz z przyjemnością chodzi na treningi. Bryka i cieszy się z tego. Ja także jemu i kilku innym koniom zdjęłam okulary. Tak samo było z Le Destrierem i z Daccinim, im także zdjęłam okulary.
Zofia Skrok: Jak już rozmawiamy o Daccinim, to „rodzą się” albo „odradzają” u Ciebie takie gwiazdy jak on? Jak to się stało, że do Ciebie trafił i jak doszedł do takiej formy?
Marlena Stanisławska: On był kupiony dla mojego taty i dużo odpoczywał, praktycznie całą zimę relaksował się na padokach u ojca w stajni. Przywiozłam go bardzo późno do treningu, aby jak najwięcej odpoczywał. Uważam, że dużo daje u mnie to, że konie mogą chodzić na padoki. Mamy we Wrocławiu taką możliwość. Mam także możliwość zawozić konie na relaks do ojca do stajni.


Zofia Skrok: Właśnie! Zauważyłam też, że dajesz koniom odpocząć, że nie biegasz często, a młode konie debiutują później i na spokojnie.
Marlena Stanisławska: Sumiennie przepracowałam całą zimę, ponieważ wrocławski tor umożliwia jazdę w zimie na hali. Ale tak w ogóle chcę, aby to konie same po prostu chciały się ścigać.
Zofia Skrok: Czyli masz taką taktykę, że koń musi to lubić, tak?
Marlena Stanisławska: Tak i często słyszę to od dżokei dosiadających moje konie, że chcą same się ścigać. Mówią także do moich koni o mnie: „mamka”.
Zofia Skrok: Dżokeje mówią do koni?
Marlena Stanisławska: Dokładnie tak. I jak mówią do konia, to mówią nie „twoja trener”, tylko „twoja mamka” Np. dżokej Sanzhar Abaev, który najczęściej dosiada moich koni, mówi do konia: „O wygrałeś. Twoja „mamka” będzie szczęśliwa. On wie, że ja konie traktuję jak dzieci.

Zofia Skrok: Czy w związku z tym my, kibice w Polsce, będziemy w weekend krzyczeć „Hip hop hurra”? Jak się czuje Hipop de Loire, który wystartuje w niedzielę w Berlinie? Czy to nigdy do końca nie wiadomo w wyścigach jak będzie?
Marlena Stanisławska: Hipop jest trudny do jazdy i tak naprawdę ciężko określić jaki będzie miał dzień. Dlatego pojedzie drugi raz na nim Wladimir Panow, który już go zna, był na nim drugi w Listed. W zasadzie całe środowisko wie jaki to trudny koń. Kiedy zawiozłam go do kliniki na kastrację, to uprzedzałam, że jest charakterny. Doktor najpierw powiedział, że nie z takimi końmi sobie radziliśmy, ale po dwóch dniach od operacji zadzwonił do mnie z prośbą, żeby zabrać tego „wariata”, bo sobie z nim nie radzą. Wsiadłam w koniowóz i pojechałam. Obecnie jest moim najlepszym kumplem, codziennie, kiedy wchodzę do stajni, rży jak mnie słyszy, żeby dać mu cukierka.

Zofia Skrok: No właśnie, jak już o stajni mowa, to wiem, że jesteś przeziębiona, ale wiem też, że w tej pracy nie ma chorowania. Chciałabym żebyś przybliżyła czytającym jak wygląda Twój dzień?
Marlena Stanisławska: Jestem w stajni od rana do późnych godzin popołudniowych. Zawsze wychodzę ostatnia. Kiedy już wszyscy pracownicy pójdą do domu, ja siedzę w stajni, doglądam wszystkiego. Ja po prostu lubię siedzieć w stajni i te zadania, jak np. księgowość, zapisy, robię właśnie tam. A kiedy mam wieczorne karmienie, nie wracam już przed do domu, więc jestem w stajni do godziny 21.00 od rana. W przerwach wtedy np. przerywam koniom grzywy, przygotowuję wszystko na wyścigi.
Zofia Skrok: Czyli można powiedzieć, że jesteś cały czas i całe życie z końmi?
Marlena Stanisławska: no tak (śmiech)
Zofia Skrok: Ile masz koni, jakie plany na przyszłość?
Marlena Stanisławska: W tej chwili mam w stajni 28 koni, 27 Pana Pegzy i mój rodzinny Dacinni. Pojawiają się propozycje od innych właścicieli na oddanie mi koni w trening. Bardzo się z tego cieszę i jestem na to otwarta. Dotychczas miałam konie Pana Sławomira Pegzy. To on dał mi szanse.
Miałam także Waszego rodzinnego konia – Twojego i Twojego taty – Jawielkąwenę, która trafiła do mnie pod opiekę w lipcu 2022 roku. Teraz bardzo się cieszę, że inni właściciele się też zgłaszają. Mam nadzieję, że jeszcze jakieś nowe konie trafią do mnie. Korzystając z okazji, chciałabym podziękować Panu Pegzie za zaufanie i szanse oraz zmobilizowanie mnie, aby w końcu pracować na własny rachunek. Jednak muszę dodać, że wszystko to co mam ja, mam dzięki swojej ciężkiej pracy, bo Pan Pegza także na wszystko co ma, ciężko zapracował i wymaga tego samego ode mnie.

Zofia Skrok: Osobiście widziałam jak wiele razy przycinasz żywopłot przed stajnią, albo na polu wykopujesz marchewki dla koni, które sama uprawiasz. Sama też wozisz konie koniowozem. Dlatego nazwałam Cię ”kobietą pracującą” Coś jeszcze zrobiłaś takiego z czego jesteś dumna?
Marlena Stanisławska: Wyremontowałam stajnię. To znaczy właściciel koni tynkował, a ja malowałam ściany.
Zofia Skrok: Dużo w tym sezonie jeździsz z końmi do Niemiec, tam startujesz i masz porównanie torów niemieckich i wyścigów w Polsce. Jak to oceniasz?
Marlena Stanisławska: Bardzo lubię tam jeździć, bo tam jest fajna atmosfera. Jestem w kontakcie z kilkoma dżokejami z Niemiec. Jak zapisuję konie, to rozmawiam z nimi i oni mogą mi nakreślić szanse moich koni w wyścigach.
Posiadając tak naprawdę trzy bardzo dobre konie: Le Destriera, Plontiera i Hipopa, które pracują razem, porównując je, określam na jakim poziomie są te konie i jak są w danym momencie przygotowane do wyścigów zagranicznych.
Tak samo jestem w stanie określić jakie tory są dobre dla koni w trakcie sezonu. Jaka jest nawierzchnia na konkretnym torze w danym momencie sezonu. Jeśli np. jest duża susza i wiem, że te warunki nie są sprzyjające dla mojego konia, bo jest np. za suchy i za szybki tor, a nie każdy koń może na takim pobiec, to tam nie biegam.

Zofia Skrok: A o czym marzysz?
Marlena Stanisławska: Chyba żeby wygrać jakiś wyścig G1.
Zofia Skrok: A jest taka szansa?
Marlena Stanisławska: Zawsze jest (śmiech)…
Na zdjęciu tytułowym dekoracja po zwycięstwie Le Destriera w Wielkiej Warszawskiej
————————————————————————————————-















