Prowadząca kameralną stajnię w miejscowości Jaźwie, oddalonej o ok. 50 km od Warszawy, Kamila Urbańczyk jest trenerem z kilkunastoletnim stażem. Mimo niewielkiej ilości materiału może poszczycić się sporymi osiągnięciami w gonitwach dla koni czystej krwi. Pierwszym sygnałem, że młoda trenerka potrafi znakomicie przygotować araby do walki w dużych gonitwach było drugie miejsce Firy Akby w Oaks w 2011 r. Później, pod jej wodzą, na absolutnie topowym poziomie biegał Ussam de Carrere. Kasztan odnosił zwycięstwa w gonitwach pozagrupowych (Ofira, Pamira) i zajął pamiętne drugie miejsce w wyścigu o Nagrodę Europy w 2015 roku, za gościem z Niemiec – znakomitym Ameretto (czterokrotnym triumfatorem tego biegu – przyp. red.). W tym samym sezonie Oaks wygrała dla Kamili Urbańczyk Om Darshaana, a w kolejnym Błękitną Wstęgą Derby udekorowany został przygotowywany przez nią Mogadiusz. W dwóch ostatnich latach czteroletnie araby znów przyniosły trenerce wiele powodów do dumy, bo drugie miejsca w Derby wywalczyły Ewest (2022) oraz Ben Mark (2023), które zajmowały czołowe miejsca także w innych biegach pozagrupowych (m. in. nagrodach Pamira i Janowa). Nie sposób zapomnieć, że przez wiele lat swoistym talizmanem stajni był Dar Duni, który ostatni start na bieżni zaliczył w 2021 roku w wieku 17 lat (!) i ciągle utrzymując wysoki poziom. Ostatnie zwycięstwo odniósł mając 13 lat, ale w kolejnych czterech sezonach potrafił jeszcze plasować się na drugich miejscach.
Krzysztof Romaniuk: Proszę powiedzieć, jak w Pani ośrodku wyglądała praca przed sezonem. Z rozmów z trenerami wiemy, jak to wyglądało na Służewcu czy Partynicach, ale czy dla Pani zima była równie łaskawa?
Kamila Urbańczyk: Zima była rzeczywiście łagodna i można było spokojnie robić swoje, w zasadzie bez dłuższych przerw. Trudniejsza sytuacja panowała wiosną, ponieważ sporo padało i regularnie podłoże było zbyt grząskie, by mocniej pracować. Myślę jednak, że udało się nam dobrze przygotować do sezonu.
Któryś z Pani arabów jest już zapisany do wyścigu?
W pierwszy dzień wyścigowy nie było dla nich odpowiednich gonitw, ale w kolejny weekend już powinny znaleźć się w programie.
Pani osobiście dosiada koni na treningach, ale chyba ma Pani jakieś wsparcie?
Moja ekipa składa się z trzech osób. Na obecną liczbę koni w stajni jest to wystarczająca siła.
Według biuletynu jest ich 12.
Tyle zgłosiłam do sezonu, jednak dwóch trzylatków już u mnie nie ma. Patisserie została sprzedana kilka tygodni temu, a ostatnio spotkała mnie przykra niespodzianka, bo właściciel zdecydował się przenieść do jednej ze stajni na Służewcu jedynego mojego francuskiego araba, Elevation Al Maury. Uważam, że to nie było fair z jego strony.
Rozumiem, że wiązała Pani z nim spore nadzieje?
Nie w tym rzecz. Oczywiście, miałam pewne nadzieje, bo w ostatnich latach nie miałam okazji trenować koni o takich rodowodach, ale tu przede wszystkim chodzi o wykonaną pracę i wiele godzin poświęconych na treningi. Tymczasem kilkanaście dni przed rozpoczęciem sezonu, kiedy większość przygotowań została już zrobiona, koń jest przenoszony do innej stajni, a trener nie dostaje nawet szansy w postaci wystawienia go choćby w jednym wyścigu. Oczywiście, właściciel ma prawo decydować o swoim koniu, jednak powinien mieć też szacunek do pracy wykonanej przez trenera, zwłaszcza przed sezonem. Wygląda to tak, że bez racjonalnego uzasadnienia straciłam sporo czasu i energii, a ewentualne efekty będzie zbierał ktoś inny. Lepiej porozmawiajmy o arabach, które są u mnie.
A zacząć wypada od najstarszego z nich, a jednocześnie najbardziej obecnie utytułowanego, wicederbisty Ben Marka. Miał bardzo udany poprzedni sezon, czy przez zimę się zmienił?
Trochę na pewno. To wysoki koń, na długiej nodze. Taki był od początku, ale przez ostatnie miesiące wyraźnie nabrał masy mięśniowej i się wzmocnił. Myślę, że to dobra wróżba.
Świetna w jego wykonaniu była pierwsza i środkowa część sezonu. Pokazał się szczególnie dobrze w wyścigach długodystansowych, choć jesień miał słabszą. Rozpocznie sezon wkrótce, czy celuje z nim Pani w dłuższe gonitwy?
Gonitw dla koni sklasyfikowanych poza grupami, a on się do nich zalicza, nie ma tak wiele, więc nie ma sensu czekać. Jest już przygotowany i wkrótce planuję go zapisać. Rzeczywiście jego szanse zdecydowanie rosną w rywalizacji na dystansach stayerskich, więc wiosną łatwo mu nie będzie. Jeśli chodzi o słabszą końcówkę poprzedniego sezonu, to wynikała ona przede wszystkim ze zmęczenia trudami wcześniejszych startów, a także, choć w mniejszym stopniu, zmianą stanu toru na miękki. Ben Mark biegał w wielu wymagających wyścigach i praktycznie w każdym z nich podejmował walkę, więc w pewnym momencie musiał to odczuć.
Jak wyglądała jego praca w zimie, czy w związku z powyższym miał więcej odpoczynku?
W zasadzie nie miał robionych mocnych treningów. Przygotowywany był na spokojnie, miał okazję wypocząć fizycznie i psychicznie. W przypadku starszych koni nie trzeba zachowywać aż takiego rygoru. Nie martwię się jednak o jego przygotowanie do sezonu.
Omawianie trójki czterolatków rozpocząłbym od półsiostry Ben Marka – Bint Korony. W ubiegłym roku odniosłem wrażenie, że biegała dość nierówno.
Miała niezłe starty i miała słabsze. Prezentowała się dość lekko i delikatnie, jednak, podobnie jak Ben Mark, przez zimę stała się mocniejsza. W jej przypadku wyścigiem docelowym jest Oaks, a więc będę starała się na koniec lata i wczesną jesień przygotować szczyt jej formy.
To córka Sartejano, po którym w ub. roku mieliśmy derbistę Lexa i oaksistkę Prozę, wygląda więc na to, że te konie zyskują w wieku czterech lat.
Takie wnioski automatycznie się nasuwają. Na pewno cechą wspólną większości potomstwa Sartejano jest ambicja i chęć do rywalizacji. Są zadziorne i waleczne. Potwierdza się to w przypadku Bint Korony, która pod tym względem prezentuje się lepiej niż jej starszy półbrat.
Drugą z klaczy, Mussakę, pamiętam jako klacz o zdecydowanie bardziej atletycznej budowie.
Tak, to dość wyrośnięta, silna klacz. Rozkręcała się w trakcie trwania sezonu i myślę, że jeszcze mogła nie pokazać tego, co ma najlepsze. Nie powinna bać się dystansu, więc i w jej przypadku na dalszym horyzoncie mamy gonitwę Oaks. Dokładniejszy plan startowy dopiero mi się układa w głowie, ale żadna ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.
Jest jeszcze 4-letni ogier – El Dawidow. Niewiele biegał.
To na razie koń niesprawdzony. Zadebiutował już w czerwcu i spisał się nieźle, był trzeci. Dużo gorzej wyglądało to za drugim razem, pod koniec lipca. Okazało się, że ma młodzieńcze zapalenie ścięgien. Potrzebował przerwy i czasu. Była jeszcze okazja zapisać go pod koniec sezonu, ale ostatecznie zdecydowałam się nie szykować go do startu na siłę. Oby to zaprocentowało, bo to ciekawy koń, natomiast trudno mi na ten moment określić, jak poziom prezentuje. Prawdopodobnie zgłoszę go do Derby, choć będzie musiał mnie do siebie przekonać, żeby utrzymać się w zapisie.
Wspomniała Pani, że w stajni już nie ma dwóch trzylatków, ale pozostała jeszcze szóstka. Wśród nich mamy kolejnego… „małego Ben Marka”. Jak się prezentuje ten młody ogierek, który pochodzi z pierwszego rocznika po Muqatilu Al Khalediah?
Inaczej niż Ben. Boy Mabir jest silny, kompaktowy. Podoba mi się. Na treningach też nie mam mu nic do zarzucenia. Myślę, że ma spore szanse wystartować już w maju. Konie z tej rodziny nie przepadają za grząską bieżnią, więc nie ma co zbyt długo zwlekać z ich przygotowaniem.
Sporo mniejszy jest drugi z trzylatków, De Milagro.
Tak, ale to koń o rodowodzie zdecydowanie mniej wyścigowym. Nie ma sensu porównywać go z arabami z Zachodu, czy nawet tymi wyhodowanymi w Polsce, które w rodowodach mają dużo francuskiej krwi. Jest nieduży, natomiast pokazuje sporo ambicji. Jeśli cykl gonitw KOWR będzie kontynuowany, to może przynieść swojemu hodowcy i właścicielowi trochę radości.
Pozostały nam jeszcze klacze.
W tym momencie numerem jeden z nich jest półsiostra Mussaki, Mescalina. Jest od niej jeszcze większa i także bardzo mocno zbudowana. Na treningach radzi sobie dobrze, choć trzeba będzie ją sprawdzić się na torze, ponieważ potomstwo Rammasa Al Khalediah w ub. roku zbierało świetne recenzje na treningach, a nie przekładało się to za bardzo na późniejsze wyniki. Oby Mescalina przełamała ten trend.
Dużo mniejsza i drobniejsza od niej jest Gina de la Luz ARW. Jest bardzo późno urodzona, bo dopiero w lipcu, więc może się jeszcze rozwijać i rosnąć. Z tego względu raczej nie wyjdzie do startu tak szybko. Jej atutem jest natomiast ambicja. Bardzo się stara i potrafi walczyć.
Pozostała dwójka, Agatonika oraz Krynka, przyszła do treningu później, więc nie są aż tak zaawansowane w pracy. Muszą nadgonić zaległości i dopiero wtedy będzie można coś dokładniej o nich powiedzieć.
Czy oprócz treningu arabów, zajmuje się Pani także hodowlą?
Na niewielką skalę. W hodowli mam oaksistkę Om Darshaanę i myślę, że to powinna być bardzo wartościowa matka. To klacz o sporych osiągnięciach, ale także bardzo ciekawym rodowodzie. Jest córką Dahessa, syna Amera. Z kolei jej dziadkiem jest Wiliam, jeden z najlepszych arabów ścigających się w Polsce pod koniec lat 90-tych. Mam już od niej źrebaka, po innym koniu, którego darze sentymentem, a więc „moim” derbiście Mogadiuszu.
Czekamy zatem aż ci wychowankowie dorosną, a w najbliższych dniach na pierwsze zapisy Pani koni do gonitw. Dziękuję za rozmowę!
Dziękuję.
Rozmawiał: Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym Kamila Urbańczyk (w środku) z Ewestem po jego zwycięstwie w gonitwie o Nagrodę Janowa w czerwcu 2022 r.