Romantic Warrior z osiemnastym zwycięstwem w karierze. Aż cztery rekordy toru podczas Fashion Friday na Meydan!

To był emocjonujący mityng w Dubaju, a większość wyścigów była rozgrywana w niezwykle wymagający sposób. Zacięta rywalizacja i ostre rozgrywki taktyczne zaowocowały biciem rekordu toru Meydan w aż czterech gonitwach – trzech na nawierzchni trawiastej i jednej na piaskowej. Jednym z bohaterów mityngu był światowy rekordzista pod względem zarobków (już ponad 18 mln funtów) – Romantic Warrior, który wygrał po raz osiemnasty w karierze (w 23 startach). Po raz dziesiąty dokonał tego na poziomie G1, a przy tym w Jebel Hatta G1 poprawił rekord toru na 1800 m o 0,01 sekundy (1’45,10”). Kolejnym celem dla tuza z Hong Kongu ma być najwyżej dotowany wyścig świata – Saudi Cup w Rijadzie.

Romantic Warrior był oczywiście zdecydowanym faworytem piątkowej gonitwy Jebel Hatta G1 na torze Meydan. Miejscowa publiczność, a przede wszystkim włodarze Godolphin po cichu liczyli, że opór stawi mu Measured Time, który w grudniu na tym samym dystansie (1800 m) poprawił rekord toru (1’45,11”) i prezentował doskonałą formę. By pokonać światową gwiazdę zdecydowano się zaryzykować taktycznie.

William Buick na Measured Time rozpoczął bardzo agresywnie. Pięcioletni ogier zaczął oddalać się od rywali, a jego towarzysz stajenny, Ottoman River, zdawał się zwalniać pościg, galopując na drugiej pozycji. To za nim ustawił się James McDonald na Romantic Warriorze, ale zachował spokój, kompletnie zawierzając w szybkość i możliwości siedmioletniego wałacha. Stawka dość mocno się rozciągnęła, bo tempo było bardzo mocne.

Na prostą Measured Time wypadł z przewagą około 10 długości. Chwilę wcześniej, Romantic Warrior dostał sygnał od McDonalda i przyspieszył, spokojnie wyprzedzając Ottoman River. Strata faworyta była spora, ale topniała szybko i już 200 m przed celownikiem było jasne, że wałach wygra po raz 18. w karierze dla właścicieli z Hong Kongu. Niestety, broniący drugiej pozycji i wyraźnie słabnący Measured Time w końcówce zaliczył fatalny upadek, kończący jego karierę. W tej sytuacji za znakomitym czempionem finiszowały Poker Face oraz Holloway Boy.

Ostre tempo od początku biegu pozwoliło Romantic Warriorowi o 0,01 sekundy poprawić rekord trawiastego toru Meydan na 1800 m – 1’45,1”. Jednocześnie to dla 7-latka jedenasty sukces na poziomie G1 (w dodatku ósme zwycięstwo z rzędu), odniesiony w czwartym kraju (wcześniej wygrywał na Sha Tin w Hong Kongu, a także w Japonii oraz Australii). Triumf w Jebel Hatta nie wyśrubował jakoś mocno kwoty jego wygranych (dołożył „tylko” ok. 0,24 mln funtów, co w sumie daje mu nieco ponad 18 mln), ale według zapowiedzi jego kolejnym celem ma być najwyżej dotowany wyścig świata – Saudi Cup w Arabii Saudyjskiej. Ewentualny triumf w tym biegu to kolejne 10 mln dolarów, co wywindowałoby jego rekord już znacząco. W lutym wałach ma więc stanąć przed szansą triumfu na poziomie G1 w piątym państwie, ale oprócz rywali, będzie musiał po raz pierwszym poradzić sobie także z piaskową bieżnią…

– To znakomity koń, który adaptuje się do każdego tempa w wyścigu i ma niesamowite przyspieszenie – powiedział po wyścigu James McDonald. Być może na piaszczystym torze w Rijadzie również zdoła wykorzystać te walory Romantic Warriora.

Taki test dzisiaj na Meydan przechodził francuski Facteur Cheval, triumfator Dubai Turf 2024. Niespodziewanie został tym razem zapisany do rozgrywanego na nawierzchni piaszczystej, najwyżej dotowanego wyścigu dnia – Al Maktoum Challenge, będącego ważnym elementem przygotowań do marcowego Dubai World Cup. Z pozycji faworyta startował natomiast Kabirkhan należący do Kazacha Tleka Mukanbetkaliyeva. Jego historia to znakomity materiał na książkę lub film, bo z konia zakupionego za jedyne 12 tys. dolarów stał się ambasadorem wyścigów w Kazachstanie, wygrywając ubiegłoroczną edycję tej gonitwy w świetnym stylu. Później był najmocniej liczonym koniem w Dubai World Cup, ale nie dał rady, zajmując 8. lokatę, niemal 20 dł. za Laurel River. Od tamtej pory nie biegał. W naszej zapowiedzi zwracaliśmy też uwagę na coraz lepiej biegającego i świetnie dysponowanego Walk of Stars, trenowanego przez Bhupata Seemara. To właśnie konie tego szkoleniowca okazały się bohaterami biegu.

Walk of Stars w swoim stylu poprowadził mocnym, równym tempem. Takie rozgrywki preferuje także jego jeździec, Tadgh O’Shea. W dystansie lidera „podpierał” outsider Saayedd, ale O’Shea nie dał się sprowokować i realizował swój plan taktyczny, trzymając się blisko kanatu i nie popędzając 6-latka. Kabirkhan i Facteur Cheval były prowadzone pod koniec grupy zasadniczej, ze startą kilku długości do liderów.

Przy wyjściu na prostą do usiłującego odskoczyć Walk of Starsa dołączył drugi koń Seemara – Imperial Emperor i sprawiał wrażenie zdecydowanie lżej galopującego. Jednak Walk of Stars raz jeszcze pokazał, że jest mocny i waleczny. W twardym posyle jeszcze poprawił i uzyskał 2-2,5 dł. przewagi nad towarzyszem stajennym, wygrywając po raz pierwszy na poziomie G1 i inkasując ok. 2,5 mln zł. Kilka długości za dwójką Seemara trwała walka o trzecie miejsce, z której zwycięsko wyszedł Facteur Cheval (łączna starta do triumfatora wyniosła ponad 7 dł.). Trudno powiedzieć, czy ten wynik przekona właścicieli do kolejne próby na torze piaskowym, czy jednak zdecydują się wrócić do rywalizacji na trawie. Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna – ja wystawiłbym mu „czwórkę” i to raczej za mało by powalczyć o najcenniejsze laury na tej nawierzchni. Zaskakująco słabo wypadł natomiast Kabirkhan, któremu mocno kibicowali miłośnicy wyścigów z Kazachstanu, bardzo aktywni na forach internetowych tego dnia. Był dopiero siódmy, ze starta ponad 16 dł. Co ciekawe, bezpośrednio za nim finiszował koń z… Korei Południowej – Global Hit.

Na Meydan w piątek nie obyło się bez sensacji. Jeśli Romantic Warrior w Jebel Hatta był wielkim faworytem, to w Firebreak Stakes G3 już przed biegiem w zasadzie dekorowano potencjalnego zwycięzcę, którym miał być Laurel River (kurs 1,3 do 1). Trudno się dziwić, bo przecież w marcu 2024 amerykański ogier nie dał żadnych szans rywalom w Dubai World Cup, aż o 8,5 dl. bijąc bohaterów rozegrano miesiąc wcześniej Saudi Cup – japońskiego Ushbę Tesoro oraz amerykańskiego Senora Buscadora. W dodatku, jest obecnie najwyżej sklasyfikowanym koniem na świecie (rating 128). Mimo 10-miesięcznej przerwy w startach, nie wypadało przypuszczać, że nie poradzi sobie ze znacznie niżej notowanymi rywalami. Ogier na padoku prezentował się świetnie, ale fizycznie chyba jeszcze nie był gotowy na tak ofensywną taktykę, jaką lubi O’Shea.

Laurel River ruszył nieźle i biegł początkowo na trzeciej pozycji, ale wkrótce dołączył do Meshtriego, a następnie go wyprzedził narzucając bardzo ostre tempo. Stopniowo wypracowywał sobie coraz większą przewagę, która jeszcze przed wyjściem na prostą wyniosła około 7 długości. W tym momencie nic nie wskazywało, że ktokolwiek się do niego zbliży. Meshtri miał już dość i odpadł błyskawicznie, a na drugiej pozycji znalazł się drugi koń z Juddmonte – Artorius naciskany przez Cagliostro. Do celownika pozostało jeszcze 300 m. Laurel River nagle zaczął skracać akcję. Choć przewagę miał wciąż znaczącą, to doświadczony dżokej wyczuł niebezpieczeństwo i mocno pracował w siodle. W tyle Cagliostro coraz śmielej atakował Artoriusa, a między końmi z dalszej pozycji pięknie ruszył King Gold. To właśnie siwek galopował najdynamiczniej na finiszu i na 150 m przed celownikiem był już drugi. W tym momencie tracił do wielkiego faworyta przynajmniej 4 długości, ale widać było, że Laurel River utrzymuje się w galopie ostatkiem sił. O’Shea robił co mógł, by ogier „dociągnął”, jednak rzutem na taśmę King Gold odebrał mu sukces. Bliziutko był też Cagliostro, który w końcówce „zabrał się” wraz siwym rywalem.

Muszę przyznać, że rzadko która jazda robi na mnie takie wrażenie, jak ta w wykonaniu Adriego de Vriesa na King Goldzie. Jednocześnie trochę przypomniała mi tą w wykonaniu Holendra w Wielkiej Warszawskiej na Kaneshyi. Ogromną zaletą de Vriesa jest doświadczenie i niesamowicie chłodna głowa w trakcie wyścigu, pozwalająca unikać mu niepotrzebnych i nerwowych ruchów. King Gold nie ruszył najlepiej, jednak jego dżokej nie spanikował i nie forsował go w dystansie, świadomy mocnego tempa. Spokojnie prowadzony blisko kanatu siwek nie tracił kontaktu z grupą zasadniczą. Jedynie Laurel River był daleko z przodu, choć tego należało się spodziewać i prawdopodobnie nikt nie liczył na pokonanie go w normalnych okolicznościach. W drugiej części ostatniego zakrętu holenderski dżokej zachował się idealnie. Zasadniczą część łuku pokonał ciasno przy wewnętrznej, ale ostatnie metry wykorzystał do wyprowadzenia King Golda szerzej, prosto w lukę między konkurentami. Tym samym znalazł optymalny tor jazdy, na którym nikt mu nie przeszkadzał, a dodatkowo oszczędził siły konia, nie wybijając go w żadnym momencie rytmu. Jeździecki majstersztyk dał mu sensacyjne zwycięstwo, zamiast trzeciego lub czwartego miejsca, gdyby nie wykorzystał wszelkich możliwości.

Jak wspomniałem na wstępie, tego dnia padły aż cztery rekordy toru. Oprócz osiągnięcia Romantic Warriora, wyniki na trawiastej nawierzchni poprawiali jeszcze sprinterzy, ale wszystko zaczęło się w konfrontacji koni arabskich na samym początku dnia, bowiem mityng Fashion Friday na torze Meydan tradycyjnie rozpoczęła gonitwa dla tej rasy, a konkretnie druga odsłona cyklu Al Maktoum Challenge (G1 PA), który jest naturalną ścieżką przygotowań, szczególnie dla miejscowych koni, do Dubai Kahayla Classic. Dla polskich kibiców powodem do mocniejszego zainteresowania tym biegiem mógł być występ Bahwana, uzdolnionego kasztana mającego za sobą początki kariery nad Wisłą. Legitymujący się drugim ratingiem w tej stawce ogier był liczony w trzeciej kolejności. Wyżej stały jedynie notowania dwukrotnie drugiego w Kahayla Classic Barakki (najwyższy rating, 125) oraz amerykańskiego Unleashed, świeżo upieczonego rekordzisty toru na tym samym dystansie (1900 m).

Barakka ruszył doskonale. W początkowej fazie prowadził, jednak Richard Mullen popracował trochę w siodle Unleashed i na pierwszym zakręcie był już pierwszy. Tuż przy nim biegł RB Frynchh Dude, a Barakka pod Connorem Beasleyem ułożył się na trzeciej pozycji. Na starcie problemy miały Majdi oraz Djafar, wkrótce na koniec odpadł także niestety Bahwan, stawiający opór przed szybszym galopowaniem w tej fazie biegu.

W czołówce właściwie do wyjścia na prostą nic się nie zmieniało. Mullen stopniowo podkręcał wyścig, co sprawiło, że zupełnie odpadł RB Frynchh Dude, a Barakka wypadając na prostą był już bardzo mocno posyłany. Widać było, że Unleashed jest tego dnia lepszy. Dość swobodnie powiększał przewagę nad najgroźniejszym rywalem, do którego dołączył Kanaille de Faust. Ten ostatni jako jedyny galopował w tempie zbliżonym do uciekającego Unleashed, ale nie mógł mu już zagrozić. Tym samym powtórzyła się pierwsza dwójka z rekordowo szybkiego grudniowego The Madjani Stakes. Niezły finisz z odległej pozycji oddał Djafar, co dało mu ostatecznie czwartą pozycję. Bahwan przybiegł 9., potwierdzając, że rywalizacji na piaskowej nawierzchni nie jest jego domeną.

Wkrótce okazało się, że trenowany przez Jabera Bittara Unleashed jeszcze poprawił swoje osiągnięcie sprzed miesiąca i wyśrubował rekord piaskowego toru na 1900 m do wyniku 2’06”!

Nieco ponad godzinę później Marbaan pod Nowozelandczykiem Jamesem McDonaldem poprawił najlepszy dotąd wynik (świeży, bo sprzed tygodnia) na trawiastej bieżni na dystansie 1400 m, pokonując go w czasie 1’21,04”. Syn Oasis Dreama popisał się świetną formą na finiszu gonitwy Al Fahidi Fort G2. Był prowadzony w dystansie na czwartej pozycji i ładnie przyspieszył, pokonując biegającego dla Godolphin Mysterious Nighta. Trzeci finiszował Make Me King, reprezentujący barwy katarskiego Wathnan Racing.

Rekord padł także w gonitwie piątej, Blue Point Sprint G2, rozgrywanej na jeszcze krótszym dystansie – 1000 m. W tym biegu z zainteresowaniem śledziliśmy poczynania trenowanego w Czechach przez Miroslava Nieslanika Ponntosa. Siedmiolatek spisał się znakomicie i od startu biegł w czołówce pod Michaelem Barzaloną. W pewnym momencie mocno ruszył do przodu, a w ślad za nim zrobiły to Bilhayl oraz Cover Up, jego niedawni pogromcy. Tym razem Ponntos skutecznie odpierał ataki Cover Upa, z kolei Bilhayl nie był w stanie im bezpośrednio zagrozić. Cała trójka była jednak bezradna wobec niesamowitego finiszu West Acre’a, który pod Callumem Shepherdem w kapitalnym stylu pokonał rywali (o ponad 3,5 dł.) i poprawił rekordowy wynik na tym dystansie o … 0,03 sekundy, osiągając celownik w 55,38 s.

Pod koniec dnia, zgodnie z oczekiwaniami, bezkonkurencyjny w Al Shindagha Sprint G3 był Tuz pod Tadhgiem O’Sheą. Większej walki nie było, chociaż ośmiolatek w pewnym momencie na prostej wypadł z rytmu i zwolnił. Zbliżył się do niego Colour Up, ale w końcówce wielki faworyt nie zawiódł.

Do zaciętej walki doszło za to w długodystansowym biegu Al Khail Trophy G3 (2810 m). Podobnie jak przy poprzedniej okazji, w walce znalazły się Keffaaf, King of Conquest oraz Epic Poet, ponownie mieszcząc się w 0,5 dł. na celowniku. Tym razem górą był Keffaaf, na którym doskonale pojechał James McDonald, kompletując tym samym ładnego hat-tricka. Nowozelandczyk perfekcyjnie wykorzystał przejście przy kanacie i odskoczył rywalom. W końcówce poderwał do walki Keffaafa, chociaż wydawało się pewne, że King of Conquest go dopadnie i chociaż na koniec dnia ucieszy włodarzy Godolphin, którzy podczas takich mityngów nie zwykli pozostawać bez zwycięstwa…


Krzysztof Romaniuk

Na zdjęciu tytułowym Romantic Warrior (fot. Hong Kong Jockey Club)

Udostępnij

Powiązane artykuły

Zbliżające się wydarzenia

Najnowsze artykuły