More

    Niezłe wyniki koni ze stajni MNM w treningu Sergiusza Zawgorodnego w Niemczech

    Sergiusz Zawgorodny od końcówki ubiegłego wieku trenował konie w Polsce z raczej średnimi sukcesami. Po sezonie 2002 wydawało się, że stajnia będzie się dalej rozwijać, ale od tamtej pory podopieczni Zawgorodnego rzadko wygrywali więcej niż 5 gonitw rocznie. Dlatego bez wielkich nadziei polscy kibice patrzyli na starty trenowanych przez niego koni w Niemczech, a tu niespodzianka – wyniki w niemieckim Mülheim były zaskakująco dobre.

    Zawgorodny, trenujący konie około 50 kilometrów od Hamburga, zgłosił do dnia wyścigowego w Mülheim 6 kwietnia cztery konie do czterech różnych gonitw i wszystkie zajęły miejsca w pierwszej piątce. Wszystkich dosiadał znany z polskich torów Kirgiz Bolot Kalysbek.

    Pierwszy wystartował Franklin Al Gunay (Karakonite – Fly Fight Win po War Front), który zapisany do tego wyścigu był jeszcze na nazwisko Wernera Hausteina, ale jak powiedział nam Sergiusz Zawgorodny, to on wystawiał już ogiera do startu. W stawce ośmiu koni dawano mu zdecydowanie najmniejsze szanse (56/1), a notowania drugiego najsłabiej liczonego konia były niemal trzy razy mocniejsze (21/1). Franklin mimo to zdołał nieźle przebiec. Bolot poprowadził go w środku stawki, przy wewnętrznej. Całą finiszową prostą pozostawał w rozgrywce, ale nie zdołał zmniejszyć straty do czołówki. Krótko przegrał walkę o czwarte miejsce, a do zwycięzcy stracił niespełna 6 długości.

    Franklin próbuje wywalczyć płatną lokatę. Fot. Markus Kluth

    Drugi wyścig był podwójnie ciekawy dla polskiego odbiorcy. W dwunastokonnej stawce mieliśmy okazję oglądać dwa konie związane z polskim środowiskiem wyścigowym. Jeden reprezentował barwy stajni Westminster – Westminster Eagle (Maxios – Montfleur po Sadler’s Wells), a drugiego wystawiał Zawgorodny – Al Hamza (Al Kazeem – Ferevia po Motivator). Eagle (8/1) był czwartą grą, a Hamza – czwartą, ale licząc od końca (59/1). A jednak to outsider był górą i zajął ostatnie płatne w Niemczech, czwarte miejsce. Bolot pojechał ofensywnie i Al Hamza wyszedł na front, a Eagle był prowadzony na odległej, dziewiątej lokacie. Dystans 2100 metrów pasował Al Hamzie i mimo prowadzenia ładnie utrzymywał się na czele aż do połowy prostej finiszowej, gdzie nie oddał łatwo pierwszej pozycji. Świetnie finiszujący Zuckerhut (Almanzor – Zamrud po Samum) w treningu Petera Schiergena nie dał rywalom szans, a Hamzie zabrakło sił na ostatnich metrach i spadł z drugiego na czwarte miejsce. Do zwycięzcy zabrakło niespełna 4 długości, ale od drugiego konia na celowniku dzieliła go tylko jedna długość.

    W gonitwie czwartej świetnie spisała się czterolatka Tina Al Gunay (Cairo Prince – Tizaqueena po Tiznow). W Polsce nie błyszczała. W treningu jeszcze wówczas Macieja Jodłowskiego wywalczyła w trzech startach jedno płatne miejsce – po razie była piąta, szósta i siódma. Jej także nie dawano szans na walkę o czołowe miejsca (24/1). Bolot od razu po otwarciu się drzwiczek startmaszyny zaczął wysyłać klacz i sprawnie objął prowadzenie. Tina galopowała dwie długości przed najbliższą rywalką i na początku prostej próbował odskoczyć. Zaryzykował ofensywną jazdę, licząc na jakość klaczy – a tej Tina trochę pokazała. Niestety, mocniejsza okazała się faworytka, siedmioletnia Company Keeping (Tagula – Evening Promise po Aragon), która lekko minęła Tinę i wygrała o 1,75 długości. Klacz trenowana przez Zawgorodnego dowiozła dobre drugie miejsce do celownika.

    W trzecim wyścigu startował pięcioletni Pirate Al Gunay (Flintshire – Persistence po Invincible Spirit), ale niestety poszedł w ślady Franklina, a nie Tiny, i zajął piąte miejsce. Również startował jako outsider (30/1), a Bolot znów próbował szybko wyjść na front. Tym razem jednak ta sztuka się nie udała – chętnych do prowadzenia nie brakowało. Pirate galopował na czwartej pozycji, ale tempo było mocne i nie dawał rady dotrzymać kroku najszybszym koniom. Na prostej trochę wyłamał, tracąc dodatkowe metry. Poza pierwszą parą odległości między końmi na finiszu zrobiły się znaczące, a Pirate nie był w stanie wywalczyć płatnego miejsca. Do zwycięzcy stracił aż 16 długości.

    Sergiusz Zawgorodny mimo wszystko nie jest uradowany tymi rezultatami. Spodziewał się więcej i uważa, że jego konie jeszcze pokażą się z lepszej strony.

    Sergiusz Zawgorodny: – Tor w Mülheim jest bardzo specyficzny. Mocno się nim rozczarowałem i przez długie lata tu nie wrócę. Bieżnia była w bardzo złym stanie, a treningowa bieżnia jest utrzymana w jeszcze gorszym. Nie wiem, jak można w takich warunkach trenować konie. Nie ma co go nawet porównywać do torów w Polsce. Tor wyścigowy był bardzo twardy, w ogóle niepodlewany. Był nierówny, ze sporymi kępami trawy. Do tego zakręt jest bardzo ostry, ciasny. Na szczęście dużo nam pomógł Bolot – sprostał zadaniu i jeździł perfekcyjnie. Mam nadzieję, że na stałe będziemy mogli z nim współpracować.

    Bolot Kalsybek obecnie pracuje na stałe w Monachium i rozwija karierę w Niemczech. Fot. Markus Kluth

    W tej chwili trenuję 19 koni i te, które biegały w niedzielę, wcale nie są najlepszymi w stajni. Franklin nie pokazał się z najlepszej strony przez zderzenie zaraz po starcie. Dodatkowo nie jestem pewny, czy to koń dystansowy, czy raczej lepszy na milę. Biegał tu ze sprawdzonymi końmi i ciężko go jeszcze ocenić. Dobrze pokazał się Al Hamza – mieliśmy więcej szczęścia i udało się nawet ograć konia ze stajni Westminster zgłoszonego do niemieckiego Derby. Eagle bardzo mi się podobał, ale jest jeszcze surowy, a nasz był już trochę mocniej przygotowany, więc w kolejnym starcie może nam się zrewanżować.

    Al Hamza mi się podobał. Mógł zająć jeszcze lepszą pozycję, zresztą jak niemal wszystkie nasze konie. To dlatego, że przyjechaliśmy do Mülheim około godziny 3 w nocy i nie miał nam kto przydzielić stajni, więc konie nie mogły nawet odpocząć po kilkugodzinnej podróży. Wyruszyliśmy niedługo przed północą, przez co zaburzony został cykl dobowy koni. Niestety właściciel zapewnił transport o nieodpowiedniej godzinie i później konie musiały za to zapłacić gorszymi wynikami. Mimo to Al Hamza wypadł dobrze. To koń o sporym potencjale, którego najprawdopodobniej zobaczymy w polskim Derby.

    Al Hamza w walce o drugie miejsce. Fot. Markus Kluth

    Pirate zajął piątą lokatę i trudno oczekiwać od niego więcej, bo to koń o przeciętnych możliwościach. Za to więcej spodziewałem się po Tinie. Była druga, a oczekiwałem, że będzie rozgrywała ten wyścig. Niestety, oprócz problemów z transportem, po przyjeździe nie chciała ani pić, ani jeść. Denerwowała się i nie mogła przez to dać z siebie stu procent w wyścigu. W zeszłym roku ten właściciel wysłał swoje konie do Macieja Jodłowskiego, ale były surowe. Nie przepracowały wcześniej zimy, więc Maciek nie mógł ich odpowiednio przygotować. Później poproszono mnie o rozpoczęcie z nimi pracy i po kilku nieudanych startach ustaliłem z właścicielem, że trzeba zrobić im przerwę od wyścigów i dać im czas na spokojny trening. Na szczęście się zgodził i udało się je doprowadzić do odpowiedniej formy. Teraz pozostaje regularnie startować i liczyć na dobre wyniki.

    Z koni, których nie można było oglądać w niedzielę, a dobrze spisują się w mojej stajni, trzeba wyróżnić trzyletnią Pandorę Al Gunay (Make Believe – Powdermill po Oasis Dream), której półsiostra wygrała Listed w Niemczech. Dobrze zapowiada się również Dayana Al Gunay (Karakontie – D’oro Paradise po Medaglia d’Oro), obecnie zgłoszona do wyścigów pod nazwiskiem trenera Hausteina. Z dwulatków wyróżnia się nienazwany jeszcze ogier (Flintshire – Thea Al Gunay po Lope De Vega). Następne starty planuję dla swoich koni na 27 kwietnia, ale nie w Polsce, tylko w Niemczech. W Polsce moje konie mogą startować wyłącznie w gonitwach międzynarodowych. Może uda nam się wybrać do Warszawy na pierwsze klasyki w połowie maja.

    mc

    Na zdjęciu tytułowym start drugiej niedzielnej gonitwy w Mulheim. Fot. Markus Kluth

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły