More

    Salih Plavac: Liczę na Blue Connoisseura, Bat Eatera, Dakini i Zarine

    – Ten sezon może dla mnie trudniejszy niż poprzedni, ale liczę na dobre wyniki. Ośmioletni Blue Connoisseur jest im starszy, tym lepszy. Liczę, że poprawi czteroletni Bat Eater i dołączy do czołówki. Mojej hodowli Dakini, która świetnie biegała jako dwulatka, dobrze wygląda, trochę się uspokoiła. To typowa sprinterka, 1600 m to dla niej ciut za długo. Zacznie od nagród Strzegomia i Wiosennej. Jeśli będzie spokojna w maszynie startowej, to później pojedzie do Francji. W dystansie bardzo liczę na świetną pochodzeniowo Zarine. Zgłoszę ją do Derby, ale jej wyścigiem docelowym będzie Oaks. Do Derby oprócz Zarine zgłoszę też I’Pipo i Burschiego – mówi mieszkający od lat w Polsce Salih Plavac, który w 2021 roku udanie zadebiutował w roli trenera.

    Salih Plavac jest hodowcą, właścicielem, trenerem i biznesmenem. Podjął niedawno trudną decyzję o zmniejszeniu liczby klaczy hodowlanych z 27 do 5, zrobił ostrą selekcję swoich koni. Będzie częściej kupował konie za granicą, na lepszych aukcjach i za wyższe ceny. Jest bardzo zadowolony z tego, że jego konie są teraz zajeżdżane i trenowane w macierzystej stadninie i unikają stresu związanego ze zmianą miejsca pobytu. Podkreśla, że czują się świetnie psychicznie, gdy mają otwarte boksy i całe dnie są na padokach.

    Robert Zieliński: Ma Pan zgłoszonych do sezonu 2022 jako trener 31 koni, wszystkie swojej własności. Czy wszystkie są zdrowe i w treningu?

    Salih Plavac: W zasadzie tak. Tylko jedna dwuletnia klacz mojej hodowli po Exciting Life, która jest zgłoszona, na razie nie trenuje, bo jest duża i cały czas rośnie i się rozwija. Zobaczyłem, że nie ma szans jej przygotować na ten sezon i na razie odstawiłem ją od treningu, jest na padoku, trzeba dać jej czas, na razie trening nie ma sensu.

    Trenuje Pan konie nie na Służewcu, ale w swojej stadninie w Gołoszycach w województwie świętokrzyskim, którą prowadzi Pan wspólnie z żoną Sabiną. Jak wygląda Pana ośrodek, tor treningowy?

    Pod kątem treningów w zimie mam takie zadaszone kółko, 200 metrów obwodu. Tam możemy pracować w zasadzie całą zimę, jeśli jest tak potrzeba. Dzięki temu kentrujemy całą zimę. Gdy jest lepsza pogoda, wyjeżdżamy w teren.

    Bez względu na pogodę to kółko w zimie nie zamarza?

    Czasami lekko mi zamarza, gdy jest mróz i jednocześnie wieje duży wiatr i pada mocno śnieg albo deszcz. Dlatego muszę ten dach trochę przebudować, bo zrobiłem trochę za krótki, aby nie zawiewało i nie padało do środka. W następną zimę będzie już dużo lepiej.

    Gdy przychodzi wiosna i są lepsze warunki atmosferyczne, to gdzie trenują Pana konie?

    Gdy przychodzi wiosna, to mam dwa tory do dyspozycji. Pierwszy tor ma 700 metrów obwodu i na nim pracujemy 3-4 dni w tygodniu, służy do spokojniejszej, objętościowej pracy. I drugi tor mam taki, gdzie robimy trochę szybszą robotę treningową, zwykle z trzy dni w tygodniu. To jest tor po prostej, która liczy 1350 metrów. Tam jest też odcinek trochę pod górę. Czasami robimy tam w dwie strony. W jedną jedziemy taki leciutki kenter przez nóżkę, a potem wracamy pod górkę szybciej. Inny razem w jedną stronę jedziemy kłusa, a wracamy kentrem. Zależy od tego, co zaplanujemy na dany trening dla każdego konia.

    Dżokej Martin Srnec będzie w sezonie 2022 współpracował z Salihem Plavacem

    Ile osób ma Pan do jazdy na treningach w swojej stajni wyścigowej?

    Pracuje u mnie na stałe pięć osób. Najbardziej doświadczony z nich jest Paweł Nowotka, który pracował za granicą i na Służewcu, między innymi u trenera Andrzeja Walickiego.

    Czy ma Pan już uzgodnione stałe dosiady na swoich koniach w Polsce z którymś z dżokejów?

    Będziemy nadal w pierwszej kolejności współpracować z Martinem Srnecem, z którym nam się dobrze współpracowało w poprzednim sezonie. Martin będzie jeździł na moich koniach i w stajni Krzysztofa Ziemiańskiego, ale myślę, że więcej dla mnie.

    Jest Pan człowiekiem orkiestrą. Hodowcą, właścicielem koni, trenerem, menedżerem, biznesmenem. Jak Pan sobie z tym wszystkim radzi, żeby to wszystko pogodzić?

    Jakoś to wszystko układam, ale nie jest łatwo.

    Rozumiem, że oprócz hodowli i wyścigów, które są rodzajem pasji, musi Pan też cały czas pracować zawodowo, aby na te konie zarobić, bo czasami one zarabiają na torze lub gdy się je sprzeda, ale nie zawsze jest tak różowo?

    To jest podstawa, praca musi być, żeby zarabiać pieniądze, bo w konie inwestujemy bardzo dużo.  

    Czym Pan się zajmuje zawodowo, w jaki sposób Pan na te konie zarabia?

    Mam zakład, który produkuje pojazdy do transportu zwierząt – małe, średnie i wielkie. Są to specjalistyczne pojazdy, jedno i wielopiętrowe, nawet do pięciu kondygnacji. Od świń, przez większe zwierzęta, aż po konie.

    Sabina i Salih Plavacovie oraz dżokej Kamil Grzybowski podczas dekoracji na torze służewieckim

    Co Panu zajmuje najwięcej czasu – bycie hodowcą, właścicielem-menedżerem stajni, czy trenerem?

    Od kiedy zdecydowałem, że będę trenował konie sam w swojej stadninie, to już mija jeden rok oficjalnie i jeszcze wcześniej przez kilka miesięcy już powoli zaczynałem pracować z końmi u siebie. Odkąd jednak oficjalnie zostałem trenerem, to zdecydowałem, że muszę znacznie zmniejszyć hodowlę. Bo chcę mieć lepsze konie, a żeby mieć lepsze konie, to wiem już, że nie jestem w stanie ich wyhodować, bo udaje się jednego dobrego na sto.

    Czyli uznał Pan, że musi jednak przede wszystkim kupować konie, jak w dawnych latach?

    Tak, muszę kupować. I wolę przeznaczyć te kwoty, które musiałbym włożyć w wyhodowanie konia, utrzymanie klaczy matek, na zakup gotowych koni do wyścigów. A są duże koszty, bo nie tylko wychowu konia, ale też później też koszty jego treningu. A jak się zbierze spora grupa słabszych koni w treningu, to obciążenie finansowe jest bardzo duże, a nie ma perspektyw na sukcesy i zwrot kosztów.

    Ile miał Pan klaczy hodowlanych w szczytowym momencie, a ile ma Pan teraz?

    Dwa lata temu miałem 27 matek. Wszystkie były kryte i przez trzy lata rodziło mi się po 17 źrebiąt rocznie. Teraz zostało już tylko 5 klaczy hodowlanych i chyba dwie następne wkrótce wyjadą do nowych właścicieli.

    Gdzie, komu sprzedał Pan te klacze hodowlane?

    Wszystkie sprzedałem w Polsce. Większość poszła do rekreacji, część do sportu i hodowli.

    Jednak w tej stawce 31 koni zgłoszonych do sezonu wyścigowego 2022 w Polsce, ciągle w większości są to konie Pana hodowli, zwłaszcza dwulatki i trzylatki?

    Tak, bo to są jeszcze konie z okresu sprzed 2-4 lat, gdy miałem dużo matek, które były zaźrebiane u nas w stadninie. Ale żeby zmniejszyć w przyszłych sezonach tę liczbę polskich koni własnej hodowli, to przez ostatni rok bardzo mocno zmniejszyłem liczby klaczy hodowlanych. Trzeba być w tym wszystkim stanowczym, bo każdego roku tego konia ci szkoda, tamtego szkoda – i matki do hodowli i dwulatka do treningu. Odchowujesz go, to później chcesz go wytrenować, sprawdzić, co jest warty i tych koni robi się bardzo dużo, a to wszystko też dużo kosztuje. I robią się większe koszty, niż gdy kupuje się roczniaka na aukcji.

    Nie był Pan przekonany, że w polskich warunkach da się wyhodować dobre konie wyścigowe?

    Widzę teraz, że w polskich warunkach da się wyhodować dobre konie, ale wymaga to bardzo dużo nakładów finansowych i dużo czasu. I aby tak się stało, trzeba mieć dobre, wyselekcjonowane matki, z dobrym rodowodem i karierą wyścigową. Dlatego zmniejszam ich liczbę i zostawiam tylko tych kilka najlepszych.

    Dowodem na to, że w Polsce się da, jest wyhodowana przez Pana Dakini (Exciting Life – Daremi po Tertullian), która w poprzednim sezonie jako dwulatka na cztery starty wygrała trzy wyścigi, w tym nagrody Dorpata i Cardei, bijąc konie importowane z Zachodu.

    Tak jest i uważam, że to jest efekt odpowiedniego połączenia dobrej hodowli, koni po wysokiej klasy ogierach od cennych matek, z treningiem na wysokim poziomie w dobrych warunkach. Uważam, że ta metoda, którą ja teraz stosuję w treningu swoich koni, trenując je w domu, w stadninie, w której się wychowały, to jest bardzo dobra metoda. Widziałem, że tak robią w Irlandii, czy we Francji, stosuje ją choćby stajnia Godolphin szejka Mohammeda.

    Dakini wygrała dla Saliha Plavaca Nagrodę Cardei po przesunięciu na drugie miejsce Jenny of Success za crossing

    Co to za metoda, na czym polega?

    To jest właśnie ta kwestia, o której mówię – że zajeżdżanie i trening młodych koni odbywa się w macierzystej stadninie. Czyli te konie nie muszą wyjeżdżać do nowego trenera, do innego ośrodka, np. na Służewiec, czy Partynice, tylko pracę z nim rozpoczynamy w stadninie, w której przyszły na świat. Tu są zajeżdżane i trenowane. Dzięki temu te konie znacznie lepiej znoszą to psychicznie, nie przechodzą żadnego stresu, który jest wielki po zmianie miejsca i warunków, w których żyły, gdy idą na tor wyścigowy i tam nagle są siodłane i zajeżdżane.

    Czyli zaobserwował Pan, że lepiej pod względem psychicznym znoszą trening i starty w wyścigach, gdy są przygotowywane w tym samym miejscu, w którym zostały wyhodowane?

    Tak. Nie muszą się aklimatyzować, nie potrzebują tego długiego czasu, który potrzebowały na adaptację, gdy wysyłałem je ze swojej stadniny na Służewiec. Nie muszą się przyzwyczajać do tych wysokich betonowych boksów, w których są trochę odcięte od świata. Okna są w tych stajniach wysoko jak w więzieniu. To tak jakby koń za karę trafił do takiego boksu. A u mnie konie są cały czas w takiej stajni, gdzie mają otwarte wszystkie boksy, gdzie widzą cały świat. A poza tym one cały dzień są na padoku, nie stoją większość dnia w boksie, tak jak często na Służewcu. Konie u mnie po przejażdżkach, po treningu, idą sobie do karuzeli, a później wychodzą na pastwisko na cały dzień. To świetnie robi koniom na psychikę. One w większości wypadków nie są nerwowe, nie ma stresu, a więc nie chudną, lepiej rosną, nabierają masy.

    Czyli widzi Pan znaczącą różnicę?

    Tak, zdecydowanie, bardzo dużą. W poprzednich latach, gdy zawoziłem konie na Służewiec i widziałem je po miesiącu, czy dwóch, to naprawdę byłem załamany. Potrzebna była długa aklimatyzacja. Mogę powiedzieć, że przez lata zniszczyłem w ten sposób dużo koni. Żałuję, że wcześniej tego nie zmieniłem i nie zacząłem trenować koni u siebie w ośrodku.

    Czyli nawet te najlepsze konie mogłyby wtedy biegać lepiej, z Pride of Nelson na czele?

    Myślę, że tak.

    Tylko w przypadku tych koni zakupionych za granicą to i tak konieczna była zmiana miejsca, przewiezienie ich danego kraju do Polski…

    Ale te konie, które przyjeżdżają z Irlandii, czy Francji, też lepiej znoszą początki treningu w stadninie niż na wielkim torze. Kupiłem jesienią ubiegłego roku trzy roczniaki we Francji i widzę tę różnicę w stosunku do poprzednich lat, bo one są od początku w otwartych boksach, codziennie wychodzą na padok, dzięki temu znacznie lepiej psychicznie znoszą trening i rozwijają się. Te konie ani nie kasłały, ani nie były przeziębione, nic się nie działo z tymi końmi. A wcześniej jak kupowałem konie za granicą i poszły na tor, to naprawdę były spore problemy.

    W ostatnich latach w polskiej hodowli było użytkowanych kilka ogierów Pana własności. Dobrze biegały konie po Exciting Life, ale kryły też Golden Tirol, Daredevil, Orient Rock, Arithmancer, Ajvaz Dream. Czy wobec znacznego zmniejszenia liczby matek, te ogiery zostały u Pana?

    Stoi u mnie Exciting Life, w tym roku ma już dwie klacze pokryte, jeszcze dwie mamy dla niego, bo – tak jak wspominałem, nie chcemy w tym roku za dużo kryć, tylko z 3-4 klacze będą zaźrebiane. Golden Tirola i Daredevila chciałbym sprzedać, ale na razie nie ma kupców. Trudno w Polsce sprzedać reproduktora, zwłaszcza, że te konie mają już swój wiek. Tylko jedna obca klacz przyjechała do nas na krycie, pod Exciting Life’a.

    Exciting Life był wybitnym sprinterem i milerem

    To zaskakujące, że polscy hodowcy z niego nie skorzystali, bo sporo koni po Exciting Life pokazało się z dobrej strony. Oprócz Dakini także Akurat, a wcześniej Dakar, Meeting Life, Rakija, In Time, Best Life.

    To są dobre konie. Ja ma dużo teraz tych Exciting Life’ów, zwłaszcza trzyletnich i uważam, że to są bardzo fajne konie. Może trudno będzie im rywalizować z tymi najlepszymi importowanymi końmi w pozagrupowych wyścigach, ale to będą pożyteczne konie, które powinny być w stanie wygrać po 2-3 wyścigi w sezonie.  

    W poprzednim sezonie podjął Pan odważną decyzję, że będzie Pan sam trenował swoje konie. Z jakich doświadczeń trenerskich Pan korzystał?

    Podpatrywałem przez lata wszystkich trenerów, którzy przygotowywali moje konie, od każdego można się czegoś nauczyć, chociaż nie miałem dużo czasu na przebywanie na torach, gdy moje konie trenowały. Starałem się też trochę podpatrzeć za granicą. Przez kilka lat jeździłem do Newmarket w Anglii, gdzie jest jeden z największych i najsłynniejszych ośrodków treningowych i torów wyścigowych na świecie. Ponieważ staram się amatorsko biegać dla zdrowia, co drugi dzień biegam 5-6 km, to mój dzień w Newmarket zaczynał się tak, że wstawałem skoro świt, a nawet kiedy rano ciemno jeszcze było i biegałem obok torów treningowych, których jest tam bardzo dużo. Obserwowałem trening koni, co one robią, jak robią. Jednego dnia patrzyłem na konie, które pracują na torze, który jest po prostej pod górę. Innego dnia obleciałem tor w kółko, na którym była inna robota, albo galopy, patrzyłem skąd zaczynają, jakie dystanse robią, w jakim tempie. Raz jeździli na prawą rękę, raz na lewą i tak dalej. Przez kilka dni co roku można było sporo zobaczyć, porozmawiać tam z ludźmi. Fajna rzecz, z której można wyciągnąć wnioski.

    Czy jest Pan zadowolony ze swojego pierwszego sezonu w roli samodzielnego trenera? Zwłaszcza początek był udany…

    Osobiście to… mam mieszane uczucia. Z początku było dobrze, później gdzieś trochę się pogubiłem. Myślę, że trochę te konie za mocno pocisnąłem i to je kosztowało, były zmęczone. Później zacząłem ich trochę bardziej odpuszczać w treningu i od drugiej połowy sierpnia zaczęły trochę lepiej biegać w wyścigach. Dobrze, że potrafiłem na czas wyciągnąć w wnioski w tym pierwszym roku.

    Zakładam, że potrzebował Pan tego roku na zdobycie doświadczenia, przyjrzenia się, jakie są efekty poszczególnych działań. Czy w drugim sezonie powinny być trochę łatwiej i lepsze wyniki?

    Ten sezon może być dla mnie trudniejszy niż tamten, ale mam nadzieję, że wyniki będą dobre, może nawet lepsze niż w poprzednim. Na pewno będę miał teraz więcej doświadczenia, będę wiedział więcej o co chodzi.

    Dużo na pewno zależy też od koni, ich klasy, możliwości. Patrząc na listę koni, zgłoszonych przez Pana w tym roku, wydaje się, że jest Pan w o tyle dobrej sytuacji, że bardzo dużo tych koni, to są konie starsze, które zaczną biegać i zarabiać na siebie już od początku sezonu. Można już wiosną coś znaczącego nimi wygrać.

    Zrobiłem przed tym sezonem dobrą, konkretną selekcję moich koni. Odstawiłem te konie, które miały słabsze wyniki, albo widziałem, że już mają dosyć tego ścigania, czy mają jakieś lekkie problemy zdrowotne. Sprzedaliśmy je. W ich miejsce są nowe, młode konie.

    Wśród tych czteroletnich i starszych koni jest sporo doświadczonych, niezłych, rzetelnych, sprawdzonych, ale nie ma chyba wśród nich koni na te największe wyścigi na Służewcu?

    Ja myślę, że coś się urodzi z tych koni na duże wyścigi.

    O kim Pan myśli w tym kontekście?

    Ośmioletni Blue Connoisseur i tak już jest sklasyfikowany poza grupami, jest w kategorii B, to musi biegać duże wyścigi. Tak jak teraz fajnie chodzi na treningach, to dawno tak nie chodził, powinien dobrze biegać w wyścigach w tym sezonie. Widać, że jest im starszy, tym lepszy.

    Blue Connoisseur

    Kto poza nim?

    Mamy fajnego czteroletniego Bat Eatera (Mukhadram – Mancunian Way po Royal Applause), który został teraz wałachem i powinno mu to pomóc w osiąganiu lepszych wyników, a przecież dotąd on i tak nie był złym koniem, wygrał cztery wyścigi, z tego trzy na jesieni 2021 roku, był dziesiąty w Derby. Powinien poprawić i dołączyć do czołówki. Uważam, że czołówka starszych koni w Polsce powyżej 2 km, poza Night Tornado, nie jest tak mocna i szeroka. A Night Tornado ma przecież w planach starty w gonitwach za granicą.

    Czyli wtedy można skorzystać z okazji i tak koniem z zaplecza czołówki postarać się wygrać gonitwę imienną?

    Liczę, że może nie na te najwyższe wyścigi kategorii A, ale gonitwę kategorii B to Bat Eater jest w stanie na Służewcu wygrać.

    Bat Eater

    Chlubą Pana stadniny była w ubiegłym roku, wspomniana wcześniej, własnej hodowli Dakini, która wygrała nagrody Dorpata i Cardei. Jak ona przezimowała? Była jako dwulatka pobudliwa, nerwowa. Zakładam, że z tego względu dał Pan jej jesienią odpocząć i nie biegała już w Nagrodzie Efforty?

    Dakini teraz dobrze wygląda. Trochę jeszcze ma zimowego włosa, ale systematycznie gubi. Dobrze się czuje, może nawet można powiedzieć, że leciutko się uspokoiła, jest chyba bardziej zrównoważona.

    A jak wygląda fizycznie?

    Nabrała trochę masy mięśniowej na siebie, dobrze wygląda. Widać, że to typowa sprinterka. Szkoda, że nie ma na początku sezonu tych wyścigów na 1200-1300 m, bo 1600 m to może się okazać, że to będzie dla niej ciut, ciut za długo. No, ale trudno, innej drogi nie ma.

    Czyli zakładam, że do Derby na 2400 m Pan jej nie zgłasza, bo to nie ma żadnego sensu?

    Nie, nie zgłaszam. To jest typowy sprinter.

    Rzeczywiście, należący do Pana jej ojciec Exciting Life był znakomitym sprinterem, jako dwulatek wygrał LR w Baden Baden, dobrze biegał we Francji w gonitwach Pattern, matka jest po szybkim Tertullianie, a babka Durova zaliczała się do czołówki sprinterów na Służewcu. To było świadome skojarzenie i poszukiwanie konia szybkiego, o sprinterskich zdolnościach?

    Tak. I wyszło to bardzo dobrze, ona ma bardzo duże możliwości. Gdyby ona była z trochę lepszą głową, nie była nerwowa, to ja bym wcale z nią tu nie startował w Polsce, bo u nas jest mało wyścigów sprinterskich na krótkich dystansach, a na Zachodzie jest ogromny wybór. Biegałaby we Francji.

    Czy mimo tego jej trudnego charakteru, pobudliwości, zdecyduje się Pan na podróże i starty zagraniczne, czy jeszcze decyzja nie zapadła?

    Będziemy teraz obserwować jak ona zachowa się w pierwszych dwóch wyścigach. Zacznie biegać w pierwszy dzień nowego sezonu w Nagrodzie Strzegomia, a później pobiegnie klasyk na milę dla klaczy – Nagrodę Wiosenną. Jeśli się zachowa dobrze w maszynie startowej w tych dwóch wyścigach, to myślę, że pojedziemy za granicę, do Francji. Natomiast podróż, samochód, to jej nie przeszkadza, ona bardzo dobrze podróżuje. Jeśli okaże się, że nadal jest w maszynie nerwowa, sprawia problemy, to nie ma co do Francji jechać.

    Dakini

    Linki do kariery wyścigowej i rodowodu Dakini:
    https://koniewyscigowe.pl/horse/33335-dakini
    https://www.pedigreequery.com/dakini7

    Na kogo, poza Dakini, liczy Pan wśród swoich trzyletnich koni?       

    Myślę, że dobrze powinna biegać urodzona w Irlandii Zarine, kupiona na aukcji w Newmarket, która pokazała się z dobrej strony już jako dwulatka, wygrała wyścig, była na płatnych miejscach w nagrodach Ministra Rolnictwa i Upsali.

    Rzeczywiście, ma jeden z najlepszych rodowodów wśród koni tego rocznika, biegających w Polsce. Dobrze we Francji biegały pierwsze konie po jej ojcu Zaraku, synu Dubawiego i Zarkavy, która wygrała Łuk. Matkę Zarine ma po Sadler’s Wellsie, a jej słynna babka Saganeca wygrała we Francji Prix de Royallieu G2, a jako 15-letnia została sprzedana za 2 miliony dolarów, źrebna Storm Catem. Jak Zarine przezimowała, jakie nadzieje Pan z nią wiąże?

    Zarine pochodzi z bardzo dobrej rodziny żeńskiej. Właśnie ta Saganeca urodziła świetnego Sagacity, który był championem trzylatków we Francji oraz Sagamixa, który wygrał Nagrodę Łuku Triumfalnego.

    Jej rodowód wskazuje na to, że to będzie raczej klacz a dłuższe dystanse.

    Tak jest, to jest dystansowa klacz. Na wiosnę będę ją spokojnie wprowadzał w sezon. W dniu otwarcia zapisałem ją z klaczami w Nagrodzie Dżamajki na 1600 m, później pewnie będzie biegać dłuższe dystanse, po tym pierwszym wyścigu zobaczymy gdzie pójdzie. Raczej ją zgłoszę do Derby, bo potencjał ma duży. Będziemy ją lekko robić, wszystko po drodze, to będzie droga do Oaks, który jest dla niej celem.

    Nastawiał się Pan na aukcji na zakup konia po Zaraku, albo właśnie konia z rodziny Sagacity i Sagamixa, wcześniej upatrzył Pan sobie Zarine, czy tak zrządził los?

    Nie nastawiałem się na nią. Chciałem kupić ciekawego roczniaka podczas aukcji, nie udało mi się i ona była jeszcze po aukcji dostępna na rynku. Dostałem telefon, że jest niesprzedana, że można ją kupić i się zdecydowałem.

    Jesienią 2021 roku, po niezłych występach koni po Zaraku w poprzednim sezonie, ceny roczniaków po nim były dość wysokie. Za ile udało się kupić Zarine w 2020 roku?

    Kosztowała 6500 funtów.

    Mimo dystansowego i dość późnego rodowodu Zarine została dość odważnie zapisana do najważniejszego wyścigu dla dwulatków – Nagrody Ministra Rolnictwa, w którym zajęła piąte miejsce na sześć koni. Chciał Pan ją od razu sprawdzić z najlepszymi, pokazywała sporo szybkości już jako dwulatka?

    Ona była lekka, a jeśli koń jest gotowy, to uważam, że nie ma co go za bardzo ganiać na robocie, robić mu mocne galopy, to lepiej żeby biegał wyścigi. A jak już wejdzie w sezon, to można robić przerwy między gonitwami, odpoczynek. Te nasze dobre klacze Dakini i Zarine dużo jako dwulatki nie biegały, po cztery starty.

    Zarine. Fot. Koniewyscigowe.pl

    Linki do rodowodu i kariery Zarine:
    https://koniewyscigowe.pl/horse/33332-zarine

    https://www.pedigreequery.com/zarine4

    Czy wśród pozostałych trzylatków ma Pan konia, który może dojść do poziomu pozagrupowego, czy to raczej grupowe konie?

    Może być trudno. Liczę, że poprawi wyniki Polonez (Exciting Life – Promenada po Thewayyouare), któremu nie bardzo udawało się w poprzednim roku, ale to był dwulatek urodzony pod koniec maja. Majowy był też Chou Pet (Exciting Life – Choupette po Bushranger), który tylko jeden wyścig przebiegał, ale wygrał wśród koni krajowej hodowli. Niezłym koniem powinien być I’Pipo (Exciting Life – Invincible Red po Manduro), który też będzie zgłoszony do Derby.

    Chou Pet

    Ile koni zgłosi Pan do Derby?

    Trzy. Zarine, I’Pipo i trzeci będzie Burshi (Maxios – Brisona po Dalakhani). Pokazuje teraz na treningach, że się trochę poprawia, to damy mu szansę. Pierwsze wyścigi na wiosnę pokażą na co go stać. Jeśli nie da rady, to będzie skreślony.

    Wśród dwulatków są cztery konie po Orient Rocku, synu znakomitego milera Rock of Gibraltar, który tylko  trzy razy biegał na Służewcu z powodu kontuzji, raz wygrał. Liczy Pan na potomstwo Orient Rocka? Dotąd z trzech biegających koni po nim Defar wygrał dwa wyścigi, a Silver Rock jeden.

    Może dać coś ciekawego, ale trudno na tym etapie zakładać, że będą po nim jakieś wielkie konie. Wśród dwulatków po Exciting Life mam bardzo fajnego konia, dobrze zbudowanego Maestrala (od Mrs Dandy po Dandy Man), na niego bardzo liczmy, że już dwulatkiem może być dobry.

    W gronie dwulatków jest też pełna siostra Dakini – Drink Life. Jak ona się prezentuje?

    Jest kompletnie innym koniem niż Dakini. Ma troszeczkę tego charakteru co Dakini, ale jest dużo grzeczniejsza, spokojna. Nie jest taka mocna jak siostra. Dakini jest napakowana, a Drink Life jest delikatna.

    Ma Pan nadzieję, że to też będzie szybki, pozagrupowy koń, dobry już w wieku dwóch lat?

    Na pewno nie będzie na początek sezonu, nie będzie taka wczesna jak Dakini, z nią trzeba będzie trochę poczekać.

    Trzy dwulatki ma Pan zakupione we Francji. Jak one się spisują?

    Mamy fajną klacz Moonara (Kendargent – Soupcon po Footstepsinthesand), jest taka trochę energiczna, ale widać, że ma trochę potencjału. Na ten moment ona z dwulatków prezentuje się najlepiej. Ciekawy jest też kupiony na aukcji Arqany w Deauville ogierek po Olympic Glory. Może nie być to koń na pierwsze starty dwulatków, ale w dalszej części sezonu liczę na niego. Za jakieś trzy tygodnie będziemy robić prześwietlenia dwuletnim koniom pod kątem kostnienia, to wtedy wyjdzie, z którymi można zacząć mocniej pracować wcześniej, a z którymi trzeba czekać.

    Jak to było w poprzednich latach pod tym względem?

    W tamtym roku z piętnastu dwulatków, które miałem w treningu, to tylko jeden koń nie był około 10 maja skostniały. Wszystkie pozostałe konie były skostniałe. Tylko chyba Polonez nie skostniał, ale on był z końca maja. To świadczy o tym, jaki jest odchów i że się sprawdza trening tych koni w stadninie, gdzie się urodziły. To jest znak, że te metody mają sens. Czuję, że teraz będzie to samo, jak będziemy badać, to większość koni, albo wszystkie, będą skostniałe.

    Czyli, reasumując, jest Pan ogólnie zadowolony, że dokonał Pan znaczącej zmiany i zaczął Pan sam trenować konie w swoim ośrodku?

    Jestem z tego zadowolony, ale jak mnie ktoś pyta, czy to mnie nadal mocno bawi, to jakoś nie czuję do końca tego, że warto robić, to co robię. Jednak mamy dość słabe wyścigi, słabo płacone w porównaniu do tych na Zachodzie, za dużo to wszystko kosztuje. Trochę mnie to zniechęca, bo przecież inwestuję duże pieniądze w zakup koni, hodowlę, postawiliśmy właśnie nową stajnię na 28 koni i z wyposażeniem dla pracowników, to naprawdę drogo kosztuje. Zadaję sobie pytanie, po co ja to robię? Żeby wygrać wyścig IV grupy i dostać kilka tysięcy złotych?

    Zakładam, że tak jak większość hodowców i właścicieli w Polsce i na świecie, którzy dokładają do koni, robi Pan to z pasji, z miłości do koni i wyścigów.

    No niby z pasji, ale ile można, już jestem trochę zmęczony.

    Miał Pan świetną klacz Pride of Nelson, która wygrała na Służewcu Wielką Warszawską, później była trzecia w gonitwie Listed we Francji i udało się ją sprzedać za 125 tysięcy euro. To może być kierunek, aby wyselekcjonować konie w wyścigach na Służewcu, pokazać te lepsze, wypromować za granicą i sprzedać za dobre ceny. Wtedy będą pieniądze na zakup i hodowlę kolejnych.

    Właśnie tak będę robił. Dlatego chcę tę hodowlę mocno zmniejszyć, a także liczbę koni w treningu. Postawić nie na ilość, ale na jakość. Dosłownie 10-15 koni w treningu, mało koni, ale dobrych, taki jest mój plan. Zmniejszyć wydatki na hodowlę i trening, jeździć za granicę kupować konie i później też tam startować, po sprawdzeniu ich w Polsce.

    Pride of Nelson wygrywa Wielką Warszawską

    Zakładam, że Pan się nie podda. Wygląda Pan, jak większość koniarzy, na twardego zawodnika, który jest wytrwały, odporny na ciosy i nie załamuje się porażkami. Miał Pan wspólnie z żoną Sabiną znakomity start w roli właścicieli koni w Polsce, bo świetne wyniki osiągały Golden Tirol, który wygrał Derby w Austrii, czy Exciting Life, ale później przyszedł kryzys, było wiele lat bez sukcesów, mimo dużych nakładów na hodowlę i zakup koni za granicą. Ale przetrwał Pan i znów zaczął odnosić sukcesy, czego ukoronowaniem była kariera Pride of Nelson.

    Była wytrwałość i wytrwaliśmy. Nigdy się nie załamałem. Powiem szczerze, że teraz się bardziej załamuję niż w tamtych latach. Jakoś nie wiem, im człowiek jest starszy, tym to jest trudniejsze, może mniej mam sił i wydaje mi się momentami, że to wszystko nie ma sensu. Ale konie to nie jest mój biznes, bo ja na czymś innym zarabiam pieniądze, żyję z czegoś innego. Dlatego postanowiłem coś mocno zmienić, zostawić sobie maksymalnie do piętnastu koni. Stawiam sobie za cel kupowanie co roku 5-6 dobrych koni za granicą. Będę jeździć na te lepsze aukcje, kupować konie za większe pieniądze. Teraz już wiem, że trzeba patrzeć na konia, jaki on jest i na miejscu wybierać. Jak już będę miał konkretny budżet, to myślę, że to wszystko będzie inaczej i że wtedy to będzie warto robić. Dla mnie, jeśli chodzi o pozyskiwanie nowych koni, to na teraz jest kierunek – tylko Zachód, nie Polska, choć będę też próbował kilka dobrych koni wyhodować.  

    Golden Tirol wygrał dla Sabiny i Saliha Plavaców austriackie Derby

    Rozmawiał Robert Zieliński, ekspert Służewiec iTV

    Wykaz koni, zgłoszonych do sezonu wyścigowego 2022 w Polsce pod tym linkiem:
    https://www.pkwk.pl/wp-content/uploads/2022/04/Biuletyn_1_2022_PKWK.pdf

    Zapiska na pierwszy dzień wyścigowy:
    https://trafnews.pl/wp-content/uploads/2022/04/Zapiska_24-04-2022_Dzien_1.pdf

    Program na pierwszy dzień wyścigowy 24 kwietnia:
    https://torsluzewiec.pl/wp-content/uploads/2022/04/PG_1.pdf

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły