More

    Wywiad z trenerem, hodowcą i właścicielem, byłym dżokejem Andrzejem Laskowskim – część 2: Neverland, Nelmona i… Intens

    Przy koniach wszyscy się uczymy do końca życia. I konie uczą pokory i cierpliwości. Na Neverlanda, który jest ukochanym koniem mojej córki Patrycji i Oskara Nowaka, musieliśmy długo czekać, daliśmy mu czas, by się rozwinął i w pełni dojrzał. Konie trzeba szanować, by nie były na jeden wyścig, ale jak najdłużej. Krycie jego matki Nelmony Rutenem, wymyśliła moja żona Magda. Przed nim start w St. Leger, a później pewnie Wielka Warszawska, choć Night Tornado w formie ciężko będzie ograć. Neverland jest też naskakiwany i myślimy o gonitwach płotowych. Zdzisław Lica jest zachwycony tym, jak Neverland skacze. Sprzedam go tylko wtedy, gdy dostanę minimum 50 tysięcy euro. Najlepszym koniem na jakim jeździłem, był trójkoronowany Intens. Tylko ja go dosiadałem na treningach jako trzylatka. Uważam go za najlepszego konia polskiej hodowli po wojnie – mówi trener, hodowca i współwłaściciel Neverlanda oraz trener Han Rastabana Andrzej Laskowski, który – obok Szczepana Mazura – był bohaterem lipca na Służewcu. Jego konie wygrały nagrody Prezesa Totalizatora Sportowego oraz Derby dla koni czystej krwi arabskiej.  

    Robert Zieliński: To wypadek bez precedensu w historii polskich wyścigów konnych, że koń wyhodowany przez swojego trenera wygrał wielki wyścig w naszym kraju – Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego, najważniejszą gonitwę roku dla 4-letnich i starszych koni. Nikomu wcześniej się to nie udało. Za granicą w ostatnich dekadach chyba tylko Jim Bolger dokonał tej sztuki z Dawn Approach i kilkoma innymi końmi, których był hodowcą i trenerem. Jak to się stało, że trafiła do Ciebie matka Neverlanda Nelmona, córka Jape’a, wielokrotnego championa reproduktorów w Polsce?

    Andrzej Laskowski: Gdy wróciłem z pracy we Włoszech, przywiozłem ze sobą dwa konie, które stały w tej stajni, którą mam teraz. I w tym czasie do tej stajni przyjechały konie ze stadniny w Golejewku, który były przeznaczone na aukcję na Służewcu. Wśród nich była taka mała kobyłka od Appasionaty – Amadora, którą później kupiła Małgorzata Kryszyłowicz, a także właśnie Nelmona. Patrzę w jej rodowód, a to kobyła od Nechemii, po Japie i to mnie od razu zainteresowało. To, że ja wtedy wiele lat siedziałem za granicą, to nie znaczy, że mnie nie interesowało, co się dzieje w polskich wyścigach. Wiedziałem jak dobrze biegało potomstwo Jape’a, nie tylko w Polsce na płasko, ale i za granicą w gonitwach płotowych i przeszkodowych. Do tego jeszcze klacz z takiej znakomitej linii, z której były Neman, Novara, Nowogródek i wiele innych bardzo dobrych koni. Ktoś, kto pamięta trochę te konie, nie powinien mieć wątpliwości.

    I zdecydowałeś się od razu na jej zakup?

    Interesowali się nią kupcy z Kazachstanu i chcieli ją kupić. Zagadałem jednak z dyrektorem stadniny w Golejewku Marianem Dudzikiem, że szkoda ją wysyłać do Kazachstanu, zwłaszcza, że Nelmona to była maleńka klaczka, podobnie jak Amadora. Nadal jest nieduża, może ze 156 cm w kłębie ma. Zdecydowałem się ją kupić, żeby tylko nie pojechała do Kazachstanu. Zapłaciłem tylko 2 tysiące złotych. A tam, mówię, pobiega sobie, a jak z tym nam nie wyjdzie, to może wezmę ją później na matkę.

    Jak sobie Nelmona radziła na torze?

    Zaczynałem dopiero wtedy przygodę jako właściciel koni, dopiero robiłem licencję trenerską. Przywiozłem z Włoch dwa konie – Faghelaeda i Bulleriego. Z Golejewka do kupionej Nelmony wydzierżawiliśmy jeszcze klacz Tea po Nowogródku od Tawuły. I tak się zaczęło. Nelmona jako dwulatka biegała tylko dwa razy – była druga w Próbnej, a później trzecia i nabawiła się kontuzji. Ona miała krzywą jedną nogę i chrząstka jej się wycierała. Zrobiliśmy jej zabieg w stawie, który miał pomóc w wyleczeniu tego. Dwulatką już nie startowała, ale zimę przepracowała i od wiosny znów biegała, zwykle była na płatnych miejscach, wygrała jeden wyścig, czwartą grupę w Sopocie na 1900 m. Zależało mi tylko na tym, by trzylatką przeleciała zdrowo i żeby ją później pokryć.

    Nelmona (Jape – Nechemia po Enjoy Plan) – matka Neverlanda. Fot. Edyta Twaróg

    Czyli miałeś od początku zdecydowany plan, aby wziąć ją do hodowli? To zaskakujące, bo rzadko trenerzy wyścigowi decydują się, by hodować konie…

    Ja ją kupiłem z tą myślą. Później jak moja córka Patrycja ją zobaczyła, to Nelmona stała się jej ulubionym koniem, więc było przesądzone, że zostawimy ją na matkę. Nie chciałem mieć żadnej wielkiej hodowli, jedną kobyłkę tylko.

    Jakie były początki w tej hodowli?

    Najpierw próbowaliśmy ją w 2015 roku pokryć Ecossem, ale nie zaźrebiła się. W tym samym sezonie była jeszcze kryta Prince of Ecossem, ale zresorbowała.

    Czyli początek był taki mocno pod górkę, nie zniechęciliście się?

    Faktycznie, początek nie był łatwy, ale się nie poddawaliśmy. Po tym jak zresorbowała, w następnym roku jałową zawiozłem ją do Iwna pod Rutena. Jak się okazało, nie w Iwnie stał ten Ruten, tylko w Golejewku, bo te stadniny się połączyły, ale zawiozłem ją do Golejewka i pokryliśmy ją derbistą Rutenem. Zaskoczyła od razu.

    Czyj to pomysł, aby pokryć Nelmonę właśnie Rutenem?   

    Mojej żony, Magdy. Był od początku taki plan, aby w pierwszym roku pokryć Nelmonę jakimś ogierem, a w drugim roku na pewno Rutenem. W 2008 roku jak oglądaliśmy we Włoszech polskie wyścigi, to kibicowaliśmy naszemu koledze Marcinowi Włostowskiemu, który zaczynał jeździć jako uczeń i temu Rutenowi Magda strasznie kibicowała. I mówi do mnie tak: „kiedyś będziemy mieli konia po tym Rutenie”. To takie jej marzenie było.

    Czyli ten Neverland to nie jest przypadkowy znakomity koń, ale takie zaplanowane, wręcz wymarzone połączenie…  

    Tak, Nelmona to ulubiona klacz mojej córki, a Ruten to ogier wymarzony dla naszej klaczy przez żonę.

    Ruten, polski derbista z 2008 roku – ojciec Neverlanda

    Gdzie się urodził i wychował Neverland?

    Po zaźrebieniu wywieźliśmy Nelmonę do Stubna do państwa Dyszkielewiczów i tam się urodził i wychował Neverland, skąd trafił do mojej stajni wyścigowej. Chciałbym bardzo podziękować Panu Markowi Dyszkielewiczowi za opiekę nad nim, odchowanie Neverlanda. Teraz jednak przenieśliśmy Nelmonę i inne konie bliżej Warszawy, bo do Stubna bardzo daleko było jeździć, ponad 400 km. Teraz mamy konie 100 km od Warszawy, w stajni Viritim, więc częściej możemy je odwiedzać.

    Gdy przyszedł Neverland do treningu, gdy miał półtora roku, to jakie było Twoje pierwsze wrażenie? Widziałeś w nim przyszłego championa?

    Nikt od niego niczego wielkiego nie oczekiwał, taki pierwszy przychówek. Jednak Neverland od początku stał się oczkiem w głowie mojej córki, przecież on jest synem jej ulubionej klaczy, Nelmony. Patrycja świata poza Neverlandem nie widzi. Nic się nie liczy. Jak przyjechali kupcy na aukcję i się nim interesowali po aukcji, przyszli go oglądać, czynili zakusy, to ona robiła wszystko, żeby go tylko nie sprzedać.

    I nadal nie zamierzacie go sprzedawać?

    Było duże zainteresowanie Neverlandem po zwycięstwie w Nagrodzie Sac a Papier, ale daliśmy taką trochę zaporową cenę – 50 tysięcy euro. Jeśli ktoś da, to kupi konia. Wiadomo było, że to spore pieniądze. Byli Czesi, Włosi, oglądali go, ale ostatecznie się nie zdecydowali za tę cenę. Nie było wtedy Francuzów, bo może by kupili, choć oni bardziej szukają na płoty i przeszkody dwuletnich i trzyletnich koni, rzadko kupują starsze, a Neverland miał w ubiegłym roku cztery lata.

    Po zwycięstwie w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego wartość Neverlanda jeszcze bardziej wzrosła, a to koń niezwykle cenny w kontekście wyścigów płotowych i przeszkodowych. Nie tylko dlatego, że świetnie biega, jest długodystansowcem i pochodzi ze znakomitej stayerskiej rodziny. Ma wręcz wymarzony rodowód w tym kierunku, bo też potomstwo jego ojca Rutena spisuje się ostatnio bardzo dobrze w gonitwach stiplowych w Polsce i za granicą, podobnie było z końmi po ojcu Nelmony Japie, a babka Neverlanda Nechemia jest po Enjoy Plan, który też miał znakomitą markę w gonitwach skakanych. Myślisz nadal o tym, żeby go sprzedać za duże pieniądze?

    Jeśliby ktoś dał duże pieniądze, to bym go sprzedał, ale jeśli nikt mi nie da takich pieniędzy jak chcę, to go nie sprzedam.

    Czyli za 50 tysięcy euro zgodziłbyś się na sprzedaż?

    Taka cena była ustalona wcześniej i za mniej go nie sprzedam.

    Wracając do początków Neverlanda. Gdy zaczynałeś na nim jeździć, na początku trenowania go, to spodziewałeś się, że to może być tak wysokiej klasy koń?

    Zawsze to były marzenia, żeby mieć takiego konia, ale o tak wielkich wyścigach dla niego wtedy nawet nie myśleliśmy. Wcześniej mieliśmy kilka niezłych koni na krótko, choćby sprintera Faghelaeda, ale marzyliśmy zawsze o koniu, który dobrze biegałby w dystansie. No i to marzenie się spełniło.

    Ale on w tych pierwszych miesiącach, w pierwszym roku treningów pokazywał, że ma talent, widziałeś w nim duży potencjał? Czy to raczej był późny, dystansowy koń, nie błyszczał i było widać, że trzeba poczekać na niego?

    On miał możliwości, ja to wiedziałem. Na początku jeździł głównie na nim Andrij Chopyk. Neverland to taki rozrabiaka był. On ma charakter takiego konia – wojownika. Albo go zmusisz do posłuszeństwa, albo lepiej go nie zaczepiaj, bo on Ciebie umęczy i sam się umęczy. Lepiej nie zaczynać z nim wojny, a jak już zaczniesz wojnę, to musisz być na tyle silny i uparty, żeby go przełamać. Jak go przełamiesz, to już koniec problemów, wszystko jest ok. Kiedyś wziąłem go od Chopyka, wsiadłem na Neverlanda i przejechałem się na nim. I tak powiem ci szczerze, mówię po tej jeździe do mojej zony Magdy: „jak bym nie wiedział, że to koń polskiej hodowli i to jeszcze nasz, to bym powiedział – ale to sprytny konik jest”.

    Jak wyglądały pierwsze wyścigi Neverlanda?

    Zaczął biegać jako dwulatek i od razu całkiem dobrze sobie radził. Startował trzy razy. Miał trochę pecha, że trafiał na dobrego Airy Boya. Przegrał z nim krótko w debiucie pod Szczepanem Mazurem, a w drugim starcie Szczepan już wygrał na Neverlandzie. Jednak w I grupie w Nagrodzie Scyrisa znów trafiliśmy na Airy Boya i Neverland znów był drugi za nim. Ja go nie fitowałem na debiut i generalnie na dwulatka. Wiedziałem, że nieźle przeleci, bo to dobry koń.

    Ceremonia wręczenia nagród po zwycięstwie Neverlanda w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego – pierwsze od lewej Magdalena i Patrycja Laskowskie, żona i córka trenera Andrzeja Laskowskiego

    Jak ułożyła się kariera Neverlanda w wieku trzech lat?

    Na wiosnę zgłosiliśmy go do Derby. I tak kiedyś jechałem na nim sobie pod koniec marca, czy na początku kwietnia i wciąż ciągnął, ciągnął. No to mówię do niego: „kurde, jak tak chcesz lecieć, to ja cię teraz sprawdzę, poczekaj”. No i dwa koła normalny kenter po piachu przejechałem, a prawie 70 kg ważyłem, a ten koń nawet na chwilę nie zwolnił. Nawet na moment. Wtedy już wiedziałem, że to jest bardzo dobry koń, tylko trzeba czasu, żeby dojrzał. Z tego względu go właśnie zgłosiliśmy do Derby, bo była tak wiara, że on w dystansie musi lecieć. I tylko była kwestia czasu, czy zdąży. Bo jak jest koń młody, to trzeba go obserwować. On miał długo mleczne ząbki, jajka miał jak orzeszki, on się długo rozwijał.

    Derby w pierwszą niedzielę lipca są trochę za wcześnie dla takich koni, które nie są w pełni gotowe i dojrzałe.

    Za wcześnie i dla Neverlanda też było trochę za wcześnie. Generalnie polskie konie później się rozwijają, inny klimat, zima, trawa później jest niż na Zachodzie.

    W Derby 2020, wygranym przez Night Thundera przed Inter Royal Lady, jednak wystartował.

    Tak, ale nie ułożyło się szczęśliwie. Daria Panczew, która na nim jechała, miała super pozycję i do pewnego momentu wszystko było ok, ale Irek Wójcik podjechał do niej od kanatu na Proletariusie i skasował ją i Hipop de Loire. Doszło do kolizji, Neverland odbił się od kanatu, Daria wzięła go na siebie. Jak konia zbijesz w takim wyścigu z chodu, to już nie idzie, traci szanse, on prawie był zatrzymany i trzeba go było jeszcze raz jechać. Zajął ósme miejsce. Gdyby nie ta kolizja, to on już wtedy w Derby byłby z tymi najlepszymi końmi blisko. Na płatnym miejscu myślę, że byłby na pewno. Nie wiem na którym, ale w każdym razie dużo bliżej. Ale to już przeszło do historii, koniec.

    Jak się potoczyły jego dalsze losy w wieku trzech lat?

    Jako trzylatek wygrał jeszcze jeden wyścig grupowy we wrześniu, ale szybko musiał skończyć biegać, już po następnym starcie 3 października, bo został pokaleczony na zadniej nodze na ścięgnach. Abajew wjechał w Nagrodzie Łeb w Łeb przed konia Wyrzyka. Nerverland miał po tym wyścigu przeciętą skórę i długo się to goiło, w 2020 roku już nie wystartował. Nie poleciał trzylatkiem Sac a Papier i w sumie to wszystko na dobre mu wyszło, że mało po tych Derbach biegał, odpoczął sobie i rozwinął się przez zimę.

    Neverland jako czterolatek zaczął od dwóch zwycięstw w grupach pod uczniem Oskarem Nowakiem, ale później sezon 2021 przez pewien czas nie układał się do końca dobrze?

    Jeździli na nim m.in. Dastan Sabatbekov i Martin Srnec. Prosiłem ich, żeby jechali z przodu, bo Neverland często z tym frontowym Smashingiem biegał, ale nie zawsze się to wychodziło. Wiedziałem, że to jest bardzo dobry koń, ale nie do końca udawało się to wykorzystać, bo albo jeździec błąd popełnił, albo kolizja, albo gonitwa się nie ułożyła.

    Czyli trzeba było mieć dużo spokoju, cierpliwości i pokory, by dojść z Neverlandem do tego poziomu, na którym jest obecnie i do tych sukcesów…

    Ja z całą świadomością go początkowo pisałem tylko po tych grupach, aby miał czas dojrzeć, rozwinąć się, dojść do momentu, gdy będzie gotowy rywalizować z tymi końmi z czołówki. Tak robiłem gdy był i trzylatkiem i czterolatkiem. Nawet była taka sytuacja po Derby, że zapisałem go do Memoriału Mieczysława Mełnickiego. Myślę sobie – trzecia grupa, to nie będzie wielkich koni, to sobie spokojnie przeleci. Patrzę, a tam Walicki zapisał mocnego Liaqurę, był niezły Design. Poszły ćwiartki po 29 sekund, łączny czas bardzo dobry 1 min 50,3 na 1800 m, a Daria jeszcze goniła z tyłu stawki i Neverland skończył trzeci. Dlatego też wsadzałem na niego Darię, czy Oskara, aby nie był zbyt mocno wyjechany.

    W końcu jednak doszedł do bardzo wysokiej formy, wszystko się ułożyło i wygrał w listopadzie pod Bolotem Kalysbekiem w spektakularny sposób Nagrodę Sac a Papier na 3200 m, bijąc o 3,5 długości właśnie tego Smashinga…

    Jesienią ubiegłego roku już widziałem po nim, że już jest w takim sztosie, że bardzo dobrze leci i dlatego zapisałem go do Sac a Papier.

    Liczyłeś już wtedy na zwycięstwo?

    Tak się zastanawiałem, bo był przecież faworytem Hipop de Loire, który wcześniej dobrze biegał w dużych gonitwach. Ale Magda z Patrycją powiedziały mi, że Neverland w życiu nie przegra tego wyścigu. Jeszcze nasz znajomy – „Piłkarz”, pytał przed tym wyścigiem: kto wygra? Wszyscy Hipop, Hipop, a Magda mówi: Neverland wygra. „Piłkarz” tak się śmiał troszeczkę, a Magda mówi: to zobaczysz. Ja nie byłem może wtedy pewny, że wygra, ale wiedziałem, że koń już dojrzał i doszedł do wysokiego poziomu.

    Neverland z Bolotem Kalysbekiem i Oskarem Nowakiem po zwycięstwie w Nagrodzie Sac a Papier

    Gdy wygrał w tak pięknym stylu Nagrodę Sac a Papier, to już wtedy wierzyłeś, widziałeś realne szanse, że jako pięciolatek jeszcze poprawi i wskoczy na ten najwyższy poziom, że będzie w stanie z najlepszymi końmi w Polsce wygrywać wyścigi kategorii A?

    Szczerze, to nie liczyłem, że wygra Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego. Byłem jednak pewny, że jako pięciolatek będzie biegał jeszcze lepiej niż w sezonie 2021. On przez zimę po raz kolejny zmienił się na plus. Mówiłem to już przed pierwszym tegorocznym wyścigiem, w którym Oskar Nowak wygrał na nim Handikap Otwarcia, że dojrzał, że czuje się bardzo dobrze i że go stać na wygranie tej gonitwy. Dlatego go tam zapisałem pod Oskarem, bo mogliśmy jeszcze skorzystać z czterech kilogramów ulgi. Celowo wybrałem taką ścieżkę – lżejszy wyścig na wstępie, później w zależności od tego jak wypadł, miał otwartą drogę do biegania z najlepszymi, bo był przecież w kategorii B przed sezonem.

    Neverland wygrywa pod Oskarem Nowakiem Handikap Otwarcia sezonu 2022 na Służewcu

    Drugi start w tym sezonie był w Nagrodzie Widzowa i tam Neverland ograł konia roku 2021 w Polsce Night Tornado, zrobił świetny wyścig, zajął trzecie miejsce, ale Petita i Gryphona jeszcze wtedy nie udało się ograć…

    Ten wyścig trochę niefartownie się ułożył. Neverland niedobry jest w maszynie i często startuje z ostatnim numerem. On wchodzi do maszyny, ale za długo nie chce stać. Jak w kapturze, to stoi dłużej i bez problemu. A jak bez kaptura, to trzeba go trzymać z boku za łeb, ale nie za uszy, bo on wtedy chowa głowę pod drzwiczki i o mało do nieszczęścia nie doszło. Na starcie Nagrody Widzowa Neverland włożył łeb pod drzwiczki i Dastan Sabatbekov o mało nie spadł z niego i stracił sporo. Ale wolny wyścig był, on tam spokojnie sobie dochodził i siedział z tyłu. A jeszcze bat w wyścigu złamał.

    Czyli mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie te wszystkie nieszczęśliwe zdarzenia?

     Gdyby ruszył dobrze, to by nie przegrał Widzowa, Jestem tego pewny. Neverland od tysiąca metrów musiał gonić inne konie. Zrównał się z nimi i stanął, no bo ile można nadrobić, gdy ostatni kilometr był w 30,2 i 29,5 s, a on szedł z tyłu.

    Nagrodę Widzowa wygrywa Petit przed Gryphonem i Neverlandem, który – choć miał problemy na starcie – pobił Night Tornado

    A jak oceniasz przebieg wyścigu o Nagrodę Prezesa TS?

    Szczepan siadł sobie jak profesor. Tam trochę innych ciśnienie poniosło, Wasiutowa na Petitcie i pozostałych, od 1200 m pojechali jak zobaczyli, że mogą go zamknąć przy kanacie. Ale Szczepan i Neverland na prostej spokojnie zrobili swoje.

    Po Nagrodzie Widzowa już wierzyłeś, że Neverland może pokonać w Prezesa TS najlepsze konie w Polsce?

    Tak, wierzyłem. Nawet Janusz Kozłowski mówił do mnie, gdy się dowiedział, że Night Tornado jest wycofany: zakładaj białą koszulę i garnitur. Ja myślę, że Night Tornado, nawet gdyby w tym wyścigu biegał, to tego dnia przegrałby z tymi końmi i tak, bo to nie jest ten sam koń co w ubiegłym roku, bo miał kontuzję w zimie. Uważam, że w tym wyścigu w Prezesa TS Neverland ponownie pokonałby Night Tornado.

    A jeśli Night Tornado dojdzie do najwyższej dyspozycji, to jest wtedy w Twojej ocenie w zasięgu Neverlanda, czy to za wysokie progi?

    Night Tornado to bardzo dobry koń. Jeśli byłby w takiej ubiegłorocznej, swojej najwyższej dyspozycji, to myślę, że ciężko byłoby go ograć. Doceniam tego konia, czapki z głów, tylko zdrowia mu trochę w tym roku brakowało, nieszczęście się stało.

    Jakie są dalsze plany z Neverlandem na ten sezon?

    W St. Leger teraz będzie biegał. Pominąłem Nagrodę Kozienic, bo 2000 m to trochę dla Neverlanda za krótko, warunki gonitwy były przeciwko niemu, poszło w tej gonitwie wiele koni z czołówki.

    Czyli jest szansa, że będzie w St. Leger takie spotkanie na szczycie Neverlanda z Night Tornado, który wygrał Nagrodę Kozienic łeb w łeb z Kaneshyą i pewnie będzie pod koniec sierpnia już w wyższej formie?

    Jeśli Night Tornado dojdzie do formy, to trudno będzie go pokonać. Chyba, że wyjedzie za granicę. Mogę wierzyć w swojego konia, chwalić go, ale ciężko będzie ograć Night Tornado.

    Neverland pod Szczepanem Mazurem wygrywa Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego przed Gryphonem

    W St. Leger pewnie jeszcze dojdzie derbista, trzyletni Jolly Jumper, który wciąż ma szansę na potrójną koronę. Jak widzisz szanse Neverlanda w rywalizacji z nim?

    Jolly Jumper to dobry koń, ale czy on będzie trzymał dystans 2800 m, to mam wątpliwości. Uważam, że w Derby wygrał trochę fartem, bo przy lepszej jeździe to Lady Iwona byłaby pierwsza. John Egan jest już po pięćdziesiątce i nie pojechał dobrze w tym wyścigu. Kamil Grzybowski, czy inny dżokej mógł wygrać ten wyścig. Uważam, że Lady Iwona to jest najlepsza trzylatka na torze i to taka klacz na Wielką Warszawską, jesienią powinna być w jeszcze wyższej formie. Klacze zawsze jesienią są lepsze.

    A co po St. Leger dla Neverlanda – właśnie Wielka Warszawska? Może będzie w niej wielki pojedynek Lady Iwona kontra Neverland?

    Być może tak, zgłosić go zgłosimy do WW, zobaczymy jak przebiegnie w St. Leger i wtedy będziemy decydować. Może na koniec sezonu przebiegnie po raz drugi Sac a Papier. Ale Neverland od pewnego czasu jest też naskakiwany, skacze w przerwach pomiędzy startami.

    Czyli wysyłasz taki sygnał do Francuzów, że jest w Polsce koń, który świetnie biega gonitwy płaskie, ma bardzo dobry rodowód na stiple, a do tego jest już naskakany?

    Nie robię tego pod tym kątem. Szykuję dla Neverlanda taką alternatywę w postaci gonitw skakanych.

    Pomijając możliwość sprzedaży konia, to jeśli Neverland będzie dobrze skakał, to być może jest realna szansa, by wygrał w Twoim treningu duży wyścig płotowy na Zachodzie…

    Zawsze w płotach jest trochę większe ryzyko kontuzji niż w gonitwach płaskich. Tory płotowe często są twarde. Nie zawsze jest gdzie skakać. Powinien być też do tego skakania drugi koń, ekipa ludzi, trzeba mieć drugiego jeźdźca, to nie jest takie proste. On skacze sam, w pojedynkę, z drugim koniem byłoby trochę łatwiej.

    Jest ryzyko, ale też jednocześnie dużo większa szansa dla polskich koni. Nasze konie są w stanie wygrać nawet wyścig G1 w płotach, czy przeszkodach, a w gonitwach płaskich raczej nie mamy na to szans na ten moment.

    Zgadza się. Na nim skacze Zdzisław Lica, bo zależało mi, by Neverlanda uczył skakać ktoś, kto ma duże umiejętności i doświadczenie. Zdzichu przed tym jak ma skakać, idzie dokładnie obejrzeć płoty, stan toru, to taki zawodowiec z krwi i kości. I decyduje, że tego dnia skoczymy tylko raz dany szereg, a innego dwa razy. Myśli o tym, co robi.

    I jak Zdzisław Lica ocenia talent skokowy Neverlanda?

    Zdzichu jest zachwycony. Jak skacze na nim, to aż tak cmoka z zadowoleniem. Po Nagrodzie Prezesa TS skakaliśmy go tak dla przypomnienia, a Janusz Kozłowski pyta mnie: nie boisz się go tak skakać? A ja mówię: co ma być to będzie, co będę siedział i patrzył sobie na niego? Rozważam, żeby po sezonie płaskim jeszcze z jeden, dwa wyścigi płotowe przebiegł, najpierw w Polsce, a później za granicę, np. do Francji, mógłby pojechać w przyszłym sezonie. Bo trening treningiem i dobre skakanie, ale koń musi to pokazać w wyścigu. I jeden wyścig płotowy w Polsce, to może być za mało doświadczenia, żeby w tym roku jechać z nim do Francji. A Neverland to jest taki koń z gatunku nieufnych. Gdy zaczynał, przygotowywał się do płotów, to musiał najpierw przejść przez drągi tuż nad ziemią. To ja musiałem go gałęzią po tyłku lekko uderzać, żeby on przeszedł przez ten drąg. Raz, drugi, a potem już sam przechodził. On potrzebuje czasu na przekonanie się do nowych rzeczy.  

    Wracając jeszcze do matki Neverlanda – Nelmony. Co się z nią dzieje, jakie konie później urodziła?

    Mamy w treningu trzyletniego Nadaala po Eagle Topie, w tym roku przyjedzie jesienią do treningu roczna obecnie kobyłka po Baliosie, a Nelmona urodziła w tym roku źrebaka, klaczkę po Va Banku.

    Nadaala dawno nie widzieliśmy na torze, dlaczego?

    Miał kontuzję, kulał, naciągnął mięsień, ale już trenuje. To jest niezły koń, tylko też trzeba z nim czekać, bo to późny koń i jest trochę delikatniejszy z budowy od Neverlanda. Ten jest też taki bardziej przylepa, a Neverland to z charakteru taki „bandzior” jest.

    Andrzej Laskowski i jego rodzina postawili na Baliosa, mają po nim przychówek od dwóch swoich klaczy

    W tym roku Nelmona była kryta?

    Nie, zrobiliśmy jej przerwę, bo urodziła cztery źrebaki rok po roku, dałem jej odpocząć. Gdy będziemy kryli, to Patrycja mi nie daruje, będziemy musieli pokryć Nelmonę Bush Bravem. To jej kolejny pupil.

    To po zwycięstwie z debiutu z zachodnimi dwulatkami, pierwszego biegającego konia po Bush Brave – Tarika, to już chyba nie macie wątpliwości, że warto, pomijając sympatie?

    Wiesz ile ja się teraz od córki nasłucham po tym zwycięstwie Tarika? Ten Bush Brave to jej niesamowity ulubieniec. Gdy Bush Brave wygrywał swój pierwszy wyścig, to Patrycja powiedziała do mnie: Tata, tego konia to już nigdy nie ograją. Ona jest młoda, ale od dziecka się wychowała przy koniach, ma do nich oko. Ostatnio pojechała do Sopotu i świetnie typowała.

    Czyli teraz Nelmona będzie miała randkę z Bush Bravem?

    Raczej tak, ale mieliśmy też spróbować Shakeela, który wygrał Grand Prix de Paris i niedawno przyjechał do Krasnego. Mamy teraz jeszcze drugą klacz w hodowli ze wspólnikiem – Igoville po Rajsamanie, którą kupiłem we Francji. Pokryliśmy ją Shakeelem, ale nie zaźrebiła się. Razem z nią wtedy kupiłem jeszcze klacz po francuskim wicederbiście Planteurze, która nie wyszła do startu, bo złamała miednicę, ale wszystko się dobrze zrosło. Przez rok odpoczywała, pytałem fachowców, czy można już kryć i wziąłem ją na matkę. Niestety, padła przy trudnym wyźrebieniu, nie była w stanie urodzić źrebaka.

    Czy Igoville biegała, masz nadzieję, że okaże się równie cenna w hodowli jak Nelmona?

    Ona biegała trzy razy, ale zajmowała dalsze miejsca. Kupiłem ją na aukcji we Francji, bo nie mogłem tam kupić tych koni, które sobie wybrałem. Te, które wytypowałem, to kosztowały po 30-50 tysięcy euro, to była za dużo na mój budżet. Pojechałem tam kupić ogierka dla Neverlanda do towarzystwa, a kupiłem… dwie klacze, trochę niespodziewanie. No bo na tej aukcji patrzę, a wyszła taka klaczka po Rajsamanie, a jej babka była championką dwuletnich klaczy we Francji, a matka wygrała trzy wyścigi w tym kraju. No i tak spontanicznie licytuję, 500 euro, 1000 euro, 2000, podniosłem rękę, patrzę: nikt nie przebija. Sprzedana. Mówię, dobra – idę zobaczyć co kupiłem. Patrzę, kurde, nadgarstek zdeformowany, ona bilarduje. Wiedziałem, że z bieganiem będzie ciężko, chciała lecieć, ale nie mogła, wziąłem ją na matkę. I mamy od niej roczną klaczkę po Baliosie, synu Shamardala, nazywa się Iris Bloom. W tym roku się nie zaźrebiła, w przyszłym spróbujemy jeszcze raz Shakeelem, albo Yucatanem, synem Galileo. Ona trochę szybszej krwi ma, chcemy dołożyć dystansu.

    Widzę, że są ambitne plany wyhodowania kolejnych championów, a jak jest tajemnica tak dużych sukcesów Neverlanda?

    Początkowo dużo osób rzucało się na konie po Rutenie, a dlaczego w Polsce nie za dużo koni po nim pokazało się w gonitwach płaskich? Bo nie dali im czasu, by te konie dojrzały, a to są w większości konie późne, dystansowe, muszą się rozwinąć. Pewnie, że ważna jest też matka i jej linia. Rodzina z której pochodzi Nelmona to jest jedna z lepszych z tych polskich starych rodzin. Dlatego tej Nelmony nie chciałem najpierw puścić do Kazachstanu, a później zatrzymałem ją na matkę.

    Okazało się, że to bardzo szczęśliwy zakup, już po pierwszym jej przychówku – Neverlandzie…

    Ja dwa tysiące złotych tylko za nią dałem. Teraz okazuje się, że to szczęśliwy zakup, ale wtedy tego nie było wiadomo. Jest dużo koni z dobrych rodzin, potrzebny jest łut szczęścia. Z rodziny Nelmony też było przez lata wiele klaczy, ale żadna nie miała takiego połączenia Jape – Enjoy Plan, które jest bardzo dobre na dystans.

    Bulleri – jeden z dwóch koni, z którymi Andrzej Laskowski wrócił z Włoch do Polski

    A jak już Neverland wygrał tę Nagrodę Prezesa Totalizatora Sportowego i jak już ochłonąłeś, to co sobie na spokojnie pomyślałeś? Była duma, że udało się wyhodować tak dobrego konia?

    A jakiego ja tam konia wyhodowałem? Ja to jestem właścicielem matki. Tak naprawdę koniem opiekuje się ten, co go na co dzień widzi.

    Jesteś skromny, ale zakup klaczy, wybór ogiera, to już była Twoja i rodziny koncepcja…

    No tak, tak jak mówiłem, to było takie marzenie Magdy, żeby pokryć Nelmonę właśnie Rutenem. Jak się urodził ten Neverland, to pojechaliśmy do Stubna po kilku dniach, on jeszcze taki malutki był i Patrycja zrobiła mu zdjęcie i już 5 lat ma je na tapecie w telefonie.

    Widać to po sukcesach, ale słyszę to też po głosie, że w tym roku wyraźnie odżyłeś jako trener. Neverland wygrał Nagrodę Prezesa TS, Han Rastaban w wielkim stylu zwyciężył w Derby dla koni czystej krwi arabskiej.

    Odżyłem, bo raz, że to jest taki zastrzyk finansowy, a dwa, ciężko pracujemy, by były jakieś efekty. W ostatnich latach w sumie nie narzekam, w poprzednim sezonie Oaks dla klaczy arabskich się udało wygrać. Ja prowadzę małą stajnię, 20 boksów, można o każdego konia zadbać.

    Czy przy takiej niedużej stajni da się to wszystko spiąć finansowo?

    Jak widać się da, jak są sukcesy, dobre konie. Gdy ich nie ma, to jest ciężko. Na pewno trzeba mieć kilku stałych, zaufanych właścicieli, także z zagranicy, bo na samych naszych polskich właścicielach ciężko jest, by stajnia funkcjonowała, bo jest ich zbyt mało.

    Po tych sukcesach Neverlanda i Han Rastabana masz jakieś pierwsze sygnały, że zostało to zauważone przez hodowców i właścicieli i nowi właściciele przekażą Ci konie do treningu?

    Nie, na razie sezon jeszcze trwa, to takich rozmów nie ma. Zobaczymy, czas pokaże, czy tak się stanie. Ja mam taką grupę swoich właścicieli, którzy od pewnego czasu stale dają mi konie i jestem bardzo zadowolony ze współpracy z nimi. Takiego mam właściciela – Haifi Ali Alhaifi z Kuwejtu, to jest bardzo porządny właściciel, co roku ma u mnie jakieś konie. Kiedyś kupił taką klacz hodowli Zbigniewa Górskiego Amayę od trenera Janikowskiego. Ja mu nawet odradzałem, ale on sobie kupił tę kobyłę, wygrała mu tu w moim treningu dwa wyścigi, był szczęśliwy i ją zabrał do Kuwejtu. Nawet była taka sytuacja, że miał na poniedziałek transport do Kuwejtu zaplanowany, a ona miała na niedzielę zapis i chciał ją wycofać, zwłaszcza, że tam mocne konie były. Ale mu powiedziałem, że klacz się dobrze czuje i go przekonałem, żeby przebiegła. No i wygrała. Był bardzo szczęśliwy.

    Dekoracja zwycięzców po triumfie Han Rastabana w Derby

    Teraz wszystko zaczyna się dobrze układać, są sukcesy, ale gdy miałeś mniej koni, nie było znaczących zwycięstw, to były takie momenty zwątpienia?

    Był taki moment kilka lat temu, że już chciałem zamknąć stajnię, tylko Magda z Patrycją mi nie pozwoliły. To było wtedy gdy jeden z właścicieli, pan Ruciński, zabrał mi trzy konie do innej stajni, w tym dobrą Sweet Dream, która miała mięśniochwaty powysiłkowe, a on nie mógł zrozumieć, że nie może zbyt często biegać. Powiedziałem wtedy, że dociągnę do końca sezonu i zamykam tę stajnię, nie widziałem za bardzo perspektyw. Córka z żoną jednak zmusiły mnie, żeby dalej to ciągnąć, nie poddawać się.

    Widzę, że masz duże wsparcie ze strony żony i córki w tej swojej pasji wyścigowej…

    Ogromne. Gdyby nie one, to już bym zamknął stajnię i nie trenował koni i pewnie nie byłoby tych sukcesów Neverlanda i Han Rastabana. Chciałbym przy tej okazji bardzo podziękować mojej rodzinie za wsparcie, za cierpliwość. Chciałem też podziękować Oskarowi Nowakowi, bo jego wkład w pracę z Neverlandem jest bardzo duży. To jest jego ulubieniec, w przeciwieństwie do Han Rastabana, za którym nie przepada. Jazda na Neverlandzie to dla niego jest przyjemność, nawet w nocy, by przyjechał, żeby na nim pojeździć. I ten koń lubi Oskara, gdy on na nim jedzie, ten koń sam pod nim leci. Naprawdę. Wzajemnie się lubią, jeden i drugi. Kiedyś, gdy wygrał na Neverlandzie pierwszy wyścig, mówię do niego: słuchaj Oskar, jak dobijesz starszego ucznia do Nagrody Prezesa TS, to pojedziesz na nim w Prezesa. I pojechałby, gdyby był starszym uczniem i mógł jeździć z batem, ale nie udało się wskoczyć do wyższej kategorii. Trochę mało go wszyscy sadzają, a ja nie mam dużo koni.

    Dwaj przyjaciele z toru wyścigowego – Neverland i Oskar Nowak

    Masz sukcesy i z folblutami i arabami. Które z tych koni lepiej czujesz jako trener, które się lepiej trenuje?

    Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Jak nie miałem skąd folblutów jakichś lepszych brać, to brałem araby. Mam 20 boksów, nie chcę więcej koni, staram się dobrze ogarniać te, które mam. Lepiej mniej, a dobrze. Araby czy folbluty? To są tylko konie i jedne i drugie. Jeździłem i na arabach i na folblutach jako dżokej i nie miało to dla mnie większej różnicy. Trzeba po prostu trafić na bardzo dobrego konia, bez względu na rasę. Tak się Krzysiek Ziemiański zawsze śmieje, że dobrych koni się nie trenuje, one trenują się same.

    A jak to się stało, że zostałeś trenerem? Nie wszyscy byli dżokeje się na to decydują.

    W 2010 roku wróciłem z Włoch i nigdy nie zamierzałem być trenerem. W tym czasie przyjechał na Służewiec Władysław Guziuk, który był dyrektorem stadniny koni arabskich w Kurozwękach i można powiedzieć, że został takim moim ojcem chrzestnym jako trenera. Wcześniej bowiem, gdy pracowałem u trenera Roberta Szczęsnego, to Stanisław Sałagaj w połowie lat 90-tych zamykał stajnię. Były u niego takie dwa araby, które ceniłem – Edukt i Efor, który był moim ulubieńcem. Był też Zawadiaka u trenera Józefa Siwonii. Wszystkie trzy konie z Kurozwęk. No i Robert Szczęsny mówi do mnie, że Sałagaj zamyka stajnię i może byśmy wzięli od niego jakieś konie. To mówię: weźmy Edukta i Efora, który był koniem grupowym, ale wiedziałem, że stać go na więcej. To był syn Palasa. Wygrałem na nim trzy gonitwy grupowe i byłem drugi w wyścigu kategorii A Nagrodzie Bandoli za bardzo dobrym Ferarim, którego wcześniej ograłem na Eforze w wyścigu grupowym. Był też czwarty w Porównawczej. Pan Guziuk później sprzedał tego Efora do Włoch, stadnina w Kurozwękach kupę pieniędzy za niego wzięła. Na Edukcie i Zawadiace też wygrałem dla Kurozwęk kilka wyścigów.

    No i jak wróciłem z tych Włoch, to pan Guziuk podszedł do mnie, poznał mnie, ja go wtedy nie poznałem po tylu latach. On mnie poznał, przedstawił się i zaprosił na rozmowę. Zaczął mnie namawiać, żebym zaczął trenować konie, żebym zrobił licencję trenerską. Ja mówię, e tam panie Władku, już widzę jak pani Łojkowa mi da zdać licencję. A on mnie tak gorąco zachęcał, mówił: ja panu pomogę, dam konie jakieś. No i tak mi dał na początku pięć arabów. Między innymi przeniósł do mnie od trener Małgorzaty Łojek  Kasira al. Khalediah, który bezbarwnie biegał. Mówię do niego: wie pan, nie chcę tego Kasira, pani Łojek mnie oskalpuje na tym egzaminie. On na to: będzie na nią biegał, a Pan będzie trenował. I trafił do mnie i bardzo przyzwoicie biegał, sporo wyścigów wygrał, w sumie aż 12. Zauważyłem, że on nie walczył, więc nie mógł chodzić z przodu. Zmieniłem mu taktykę, by szedł po koniach, finiszował z tyłu stawki. Gdy zdałem licencję trenerską, to później biegał już na mnie. Chciałbym więc podziękować panu Guziukowi, że mnie namówił na to trenowanie koni, bo sam nie miałem takiego zamiaru. A pierwsze konie, które faktycznie trenowałem, to były mojej własności Faghelaed i Bulleri, które przywiozłem z Włoch, a były zgłoszone na trenera Józefa Gęborysa, bo jeszcze nie miałem licencji, ani stajni, wynajmowałem boksy. W tym czasie pracowałem u trenera Krzysztofa Ziemiańskiego, jeździłem między innymi na świetnym Intensie. Przed pracą, albo po, przejechałem zawsze swoje dwa konie.

    Kasir Al Khalediah – jeden z pierwszych koni trenowanych przez Andrzeja Laskowskiego. Fot. Edyta Twaróg

    Jakie wrażenia z pracy z trójkoronowanym Intensem, który we wspaniałym stylu, o wiele długości w rekordowych czasach wygrywał wielkie gonitwy?

    Gdy był trzylatkiem, tylko ja na nim jeździłem. To był super koń, gdyby poszedł na Zachód, to mógłby tam wygrać duży wyścig. On nikomu w oczy nie patrzył, szedł na front, zasuwał, spokojnie mógł sobie poradzić za granicą i to nie w byle jakich wyścigach.

    Na czym polegał jego fenomen, czym Intens wyróżniał się na tle innych koni?

    Był bardzo wytrzymały, to był bardzo dobry koń w dystansie. Ruszał na front i nie było na niego mocnych. Przed Derby robił galop z bardzo dobrą klaczą Hortensją, która później wygrała Oaks. To wiesz dokąd ta Hortensja na tym galopie z nim leciała? Do połowy zakrętu i już jej nie było. On czym dalej, tym lepiej szedł. Im dłuższy dystans, tym był lepszy. Ja myślę, że Intens to był najlepszy koń krajowej hodowli w powojennej Polsce. A z arabów to uważam, że wybitny był mój derbista Alladyn, koń o wielkim sercu do ścigania się. Mam nadzieję, że Han Rastaban go przebije osiągnięciami i w przyszłym roku będzie jeszcze lepszy.

             

    Trójkoronowany Intens to w ocenie Andrzeja Laskowskiego – który zawsze dosiadał go na treningach jako trzylatka – to najlepszy koń wyhodowany w Polsce w okresie powojennym

    Jak postrzegasz na przestrzeni lat, od 2013 roku do teraz, siebie jako trenera. Czujesz, że się rozwijasz, że doświadczenie procentuje, że jesteś lepszym trenerem niż np. 5-6 lat temu?

    Gdybym sam siebie oceniał i jeszcze pozytywnie, to byłaby trochę pycha. Lepiej, aby każdy z boku oceniał, po wynikach, ale uważam, że na pewno każdy rok doświadczenia coś nowego daje, pcha trenera do przodu. Kiedyś popełniałem różne błędy, ale wyciągnąłem wnioski i teraz już bym tych błędów nie powtórzył. Przy każdym koniu jest cos nowego do robienia, każdy koń jest inny i czegoś uczy trenera. Przy koniach wszyscy się uczymy do końca życia. Konie uczą pokory.

    I chyba też cierpliwości…

    Przede wszystkim. Neverland, gdyby był u jakiegoś właściciela, który nie miałby tyle cierpliwości co my, by czekać aż się rozwinie i dojrzeje, to nie osiągnąłby takich wyników. Trzeba wierzyć w takiego konia, że za jakiś dłuższy czas wejdzie na najwyższy poziom, a do tego momentu trzeba cierpliwości, aby biegać z nim po grupach. Pamiętajmy, że niektóre konie z późnych linii rozwijają się nawet do piątego, szóstego roku życia. U nas się uważa, że jak koń ma cztery lata, to już jest koń stary. Guzik prawda, taki koń dopiero zaczyna w pełni dojrzewać. Oczywiście są też takie konie, które odznaczają się wcześniejszymi dojrzewaniem, sprinterzy, z rodzin, które wydają wczesne dwulatki, ale na większość koni trzeba dłużej czekać.

    Znamy się od 30 lat. Mam wrażenie, że dojrzałeś przez te lata bardzo mocno jako człowiek i trener, bo to nawet u doświadczonych trenerów bardzo rzadko się zdarza, by mieli tyle cierpliwości, spokoju i chłodnej głowy w trenowaniu i menażowaniu koni…

    Ja staram się szanować konie, nie chcę sukcesów za wszelką cenę. Mam tę cierpliwość, by na konia poczekać, aż w pełni dojrzeje, aż będzie w pełni zdrowia. Tak było z Neverlandem i nie chcę też, aby na siłę Han Rastaban biegał Nagrodę Europy, mimo że jest dzierżawiony przez moją córkę i mógłbym dążyć do tego, by wygrać jak najwięcej pieniędzy. Sam jestem właścicielem koni i szanuję konie innych właścicieli. Koń nie ma być na jeden wyścig, ale ma służyć na lata, jak najdłużej.                                  

    Rozmawiał Robert Zieliński

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły