Trenowana przez Alicję i Roberta Karkosów sześcioletnia Mang’Seko (Dabirism – Van Catskill po Rip Van Winkle), własności Andrzeja i Ryszarda Zielińskich, zajęła dobre drugie miejsce w wyścigu Prix du Carrefour du Chapitre w Chantilly z pulą nagród równą 16 tysięcy euro, rozgrywanym na dystansie 1500 metrów.
Zaraz po otwarciu drzwiczek startmaszyny Mang’Seko niemal pozbyła się Fabiena Lefebvre’a z siodła. Na szczęście francuski dżokej jakoś odnalazł się w tej sytuacji i skończyło się tylko na chwilowej utracie równowagi. Fabien szybko zareagował i nie dał pięciolatce zostać z tyłu stawki. Posłał ją do przodu i po chwili była już w pierwszej dwójce.
Gonitwa została rozegrana w dobrym tempie. Zadbał o nie siedmioletni Braveheart (Neatico – Best Tune po King’s Best), który od samego startu rwał się do przodu. Dosiadająca go amazonka Maike Reihl starała się ograniczyć jego zapędy do narzucania ostrego tempa w dystansie, ale wałach i tak galopował półtorej długości przed drugą Mang’Seko, a dopiero dwa metry za nią zaczynała się grupa z pozostałymi końmi.
Kolejność utrzymywała się przez zmian całą długość zakrętu i dopiero na prostej zaczęło się robić ciekawie. Prowadzący Braveheart pierwszego bata od amazonki dostał już 450 metrów przed celownikiem, a Francuz na klaczy będącej w treningu Alicji i Roberta Karkosów spokojnie wyczekiwał dobrego momentu do ataku i jechał w ręku. Posyłać ją zaczął dopiero około 50 metrów dalej i córka Dabirsima zaczęła się zbliżać do lidera. Ta decyzja mogła wynikać z analizy poprzednich startów, w których Mang’Seko zaczynała finisz wcześniej, ale brakowało jej sił na ostatnich dwustu metrach.
Ostatnie pięćset metrów wyścigu wyglądało tak, jakby dżokej Lefebvre był przekonany do swojej kontroli gonitwy i jechał po pewne zwycięstwo. Sto pięćdziesiąt metrów przed celownikiem okazało się, że taktyka iście rodem z sukcesów Tomasza Dula (który w samym słupie wygrywał pewnie, choć o nos) może się nie udać i zaczął bardziej aktywnie pracować na grzbiecie klaczy. Po bat sięgnął dopiero 130 metrów przed końcem wyścigu. Klacz od niego faktycznie oddała, ale nie zdołała wyprzedzić rywala.
Braveheart, niestety dla polskich kibiców, rzeczywiście miał tego dnia waleczne serce i zacięcie bronił się do samego końca. W parze amazonką ostatecznie odparł atak klaczy polskich właścicieli i wygrał z miejsca do miejsca. Przez to kolejny raz, opisując gonitwę Mang’Seko, trzeba powiedzieć, że było dobrze – dzisiaj nawet bardzo dobrze, ale i tak mogło być lepiej. Sześciolatka dopisała na swoje konto następne płatne miejsce (3200 euro plus premie), ale nie jest ono tak słodkie, jak byłoby zwycięstwo. Mang’Seko wygrała dotąd we Francji dwa wyścigi i z premiami około 100 tysięcy euro.
Michał Celmer
Zdjęcie tytułowe przedstawia walkę do ostatnich metrów w opisywanej gonitwie. Fot. France Galop.