Ten koń odnosi równie spektakularne zwycięstwa, jak i ponosi załamujące klęski. Po bolesnych porażkach w poprzednim sezonie w 2000 Guineas i King George VI & Queen Elizabeth Qipco Stakes oraz w tym roku w Dubai Sheema Classic, Auguste Rodin – angielski i irlandzki derbista – zaliczył czwartą wpadkę w karierze. Ponownie w Ascot w gonitwie „Króla i Królowej”, jednym z najważniejszych wyścigów sezonu w Europie. Tym razem klęska nie była aż tak druzgocąca jak w 2023 roku, gdy był ostatni, tracąc do zwycięskiego Hukuma ponad 126 długości, ale też bolesna. Z pozycji zdecydowanego faworyta (7:4) Auguste Rodin zajął w sobotę pod Ryanem Moorem dopiero piąte miejsce w stawce dziewięciu koni, 11,5 długości za triumfatorem. Trener Aidan O’Brien narzekał na stan bieżni w Ascot.
Sensacyjnym zwycięzcą (przedostatnia gra, kurs 25:1) i nową gwiazdą europejskiego turfu jest czteroletni Goliath, którego fantastycznie przeprowadził Christophe Soumillon. Belg „wraca z zaświatów” na szczyt po ekscesie z Rossą Ryanem. Wyhodowanego w niemieckiej stadninie Schlenderhan Goliatha (Adlerflug – Gouache po Shamardal) trenuje we Francji Francis-Henri Graffard dla młodego Philipa Barona Von Ullmanna, spadkobiercy dwóch wielkich rodów. Goliath jednak Nagrody Łuku Triumfalnego nie wygra, bo jest wałachem i nie ma w niej prawa startu. Bliskimi krewnymi Goliatha są dwa konie dobrze znane polskim kibicom – zwycięzca Nagrody Widzowa Good Gift i Polanzor, wyhodowany przez Krzysztofa Goździalskiego.

W ubiegłym roku w King George VI & Queen Elizabeth Qipco Stakes G1 na 2400 metrów, Auguste Rodin – po wygraniu Derby w Epsom i Irish Derby – w roli wielkiego faworyta odpadł daleko na ostatnie miejsce już 1000 metrów przed celownikiem. Gwiazdor Coolmore przegrał nawet ze swoimi liderami i ostatecznie stracił do zwycięskiego Hukuma ponad 126 długości. Nie odpowiadał mu wówczas grząski tor, w sobotę bieżnia w Ascot była trochę szybsza (good to firm), ale trener Aidan O’Brien znów narzekał, że za miękka. Koń wyglądał dobrze, choć sam O’Brien przyznał przed wyścigiem, że budową to ogólnie wnuk Galileo nie imponuje. To taki trochę „koniczek”, kogucik, ale geny ma znakomite i kilka wielkich wygranych wyścigów w nogach.
Auguste Rodin (Deep Impact – Rhododendron po Galileo) znów był pod Ryanem Moorem faworytem (7:4), a wydawało się, że rywali miał raczej słabszych niż przed rokiem. Tylko wydawało się, bo – jak się okazało w wyścigu – dwa konie zrobiły w ostatnich miesiącach ogromny postęp. Można było odnieść wrażenie, że tym razem stajnia Coolmore kontroluje sytuację. Oprócz Auguste’a Rodina trener O’Brien wystawił dobrego Luxembourga oraz zdecydowanie do pomocy, w roli lidera – Hansa Andersena. I krótko po starcie cała trójka znalazła się na czele wyścigu.
Syn Frankela trochę przysnął na starcie, ale po około dwustu metrach Hans Andersen znalazł się na czele. Na drugim miejscu podpierał go Luxembourg. Tempo było mocne, co raczej zaszkodziło niż pomogło koniom z Coolmore, przede wszystkim derbiście z Epsom i Curragh, bo dwa pozostałe nie liczyły się. Można powiedzieć, że Coolmore zginęło od własnej broni, sami sobie zgotowali ten los. Choć przy wolniejszym wyścigu Auguste Rodin tez chyba nie dałby rady powalczyć o czołowe miejsce, a Goliath był kapitalnie tego dnia dysponowany.
Ryan Moore jechał na synu Deep Impacta przy kanacie, a od pola obok niego galopował pod Williamem Buickiem drugi faworyt (5:2) Rebel’s Romance (Dubawi – Minidress po Street Cry) ze stajni Godolphin. Goliath był prowadzony w dystansie przez Christophe’a Soumillona na piątej pozycji. Przy wyjściu na prostą Buick zaatakował od pola na synu Dubawiego i starał się spychać konie Coolmore do kanatu, zbaczając w kierunku Luxembourga, który zrobił przejście przy bandzie dla Auguste’a Rodina.
Podwójny derbista zaatakował, ale widać było, że idzie ciężko. Buick na Rebel’s Romance wysunął się w połowie prostej przed konie z Coolmore i mogło się przez chwilę wydawać, że trenowany przez Charliego Appleby sześciolatek galopuje po zwycięstwo. To było jednak tylko złudzenie. Środkiem toru zaczął rozpędzać się przybyły z Francji Goliath, który był przedostatnią grą (25:1), niżej od niego stały tylko akcje „zająca” z Coolmore Hansa Andersena.
Tego dnia ten koń nie był mitycznym Dawidem, ale faktycznie Goliathem. W zasadzie szedł sam z siebie, do 300 metrów przed celownikiem Christophe Soumillon nie popuścił go z ręki, a syn Adlerfluga połykał rywali. Gdy belgijski dżokej włączył posył, było po wyścigu. Od pola finiszowała jeszcze pod Rossą Ryanem jedyna klacz w stawce, czteroletnia Bluestocking ze stajni Juddmonte, która była grana 9:2, ale wystarczyło to tylko do drugiego miejsca. Straciła do Goliatha ponad dwie długości.
Rebel’s Romance w końcówce opadł z sił i był trzeci, ponad 3 długości za klaczą, a 5,5 długości za Goliathem. Auguste Rodin w zasadzie na ostatnich metrach „stawał w pień” i minął go tuż przed celownikiem trzyletni Sunway. As Coolmore skończył piąty, 11,5 długości za zwycięzcą. Niby w porównaniu z tym samym wyścigiem sprzed roku, to ogromny postęp, ale włodarze Coolmore i trener O’Brien z pewnością nie przyjmą z zadowoleniem tego sarkastycznego komentarza. Szósty finiszował ich drugi as, Luxembourg. Czas, jak na elastyczny tor, bardzo dobry – 2 min 27,43 s. Nagroda dla zwycięzcy – 708 tysięcy funtów.
Trener O’Brien po wyścigu, oprócz tego, że uznał tor za zbyt miękki dla swego pupila, mówił też nie odpowiadało mu galopowanie przy kanacie, gdzie bieżnia była mniej nośna niż od pola. Są to jednak trochę bajki o żelaznym wilku, bo widać było, że właśnie taką taktykę stajnia Coolmore zaplanowała. Dwa konie od nich prowadziły, za nimi szedł przy bandzie Auguste Rodin, a przy wyjściu na prostą zrobiono dla niego korytarz. To miała być autostrada po zwycięstwo, a okazała się ślepą uliczką. Gdy Auguste Rodin w przeszłości zwyciężał, idąc przy kanacie, O’Brien nie widział w tym problemu. W tym wyścigu w sobotę nie dałby rady, nawet gdyby podwieziono go na ruchomych schodach.
Aidan O’Brien po wyścigu narzekał na stan bieżni w Ascot: – Kiedy szliśmy po torze przed gonitwą, bardzo się martwiliśmy. Nawierzchnia była miejscami dobra, a miejscami miękka. Nie była dobra na całej długości toru, choć ogłoszono stan nawierzchni „good to firm”. Tor został jakby pocięty na szyny i był pełen piasku. Wiedzieliśmy, że nie mamy wyboru i musimy pojechać ofensywnie i raczej przy bandzie. Patrząc z perspektywy czasu, powinniśmy byli jednak trzymać się z dala od kanatu, gdzie była gorsza nawierzchnia i szukać szybszego terenu od pola – analizował O’Brien.

Niedawno właściciele Coolmore i trener O’Brien ogłosili, że Auguste Rodin ma w tym roku biegać pod koniec roku w Japan Cup (jest synem japońskiego multiczempiona reproduktorów, więc to chyba plan z myślą o podbiciu w przyszłości tamtejszego rynku hodowlanego). Teoretycznie nie koliduje to ze startem w Nagrodzie Łuku Triumfalnego, ale w praktyce sugeruje, że syna wybitnej córki Galileo – Rhododendron na Longchamp w pierwszą niedzielę października nie zobaczymy.
Z resztą nie miałby tam za bardzo czego szukać, chyba że piątej klęski, co potwierdza sobotni występ w Ascot. Po pierwsze w Paryżu w tym okresie często pada i tor jest elastyczny, który mu nie sprzyja, poza tym 2400 m to dla Auguste’a Rodina w starciu z najlepszymi długodystansowymi końmi świata trochę za daleko. Gdy jest w formie i ma trochę słabszych rywali i szybki tor, to daje radę i na półtorej mili, ale bardziej optymalnym dystansem dla niego jest raczej 2000 metrów. I chyba jednak spokojny wyścig z szybszą końcówką.
Mocne tempo wyścigu w Ascot, zafundowane przez konie z Coolmore, było wodą na młyn dla Goliatha i Bluestocking, późnodojrzewających długodystansowych czterolatków, które dopiero teraz dochodzą do szczytowej formy, mocno progresują i zaczynają prezentować swoje optymalne możliwości. Goliath jednak Nagrody Łuku Triumfalnego nie wygra, bo jest wałachem i nie ma w niej prawa startu. Właściciel i trener muszą mu szukać wielkich wyścigów, w których wałachy są dopuszczone, np. w Breeders Cup w Stanach Zjednoczonych, czy w wielomilionowych gonitwach nad Zatoką Perską.
Trenowana przez Ralpha Becketta dla spadkobierców Khalida Abdullaha z Juddmonte czteroletnia Bluestocking (Camelot – Emulous po Dansili), która zajęła drugie miejsce, to klacz o niemal stayerskim rodowodzie. Jako dwulatka biegała tylko raz i wygrała na milę. W wieku trzech lat należała do ścisłej czołówki klaczy w Wielkiej Brytanii, ciągle była wysoko, ale nie mogła wygrać wyścigu. Trzy razy przegrywała z córką Galileo – Warm Heart (jej pełny brat Bremen wylądował na Służewcu) z Coolmore, gdy była trzecia w Ribblesdale Stakes G2 podczas Royal Ascot i czwarta w Yorkshire Oaks. Ograła ją za to w irlandzkim Oaks, wtedy Bluestocking była druga za Savethelastdance, a Warm Heart dopiero piąta.
Jesienią 2023 roku Bluestocking zajęła drugie miejsca w Tote Stand Cup Stakes G1 (o szyję za Al Qareem) i w Qipco British Champions Fillies & Mares Stakes G1 w Ascot, tym razem o szyję za Poptronic, ale bijąc mocne klacze z Coolmore. W tym sezonie córka angielskiego derbisty Camelota była do soboty niepokonana w dwóch startach. W maju wzięła Dubai Middleton Fillies’ Stakes G2, a w czerwcu w irlandzkim Curragh prestiżową gonitwę dla klaczy – Pretty Polly Stakes G1 na 2000 m. W sobotę w Ascot potwierdziła ogromne możliwości, lekko ogrywając utytułowane ogiery Rebel’s Romance i Auguste Rodin.

Goliath (Adlerflug – Gouache po Shamardal) to koń wyhodowany w słynnej niemieckiej stadninie Schlenderhan (tam na świat przyszły takie legendarne konie jak Schwarzgold, czy Monsun, wyhodowano aż 19 zwycięzców niemieckiego Derby), która przez lata należała do rodziny zamożnego bankiera Eduarda von Oppenheima, a następnie zarządzał nią Georg Baron von Ullmann, który ożenił się z Karin Baronin von Ullmann (z domu von Oppenheim). Przez pewien czas, gdy właściciele mieli kłopoty, stadninę przejął Deutsche Bank, ale w 2019 roku Georg von Ullmann ją odkupił od banku.
Właścicielem wyhodowanego w Schlenderhan Goliatha jest syn Karin i Georga – Philip Baron Von Ullmann, który kontynuuje rodzinne dzieło. Goliath to późny i dystansowy koń o mocno niemieckim rodowodzie, ale z domieszką szybkiej amerykańskiej krwi. Zaczął karierę dopiero jako trzylatek w maju ubiegłego roku od razu na dystansie Derby. W treningu Graffarda wygrał pod Bauyrzhanem Murzabayevem trzy gonitwy z rzędu na 2400 metrów, w tym w lipcu Listed w Clairefontaine. Jednak we wrześniu był dopiero czwarty w Prix du Prince d’Orange G3 na Longchamp, 4,5 długości za zwycięskim Horizon Dore i już do startu w sezonie 2023 nie wyszedł, borykał się z problemami zdrowotnymi, potrzebował też w pełni dojrzeć.
W tym roku rozpędzał się powoli, wystartował po 224 dniach przerwy. W kwietniu był drugi za Galashielsem z Godolphin w Listed na Longchamp na 2400 m, ale w maju zrewanżował mu się aż o trzy długości w Prix d’Hedouville G3, trafiając na ciężki tor, który mu odpowiada. 2 czerwca nie dał jednak jeszcze rady na grząskiej bieżni w Grand Prix de Chantilly G2, był czwarty, prawie cztery długości za Junko. Ograł go też wtedy Dubai Honour, którego w sobotę w Ascot Goliath odsadził o ponad 15 długości. To pokazuje jaki progres zrobił wnuk Shamardala w ostatnich tygodniach.
To, że jego forma idzie w górę zasygnalizował 22 czerwca podczas Royal Ascot, gdy pod Maximem Guyonem zajął drugie miejsce w Hardwicke Stakes G2 na 2400 m. To był, jak się okazuje, taki rekonesans w Ascot, przed jego głównym popisem na tym torze. W sobotę wsiadł na niego po raz pierwszy Soumillon i ten kapitalnie zbudowany, silny, w długich liniach, bardzo dobrze umięśniony koń, odjechał od rywali, jakby był innej klasy. Przed nim duża przyszłość, ale możliwości zapisów trochę ogranicza fakt, że jest wałachem, co blokuje mu występ w Łuku, gdzie warunki dla niego mogłyby być idealne.
Trener Francis-Henri Graffard powiedział po wyścigu: – Uwielbiam takie wygrane nieliczonych koni. Wiedziałem, że przy mocnym tempie mój koń będzie w stanie tak przyspieszyć na finiszu. Przyjechaliśmy tutaj, żeby szukać dobrego tempa, ale kiedy zobaczyłem, że Goliath ma kurs 25:1, pomyślałem: „O mój Boże, nikt w niego nie wierzy”. Ale szedł w dystansie dobrze i gdy wychodził na prostą, wiedziałem już, że powinien dać sobie radę. Cztery lata pracowałem tutaj, w Anglii, dla szejka Mohammeda. Jeździłem na każdy tor wyścigowy i zakochałem się w ściganiu się tutaj. Zawsze chciałem trenować konie w Chantilly, ale wiedziałem, że gdy tylko będę miał dobrego konia, przyjadę i spróbuję rywalizować w Anglii. Zawsze fantastycznie jest tu być. Niestety, moje dwa najlepsze konie, Goliat i Calandagan, to wałachy, więc zobaczymy, co zrobimy dalej. Wiosnę zaplanowaliśmy wokół tego wyścigu i cieszę się, że się udało. Teraz możemy usiąść, wypić dobrego drinka i zobaczyć, dokąd pójdziemy dalej.
Ta wygrana to też wielki „powrót z zaświatów” wybitnego belgijskiego dżokeja, od lat jeżdżącego na stałe we Francji – Christophe’a Soumillona. Po tym jak w 2022 roku popchnął łokciem w wyścigu w Saint-Cloud młodego Rossę Ryana, a ten spadł z konia, Soumillon został zawieszony na 60 dni, stracił kontrakt ze stajnią księcia Agi Khana oraz zaufanie wielu właścicieli i trenerów. Powoli je odzyskuje. Los tak to wyreżyserował, że w sobotę w Ascot w „Króla i Królowej” na pierwszych dwóch miejscach przyszły konie dosiadane przez Soumillona i… Rossę Ryana.

Soumillon wygrał King George VI & Queen Elizabeth Qipco Stakes po raz drugi w karierze. Poprzednio triumfował w 2006 roku na ogierze Hurricane Run, irlandzkim derbiście i zwycięzcy Łuku. – Kiedy jesteś młody i wygrywasz tak wielkie wyścigi, myślisz, że zdarzy się to dziesięć razy w twoim życiu, ale kiedy dorastasz, zdajesz sobie sprawę, że kiedy to się dzieje, musisz cieszyć się każdą chwilą, a dla mnie jest to dzisiaj czysta przyjemność – mówił po gonitwie Soumillon. – Wyścig był dla mojego konia wymarzony, poszło mocne tempo. Kiedy wyprowadziłem Goliatha na prostą, bardzo łatwo przyspieszył. Nie chciałem uciekać zbyt wcześnie, ale kiedy poprosiłem go, aby poszedł, zmienił bieg. Miałem okazję sprawdzić sytuację na dużym ekranie i zobaczyłem, że miałem dwie lub trzy długości przewagi. Spojrzałem w lewo, żeby upewnić się, że nie śniłem, i nie, to wszystko działo się naprawdę – zakończył Belg.
Ojcem Goliatha jest wyhodowany także w stadninie Schlenderhan – Adlerflug (In The Wings – Aiyana po Last Tycoon), który wygrał niemieckie Derby w 2007 roku (GAG aż 100,5 kg) i okazał się wybitnym reproduktorem. Najlepszym jego synem był dotąd Torquator Tasso, który w 2021 roku zwyciężył w Nagrodzie Łuku Triumfalnego. Jest też ojcem tak znakomitych koni jak In Swoop, Alenquer, Iquitos, Ito, Mendocino, czy Savoir Vivre z ratingami od 117 do 122 funtów. Adlerflug padł, niestety, w 2021 roku na atak serca tuż po pokryciu jednej z klaczy.
Matka Goliatha Gouache (z cennej niemieckiej odnogi rodziny 22-d) jest córką francuskiego derbisty i znakomitego reproduktora Shamardala, którego syn Balios kryje w Polsce w stadninie Andrzeja i Ryszarda Zielińskich. Syn Baliosa God of War w sobotę wygrał na Służewcu Nagrodę Demon Cluba. Gouache (od klaczy Guantana po Dynaformer) też jest wyhodowana przez rodzinę Ullmannów, była niezła wyścigowo. Na 8 startów wygrała dwa razy, zdobyła status black type winner po zwycięstwie w Preis vom Berliner Hoppegartener Stutenpreis LR na 1800 m (GAG 87,5 kg).

Jej matka, a babka Goliatha – Guantana biegała jeszcze lepiej dla Georga Barona von Ullmanna (miała GAG 93 kg). Wygrała dwa wyścigi rangi Listed na 2200 m – Monsun Oster-Stutenpreis i Hanshin Cup, była też druga w Walther J.Jacobs-Stutenpreis G3 na tym samym dystansie. Jej matka, prababka Goliatha, to słynna Guadelupe (GAG 96 kg), córka wybitnego Monsuna. Guadelupe wygrała dla Ullmannów włoski Oaks G1 i była druga w Yorkshire Oaks G1. Synami Guadelupe są wysoko cenione na torze i w hodowli ogiery Guignol i Guiliani.
Guadelupe odznaczyła się także dla Polaków. Jest babką dobrze znanego z występów na Służewcu w barwach firmy Westminster (wygrał Nagrodę Widzowa) i we Francji Good Gifta. Także matka dobrze biegającego we Francji, wyhodowanego przez Krzysztofa Goździalskiego Polanzora – Polonia Lady jest wnuczką świetnej Guadelupe.
Robert Zieliński
Na zdjęciu tytułowym Goliath wygrywa King George VI & Queen Elizabeth Qipco Stakes. Fot. Racing Post