Ikona wyścigów konnych, włoski mistrz Lanfranco Dettori, ogłosił dwa lata temu, że wraz z końcem 2023 roku zakończy karierę. Po zakończeniu sezonu 2023 zmienił jednak plany i zawitał do Stanów Zjednoczonych, gdzie stał się równie popularny co gwiazdy rocka. Wygrał tam dwie tegoroczne gonitwy rangi G1, a teraz zadeklarował, że plan zakończenia kariery znów odsunął się za horyzont i sezon 2024 nie będzie jego ostatnim.
Jeśli ktoś trafił tu przez przypadek lub dopiero poznaje świat wyścigów konnych, to nazwisko Dettoriego może być mu obce. To ikona wyścigów, jak Michael Jordan w świecie koszykówki, czy Diego Maradona dla kibiców piłki nożnej. Ma 53 lata i jak dotąd wygrał niemal 300 wyścigów G1. Przez wiele lat jeździł na koniach stajni Godolphin, jednego z największych graczy w światowym przemyśle wyścigowym. Jest także współrekordzistą pod względem liczby tytułów najlepszego dżokeja świata (4).
Frankie Dettori nie tylko nie odwiesza jeszcze kasku na wieszak. Tak dobrze zaadaptował się do amerykańskich wyścigów, że powiedział: – Powinienem był to zrobić 10 lat temu i wtedy przyjechać do Stanów Zjednoczonych.
Dettori odnalazł nowe życie, regularnie jeżdżąc w Stanach Zjednoczonych. Najsłynniejszy dżokej świata przybył tutaj pierwszy raz na dłużej w grudniu 2022 roku, dosiadając w okresie zimowym koni na torze Santa Anita Park w ramach wielkiej pożegnalnej trasy przed zakończeniem kariery po sezonie 2023. Później okazało się, że wrócił do USA jesienią 2023 roku i został na kolejny sezon, mimo zakończenia kariery w Europie. Zakładano, że pojeździ w Stanach do końca sezonu 2024.
Jednak okazuje się, że koniec kariery po sezonie 2024 nie wchodzi już w grę. Dżokej dostał wizę na kolejne trzy lata, która pozwoli mu pozostać w USA, a jak mówi, ostatnią rzeczą, o której myśli, jest spokojne przejście na emeryturę. Zamiast tego on i jego agent, Ron Anderson, codziennie pracują na torze Saratoga, szukając nie tylko startów na nadchodzące wyścigi, ale także na listopadowy Breeders’ Cup oraz przyszłoroczne Kentucky Derby.
– Rzeczy mają się dobrze. Miałem niesamowity pierwszy rok w Stanach i naprawdę cieszę się z tutejszego życia, zwłaszcza w Saratodze – powiedział sześciokrotny zwycięzca Nagrody Łuku Triumfalnego, najważniejszego wyścigu w Europie.
Stała przygoda ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie wcześniej przyjeżdżał tylko na pojedyncze mityngi, zaczęła się dla niego świetnie. Już pierwszego dnia, 26 grudnia, wygrał trzy wyścigi w dniu otwarcia sezonu na torze Santa Anita. Łącznie w sezonie 2023 zanotował w USA 29 wygranych, a suma nagród dosiadanych przez niego koni, to 3,7 miliona dolarów. – Miałem niesamowite powitanie. Nie wiedziałem, jak to się potoczy, ale wszyscy byli dla mnie wspaniali. Przyjęli mnie i dali mi szansę, by kontynuować karierę – powiedział Dettori.
Ten rok był dla niego lepszy niż poprzedni. Startował dotąd 288 razy, a to już oznacza wzrost o około 45 procent w porównaniu z jego całkowitą liczbą startów w USA w 2023 roku. Wygrał 52 wyścigi, a wygrane koni pod nim skoczyły do 6,3 milionów dolarów, do czego przyczyniła się jazda zarówno na wschodnim, jak i zachodnim wybrzeżu. Jednak w 2023 roku Dettori sporo punktował też w Europie (jeździł od kwietnia do października), wygrał tu aż 8 gonitw G1, a do tego dołożył po jednej w ZEA i USA. Triumfował też w węgierskim Kincsem Dij na trenowanym w Anglii Splendencie.
– Ludzie zdają sobie sprawę, że Frankie nie jest tutaj na wakacjach. Nie myśli o emeryturze. Mentalnie jest w najlepszej możliwej formie. Jest wspaniałym jeźdźcem i będzie coraz lepiej – powiedział Ron Anderson, agent Dettoriego. – Wygrał trzy wyścigi jednego dnia i brzmiał jak dziecko, które wygrało swój pierwszy wyścig w karierze. Dla niego zawsze szklanka jest w połowie pełna.
– Wiedziałem, że inni dżokeje nie wyciągną dla mnie czerwonego dywanu. Wszyscy są tak bardzo konkurencyjni, ale kiedy jeździsz z najlepszymi jeźdźcami, wydobywa to z ciebie to, co najlepsze. Czekam z niecierpliwością na kolejne wyścigi i rywalizację z tymi chłopakami każdego dnia. To dla mnie nowe wyzwanie. Myślę, że tego potrzebowałem. Dzięki temu czuję się młodszy. To miasto mówi, je i oddycha wyścigami. Czuję się jak Tom Cruise, chodząc po ulicach. Wszyscy wołają moje imię. Uwielbiam to. Jazda przy publiczności przekraczającej 20 000 widzów to dla nowość. Ciężko już to znaleźć w Europie. Robię to z uśmiechem na twarzy. Cieszę się tym. To wyzwanie. Kto wie, co przyniesie przyszłość, ale nie żałuję. Naprawdę cieszę się, że tu jestem i nie mogę się doczekać dalszej jazdy – podkreślał Dettori.
Jak mówi Anderson, na tor w Saratodze trzy razy wybrała się nawet żona Dettoriego, która omija wyścigi, jednak teraz razem z Dettorim wpadli w ten amerykański wyścigowy styl życia. – Gdy sezon w Saratodze dobiegnie końca, Dettori będzie jeździł na Kentucky Downs, po czym ma wrócić do Nowego Jorku – wyjawił Anderson.
mc
Na zdjęciu tytułowym Frankie Dettori w pozie zwycięzcy na jednym z najbardziej ikonicznych torów świata – Santa Anita z niepowtarzalnym widokiem. Fot. Daily Racing Report