Za nami gorący sierpień wypełniony po brzegi wyścigowymi emocjami. Jedną z niewątpliwych gwiazd ubiegłego miesiąca była Bella Antonella, która pod Antonem Turgaevem wygrała Oaks. Objawieniem tego sezonu okazał się Smoke Plume, zwycięzca Nagrody Kozienic, którego również dosiadał Anton Turgaev. Niedawno obchodził czterdzieste urodziny, a od ponad dwudziestu lat zawodowo jeździ w Polsce. Był czempionem w 2010 roku, dwa razy wygrał Wielką Warszawską (Hipoliner 2009, Rain And Sun 2018), ale do pełni szczęścia brakuje mu jeszcze zwycięstwa w Derby. Mimo to doradzał, by dobrze zapowiadająca się Bella Antonella… ominęła magiczny wyścig o Błękitną Wstęgę. Z całych sił odradza też start w Wielkiej Warszawskiej. Dlaczego?
Michał Celmer: Powinniśmy zacząć od tematu Belli Antonelli. Może na początek powiedz skąd się wziął pomysł na imię… Słyszałem, że to ciekawa historia.
Anton Turgaev: Tak, któregoś dnia siedzieliśmy z Asią (Joanna Turek, partnerka Antona, współwłaścicielka klaczy – przyp. red.) i oglądaliśmy mecz piłki nożnej w telewizji, grał wtedy Leo Messi. Jak zwykle podobała nam się jego gra i tak od słowa do słowa, zapytałem się Asi: Jak nazywa się żona Messiego? Ona odpowiedziała, że Antonella i potem wpadła na pomysł nazwania w taki właśnie sposób naszej młodej klaczki. Jeden ze współwłaścicieli chciał, żeby miała dwuczłonowe imię, żeby tam coś jeszcze było do tego “Antonella” i zaproponowałem mu żeby nazwać ją Bella Antonella. On wtedy powiedział, że nawet nieźle to brzmi. Mi i Asi się akurat podobało to imię, więc jedyne co zostało, to aby podpasowało reszcie właścicieli. Zgodzili się i musieliśmy już tylko wysłać imię do zaakceptowania w Irlandii, żeby też je tam zatwierdzili i jak się okazało, że dostaliśmy zgodę, to tak właśnie nazwaliśmy tę kobyłę.
Fajnie, a jak staliście się jej właścicielami, bo z tego co pamiętam, to wybierał ją trener Janusz Kozłowski.
Tak na aukcji wybrał ją trener Kozłowski. Kupił wtedy chyba 9 albo 8 koni. Gdy przyjechały do stajni do treningu, pozwolił mi wybrać sobie jednego konia. Wśród nich była Bella i to ona mi się podobała najbardziej. Od razu wpadła nam w oko, jak jeszcze ją wyprowadzano z samochodu. Poszliśmy wyładować młode konie z samochodu i akurat mi przypadła ona, więc mogłem się jej przyjrzeć i od razu coś do niej poczułem.
A jakie były tam jeszcze konie?
Nie wszystkie pamiętam, na pewno Zuzza, Socorania, Paddytheengineer, Son Of Jameson.
Gdy zobaczyliście, że Bella Antonella ma trochę wyścigowego talentu, to zgłosiliście ją do Derby, w którym ostatecznie nie pobiegła. Została skreślona z listy startowej, dlaczego podjęliście taką decyzję?
Trener Olkowski bardzo w nią wierzył i zależało mu na tym, żeby startowała w Derby, ale ja powiedziałem, że ta kobyła jeszcze nie jest gotowa na takie wyścigi, a takie starty na siłę, mogą konia sporo kosztować. Ona była po ciężkiej chorobie, w zimę dostała kolki i okazało się, że wynikało to z problemów wrzodowych, które okropnie ją męczyły. Musieliśmy w grudniu odstawić ją od treningu na miesiąc, żeby to wszystko się zdążyło dojść do normy i dopiero, gdy wróciła do treningów po miesięcznej przerwie, to zaczęliśmy ja przygotowywać do sezonu. Normalnie lepiej biegałaby w pierwszym dniu wyścigowym, w Nagrodzie Dżamajki, ale nie była gotowa. Może była przygotowana na 80 procent, a powiem że i tak dobrze przebiegła. Zdecydowali się zapisać ją do Derby trochę na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że jest wyjątkowo dobra, ale już wtedy powiedziałem, że ta kobyła potrzebuje więcej czasu niż zostało do Derby i lepiej poczekać z nią na jesienne wyścigi. Ostatecznie tak też się stało. Trener Olkowski nie był z tego zadowolony, bo chciał, żeby pobiegła w Derby, jednak ja nie jestem za tym, żeby klacze biegały od razu w Derby. Ten wyścig jest dla klaczy zbyt wczesny, tym bardziej, że kobyły w takim okresie jeszcze przechodzą ruję. Z tego względu jej docelowym wyścigiem był Oaks. Z perspektywy czasu uważam, że prawidłowo oceniliśmy sytuację i dobrze postąpiliśmy, odpuszczając Derby i startując w Oaks.
A co zrobiliście żeby poradzić sobie z tymi wrzodami, zmieniliście jej dietę na specjalną paszę?
Tak. Dostawała specjalne leki, a też całkowicie wyłączyliśmy z jej diety owies. Dostaje same przeciwwrzodowe, pełnowartościowe pasze.
Rozumiem. To w naszych wyścigach ciągle dość rzadko spotykane. Najpopularniejsze są pasze mieszane z owsem, które po prostu wychodzą znacznie taniej niż pełnowartościowe. Wracając do jej kariery, gdy wygrała w Soliny w dobrym w stylu, to chyba musieliście w nią mocno wierzyć przed startem w Oaks. Rywalki miały mniej odpoczynku, szczególnie te, które biegały w międzyczasie w Derby. Myślisz, że ta świeżość miała duże znaczenie?
Ciężko powiedzieć. Ja w nią zawsze wierzyłem. To jest bardzo fajna kobyła, ale nie ma po prostu takiego dodania, jak niektóre konie. Gdy wyśćig jest dość wolny, to na finiszu szybsze konie ją ogrywają, ona wtedy po prostu nie nadąża. Nie da sobie rady z szybszymi końmi. W Oaks tak wszystko super się ułożyło, że był lider, który poprowadził dość mocno z miejsca i zapewnił mocne tempo. Wtedy nasza klacz dobrze idzie od początku i ma szansę powalczyć. Tempo było rzetelne i to miało największe znaczenie.
Przez jakiś czas byłeś dżokejem stajennym trenera Olkowskiego. Stosunkowo niedawno się z nim rozstałeś, ale Bella Antonella mimo wszystko tam została. Współwłaściciele chcieli, żeby nie zmieniała stajni?
Tak. Współwłaściciele chcieli, żeby tam została, skoro w stajni trenera Wojciecha Olkowskiego pokazała te dobre wyniki. Ja nie podejmowałem decyzji i nie chciałem się w to mieszać. Właścicielką klaczy jest moja partnerka, a nie ja, więc oni decydowali.
A czy zdarza Ci się dosiadać jej na treningach?
Gdy przyszedłem z Bellą do stajni Olkowskiego, to ja na niej jeździłem i ona pode mną troszkę mocno chodzi. Zaproponowałem trenerowi Olkowskiemu, żeby on się na niej przejechał. Pojechał na niej jedną, dwie przejażdżki i zauważyłem, że pod nim klacz wygląda spokojniej. Trener Olkowski ma na pewno spokojniejszą rękę, ja mam taką rękę dżokeja i pode mną koń bardziej chce lecieć do przodu, więc zapytałem czy, może nie chciałby dosiadać jej na stałe na treningach. Zgodził się i i do tej pory sam na niej jeździ.
Można się spodziewać, że w wyścigach na stałe dalej będziesz na niej jeździł?
Tak, w wyścigach na stałe ja jej dosiadam.
A czy od początku wiedzieliście, że to długodystansowa klacz?
Czułem, że ona potrzebuje dystansu i dla niej czym dalej, tym lepiej.
Pamiętam, jak kiedyś rozmawialiśmy na padoku przed jednym z jej pierwszych wyścigów w karierze i mówiłeś, że to według Ciebie może być naprawdę niezły dystansowy koń i, że przede wszystkim nie można się z nią spieszyć…
Jak najbardziej, bo to późniejsza kobyla. Cały czas idzie do przodu, dobrze progresuje, tylko potrzebuje mocnego wyścigu i lekkiego toru.
Czyli musi mieć sucho pod nogami?
Wiadomo, że nie chciałaby biegać po betonie, ale lekko elastyczna bieżnia dużo bardziej jej pasuje niż mokry, ciężki tor.
Czy to jedna z najlepszych trzylatek na jakiej siedziałeś w karierze, czy jednak nie jest aż taka świetna?
Chciałbym, żeby tak było, ale jednak siedziałem na zdecydowanie lepszych koniach. To jest fajna, rzetelna kobyłka i raczej tyle.
Jaki był najlepszy koń na jakim siedziałeś?
Greek Sphere (wygrała Derby i Wielką Warszawską – przyp. red.) i Brioniya.
O proszę, czyli dwie klacze ze stajni Millennium Stud były do tej pory najlepsze.
Tak. Przez całą karierę one były najlepsze, miały ogromny talent. W dalszej przeszłości było parę takich dobrych koni, na przykład z czasów jak pracowałem jeszcze u Pana Tomaszewskiego, ale w pamięci najbardziej utkwiły mi właśnie te dwie klacze. Bardzo podobała mi się w ostatnich latach jeszcze Lady Iwona ze stajni Westminster, na której wygrałem Soliny dwa lata temu. To też była późna, ale naprawdę niezła kobyłka.
Jak oceniasz start Belli Antonelli w Nagrodzie SK Krasne?
Dobrze wypadła w Nagrodzie SK Krasne. Była w takiej samej formie jak w Oaks, ale stawka była mniej liczna i Luna Rae tym razem okazała się groźniejsza. Próbowałem zaskoczyć i uciec jej na początku prostej, ale ona jest bardzo szybka i nas złapała. To mimo wszystko był dobry start.
Jakie macie dalsze plany dla Belli Antonelli?
Jest pomysł, żeby biegała w tym roku w Wielkiej Warszawskiej, ale z całych sił odradzam ten pomysł. Nie jest sprawdzona ze starszymi końmi po pierwsze, a po drugie, to jest dopiero młody koń który zaczął progresować i jeśli ma pokazać coś na wysokim poziomie, to dopiero przyszłym roku, w wieku czterech lat, a nie teraz. Co nagle to po diable, jeszcze zdąży pobiec tą Wielką Warszawską. W tym roku powinniśmy ten wyścig odpuścić i dać jej się rozwijać. Te duże wyścigi, szczególnie na długich dystansach z najlepszymi końmi, są bardzo ciężkie i konie często je przeżywają. Ten start może jej podciąć skrzydła. Tym bardziej, że Bella biega dość często, to był już jej szósty wyścig w sezonie. Następny raz zobaczymy ją pewnie w Nagrodzie Rzeki Wisły.
Czy w grę wchodzi jakiś wyjazd za granicę w poszukiwaniu statusu black type?
Zawsze można spróbować. Trzeba byłoby znaleźć jej jakiś mniejszy wyścig rangi Listed z niewielką liczbą koni w zapisie i pojechać do Niemiec, czy do Włoch. Zależy jak by się trzymała z formą, bo to wszystko od tego zależy, jak będzie się czuła. Teraz nie mam o niej żadnych informacji od środka, bo nie pracuję w tej stajni i nie wiem, jak trenuje. O to wszystko trzeba by było pytać trenera. Ja staram się nie wtrącać. Każdy ma swoje zadanie. Oni w stajni przygotowują konia, a ja staram się po prostu wykonywać swoją pracę jako jeździec w wyścigu.
Do tej pory wyszło to bardzo dobrze. Sukcesy w Soliny i Oaks to już przecież duże osiągnięcia. Wspomniałeś o tym, że pracujesz w innej stajni, więc teraz przejdźmy do tego tematu. Współpracujesz obecnie z greckim trenerem Ioannisem Karathanasisem. Ostatnio super pokazuje się Smoke Plume, to jeden z moich ulubionych koni na torze i jest nadzieją stajni na walkę w Wielkiej Warszawskiej. O ile wytrzyma dystans…
Nie jestem specjalistą od rodowodów, ale mogę powiedzieć jak to wygląda z perspektywy jeźdźca. To niezły koń, który nie boi się długich dystansów. Spisuje się na nich świetnie i patrząc na jego postawę, jestem w 99 procentach przekonany, że nawet 2600 metrów w Wielkiej Warszawskiej mu nie zaszkodzi. Dobrze układa się w dystansie, w ogóle się nie niesie. Ma bardzo dobrą głowę i spokojnie daje się prowadzić, a to jest ogromny plus w przypadku gonitw dystansowych. Wtedy te konie zachowują siłę na finisz i mogą walczyć o zwycięstwo. Tym bardziej, że to jest młody koń, który dopiero w tym roku zaczął biegać i widać, że on cały czas się rozwija i robi postępy. Odkąd jestem u Greka, to cały czas na nim jeżdżę, a nawet wcześniej trener zapraszał mnie na niego na galopy, więc dobrze go znam i bardzo się cieszę, że pokazuje taki talent i daje takie wyniki.
Nie udał mu się wyścig Westminster Freundschaftspreis. Co się stało?
Położył mi się w startmaszynie. Krzyknąłem do sędziego startera, ale chyba nie usłyszał i puścił wyścig. Smoke Plume został sporo na starcie i musiał od razu nadrabiać 50 metrów albo jeszcze więcej. Wyszło pechowo. Gdyby nie to, na pewno bylibyśmy w pierwszej trójce, a może jeszcze wyżej.
Macie w stajni jeszcze jakieś konie, które mogą biegać na tak dobrym poziomie jak on, czy jest jednak zdecydowanie najlepszy?
Z naszych trzylatków mamy tylko tego ogiera, reszta to są dwuletnie konie. Do tego jest jeszcze Stage Door, to wiadomo, że spory talent, ale jednak koń na krótki dystans.
Jak oceniasz te dwulatki?
Bardzo dobrze.
Mieliśmy sporo okazji do oglądania już klaczy Geia Sou Moro. Czy jest najlepsza z waszych dwulatków, czy macie jeszcze coś lepszego w zanadrzu?
Mamy…
Zdradzisz coś więcej?
Mamy takiego ogierka, który był kupiony też na Breeze Upie i niedługo też wyjdzie do startu.
A jak oceniasz Cloud Street, która ostatnio była druga z debiutu?
Dobrze się zapowiada, ładnie pracuje na treningach. Troszeczkę może jest kłopotliwa, ale jestem z niej naprawdę zadowolony, bardzo mi się podobała na treningach i widać, że przyszłości może biegać na wysokim poziomie.
Ile łącznie macie koni w stajni?
Siedem.
I w ile osób przy nich pracujecie?
We dwójkę. Ja i trener.
Trener chyba nie jeździ przejażdżek, więc ty dosiadasz wszystkich koni na treningach?
Tak. Codziennie jeżdżę wszystkie konie. Zaczynamy pracę o 5 i kończymy o 11. Na spokojnie w pracy cisza i spokój. Atmosfera w stajni jest świetna, jest bardzo wesoło, trener to bardzo sympatyczny i miły człowiek. Sporo rozmawiamy i żartujemy, więc aż miło się pracuję.
A dlaczego tak wcześnie zaczynacie?
Ponieważ Smoke Plume potrzebuje spokoju i najlepiej jest gdy nic dookoła go nie rozprasza. O 5 rano nie ma praktycznie żadnych koni dookoła.
Macie stosunkowo dużo dwulatków, a te jednak często pracują w parach lub w większych grupach. Jak sobie z tym radzicie skoro jesteś jedynym pracownikiem?
Gdy chcemy żeby konie robiły pracę parami, to trener zaprasza swojego kolegę, który na co dzień pracuje poza wyścigami. Mieszka w Warszawie, a w przeszłości pracował dla Cornelli Fraisl. Bardzo dobrze jeździ i w razie czego jest w stanie nam pomóc na treningach, więc nawet z mocniejszą pracą dwulatków nie mamy żadnych problemów.
Powiedz mi teraz trochę o sobie… jeździsz już tyle lat, że ciężko pewnie pamiętać o początkach. Zadebiutowałeś w Polsce 21 lat temu. Czy po tylu latach nie jest Ci ciężko utrzymać dobrą formę i wagę?
Od półtora roku robi się troszeczkę ciężej. Skończyłem już 40 lat i ta przemiana materii nie jest taka, jak kiedy byłem młody. Przez to z czasem coraz ciężej robi się wagę, szczególnie na np. 55 kilo. Do tego nie mam już takiej formy jak 10 czy 15 lat temu.
Z wiekiem jeźdźcy mają różne problemy – od gorszej formy, przez cięższe zbijanie wagi, do bólów, na przykład kolan. To wpływa na jazdę i podejście do wyścigów oraz kariery. Czy w jakiś sposób zmieniasz swoje podejście do przygotowań lub technikę jazdy?
Raczej nie. Muszę bardziej pilnować się z wagą, ale z wydolnością nie mam problemu. Bardzo lubię biegać, do tego sporo jeżdżę na rowerze i robię przysiady. To dalej mi wystarcza w utrzymaniu odpowiedniej kondycji.
Mówimy o jakich odległościach, ile przebiegasz w formie treningu?
Około 10 kilometrów.
Jak często?
Zazwyczaj trzy razy w tygodniu.
Jeźdźcy z wagą zazwyczaj pomagają sobie sauną. Też tam Cię można znaleźć co tydzień przed wyścigami?
Różnie bywa. Jeżeli jest dość dobra pogoda, to staram się biegać. Tak jest też mi łatwiej, bo ja bardzo mocno się pocę i to wtedy mi wystarczy. Jeśli jest chłodno albo mokro, to od czasu do czasu wskakuję do sauny, żeby tę wagę zrobić.
Myślałeś już o tym, co bedziesz robił jak już zakończysz karierę? Masz jakiś plan, może chciałbyś w przyszłości zostać trenerem?
Zobaczymy, długo nad tym myślałem, ale dalej nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja z wyścigami. Ciężko to ocenić i cokolwiek planować. Jeśli wyścigi w Polsce przestaną istnieć, to nie będę miał takiej szansy. Nie wykluczam, że w przyszłości będę chciał zostać asystentem trenera. Mam też zdaną licencję trenerską, więc i sam mogę trenować wszystkie konie, ale na razie jeszcze nic takiego nie planowałem.
Nigdy nie miałeś już dość wyścigów? Jesteś zawodowym dżokejem przez większość swojego życia. Zazwyczaj sportowcy przechodzą znacznie wcześniej na emeryturę, a do tego praca na wyścigach to przecież ciężki kawałek chleba.
Mija 22 rok odkąd jestem w Polsce, więc już trochę się tym zajmuję, ale nie przypominam sobie, żebym narzekał i chciał przestać to robić.
A jak to się stało, że w ogóle trafiłeś do Polski. Chyba przyjechałeś niedługo po Alexie Reznikovie…
Nie. Alex dojechał trochę później. Ja przyjechałem na 3 miesiące do Pani Anny Nieory. Miała konie właściciela, u którego pracowałem wcześniej u siebie, w ciągu lata, kiedy nie musiałem chodzić do szkoły. On miał araby i one z Rosji przyjeżdżały tutaj do treningu do Nieory. Dobrze sobie radziłem i zaproponował mi wyjazd do Polski na 3 miesiące, na czas trwania mojej wizy. Zgodziłem się. Przyjechałem z nowymi końmi do stajni Nieory. Przepracowałem tutaj te 3 miesiące i w trakcie jak byłem tu te 3 miesiące to poznałem tu Mishę Petryakova (ojciec Dimy Petryakova – przyp. red.), kiedy on jeszcze był trenerem i jeźdźcem. Zaproponował mi pracę i znów się zgodziłem. Musiałem wrócić jeszcze do domu, bo kończyła mi się wiza. No i oczywiście musiałam też zapytać rodziców, czy w ogóle mnie puszczą… ale wszystko wyszło dobrze i wróciłem do Polski.
W jakim byłeś wtedy wieku?
Miałem 19 lat. Petryakov prowadził wtedy stajnię w Radomiu i tam przez jakiś czas pracowałem.
Nawet nie wiedziałem, że tak wyglądały te Twoje początki. Wspomniałeś, że boisz się o przyszłość wyścigów. Proszę rozwiń trochę tę myśl.
Nie ma nowych właścicieli, jest coraz mniej koni. To wszystko dlatego, że nie ma odpowiednio wysokiej puli nagród, która od kilkunastu lat jest taka sama. Jeśli to się nie zmieni, to nie wiem, jak wszystko będzie wyglądać za kilka lat. Uważam, że jeśli nic się nie zmieni, to wyścigi w Polsce się nie utrzymają.
A jak oceniasz poziom koni, czy uważasz, że pod względem sportowym nasze wyścigi są lepsze niż w przeszłości?
Tak. Uważam, że konie i poziom treningu ciągle idą do góry. Problemem nie jest brak możliwości, czy umiejętności ludzi w stajniach, tylko brak pieniędzy i napływu nowych właścicieli. Do tego nie ma nowych trenerów, starzy odchodzą, a nikt nie zajmuje ich miejsca. Młodzi nie mają szansy na rozwój.
Nie wygrywasz tak często jak lata temu, ale swoje punktujesz w ważnych pozagrupowych gonitwach. Czy masz ciągle nadzieję powalczyć jeszcze o tytuł czempiona w kolejnych sezonach?
Co miałem zdobyć, czy wygrać, to już zdobyłem i wygrałem. Nie napalam się na wielkie sukcesy. Robię to co kocham i robię to najlepiej jak tylko potrafię. To dalej przynosi mi dużo radości i satysfakcji. Na pewno to kiedyś się skończy. Pewnie już niedługo, powiedzmy za rok, czy dwa, ale jeszcze staram się tym nacieszyć.
Postawiłeś sobie jeszcze jakiś cel na najbliższy czas, na ten sezon czy najbliższe lata?
Na pewno jak każdy dżokej chciałbym wygrać Derby dla folblutów, jeszcze mi się to nie udało. Do tego staram się dobić do 1000 wygranych gonitw.
Ile Ci brakuje?
Nie pamiętam, może ze sto?
To na pewno musiałbyś jeszcze pojeździć ze dwa lata.
Pewnie tak, ale da się to zrobić.
Oby udało Ci się dołączyć do elitarnego “Klubu 1000”. Będę trzymał za to kciuki. Dziękuję za rozmowę.
Dzięki.
Rozmawiał Michał Celmer
Na zdjęciu tytułowym Anton Turgaev po wygraniu jednej z gonitw na Służewcu.