Trenowana przez Saliha Plavaca Moonara po raz kolejny udowodniła, że jest piekielnie szybka. Szkoleniowiec, będący jednocześnie jej właścicielem, szukał dla niej odpowiednich wyścigów na krótkich dystansach w sąsiednich krajach. Po nieudanej próbie w Niemczech, tym razem za cel obrał Budapeszt i trafił w dziesiątkę. Moonara na dystansie 1000 m nie dała szans rywalom i wygrała prestiżową gonitwę Overdose-Dij (lokalne G2). Najsłynniejszy węgierski wyścig, Kincsem-Dij (lokalne G1) wygrał natomiast trenowany w Czechach Gasparini.
To, co dla nas najważniejsze zaczęło się o godzinie 15:02 i trwało… niecałą minutę. Przed biegiem notowania kilku koni były bardzo wyrównane. Najwyżej oceniano szanse znakomitej córki Gutaifana, Vain Hope (3 do 1), ubiegłorocznej zwyciężczyni. Pod koniec lipca 7-letnia już klacz była druga w innej gonitwie tej rangi w stolicy Węgier, na dystansie 1200 m i wydawała się wracać do formy sprzed roku. Tylko minimalnie niżej liczono trzyletnią francuską Cunami oraz właśnie Moonarę (po 3,6 do 1).
Moonara, dosiadana przez doświadczonego Alberto Sannę, tradycyjnie znakomicie ruszyła. Pokonała pierwsze 200 m w 11 sekund i była oczywiście pierwsza. W ślad za nią podążała wspomniana obiecująca trzylatka, Cunami. 400 m przed celownikiem Moonara miała około długość przewagi nad rywalką. Obie klacze szły lekko. W posyle ruszyła z dalszej pozycji siwa Vain Hope, w tym momencie wychodząc na trzecie miejsce, ze stratą około 3 długości do liderki.
Sanna właśnie wtedy dał sygnał Moonarze, a dżokej (Adam Benko) zaczął intensywniejszą jazdę na Cunami. Trzylatka przez chwilę galopowała lepiej, zbliżyła się na pół długości do kasztanki z Polski, jednak na więcej nie było jej stać. Moonara utrzymała znakomite tempo i na ostatnich 200 metrach wypracowała sobie zapas 2,5 dł. Cunami odczuła trudy pościgu za nią, ale utrzymała drugie miejsce, o 0,75 dł. przed faworytką.
Moonara (Kendargent – Soupcon / Footstepsinthesand) pokonała 1000 m w 54,9 sekundy, ale już na Służewcu pokazywała, że jest piekielnie szybka. Jest nieoficjalną rekordzistką pod względem najszybszej „ćwiartki” na warszawskim torze. W tym roku potrafiła w wyścigu pokonać pełne 500 m w 26,9 sek. Niestety dla klaczy i jej trenera-właściciela, w Polsce nie ma biegów wyższej rangi na tak krótkich dystansach. Na Służewcu wygrała dotąd czterokrotnie na poziomie grupowym, a jej największy triumf to jesienne zwycięstwo w biegu o Nagrodę Pawimenta (I gr.) na 1200 m. Oczywiście teraz znacząco przebiła to osiągnięcie i zasiliła konto swojego właściciela kwotą 8 mln forintów, a więc ok. 44 tys. zł. Bez wątpienia teraz Salih Plavac poszuka kolejnych biegów na najkrótszych dystansach, być może ponownie w Niemczech lub we Francji. Niedawna próba na niemieckiej ziemi nie zakończyła się pomyślnie, jednak trener zdradził nam, że było to wynikiem innego rodzaju osiodłania, do jakiego klacz nie była przyzwyczajona. Odważniki w czasie biegu obijały jej boki, więc nie mogła ona pokazać swoich możliwości. Już wówczas Salih Plavac mocną ją liczył, będąc przekonany o szansie wywalczenia statusu Black Type.
Overdose-Dij to wyścig, które patronem jest legendarny brytyjskiej hodowli sprinter, który trafił kilkanaście lat temu na Węgry za jedyne 1800 funtów. Był niedościgniony w naszej części Europy, wygrywając największe sprinterskie gonitwy w Budapeszcie, Bratysławie, czy Wiedniu. Na dystansach 1000-1200 m potrafił osiągając przewagę 6-8 długości nad rywalami. To zachęciło jego właścicieli do wyjazdów zagranicznych i spisywał się fenomenalnie. Jako pierwszy kierunek obrano Niemcy, gdzie w wieku trzech lat najpierw wygrał Listed w Baden-Baden aż o 9 dł., a następnie wyścigi Lotto-Hamburg-Trophy G3 i Goldene Peitsche G2. Podbił także tor w Rzymie, jeszcze w tym samym roku triumfując na poziomie G3. Niestety, w wieku czterech lat doznał kontuzji i pauzował 15 miesięcy, ale wrócił do wygrywania, niestety już tylko w mniejszych gonitwach, chociaż na koniec kariery raz jeszcze triumfował w Rzymie, znów na poziomie G3. Wcześniej jego właściciele zrealizowali swoje marzenie i wystawili go podczas Royal Ascot w słynnym wyścigu King’s Stand (1000 m), w którym Overdose spisał się fantastycznie, zajmując czwarte miejsce wśród najlepszych sprinterów w Europie. Do zwycięskiego Prohibita stracił tylko nieco ponad długość, a wyprzedził takie sławy jak Kingsgate Native czy Sole Power. Przyjemność dosiadać go w gonitwach mieli m. in. polski dżokej Piotr Krowicki, świetnie nam znany Martin Srnec, a także… Christophe Soumillon.
Najważniejszy wyścig niedzielnego mityngu w Budapeszcie, a zaraz najsłynniejszą gonitwę na Węgrzech – Kincsem-Dij (lokalne G1), wygrał trenowany w Czechach przez Jana Demele Gasparini (Eagle Top – Galantery / Tobougg). Słowacki derbista z 2022 roku to znakomity stayer, chociaż akurat do Warszawy przed rokiem zawitał w przeciętnej formie i wypadł słabo w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego. To był jego najsłabszy sezon, w którym nie potrafił odnieść zwycięstwa. W tym roku jest już znacznie lepiej. Wiosną wygrał gonitwę I kategorii w Bratysławie, a następnie był piąty w Wielkiej Cenie Slovenskiej i Złotym Pucharze w Pradze. Oba te biegi wygrał Rex of Thunder. W lipcu i sierpniu Gasparini dwukrotnie triumfował w stolicy Słowacji i pojechał do Budapesztu na rewanż z Rex of Thunder, który do Kincsem-Dij przystępował w roli bitego faworyta (1,2 do 1). Gasparini jednak dopiął swego i zdecydowanie ograł swojego wielkiego konkurenta, choć wyzwanie rzucił mu tym razem St Pantaleon pod Alberto Sanną, uciekając na początku prostej. Silnie wysyłany przez Jiriego Palika Gasparini dopadł go na ostatnich metrach i wygrał o szyję. Rex of Thunder nie potrafił tak dynamicznie zafiniszować i był trzeci. Zwycięzca Kincsem-Dij zgarnął aż 11 mln forintów, czyli około 120 tys. zł.!
Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym Moonara wygrywa na Służewcu