Monika Stelmaszczyk i Marcin Muszyński opowiadają o swojej miłości do koni, niesamowitym sukcesie Fragnara, który w niedzielę wygrał na Służewcu Nagrodę Michałowa, trudach hodowli oraz emocjach, jakie towarzyszą każdemu wyścigowi. Jakie wyzwania napotykają właściciele koni wyścigowych i co decyduje o ich sukcesie? Wywiad pełen pasji, determinacji i ogromnej wiary w swoje konie.
Michał Kurach: Ostatni dzień wyścigowy był jednym z najbardziej emocjonujących w tym sezonie. Mogę sobie tylko wyobrazić Państwa ogrom satysfakcji po wygranej Fragnara w Nagrodzie Michałowa. To był fantastyczny sukces, wielkie gratulacje!
Monika Stelmaszczyk i Marcin Muszyński: Dziękujemy bardzo!
Takie momenty na wyścigach są wyjątkowe. Oczywiście wszyscy uwielbiamy wielkie gwiazdy, ale to właśnie niespodzianki, takie jak ta, sprawiają, że wyścigi są ekscytujące. Po zeszłym sezonie wysoko oceniane były zarówno Fragnar jak i Formuła MS i wydawało się, że powinny być liderami rocznika. Jednak po kilku biegach, w których Fragnar nie spełniał oczekiwań, powoli zaczęto w niego wątpić i gdy już przestano wierzyć, on nas zaskoczył i wygrał. Czy Państwu nie zabrakło wiary?
MS: Wyścigi są pełne niespodzianek. My również, jak każdy w sporcie, mamy swoje oczekiwania, ale mocno wierzymy w nasze konie. Nie poddajemy się, nawet gdy nie wszystko idzie po naszej myśli. Staramy się być wyrozumiali wobec dżokejów, bo to, co widzimy z zewnątrz, może wyglądać inaczej, a każdy ma prawo do błędów. Derby się nie udały, ale nie mamy pretensji. Fragnar pokazał klasę i zaskoczył nas wszystkich, nawet trenera.
MM: Zgadza się. Przed wyścigiem myśleliśmy, że większe szanse ma Wielki Dakris, ale Fragnar naprawdę nas zaskoczył. Daliśmy mu odpocząć po Derby, bo to był dla niego duży wysiłek, a także zrezygnowaliśmy z Nagrody Europy, choć nas namawiano. Odpoczął i wrócił mocniejszy, zbudował świetną masę mięśniową. Kiedy widzieliśmy go przed wyścigiem, byliśmy pod wrażeniem jego formy – wyglądał spokojnie, wręcz ziewał przed gonitwą, ale jego sylwetka mówiła wszystko.
Nie mieli Państwo wątpliwości po Derby?
MM: Byliśmy lekko rozczarowani trzecim miejscem, ale czuliśmy, że coś z tym koniem jest nie tak, że nie poszedł na miarę swoich możliwości.
MS: Tak, coś było na rzeczy, nie wiemy, dlaczego, nie dowiemy się tego zresztą. Zostawiamy to za sobą i idziemy dalej. Wierzymy cały czas w nasze konie i wierzymy, że nawet Fidem wróci na tory.
Fragnar udowodnił teraz, że mieli państwo dobre przeczucie, dobre zrozumienie sytuacji. Z analitycznego punktu widzenia – rekord toru pobity o ponad 2 sekundy to coś niesamowitego. Od początku wyścigu tempo był bardzo mocne, a znakomicie poprowadzony przez Joannę Wyrzyk ogier łatwo odszedł na prostej od rywali. Po przeliczeniu można powiedzieć, że w Nagrodzie Michałowa pokonał dystans o 8 sekund szybciej niż w Derby!
MS: To ogromny postęp. Może presja w Derby była zbyt duża – każdy chce wygrać ten wyścig. Ale trzeba oddać szacunek Onyksowi – świetnie przygotowany koń przez Andrzeja Urbanowskiego i zaplanowana jeszcze lepsza taktyka. Widać, że trener i właściciel bardzo angażuje się i to przynosi rezultaty. Cieszymy się z jego sukcesów, a czas pokaże, co będzie dalej. Adam Wyrzyk jest niesamowicie konsekwentny, nie spieszy się, wszystko robi z rozwagą, a my z Marcinem nigdy nie naciskamy, aby koń startował szybko. Raczej odwrotnie – wszystko robimy spokojnie, a Adam to szanuje. Dzięki temu mamy teraz efekty. Myślę, że konie z domieszką krwi francuskiej, jak te po No Risku Al Maury czy Al Mamunie Monlau, dojrzewają później. Te konie będą pokazywać swoją klasę, jak dotrwają do wieku 5-6 lat. Jeśli tylko unikną kontuzji i nie przydarzą się jakieś inne problemy.
Tak, idealnym przykładem jest Wielki Dakris, który ma już 8 lat i wydaje się być w swojej najlepszej formie. Pamiętam, że trenerka wspomnianego No Riska Al Maury i Madjaniego wypuszczała trzyletnie konie na wyścigi w ograniczonym stopniu. Jeden z nich pobiegł tylko raz, drugi w ogóle nie startował, bo uważała, że konie najlepiej biegają w wieku 5-8 lat. Wyniki to potwierdzają. To kwestia podejścia do rozwoju koni, bo u nas Derby jest najbardziej prestiżowym wyścigiem, ale trzeba mieć odpowiednie konie i czas.
MS: Zgadza się. Derby w Polsce to wielka sprawa, ale nie zawsze derbiści robią później kariery, choć akurat Wielki Dakris to wyjątkowy koń. Kibicowaliśmy mu razem z Fragnarem i mało brakowało, żeby te dwa konie zajęły pierwsze dwa miejsca w Nagrodzie Michałowa. Chcemy Wielkiego Dakrisa użyć w hodowli, bo ma wspaniałe geny, jeśli oczywiście będzie kiedyś dostępny.
To był szczególnie emocjonujący dzień. Mieliście trzy konie startujące w trzech z czterech najważniejszych gonitw, poza Nagrodą Sambora. Gonitwy zaczęły się od startu Flagerty w Nagrodzie PZHKA, później Formuła MS pobiegła w Oaks, no i Fragnar. Napięcie narastało, ale i rezultaty były coraz lepsze, bo Flagerta była czwarta, Formuła MS druga, a Fragnar wygrał. Rozumiem, że początek to lekkie rozczarowania, ale potem przyszedł moment triumfu i ogromnej radości?
MS: Tak, zdecydowanie, choć my na to tak naprawdę inaczej patrzymy. Cieszymy się z każdej wygranej. W zeszłym roku mieliśmy dziewięć zwycięstw i, choć może nie były to spektakularne wygrane, każda wygrana cieszy nas tak samo. Najgorsze są jednak porażki. Pamiętam, kiedy nasze cudowne klacze po ogierze Armeec nie chciały biec. Były piękne, ale nie miały serca do biegania. Jednak, gdy koń walczy, to daje nam ogromną satysfakcję, nawet jeśli nie zawsze wygrywa.
MM: Dokładnie, walczące konie to jest to co nas najbardziej cieszy. Zawsze stawiamy na to, żeby walczyły do samego końca. Przykład Fragnara w Nagordzie Janowie to jest idealna ilustracja. Donat FA go wyprzedził, ale nasz koń walczył do samego końca i wyrwał wygraną na ostatnich metrach. W Derby nie miał już takiej świeżości, ale to pewnie efekt zmęczenia po wcześniejszych wyścigach.
MS: Na szczęście udaje się nam znaleźć wspaniałe domy koniom, które nie maja talentu wyścigowego. Po bardzo bolesnym doświadczeniu z córkami Armeeca zdecydowaliśmy się użyć zagranicznego ogiera, na co poszły fundusze uzyskane ze sprzedaży klaczy. Świadomie wybraliśmy Al Mamuna Monlau, który dał nam tego niesamowitego konia. Fragnar to prawdziwa perła. On nie biegnie, on płynie! Jest przepiękny, jego sylwetka, szyja, głowa – wszystko w nim jest idealne! W przypadku Farhy musieliśmy szukać spokojniejszych ogierów, bo ona jest bardzo dynamiczna, więc wybraliśmy No Riska Al Maury, a w efekcie mamy wiceokasistkę, Formułę MS.
Wspaniały rodowód, bardzo dobre wyniki w 2023 roku, ale początek sezonu mógł zasiać dużo niepewności. Przed tym kluczowym biegiem dla każdej klaczy widać było poprawę formy Formuły MS. Patrząc jednak obiektywnie na tegoroczne starty, to drugie miejsce w Oaks jest powodem do satysfakcji?
MM: Tak, bardzo nas to cieszy. Ale dla mnie ważniejsze jest, że nasza klacz pokazała swoje umiejętności. Trener Wyrzyk wykazał się niesamowitą mądrością, mówiąc: „Musimy ją puścić”. Derby odpuściliśmy, bo wiedzieliśmy, że to bardzo obciążający wyścig. Konie są potem bardzo zmęczone. Na przykład Fragnar, po tym dystansie, był wyraźnie zmęczony. Nie chcieliśmy narażać naszej klaczy na to. Poszliśmy inną ścieżką i efekt był bardzo dobry – drugie miejsce to duży sukces.
MS: Jestem bardzo zadowolona z drugiego miejsca naszej klaczy i cieszy mnie, że Państwo Talarkowie wygrali. To świetni hodowcy i właściciele. Ich sukces cieszy mnie tak, jakby to był nasz własny. Konrad, który jeździł na naszych koniach, po prostu fenomenalnie to zrobił. Lubię ludzi, którzy mają takie podejście do koni.
Pan Talarek hoduje konie już bardzo długo, a jego konie ścigają się trzydziesty sezon. W końcu dopiął swego i wygrał klasyk, wielka sprawa. Gratulujemy! Tego dnia pierwsza do startu wyszła pósiostra Fragnara po Seraphin du Paon, Flagerta. Jak Państwo ocenią jej wynik?
MS: Flagerta to bardzo obiecująca klacz, a trener postanowił dać jej nieco odpoczynku przed tym startem. Nie jestem rozczarowana, wręcz przeciwnie, uważam, że lepiej, żeby w tym momencie nie wygrywała gonitw pozagrupowych w wieku trzech lat. Wygrywanie zbyt wcześnie może odbić się na jej dalszym rozwoju, a nie chcielibyśmy jej przeciążać. Z drugiej strony uważam, że sposób, w jaki została poprowadzona, nie do końca odpowiadał jej potrzebom – Flagerta ma w sobie ogromną energię i chciała biec, ale niestety doszło do nieporozumienia z jeźdźcem, co wpłynęło na wynik. Mam nadzieję, że w przyszłości zostanie poprowadzona w sposób bardziej odpowiadający jej możliwościom. Flagerta to naprawdę wyjątkowa klacz i zależy nam, żeby jej potencjał został odpowiednio wykorzystany, tak jak niestety nie udało się w przypadku Clary Al Khalediah, co bardzo mnie boli. Clara była fenomenalna, ograła naszą Formułę MS w Nagrodzie PZHKA, ale Nagroda Porównawcza chyba odbiła się na jej tegorocznych wynikach. Jej historia jest dla nas przestrogą.
Widziałem, że potrafią Państwo również ekspresyjnie wyrażać swoją radość. Czy dobrze zauważyłem nowo przygotowany talizman szczęścia w postaci plecaka. Była także piękna sesja zdjęciowa, z Joanną Wyrzyk i trenerem. Czy to wszystko było specjalnie zaplanowane na wygraną?
MS: Plecak to nowa sprawa. Już po Derby zrobiła go dla mnie moja klientka, pani Katarzyna. Poprosiłam ją, żeby stworzyła plecak w moich barwach, i wyszło świetnie. Była także z nami nasza wspaniała fotografka, Ula. Wszystko było spontaniczne, nic nie planowaliśmy, ale wyszło świetnie.
A czy wygrane w tak prestiżowych gonitwach są powodem do jakiegoś specjalnego świętowania?
MS: To różnie bywa. Przeżyłam wielką radość po Nagrodzie z Janowa, bo akurat miałam pięćdziesiąte urodziny. Wszystko wyszło spontanicznie, w ulewie, z masą gości i znajomych miło spędziliśmy czas. Nawet piłam toasty z pucharu otrzymanego za tą wygraną.
MM: Czasami jednak nie mamy na to czasu. Przykładowo, raz wracaliśmy biegiem ze Służewca, bo nasza babulinka Folia jest w kiepskiej formie, musimy ją monitorować, pomagać wstać. Czasami prosimy kogoś, żeby sprawdził, czy Folia na pewno stoi, ale tamtego dnia pędziliśmy na złamanie karku od naszej kochanej babci. Trudno nam wyjechać na dłużej, bo nie zostawimy jej samej. Nie moglibyśmy dopuścić, żeby się położyła i umierała w męczarniach. Tak sobie z nią „targujemy” – już miała odejść w zeszłym roku, ale nie umarła, wytrzymała jeszcze do kolejnych Derby i Oaksu. Czerpiemy z tego radość i jesteśmy w to zaangażowani całym sercem. Całe nasze życie podporządkowane jest koniom, ale z rozsądkiem.
MS: Jesteśmy w to bardzo zaangażowani, może nawet zbyt emocjonalnie do tego podchodzimy. Cała rodzina, nasi znajomi, mamy grono wielbicieli i wsparcia. Pojechali z nami na wyścig, a to również wspaniali hodowcy koni z typowo polskich linii. Mateusz Kucharski, niesamowity człowiek, pisze świetnie, uważam, że to niewykorzystany talent. Postawił 20 zł na Fragnara i wygrał kilkaset. Mamy wokół siebie ludzi, którzy nas wspierają, wielu obserwuje nasze poczynania w Internecie.
To wspaniałe mieć tyle osób wspierających wokół siebie. Część hodowców opowiada o tym, że ich znajomi i rodzina nie rozumieją ich hobby i czemu poświęcają na to tyle czasu i środków.
MS: Pamiętam historię z Free Stajlą, gdy niespodziewanie dobrze pobiegła. Jeszcze mój tata wtedy żył. Cała rodzina, mama, brat, siostra, wszyscy niesamowicie się cieszyliśmy. Ojciec byłby zachwycony, gdyby mógł teraz oglądać te nasze wyścigi, wspierał nas z całych sił. Śmiejemy się, że teraz ogląda z góry z kolegami. To była ogromna radość, cała rodzina nas wspiera – nawet brat Marcina. Mama Marcina przeżywała wszystko bardzo mocno. Ostatnio, jak zabraliśmy ją na wyścigi, to obstawiała Black Angel i wygrała, co było niesamowitą frajdą dla wszystkich. To nas trzyma, to daje nam ogromną radość i frajdę z tego, co robimy. Cała rodzina żyje tymi wyścigami, a my jesteśmy jak takie zapalniczki – kiedy zaczynają się wyścigi, to zapalamy entuzjazm w rodzinie i znajomych.
Jeśli dobrze pamiętam to Free Stajla była druga o pół długości, po tym jak została przeniesiona do innego trenera.
MS: Justyna Domańska nie do końca wierzyła w tego konia, a sytuacja była trudna, bo decyzje podejmowaliśmy w środku sezonu, co zawsze jest kłopotliwe, ale naprawdę w nią wierzyłam. To był koń, który mi leżał na sercu. Namówiłam Adama, choć początkowo nie chciał przyjąć konia w środku sezonu. Powiedziałam mu: „Weź ją na miesiąc, spróbuj. Jeśli stwierdzisz, że się nie nadaje, zabiorę ją bez słowa.” Zgodził się. Mieliśmy małe problemy z transportem, ale w końcu pojechaliśmy z nią z Wrocławia do Wyrzyka, robiąc 900 kilometrów w jeden dzień. Po kilku tygodniach odpoczynku i zmianie otoczenia Free Stajlae wystartowała i zajęła drugie miejsce – to był piękny wyścig, zwłaszcza że ruszyła z samego końca. To była naprawdę dobra decyzja.
Patrząc na Wasze konie, można zauważyć, że jeśli są zdrowe i pozostają w treningu, to konsekwentnie walczą w czołówce. Znakomitym tego przykładem jest Farhat po Waresie który, mimo że nie miał spektakularnych sukcesów, jest bardzo solidnym koniem.
MK: Tak, Farhat to dobry koń, zawsze plasuje się w czołówce. Może nie jest najszybszy, ale jest zdrowy i równy. Teraz zdecydowaliśmy się na pokrycie Free Stajli tym samy ogierem i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wierzę w Waresa, że przekaże dobre cechy, ale najważniejsze są matki. Zawsze to podkreślam, że klacze są kluczowe w hodowli.
Tak, zawsze chodzi o to, żeby mieć dobre matki, a u Państwa rzeczywiście widać stałą i konsekwentną selekcję, a zarówno Fioretta jak i Farha już się sprawdziły. Ta druga był zresztą bardzo dobrym koniem wyścigowym.
MS: Tak, Farha była niesamowita. Ona sama dyktowała tempo, nawet podczas treningów w lesie. Pamiętam, jak wygrała z Erydaną – to był wspaniały wyścig. Potem mieliśmy też zwycięstwo w Nagrodzie Sabelliny, gdzie nikt na nas nie liczył, a nasz dżokej pojechał taktycznie genialnie. To były niezapomniane chwile.
MM: Była świetna do 2000 metrów, ale na dłuższych dystansach nie radziła sobie już tak dobrze. Pamiętam, jak po jednym z wyścigów krytykowano Mariusza Wnorowskiego, bo Farha przyjechała jeszcze w zimowej sierści, ale mimo to dała z siebie wszystko i wygrała.
Teraz pytanie z serii trudnych. Czy odczuwają Państwo, że bardziej są hodowcami czy właścicielami koni, czy to jest pół na pół? Gdybyście mieli wybór: hodować konie i sprzedawać je, czy tylko kupować i ścigać się nimi?
MS: Myślę, że gdybyśmy musieli wybierać zakończylibyśmy ten rozdział, ale sumarycznie jesteśmy chyba bardziej hodowcami. Ale tak naprawdę w naszym wypadku to cały proces, od narodzin konia, przez jego wychowanie, po ściganie się – to jest coś, co tworzy całość i daje najwięcej radości.
Hodowla koni to duże wyzwanie, prawda?
MK: Tak, to są ogromne koszty, czas, poświęcenie. Trzeba stale pilnować, dbać o konie, to nie jest łatwe.
A nie mieliście czasem myśli, żeby za te pieniądze pojechać na wakacje, trochę odpocząć?
MM: Wakacje? U nas to bardziej agroturystyka na stałe!
MS: Marcin jest takim pracoholikiem, że żeby go na wakacje wyciągnąć, to chyba trzeba by było wojsko zmobilizować!
Rozumiem, że taki styl życia, pełen zaangażowania, jest idealnie dopasowany do waszych potrzeb? Macie swoje role?
MS: Tak, np. Marcin jest zaangażowany przy pilnowaniu klaczy przed porodami, a ja – co oczywiste ze względów zawodowych – jestem odpowiedzialna za inseminację. Marcin też bardzo dużo analizuje: wyniki, rodowody czy potencjalne połączenia.
To niezwykłe, jak bardzo się angażujecie. Wszystko to wymaga ogromnej pracy i pokory, prawda?
MK: Tak, hodowla uczy pokory. To jest bardzo ciężka praca, a nagroda przychodzi dopiero po latach. Czasem ktoś ma szczęście, bo hodowli 2 + 2 to nie zawsze 4, ale lata praktyki i wyciągania wniosków pozwalają budować stabilną przyszłość.
Tak, rozmawialiśmy o tym wcześniej. Wielu właścicieli marzy o szybkim sukcesie, ale to ciężka praca prowadzi do wyników.
MM: Dokładnie. To nie zawsze jest łatwe, ale konsekwencja przynosi efekty.
A jakie macie plany na przyszłość? Myślicie o zakupie nowych klaczy?
MS: Nie, trzymamy się tego, co mamy. W hodowli ważna jest konsekwencja, nie chcemy rozdrabniać się na nowe zakupy.
MM: Dokładnie, to całość. Najfajniejszy moment to oczekiwanie na narodziny źrebaka. Każdy koń to nowe emocje.
MS: Tak, to nas najbardziej cieszy. Czekanie na wiosnę, na nowe życie – to jest coś niezwykłego. To sama radość, mówię panu. Patrzenie, jak rośnie, poznawanie tego konia. Teraz nasza Felicita, po Seraphinie du Paon, to niezłe ziółko. Cały czas kombinuje, jest taka ciekawska, wszędzie włazi. Jest pocieszna.
MM: Jak nie czerpiesz radości z samego procesu, a patrzysz tylko na zyski, to nie ma sensu się tym zajmować. Wyścigi to nie jest dochodowy biznes, jeśli nie ma w tym pasji i pokory. Można narzekać, że koń nie wygrał, ale ja się cieszyłem z trzeciego miejsca w Derby! Każde osiągnięcie to powód do radości.
To na pewno nie jest tanie hobby. Chyba ostatni sezon był w końcu takim, który prawie się zwrócił?
MS: Koszty pokryły się częściowo. Nie dołożyliśmy tak dużo, jak w poprzednich latach.
Dobrze to słyszeć. Powoli kończąc, chciałem Państwa zapytać o młode konie, które niedługo pojawią się na torze. Wspominaliście o córce Seraphina. Jakie jeszcze macie konie?
MS: Nasza młodzież tegoroczna to Farida (Nashwan Al Khalediah – Farha) i Forza Stella pełna siostra Fragnara. Wspomniana 2-latka Felicita to córka Farhy, Dzisiaj trochę żałuję trochę tego wyboru Nashwana, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Każdy błąd czegoś nas uczy.
Może jeszcze będzie z niego świetny wyścigowiec. Trzymam za to kciuki!
MS: Zobaczymy. Konie to zawsze niewiadoma, ale na tym polega urok hodowli. Trzeba czekać, obserwować i być cierpliwym.
Nasza rozmowa delikatnie się opóźniła, ponieważ Pan Marcin wykonywał prace rolne. Widać u Państwa maksymalne zaangażowanie i jak rozumiem poza pracą zawodową pracujecie w swoim gospodarstwie?
MS: Tak, mamy gospodarstwo, pole, takie ekologiczne. Marcin ma swoje, a ja swoje malutkie, gdzie też trzeba pracować. Staramy się wszystko jakoś ogarnąć. Każdy musi pracować, ale dajemy radę, bo nikt nam nie pomaga finansowo. Zawsze żartuję, że nawet moja rodzina nie wypowiada się na temat tego, ile wydajemy na konie, ale wiedzą. Nikt nam do tego nie dokłada.
Na koniec chciałbym porozmawiać o przyszłości Waszych koni. Wspomnieliście Państwo o Flagercie, że będzie startować w przyszłym roku. Macie też nadzieję, że Fidem powróci. Jakie są plany wobec tych dwóch koni? Czy planujecie kontynuować starty Formuły MS, czy może bardziej skupić się na hodowli? No i najważniejsze – jakie macie plany dla Fragnara? Czy możemy się spodziewać jego startu w Nagrodzie Porównawczej?
MS: Zastanawiamy się nad tym, bo tak jak wspomniałam, konie są rozwojowe, ale Formuła MS jest niewielka i krępa, co budzi nasze obawy o jej kontuzje. Może zdecydujemy się na to, by poszła do hodowli. Flagerta oczywiście pozostaje w treningu i z niecierpliwością czekamy na jej dalsze postępy. Natomiast jeśli chodzi o Fragnara, to wszystko zależy od tego, jak będzie się czuł. Jego kondycja jest kluczowa, a decyzję podejmujemy wspólnie z trenerem. Na pewno będziemy go dalej wystawiać, szczególnie na dłuższe dystanse, bo to jego mocna strona. Ale ostatecznie zawsze słuchamy naszego trenera, który ma świetne wyczucie koni.
Michał Kurach: Dziękuję za rozmowę.
Monika Stelmaszczyk i Marcin Muszyński: I my dziękujemy bardzo.
Na zdjęciu tytułowym dekoracja po Nagrodzie Michałowa