Tym, czym dla Paryża i Europy, a nawet świata, jest Nagroda Łuku Triumfalnego, zaś dla Niemców Preis von Europa w Kolonii, tym dla Warszawy i warszawiaków oraz całej wyścigowej Polski jest Wielka Warszawska – królowa służewieckich i polskich gonitw. Kultowy i magiczny wyścig, ze względów sportowych ważniejszy i lepiej obsadzony niż Derby. Rok temu Wielka Warszawska (rozgrywana od 1895 roku, w tym sezonie już po raz 111., a po raz 79. na Służewcu) dumnie wkroczyła do Europy – po raz pierwszy miała rangę Listed, a w puli nagród było ponad 100 tysięcy euro. Podobnie będzie w tym roku. Na starcie zobaczymy 13 bardzo dobrych koni, w tym 5 trenowanych za granicą. Do nielicznego, elitarnego grona gwiazd polskiego turfu, które dwa razy wygrywały ten prestiżowy wyścig w okresie powojennym, należą: Turysta, Demona, Erotyk, Kliwia, San Luis i Night Tornado, a wcześniej tej sztuki dokonały Madame Ferrari i Jawor II. Trzy razy WW nie wygrał jeszcze żaden koń, podobnie jest też w Prix l’Arc de Triomphe. Przypominamy w tym tekście piękną historię Wielkiej Warszawskiej i jej największych bohaterów, piórem Roberta Zielińskiego, eksperta Equi TV i Traf News.
Dlaczego Wielka Warszawska jest największa, najważniejsza w Polsce, legendarna i prestiżowa? Przede wszystkim oglądamy w niej śmietankę najlepszych koni ze wszystkich roczników, często też mocnych rywali z zagranicy. Polskie Derby na Służewcu mają swoją magię, tradycję, niezwykłą dramaturgię – bo każdy koń może w nich biegać tylko raz – jednak jest to wyścig tylko dla trzylatków, wyłania najlepszego konia tylko w jednym roczniku. W WW możemy, na bardzo selekcyjnym dystansie 2600 metrów, oglądać nawet kilku derbistów jednocześnie, najlepsze konie – od trzylatków do koni nawet ośmioletnich, jak San Luis, który w takim wieku był jeszcze drugi w WW, czy niemiecki Caitano, który wygrał jako ośmiolatek (w 2002 roku).
Czemu nie St. Leger? Bo nie ma w nim zwykle wszystkich najlepszych koni i bywa skromnie obsadzony. Część klaczy biega w Nagrodzie Krasne, część ogierów dawniej w Nagrodzie Korabia, a teraz w Westminster Freundschaftspreis. Nasze gwiazdy próbują też swojego szczęścia na zagranicznych torach, dystans (2800 m) też dla niektórych jest trochę za długi. Ale w Wielkiej Warszawskiej chcą już biegać wszyscy. Bo to wyścig po nieśmiertelną sławę i tytuł najlepszego konia wszystkich roczników, który później zwykle zostaje wybrany koniem roku i zapisuje się na kartach historii. Tak jak w poprzednich sezonach Night Tornado, czy w 2019 roku Pride of Nelson (choć w Derby i Oaks przegrała z Nemezis).
Najbardziej prestiżowa dlatego także, że właśnie w Wielkiej Warszawskiej jest zwykle największa pula nagród w sezonie, większa niż w Derby. W tym roku, podobnie jak w poprzednim, jest to pula rekordowa – aż 478 250 złotych (w tym 272 tys. dla zwycięzcy) w WW, gdy w Derby 227 500 zł (130 tys. dla derbisty) plus premia 72 500 od partnera sezonu na Służewcu firmy Westminster, a więc w sumie 300 tysięcy zł.
Do tego atmosfera, warszawski klimat i folklor, czar i kolory jesieni, zbliżający się koniec sezonu, sprawiają, że Wielka Warszawska ma swój niepowtarzalny urok. To dzień wielkich emocji, wyścigowe święto, na które czeka się cały rok. Kultowy jest tekst z serialu Radosława Piwowarskiego „Jan Serce”, w którym grany przez niezapomnianego Wiesława Michnikowskiego bywalec Służewca Julian Jabłkowski, wygłasza często cytowane zdanie: „W życiu prawdziwego warszawiaka liczą się tylko trzy daty: Powstania, ślubu i Wielkiej Warszawskiej”. Na tym wyścigu po prostu trzeba być, jak na premierze głośnego filmu, czy na meczu Legii w Lidze Mistrzów. Nie być na WW, to jak opuścić urodziny mamy czy babci.
Znakomita dziennikarka, znawczyni wyścigów i hodowli, osoba, która wraz z trenerem Andrzejem Walickim wprowadzała mnie jako młokosa w baśniowy świat karier i rodowodów koni z całego świata – Małgorzata Caprari, napisała kiedyś takie zdanie, które świetnie oddaje rangę WW: „Tym, czym dla Paryża jest Nagroda Łuku Triumfalnego, czym dla Kolonii Europa Preis, tym dla Warszawy i warszawiaków jest Wielka Warszawska”.
W wielu źródłach można znaleźć informację, że Wielka Warszawska (ustanowiona w 1895 roku przez Augusta Potockiego, ówczesnego Prezesa Towarzystwa Wyścigów Konnych w Królestwie Polskim) była wzorowana na mającej wówczas sławę gonitwy numer 1 w Europie – francuskiej Grand Prix de Paris (zainagurowanej w 1863 roku), ale to jest wyścig wyłącznie dla trzylatków. Ponieważ WW jest gonitwą porównawczą dla trzyletnich i starszych koni, jest więc obecnie polskim odpowiednikiem Łuku, a nie Grand Prix de Paris. Przez lata była rozgrywana na różnych dystansach, od 2400 do 2800 m. Od 1949 roku jest to 2600 m.
Historyczną pierwszą Wielką Warszawską w 1895 roku na Polu Mokotowskim wygrał Aschabad, wyhodowany w Krasnem przez hrabiego Ludwika Krasińskiego syn legendarnego Rulera. Aschabad to także pierwszy polski koń, który zwyciężył w Wszechrosyjskim Derby w Moskwie.
W latach 1905–1912 wstrzymano organizację Wielkiej Warszawskiej. Przyczyną było zmniejszenie dotacji przez Rosjan. W 1913 wyścig powrócił, lecz w latach 1914–1916 ponownie został wstrzymany z powodu wybuchu I wojny światowej. W 1917 gonitwa została przeniesiona do Odessy. Tam organizatorem polskich wyścigów konnych na obczyźnie był Fryderyk Jurjewicz, którego imieniem nazwano Wielką Warszawską w latach 30.
W 1939 roku, gdy został otwarty tor na Służewcu, WW nie odbyła się z powodu w wybuchu II wojny światowej. Po jej zakończeniu pierwsza gonitwa wzorowana na Wielkiej Warszawskiej miała miejsce w Lublinie jako Wielka Nagroda Lubelska. Odbyła się tam na dystansie 2800 m. Od 1946 roku WW rozgrywana jest na warszawskim Torze Służewiec.
Prix l’Arc de Triomphe to najważniejsza porównawcza gonitwa roku w Europie, a może nawet na świecie. Przyciąga najlepsze konie z kilku kontynentów ze wszystkich roczników, ostatnio często próbują podbić Longchamp nawet Japończycy. Żadnemu koniowi nie udało się jeszcze wygrać tej gonitwy trzy razy. Szansę na to miała niedawno, wyhodowana przez zmarłego w 2021 roku księcia z Arabii Saudyjskiej Khalida Abdullaha – Enable, która pod Lanfranco Dettorim wygrała w 2017 i 2018 roku, a w 2019 roku była druga za niemieckim Waldgeistem. Jeszcze jedną próbę podjęła w 2020 roku, ale zajęła szóste miejsce.
W Polsce też nikt nie wygrał WW trzy razy. Po dwa razy triumfowały w okresie powojennym Turysta, Demona, Erotyk, Kliwia, San Luis i Night Tornado, a wcześniej m.in Jawor II i Madame Ferrari. W 2022 roku szansę wygrania Wielkiej po raz drugi z rzędu wykorzystał Night Tornado, który zajął też drugie miejsce w WW 2020 za Nagano Gold, który był później reproduktorem w Polsce w stadninie Konary Joanny i Jarosława Zalewskich. Podobna sytuacja była dwa lata temu w Paryżu w Łuku, bo z szansami na drugi triumf z rzędu pobiegł sensacyjny zwycięzca z 2021 roku – niemiecki Torquator Tasso. Zajął jednak trzecie miejsce, krótko przegrywając z Alpinistą i Vadenim, ale część światowych ekspertów krytycznie oceniła jazdę w tej gonitwie słynnego Lanfranco Dettoriego.
Pierwsza niedziela października – to była przez dziesiątki lat charakterystyczna, symboliczna, magiczna data. Wówczas tradycyjnie rozgrywano Łuk, Preis von Europa i ich polski odpowiednik – Wielką Warszawską. W Paryżu ta tradycja nadal obowiązuje. Niemcy przenieśli swój sztandarowy wyścig w Kolonii na wrzesień, aby nie kolidował z Łukiem, WW też ostatnio odbywała się w ostatnią niedzielę września, ale w ubiegłym roku wróciła do swojej magicznej pierwszej niedzieli października. Wszystkie te trzy wielkie wyścigi pięknie łączy wyhodowany w Iwnie Pawiment (Mehari – Pytia po De Corte), który w 1978 roku wygrał WW pod Andrzejem Tylickim, dwa lata później zwyciężył w Preis von Europa, a w w Paryżu w Łuku był dziewiąty w bardzo mocnej i licznej stawce, bijąc kilka koni światowej klasy.
O potędze, randze i legendzie Wielkiej Warszawskiej, która przyćmiewa nawet Derby, stanowią też jej bohaterowie – przede wszystkim znakomite konie (które później były filarami polskiej hodowli), ale też słynni jeźdźcy, wybitni trenerzy, wytrawni hodowcy. I niezapomniane spektakle, jakie są udziałem tych koni, wspominane są później przez dziesiątki lat. Wyścigowcy często podają jakieś daty ze swojego życia mówiąc, że to było w 1970 roku, gdy Driada pod Jednaszewskim wygrała „cała w ręku” WW, albo w 1995 roku, gdy triumfował wyhodowany w Rzecznej Wolarz (Vilnius – Wega po Cross) pod Katarzyną Szymczuk, jedyną kobietą w historii, która wygrała ten wyścig. W tym roku szanse na powtórzenie tego wyczynu będą miały Sybille Vogt na klaczy Avola i Joanna Wyrzyk na The Clashu.
WW jest też ze sportowego punktu widzenia ważniejsza od Derby, ponieważ nie wszystkie świetne konie są w stanie zdążyć na bieg o Błękitną wstęgę – bo dłużej dojrzewają, jeszcze nie są w formie w lipcu na początku kariery, albo mają kontuzje i w Derby po prostu nie startują – a jesienią, czy w starszym wieku, są już championami toru i wygrywają w WW z derbistami. Tak było w wielu wypadkach, np – Turysta, Dixieland, Dietmar, Kesar, Zagara, Tulipa, San Luis, Merlini, Camerun, czy niedawno Rain and Sun, która zaczęła karierę dopiero w wieku trzech lat. Night Tornado na Derby też jeszcze nie był gotowy, zajął piąte miejsce, a później już dominował wśród polskich koni.
Pierwszą z wielkich legend Wielkiej Warszawskiej był Turysta (Bellini – Scoula Bolognese po Blandford). Kariera od brzydkiego kaczątka do pięknego łabędzia. Po zawierusze wojennej przybył do Polski jako roczniak. Był początkowo mały, niewyględny i niewiadomego pochodzenia, nie miał papierów. Stał w jakimś PGR razem z Sygnetem.
Gdy ustalono, że jego hodowcą jest legendarny „Czarodziej z Dormello” Federico Tesio, ojcem wybitny włoski Cavaliere d’Arpino, a matka Scuola Bolognese, to córka słynnego Blandforda, trafił do treningu na Służewiec. Na Derby nie zdążył, ale dwa razy wygrał Wielką Warszawską w latach 1946–47. Za trzecim razem przegrał z trójkoronowanym Ruchem (Avanti – Rosa Nera po Nektar) i świetną Miss Victory, a później został championem reproduktorów.
Pierwszą klaczą, która dwa razy wygrała Wielką Warszawską była ukochana Mieczysława Mełnickiego – Demona (Masis – Dziwożona II po San II), wybrana koniem 80-lecia toru Służewiec. Za drugim razem, w 1965 roku pobiła derbistę, wybitnego Epikura z Golejewka, syna… Turysty. Jej wyczyn powtórzyła trenowana przez Andrzeja Walickiego, wyhodowana w Krasnem Kliwia (Pyjama Hunt – Knieja po Dakota).
Walicki (rekordzista tej gonitwy – 10 triumfów w WW) do dwóch zwycięstw przygotował też widzowskiego San Luisa (Dixieland – Santa Monika po Who Knows), który później był też w Wielkiej dwa razy drugi. Tak niewiele mu brakowało, by być jedynym trzykrotnym triumfatorem WW…
San Luis był synem pięknie zbudowanego widzowskiego Dixielanda (Conor Pass – Dostojna po Dorpat), którego zwycięstwo w WW w 1980 roku jest owiane legendą i było chyba najbardziej spektakularne w historii. Dixieland wygrał dowolnie WW pod Romanem Maciejakiem „zmdom”, czyli prowadząc od startu do celownika z olbrzymią przewagą nad takimi sławami, jak Kometa, Czubaryk, Dżudo, czy derbistka Sinaja. W hodowli Dixieland dał aż trzech derbistów: Bachusa, Solozzo i Limaka, a jego córka Zagara też wygrała WW. Taką pozycję mieli w hodowli zwycięzcy Wielkiej.
Prowadząc od startu do celownika WW wygrał też w 2011 roku fenomenalny Intens (Belenus – Inicjatywa po Juror), bijąc Cameruna (ten zwyciężył w WW rok później) aż o 5 długości i ustanawiając niepobity do dziś rekord tej gonitwy – 2 min 40,3 s. To był też do niedawna rekord toru na Służewcu na 2600 metrów, ale w 2023 roku w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego poprawił go Le Destrier (2 min 39,8 s).
Trenowany przez Marlenę Stanisławską dla Sławomira Pegzy Le Destrier triumfował w ubiegłorocznej Wielkiej Warszawskiej pod Szczepanem Mazurem w roli faworyta. Zyskał tym samym status black type (przysługuje trzem pierwszym koniom w gonitwach Pattern), podobnie jak drugi Jolly Jumper i trzeci Westminster Moon.
WW 2016 była pechowa dla niepokonanego wcześniej w dwunastu startach trójkoronowanego na Służewcu Va Banka (Archipenko – Vinales po Dilshaan), który w wielkim stylu wygrał WW 2015 jako trzylatek, opromienionego sukcesem kilka tygodni wcześniej w niemieckim kurorcie Baden-Baden w wyścigu G3, gdzie pobił niemieckiego cracka Potemkina (wygrał kilka tygodni później Prix Dollar G2 w Paryżu i Premio Roma G1). Przed WW był jednak nerwowy, dżokej pojechał za szeroko po zakręcie i Va Bank doznał w swoim feralnym trzynastym starcie sensacyjnej porażki z derbistą Caccinim (American Post – Courances po Simon du Desert).
Caitano, Pawiment i Va Bank – taką chyba trójkę wskazałbym w wyborach najlepszych koni, które wygrywały Wielką Warszawską, ale każdy z kibiców, ekspertów miałby tu swoje typy i byłoby ciekawe przeprowadzenie takiej sondy. W tym roku w dniu Wielkiej Warszawskiej w roli faworytki Nagrody Ministra Rolnictwa dla dwulatków wystartuje córka Va Banka – Formuła.
Ostatnim koniem polskiej hodowli, który wygrał Wielką Warszawską był w 2013 roku derbista Patronus (Ecosse – Princess of Java po Java Gold), wyhodowany przez Andrzeja Zielińskiego. Na Patronusie zwyciężył 18-letni wówczas Szczepan Mazur, który po raz drugi triumfował w 2023 roku. W tej edycji pojedzie na jednym z faworytów – Bremenie.
Rekord zwycięstw (10) wśród trenerów w Wielkiej Warszawskiej należy do Andrzeja Walickiego, dla którego wygrywały: Daglezja (1971), Kasjan (1974), Księżyc (1986), Kesar (1989), Kliwia (1991-92), San Luis (2004–05), Patronus (2013) i Greek Sphere (2014). Aż 18 razy jego konie zajmowały w tym wyścigu drugie miejsce.
Osiem zwycięstw odniosły konie trenowane przez Stanisława Molendę, w tym cztery razy z rzędu w latach 1967-1970, gdy dwukrotnie wygrywał Erotyk (Turysta – Eroika po Aquino), a po razie Dolores i Driada (Negresco – Dobrawa po Aquino), pełne siostry wyhodowane w Golejewku.
Wśród dżokejów najwięcej zwycięstw w Wielkiej Warszawskiej ma znakomity Jerzy Jednaszewski, który aż osiem razy wygrywał w tej prestiżowej gonitwie. Jednaszewski odniósł też jedno zwycięstwo w WW jako trener. W 1978 roku przygotował do tego wyczynu legendarnego Pawimenta, na którym zwyciężył Andrzej Tylicki, późniejszy champion dżokejów w Niemczech. Warto też podkreślić, że Jednaszewski jako dżokej dwukrotnie wygrał na Windwurfie niemiecki odpowiednik naszej WW – Preis von Europa w Kolonii.
Po cztery razy WW wygrywali Mieczysław Mełnicki, Jerzy Ochocki i Janusz Kozłowski, który dorzucił również zwycięstwo jako trener (Rain and Sun).
Najbardziej chyba zacięta i dramatyczna w historii, a jednocześnie najbardziej pamiętna dla mnie, była Wielka Warszawska 2010. Werdykt na celowniku brzmiał wówczas: krótki łeb, krótki łeb, szyja – takie były odległości pomiędzy czterema pierwszymi końmi.
Kupiona przeze mnie w stadninie w Golejewku Kardinale (Belenus – Kornelia po Who Knows) łatwo wygrała St. Leger i była faworytką WW. Dżokej Aleksander Reznikow, wbrew dyspozycjom trenera Andrzeja Walickiego, prowadził idącą w ręku klacz aż do niemal połowy prostej na przedostatnim dziewiątym miejscu, w dużym odstępie za czołówką, choć miał jechać w miarę możliwości blisko najgroźniejszych rywali. Do 350 m przed celownikiem nawet jej jednak nie posyłał i jechał z tyłu.
Ruszył w ostatniej chwili, gdy miał do odrobienia prawie 10 długości na trzystu metrach. Kardinale w oczach połykała dystans, goniąc Dancing Moona, Against the Wind i Rutena. Po tym spóźnionym finiszu zabrakło jej krótkiego łba do zwycięstwa, była pierwsza… dwa metry za celownikiem.
Wygrał wyhodowany przez Barbarę i Mariana Pokrywków Dancing Moon (Professional – Dyktatorka po Kastet), którego Kardinale łatwo ograła w St. Leger, trzeci był Against the Wind, czwarty Ruten. Gdy pytałem po gonitwie dżokeja Reznikowa, dlaczego nie prowadził klaczy w dystansie bliżej czołowych koni, jak było ustalone i dlaczego tak późno zaczął ją posyłać, odparł, że… w zasadzie to nie wie, ale że był tak pewny zwycięstwa, że nie spieszył się i wydawało mu się, że Kardinale bez względu na wszystko wygra.
Link do filmu z Wielkiej Warszawskiej 2010:
http://www.youtube.com/watch?v=RFq6c0bBECQ&feature=related
Wielka Warszawska jest też najważniejszą gonitwą sezonu w Polsce dlatego, że często startują w niej i wygrywają utytułowane konie trenowane za granicą, czego nie doświadczyliśmy w Derby. Pierwszym takim koniem po wojnie był trenowany na Węgrzech amerykański Montauciel (Conquistad or Cielo – Likely Split po Little Current), który w 1994 roku ograł maleńką i dzielną golejewską Appasionatę. Zwyciężył pod legendarnym dżokejem Pallem Kallaiem, mającym wówczas aż 61 lat. Wygrał on ponad 3000 gonitw w 16 krajach, był 9 razy championem dżokejów na Węgrzech.
Na Służewcu WW wygrywały też: w 1999 roku Vishnu (Shareef Dancer – Vinca po King of Macedon) z Niemiec, czy w 2007 Equip Hill (Homme d’Honneur – Energiya Sacc po Exceller) ze Szwecji, ale najlepszy z nich był wyścigowy obieżyświat, trenowany w Niemczech Caitano (Niniski – Eversince po Foolish Pleasure), który w 2002 roku wygrał WW jako ośmiolatek. W całej karierze na 43 starty wygrał 9 wyścigów (w tym dwa razy G1 i cztery razy G2) i 1,4 mln funtów.
Caitano miał też najwyższy rating spośród koni, które startowały w Wielkiej Warszawskiej – 122 funty za piąte miejsce w Nagrodzie Łuku Triumfalnego, w której finiszował pod Andraschem Starke tylko 2,5 długości za zwycięskim Sagamixem. Tej klasy konie biegały u nas tylko w Wielkiej Warszawskiej.
Ostatnim koniem z zagranicy, który wygrał Wielką Warszawską, był w 2020 roku Nagano Gold, trenowany w Czechach przez Vaclava Lukę, który pobił wówczas Night Tornado i ten wspaniały koń musiał jeszcze rok poczekać na swoje pierwsze zwycięstwo w WW. Urodzony w 2014 roku Nagano Gold (Sixties Icon – Never Enough po Monsun) wygrał we Francji dwie gonitwy Listed na 2400 m, a jego największymi sukcesami były drugie miejsca – w gonitwie Prix Saint-Cloud G1 i Hardwicke Stakes G2 podczas Royal Ascot.
W sezonie stanówkowym 2023 Nagano Gold był ogierem czołowym w stadninie Joanny i Jarosława Zalewskich w podwrocławskich Konarach, polscy hodowcy mają więc możliwość skorzystania z konia, który wygrał Wielką Warszawską 2020 i pokazał się ze świetnej strony na najbardziej prestiżowych torach w Anglii i Francji.
W sezonie 2024 karierę reproduktora rozpoczął jego wielki rywal z WW, zwycięzca dwóch edycji tej gonitwy z lat 2021-2022 Night Tornado (Night of Thunder – Tornadea po Sea the Stars). Już dziś czekamy na pojedynki na polskich torach potomków tych dwóch świetnych koni…
Od sezonu 2023 Wielka Warszawska ma rangę Listed Race, nadaną przez EPC – European Pattern Committee. To pierwsza gonitwa w krajach Europy Środkowo-Wschodniej dla koni pełnej krwi angielskiej, która zyskała status Pattern Races. Rekordowa jest też od ubiegłego roku pula nagród w WW – wynosząca ponad 100 tysięcy euro.
Lista zwycięzców Wielkiej Warszawskiej pod linkiem:
Wielka Warszawska – Wikipedia, wolna encyklopedia
Robert Zieliński
Na zdjęciu tytułowym Le Destrier wygrywa Wielką Warszawską 2023