Pierwszy wtorek listopada jest w Australii sportowym świętem i dniem ustawowo wolnym od pracy, a to dlatego, że tego dnia – od 1861 roku – odbywa się słynna na całym świecie gonitwa handikapowa – Melbourne Cup G1 na dystansie 3200 metrów (w tym roku pula nagród wynosi aż 8,5 miliona dolarów australijskich, czyli ponad 4 miliony funtów, płatnych jest aż 12 miejsc). W 2018 roku faworytem Melbourne Cup był syn Galileo – Yucatan, który do niedawna był reproduktorem w Polsce, ale zajął jedenaste miejsce. Na Służewcu oglądamy już występy jego przychówku. W tym roku znów faworytem jest Vauban, trenowany w Irlandii przez Williego Mullinsa. Vauban był pierwszą grą również rok temu, ale zajął 14. miejsce (dwa lata temu był piąty). Niedawno był drugi za Kypriosem w Irish St. Leger. Po pierwszym zapisie nominację do Melbourne Cup 2024 miał też należący do Sławomira Pegzy Hipop de Loire, również w treningu Mullinsa, ale kontuzja wykluczyła go ze startów w najbliższym czasie. Transmisja z tegorocznego Melbourne Cup w nocy z poniedziałku na wtorek od godz. 3.30 w Polsacie Sport 1. Przypominamy historię tej kultowej gonitwy, jej bohaterów i ciekawostki z nią związane.
Nigdy w historii nie zdarzyło się, by koń należący do polskiego właściciela wystartował w Melbourne Cup. We wrześniu pojawiła się pewna szansa, że w edycji 2024 tego kultowego wyścigu zobaczymy konia, którego właścicielem jest Polak. Należący do Sławomira Pegzy, znany z występów na Służewcu siedmioletni Hipop de Loire, trenowany teraz w Irlandii przez słynnego Williego Mullinsa, znalazł się wśród 123 koni, które 3 września otrzymały nominację do tegorocznego Melbourne Cup (pobiec mogą tylko 24 konie, wagi w tym roku wynoszą od 50 do 55,5 kg). Jego wstępne notowania wynosiły od 33:1 do 50:1, w zależności od firmy bukmacherskiej.
24 sierpnia w Yorku Hipop de Loire zajął bliskie piąte miejsce w Sky Bet Ebor Handicap na 2800 m, w którym pula nagród wynosiła aż 500 tysięcy funtów, a gdyby dżokej Colin Keane nie dał się kilkukrotnie zamknąć na prostej, miał szansę na minimum drugie miejsce. Zwyciężyła w tej gonitwie Magical Zoe, która dzięki tej wygranej miała gwarantowany start w Melbourne Cup, ale ostatecznie jednak została skreślona z zapisu. Siedmioletni Hipop stracił do niej w Yorku 4,5 długości, ale w dużej mierze przez to, że znalazł się „w klatce”. Niestety, wkrótce później Hipop de Loire doznał kontuzji, która na jakiś czas wykluczyła go z treningów i uniemożliwiła starania o występ w Australii. Do ścigania gwiazda stajni Pegzy ma wrócić w przyszłym roku.
Melbourne Cup to wyścig specyficzny, rozgrywany na zupełnie inny warunkach niż klasyki typu Derby, Oaks, czy St. Leger, albo porównawcze wielkie gonitwy, takie jak Nagroda Łuku Triumfalnego na Longchamp w Paryżu, czy King George VI and Queen Elizabeth Stakes w Ascot. W takich gonitwach konie niosą tak zwaną wagę wieku, czyli np klacze 57 kg, a ogiery 59 kg. Melbourne Cup jest natomiast handicapem, czyli różnica w klasie, rankingu koni, wyrównywana jest właśnie poprzez wagę, jaką one poniosą (pierwszy raz wagi do tegorocznej edycji zostały ogłoszone 17 września).
System klasyfikacji i przydzielenia wag do tego handicapu jest dość skomplikowany. Wagi dla poszczególnych koni zależą oczywiście od ich wyników w poprzednich startach oraz wieku i płci. Młodsze konie, zwłaszcza trzylatki, niosą – jak to zwykle w handicapach – niższe wagi od starszych rywali. Aktualnie jednak minimalna waga w handicapie (po ogłoszeniu jego warunków) to 50 kg. Nie ma ograniczeń co do maksymalnej wagi, ale – według zasad – maksymalna przydzielona w tej gonitwie waga nie może być mniejsza niż 57 kg.
Waga dla każdego konia, ubiegającego się o zakwalifikowanie do tej gonitwy, jest określana przez handicapera na początku września. Od zwykłego handicapu Melbourne Cup różni to, że jest on przeznaczony dla wyższej klasy koni, niż większość wyścigów handicapowych oraz to, że obciążenia wagowe dla najlepszych zgłoszonych koni są mniejsze niż w przypadku typowych handicapów.
Zgłoszenia do rozgrywanego w pierwszy wtorek listopada Melbourne Cup odbywają się co roku w sierpniu. Zwykle zgłaszanych jest od 300 do 400 koni, ale w gonitwie mogą wystartować tylko 24 wierzchowce. 3 września ogłoszono listę 123 wstępnie nominowanych koni. Po przydzieleniu wag właściciele koni muszą aż czterokrotnie potwierdzić chęć uczestnictwa w gonitwie, za każdym razem płacąc wpisowe. Pierwszy zapis kosztował 1500 dolarów australijskich (za 5500 dolarów była jeszcze szansa na nominację 10 września), kolejne potwierdzenia kosztują – 2000 dolarów (1.10), 3000 (15.10) i 4000 dolarów (28.10), a ostateczne zgłoszenie, w sobotę poprzedzającą gonitwę, kosztowało 49 500 dolarów australijskich. Jeżeli koń nie zostanie zakwalifikowany do grona 24 startujących, pełna opłata za zapis jest zwracana przez organizatorów.
Dyrektorzy wyścigu mają prawo zakwalifikować lub wykluczyć konie zgłoszone do Melbourne Cup i spełniające warunki gonitwy, aby zachować limit 24 startujących. Biorąc pod uwagę szereg czynników – sumy nagród, zdobyte przez dane konie w ostatnich dwóch latach, zwycięstwa lub dobre miejsca w prestiżowych wyścigach, a także wagę przydzieloną w tym handicapie. Lista nominowanych jest od początku września co tydzień aktualizowana, wraz ze zmieniającymi się wagami.
Do Melbourne Cup automatycznie kwalifikują się – jeśli ich właściciele i trenerzy wyrażą chęć startu – zwycięzcy trzynastu wyznaczonych gonitw z Australii, Nowej Zelandii, Anglii, Irlandii, USA i Japonii. W przypadku Europy jest to zazwyczaj irlandzki St. Leger i Doncaster Cup w Anglii, a w tym roku także właśnie prestiżowy i wysoko dotowany Ebor Handicap.
Bardzo surowe są też warunki wjazdu do Australii. Konie z innych krajów (nie dotyczy to tylko Nowej Zelandii) muszą przejść minimum 14 dni kwarantanny w miejscu we własnym kraju, zatwierdzonym przez organizatorów gonitwy. To samo dotyczy trenerów, dżokejów i opiekunów koni.
Trener Chris Waller (w 2021 roku zwyciężyła w Melbourne Cup jego Verry Elleegant) miał najwięcej zgłoszonych i nominowanych w pierwszym zapisie koni, bo aż 21, wśród nich był podwójny zwycięzca Derby Riff Rocket. Ostatecznie zostało mu na liście startowej pięć z nich, w tym z nr 2 pięcioletni Buckaroo (Fastnet Rock – Roheryn po Glaileo), który jest drugim faworytem z kursem 6:1. Ma obecnie najwyższy rating wśród uczestników – 117 funtów. W siodle Joao Moreira z jedną z najwyższych wag – 54,5 kg.
Trenowany wcześniej przez Josepha O’Briena Buckaroo w Europie wygrał dwie gonitwy rangi Listed, jako trzylatek był szósty w klasyku Irish 2000 Guineas G1, w ubiegłym roku czwarty (ale tylko o szyję za zwycięskim Anmaatem) w Prix d’Ispahan G1 na Longchamp na 1800 m. W tym roku biega już w treningu Wallera w Australii. Ma dobrą jesień, ale jest mocny eksploatowany. We wrześniu wygrał Chelmsford Stakes G2 na milę i Underwood Stakes G1 na 1800 m. W październiku był dwa razy drugi pod Moreirą w gonitwach G1 – w Turnbull Stakes na 2000 m i 17 dni temu w Caufield Cup na 2400 m.
Spośród koni trenera Wallera liczony jest także (11:1) z nr 8 czteroletni Land Legend (Galileo – Landikusic po Dansili), na którym pojedzie Zac Purton z wagą 53 kg. Land Legend 5 października wygrał handicap James Squire Metropolitan G1 na 2400 m na torze Randwick, bijąc o nos klacz Zardozi (Kingman – Chanderi po Dubawi), która pod Andreą Atzenim z nr 14 poniesie 51 kg i jest podliczana (kurs 12:1). W Caufield Cup G1 syn Galileo był trzeci, ale aż 5 długości za Buckaroo.
16 zgłoszonych koni w pierwszym zapisie do Melbourne Cup 2024 miała stajnia trenera Ciarona Mahera (zwyciężył w 2022 roku jego Gold Trip), ostały się cztery. W tym zdobywca kwietniowego Pucharu Sydney G1 z nr 3 – Circle Of Fire (Almanzor – Fiery Sunset po Galileo), który jednak ostatnio jest w słabszej formie (dopiero 10. miejsce w Caufield Cup) i jest dość mało liczony (kurs około 25:1). W siodle Mark Zahra (przed rokiem wygrał Melbourne Cup na Without A Fight, a rok wcześniej na Gold Tripie) z wagą 54,5 kg.
Faworytem (kurs około 5:1) Melbourne Cup 2024 jest – tak jak przed rokiem – trenowany przez Williego Mullinsa, sześcioletni Vauban, który był piąty w tym wyścigu dwa lata temu, a 14. w poprzednim sezonie pod Ryanem Moorem. Vauban (Galiway – Waldfest po Hurricane Run) tym razem pobiegnie z nr 1 z najwyższą wagą w polu (55,5 kg) pod Williamem Buickiem. Vauban w poprzednich sezonach wygrał trzy gonitwy płotowe rangi G1, w których specjalizuje się Mullins. Podczas Royal Ascot 2023 wygrał Copper Horse Handicap, za który został oceniony aż na 119 funtów.
W tym roku był czwarty w słynnym wyścigu dla stayerów Ascot Gold Cup G1 na 4000 m, 9 długości za Kypriosem, a 15 września był drugi w Irish St. Leger G1, tym razem niewiele ponad dwie długości za gwiazdą Coolmore. 23 sierpnia Vauban wygrał pod Buickiem Lonsdale Cup Stakes G2 w Yorku na 3300 m.
Willie Mullins, obok Vaubana, wystawia także z nr 9 liczonego (kurs około 9:1) sześcioletniego Absurde (Fastnet Rock – Incroyable po Singspiel), który w zeszłym roku zajął w Melbourne Cup siódme miejsce. Pojedzie na nim Kerrin McEvoy z wagą 52,5 kg. W zimie Absurde biegał w gonitwach płotowych, a 31 sierpnia wygrał płaski wyścig Chester Stakes (Listed) na 2900 m.
Rodak Mullinsa, słynny Aidan O’Brien, w pierwszym zapisie zgłosił sześć koni, w tym były Grosvenor Square, który wygrał St. Leger Trial Stakes G3 w Curragh na 2800 metrów aż o 20 długości, niepokonany do niedawna Jan Brueghel, a także wysoko oceniane Illinois i Point Lonsdale. Ostatecznie jednak w tym roku żadnego konia własności Coolmore w Melbourne Cup nie zobaczymy.
Dla Australijczyków wyścigi konne to jeden ze sportów narodowych – obok krykieta, golfa, tenisa, dwóch odmian futbolu i rugby. Wyścigi konne i hodowla koni pełnej krwi angielskiej – oraz powiązane z nimi produkcja i zatrudnienie – to w Australii czwarta co do ważności i obrotów gałąź krajowej gospodarki. Rocznie w Australii rodzi się nawet ponad 20 tysięcy koni pełnej krwi angielskiej. Równie popularne i rozwinięte są wyścigi i hodowla w pobliskiej Nowej Zelandii, która ma powiązany program i plany z Australią.
Zwycięstwo w Melbourne Cup jest dla właścicieli, trenerów, czy dżokejów tym, czym dla Amerykanów wygrana w Super Bowl, dla Brazylijczyków zdobycie mistrzostwa świata w piłce nożnej, czy dla Norwegów złoty medal olimpijski w biegach narciarskich. Pierwszy wtorek listopada, gdy tradycyjnie odbywa się Melbourne Cup, to z kolei dla wszystkich mieszkańców Australii równie ważna data i wielkie wydarzenie jak dla Amerykanów Święto Dziękczynienia, czy dla Anglików wielkoszlemowy turniej na kortach Wimbledonu. Melbourne Cup określany jest jako wyścig, który „zatrzymuje Australię w miejscu”. Niemal każdy wtedy przestaje robić to co robił i ogląda z ogromną uwagą tę gonitwę.
Na torze Flemington często zjawia się na Melbourne Cup ponad 100 tysięcy widzów (rekord padł w 2003 roku, gdy gonitwy oglądało 122 736 kibiców), a transmisję w telewizji śledzi wielomilionowa publiczność na całym świecie, w tym od kilku sezonów także miłośnicy wyścigów konnych w Polsce, dzięki relacjom w kanałach Polsatu Sport. W 2020 roku ta legendarna gonitwa, ze względu na covid, odbyła się bez udziału publiczności. W 2021 roku, ze względu na restrykcje covidowe, na tor mogło wejść tylko 10 tysięcy widzów. W ostatnich latach frekwencja znów była znakomita.
To chyba najbardziej barwny i radosny mityng wyścigowy na świecie, który swoim kolorytem i dynamiką przebija chyba nawet Royal Ascot. Mityng pełen kwiatów (symbolem wyścigu jest żółta róża), znakomitej muzyki, pokazów mody i rozentuzjazmowanych kibiców.
Melbourne Cup ma ogromną tradycję. Nie tak wielką jak angielskie Derby w Epsom – będące najstarszą cyklicznie rozgrywaną imprezą sportową na świecie, nieprzerwanie od 1780 roku, ale ten wyścig też budzi szacunek. Bez choćby sezonu przerwy odbywa się od 1861 roku. Było to możliwe też dzięki temu, że Australii nie dotknęły tak mocno, jak Europy, wojny światowe (z tego powodu najstarszy klasyk w Anglii – rozgrywany od 1776 roku St. Leger, nie odbył się w 1939 roku).
Melbourne Cup to wyścig dla trzyletnich i starszych koni pełnej krwi angielskiej, pierwotnie rozgrywany według angielskiej miary na dwie mile, co dawało dokładnie 3219 metrów. Od 1972 roku, gdy Australia przeszła na system metryczny, gonitwa odbywa się na 3200 metrów.
Od 1969 roku w Melbourne Cup, ze względów bezpieczeństwa, mogą startować tylko 24 konie, ale w przeszłości takich ograniczeń nie było. Rekord liczby uczestników został pobity w 1890 roku, gdy w wyścigu pobiegło aż 39 koni. Najmniej koni wystartowało w 1863 roku, tylko 7.
Melbourne Cup jest dla Australijczyków świętem, ale – paradoksalnie – w XXI wieku często mieli on problem, by sami wyhodować zwycięzców tej wielkiej gonitwy, mimo że mają świetną i szeroko rozwiniętą hodowlę. Częściej w ostatnich dwóch dekadach po złoty puchar na 3200 metrów sięgały konie urodzone w Europie, czy właśnie w pobliskiej Nowej Zelandii, a był nawet triumfator z Japonii.
Australijczycy w ostatnich latach hodują za to wybitne konie na krótkie dystanse. Prawdziwą królową sprintów i legendą turfu była w latach 2008-2010 klacz Black Caviar, która zeszła z torów niepokonana, wygrywając 25 wyścigów na 25 startów. Drugą fenomenalną klaczą była Winx (Street Cry – Vegas Showgirl po Al Akbar), która w latach 2014-2019 na 43 starty wygrała niewiarygodną liczbę 37 wyścigów i zarobiła na torach ponad 26 milionów dolarów australijskich. Cztery razy była wybierana koniem roku w Australii.
Innymi prawami od tych wyścigów rządzi się jednak Melbourne Cup. Koniem, który wygrał ten handicap, niosąc najwyższą wagę, był w 1890 roku Carbine – 66 kg. Natomiast ogólnie najwyższą wagę w tej gonitwie niósł w 1931 roku Phar Lap (68 kg), który zajął ósme miejsce. Phar Lap wygrał Melbourne Cup rok wcześniej, ale pod znacznie niższą wagą. Był wtedy największym faworytem w historii wyścigu, z notowaniami 8:11, czyli za jednego postawionego na niego dolara można było wygrać około jednego dolara i 75 centów.
Najniższą wagę spośród zwycięzców tego słynnego handicapu niósł w 1863 roku Banker, tylko 34 kg (dżokej Henry Chifney). Najlepszy czas uzyskał w 1990 roku Kingston Rule – 3 min 16,3 s. Z największą przewagą (ośmiu długości) wygrywały dwa konie – Archer w 1862 roku i Rain Lover w 1968 r. Najstarszymi zwycięzcami Melbourne Cup były dwa ośmiolatki – Toryboy w 1865 roku i Twilight Payment w 2020 r.
Spośród 150 faworytów Melbourne Cup, gonitwę tę wygrały 34 konie (czyli 23 procent). Największymi fuksami w historii tego wyścigu były cztery konie, za wygrane których bukmacherzy płacili 100:1. Były to: The Pearl (1871), Wotan (1936), Old Rowley (1940) i Prince of Penzance (2015). Najwięcej razy w Melbourne Cup biegał Shadow King (sześć startów w latach 1929-1935), ale nie udało mu się wygrać, był dwa razy drugi, dwa razy trzeci, raz czwarty i raz szósty.
Jedynym koniem, który potrafił trzy razy zwyciężyć w Melbourne Cup, była urodzona w Wielkiej Brytanii klacz Makybe Diva (Desert King – Tugela po Riverman), która stała się w Australii żywym pomnikiem, po tym jak wygrała ten wielki wyścig trzy razy z rzędu w latach 2003-2005, za każdym razem pod dżokejem Glenem Bossem, który w ubiegłym roku był telewizyjnym ekspertem podczas Melbourne Cup. Po dwa razy zwyciężały cztery konie – Think Big (1974-75), Rain Lover (1968-69), Peter Pan 1932 i 1934) i Archer (1861-62).
Dwóch dżokejów czterokrotnie wygrywało Melbourne Cup, to Bobbie Lewis (1902, 1915, 1919, 1927) i Harry White (1974, 1975, 1978, 1979). W ubiegłym roku mieli szansę ich doścignąć Kerrin McEvoy, który zwyciężał w latach 2000, 2016 i 2018, oraz Damien Oliver (1995, 2002 i 2013), ale ich konie nie dały rady.
Pierwszy i jedyny raz Melbourne Cup wygrała w 2015 roku kobieta – Michelle Payne na sześcioletnim Prince of Penzance, który był wielkim fuksem (100:1). W zeszłym roku swoich sił w Melbourne Cup próbowała słynna Hollie Doyle, ale na Future History zajęła dopiero piętnaste miejsce. Wśród trenerów chyba nie do pobicia jest rekord Barta Cummingsa, którego konie zwyciężały w tej narodowej gonitwie Australijczyków aż 12 razy w latach 1965-2008. Za nim są Etienne de Mestre (za każdym razem triumfował trenując konia swojej własności) i Lee Freedman, którzy zanotowali „zaledwie” po pięć wygranych.
Wśród właścicieli zdecydowanie bryluje australijski multimilioner z branży budowlanej Lloyd Williams, którego konie aż siedem razy wygrywały Melbourne Cup w latach 1981, 1985, 2007, 2012, 2016, 2017 i 2020. W ubiegłym roku próbował wygrać po raz kolejny, bo jest jednym z udziałowców kilkunastoosobowego syndykatu, który ponad rok temu wykupił od słynnej irlandzkiej stadniny Coolmore niespodziewanego zwycięzcę angielskiego Derby w Epsom (notowany 25:1) z 2020 roku – Serpentine, syna epokowego reproduktora Galileo. Serpentine był jednak w tej edycji dopiero 19., a przed rokiem 20.
Pula nagród w tegorocznej edycji wyniesie 8,5 miliona dolarów australijskich (ponad 4 mln funtów), w tym 4,5 mln dla właściciela zwycięskiego konia. Płatne są nawet miejsca od szóstego do dwunastego, a więc aż połowa uczestników gonitwy zajmuje płatne miejsca. Na zwycięzcę czeka też ważący 1,65 kg puchar z 18-karatowego złota.
Słynna stajnia Godolphin szejka Mohammeda al Maktoum, władcy Dubaju wygrała Melbourne Cup w 2018 roku, gdy triumfował Cross Counter, trenowany w Anglii przez Charliego Appleby. W tym Melbourne Cup 2018 jedenaste miejsce na 24 konie zajął syn Galileo Yucatan, który przez ponad dwa sezony był reproduktorem w Polsce, w 2023 roku stacjonował w stadninie koni Krasne, ale niestety nie przeżył nieszczęśliwego wypadku, gdy został kopnięty przez klacz.
Trzy tygodnie przed tą prestiżową gonitwą Yucatan wygrał w Australii gonitwę Herbert Power Stakes G2 na 2400 m i w Melbourne Cup był, pod dżokejem McDonaldem, faworytem (5:1), jednak dystans okazał się dla niego za długi i stan toru też mu tego dnia nie odpowiadał. Dwuletni syn Yucatana Imperator startował w tym sezonie na Służewcu pięciokrotnie i pięć razy zajmował drugie miejsca.
W ostatnich kilku latach ze znakomitej strony pokazał się jako trener młody Joseph Patrick O’Brien (syn championa trenerów w Irlandii Aidana O’Briena), którego konie dwukrotnie wygrały Melbourne Cup – w 2017 roku Rekindling i w 2020 roku wyhodowany przez słynnego trenera Jima Bolgera Twilight Payment (po Teofilo) dla Lloyda Williamsa. Joseph O’Brien wsławił się też tym, że w młodym wieku wygrał dubletem jako dżokej w 2012 i 2014 roku na trenowanych przez swego ojca Camelocie i Australii zarówno Derby w Anglii jak i w Irlandii.
Swoje zwycięstwo w Melbourne Cup mają też Niemcy. W 2014 roku wygrał trenowany przez Andreasa Woehlera (trenował też trójkoronowanego w Polsce Va Banka, znaną ze Służewca Lady Ewelinę, czy derbistę ze Służewca z 2023 roku Westminster Moona), znakomity pochodzeniowo Protectionist (Monsun – Patineuse po Peintre Celebre), prawnuk epokowej klaczy Pawneese, która wygrała francuski i angielski Oaks oraz King George VI and Queen Elizabeth Stakes w Ascot. Prawnukiem Pawneese jest również słynny stayer Stradivarius, trzykrotny triumfator Ascot Gold Cup.
Spośród trenerów z Europy dwa zwycięstwa w Melbourne Cup odniosły nie tylko konie trenowane przez Josepha O’Briena, ale również przez innego irlandzkiego szkoleniowca – Dermota Welda – w 1993 roku Vinatge Crop i w 2002 roku Media Puzzle.
W 2006 roku Australię zadziwili Japończycy, bo Melbourne Cup wygrał trenowany przez Katsuhiko Sumiiego sześcioletni Delta Blues pod Yasunarim Iwatą, a drugi był też japoński Pop Rock. W pokonanym polu był słynny stayer z Europy Yeats, czterokrotny triumfator Ascot Gold Cup.
Francuzi wygrali tę słynną gonitwę dwa razy z rzędu w latach 2010 i 2011. Najpierw zwyciężył trenowany przez Alaina de Royer-Dupre Americain pod Geraldem Mossem, a rok później dosiadany przez Christophe’a Lemaire’a Dunaden w treningu Mikela Delzanglesa.
Robert Zieliński
Na zdjęciu tytułowym Without A Fight, dosiadany przez Marka Zahrę, wygrywa Melbourne Cup 2023. Fot. Racing Post