Choć to na Służewcu odbywa się zdecydowana większość krajowych gonitw, jesteśmy już przyzwyczajeni, że wrocławskie Partynice są polską stolicą wyścigów płotowych i przeszkodowych. Praktycznie na każdy taki mityng do dolnośląskiego miasta przybywa po kilkanaście koni z Czech (a także kilku jeźdźców i trenerów), które specjalizują się w tych dyscyplinach. Stawiają nam twarde warunki, ale także wpływają na podnoszenie się poziomu rywalizacji. Niestety, w tym roku goście zza naszej południowej granicy zdobywali wszystkie najważniejsze trofea, za zwycięstwa w Crystal Cup, Wielkiej Wrocławskiej, Wielkiej Partynickiej, finałach cykli dla młodych koni, a także w rozgrywanej w Warszawie Wielkiej Służewieckiej.
Scuderia Aichner z najcenniejszym skalpami
Od kilku lat na dwa największe mityngi rozgrywane na Partynicach przyjeżdża Josef Vana junior (syn legendarnego Vani seniora), który prowadzi liczną i mocną stajnię dla Josefa Aichnera. Ich konie startują głównie w Czechach i we Włoszech, ale najlepsze są próbowane także we Francji. Wysokie pule nagród w Wielkiej Wrocławskiej czy Crystal Cup sprawiają, że możemy je oglądać także w Polsce.
Na początku września Vana przyjechał do Wrocławia z dwójką doświadczonych koni – Santa Klarą oraz Pitonem des Neiges, które miały wystartować, odpowiednio, w Wielkiej Wrocławskiej (przeszkody, pula nagród 200 tys. zł) oraz Wielkiej Partynickiej (płoty, 100 tys. zł). W obu biegach czeskie stajnie były zdecydowanie liczniej reprezentowane, choć polska publiczność mocno liczyła na znakomitego Haad Rina w gonitwie dnia. Niestety, wałach tym razem nie ukończył rywalizacji.
Dla doskonale nam znanej Santa Klary, która w 2018 roku wygrała Oaks na Służewcu, było to drugie podejście do triumfu w Wielkiej Wrocławskiej. W ubiegłorocznej edycji była trzecia. Tym razem nie miała jednak sobie równych i łatwo rozprawiła się z rywalami. O 3 długości wyprzedziła Pretty Kinga, przygotowywanego w Czechach przez Grega Wróblewskiego oraz dzielnego Go Canadę. Dla klaczy był to jednocześnie ostatni sprawdzian formy przed najważniejszym startem w sezonie. W październiku wzięła bowiem udział w słynnej Wielkiej Pardubickiej. Spisała się przyzwoicie, zajmując w tym niesamowicie wymagającym wyścigu szóste miejsce.
Aichnerowi i Vani nie udało się natomiast wygrać Wielkiej Partynickiej. Piton des Neiges ostatecznie był trzeci, ale w bezpośredniej walce o wygraną się nie liczył. Łatwy sukces zanotował bardzo potężnie zbudowany Nairobi Boy, który dopiero w tym sezonie rozpoczął karierę płotową – w wiosennym debiucie był drugi, a w czerwcu wygrał. Następnie był przygotowywany przez Evę Zahorovą bezpośrednio do występu w Wielkiej Partynickiej, jak widać, bardzo skutecznie. Także w tym biegu drugie miejsce zajął podopieczny Grega Wróblewskiego – zdolny Ambrosius, który nie sprawdził się w gonitwach przeszkodowych, ale w rywalizacji płotowej radził sobie zdecydowanie lepiej – wygrał wcześniej wyścig w Szwecji, a w połowie sierpnia także we Wrocławiu.
Reprezentanci Scuderii Aichner pojawili się na Partynicach ponownie podczas mityngu Crystal Cup. Już trzeci rok z rzędu na główny bieg dnia przyjeżdżał doświadczony Gap Pierji, który w poprzednich edycjach był drugi (za Haad Rinem w 2022 r.) oraz trzeci (krótko za Her Himem i Molly Power przed rokiem). Niezłe notowania miał także jego towarzysz stajenny Beau Saonois i to on poprowadził wyścig, ostatecznie rozgrywany bez udziału koni w polskim treningu, bowiem Haad Rin pauzował z powodu urazu, a Nitro został wycofany.
Wrocławska publiczność trzymała więc kciuki za Pretty Kinga, przygotowywanego przez Grega Wróblewskiego, ale wałach spisał się słabiej niż w Wielkiej Wrocławskiej. Choć ostatecznie stracił niewiele, to szósta lokata nie mogła być satysfakcjonująca dla jego kibiców, trenera i właściciela (Jakuba Kartusa). Ostatecznie swego dopiął natomiast Gap Pierji, potwierdzając zasadność naszego powiedzenia „do trzech razy sztuka”. Wygrał niezagrożony pod Janem Kratochvilem. Drugi, podobnie jak rok wcześniej, finiszował Molly Power, co było lekką niespodzianką, bo wałach miał ten sezon dużo słabszy niż poprzedni. Trzecią lokatę Beau Saonoisowi odebrał Irreverencieux, pokonując go o nos.
Runa nie do zatrzymania na Dolnym Śląsku
Cykl gonitw przeszkodowych dla młodych koni (4-letnich) jest atrakcyjny, zarówno dla koni w krajowym treningu, jak i Czechów. Wyścigi te są dobrze dotowane (24 tys. zł), a rywalizacja w gronie wyłącznie 4-latków jest sporym plusem, bo jednak bardziej doświadczenie konie mają z zasady sporą przewagę.
W tym roku w cyklu dominowała Runa, trenowana przez Grzegorza Wróblewskiego w Albertovcu (niedaleko polskiej granicy) dla Jakuba Kartusa. Klacz nie dawała szans przeciwnikom na Partynicach we wszystkich czterech startach. Na koniec sezonu poradziła sobie nie tylko z rówieśnikami, ale również bardziej doświadczonymi pięciolatkami, wygrywając wyścig o Nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego (finał cyklu, w tym roku otwarty także dla pięciolatków). Potwierdziła tym samym swój ponadprzeciętny talent, a ponadto zgarnęła 30 tys. zł dla swojego właściciela. W tym roku była także próbowana we Włoszech, jednak tam szczęście jej nie dopisywało i dwukrotnie nie zdołała ukończyć gonitwy stiplowej. Trener mocno w nią wierzy, dlatego była zapisywana wysoko.
Na początku roku wydawało się, ze wymagającym rywalem dla klaczy będzie It’s Highest, który w poprzednim sezonie potrafił nawiązywać z nią walkę w biegach płotowych. Jemu jednak zmiana dyscypliny nie wyszła tak dobrze. Dwukrotnie nie ukończył gonitwy, co za drugim razem oznaczało dla niego trzymiesięczną przerwę w startach. W międzyczasie zmienił stajnię, przechodząc od Roberta Świątka do Michała Borkowskiego. Jesienią wrócił na bieżnię, ale startował w gonitwach płotowych (był m. in. drugi w Wielkiej Służewieckiej).
Na numer jeden w roczniku wśród koni w polskim treningu wyrosła tymczasem Long Island. Klacz była dwukrotnie trzecia, raz druga i odniosła zwycięstwo pod nieobecność Runy na początku czerwca (w pozostałych występach jej ulegała). W rywalizacji o Nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego ponownie wyraźnie uległa Runie, nie dała rady także dwóm pięciolatkom: Mageekowi oraz Jadmirowi.
Wspomniane dwa wałachy wyraźnie poprawiają się z każdym sezonem. Trenowany przez Emila Zaharieva Mageek zanotował kilka wartościowych rezultatów. Być może na jeszcze więcej stać byłoby Jadmira (stajnia Pawła Pałczyńskiego), ale siwek kilka miesięcy pauzował. Bardzo pozytywnie pokazał się wiosną, minimalnie ulegając mocnemu French Chardonnay, a tegoroczną rywalizację zamknął bliskim drugim miejsce za innym mocnym koniem z Czech – Lianelem.
Płotowe i przeszkodowe nadzieje na kolejny sezon
Osobną konkurencją, w której rywalizacja toczy się na wysokim poziomie we Wrocławiu, są wyścigi płotowe, choć w tym przypadku kilka rozgrywanych jest także na Służewcu. Oczywiście, zdarza się, że w tej dyscyplinie startują także konie specjalizujące się głównie w biegach przeszkodowych, co miało miejsce chociażby podczas Wielkiej Służewieckiej. Ten wysoko dotowany wyścig w Warszawie z dużą łatwością wygrał dosiadany przez Terezę Polesną Swinging Thomas, trenowany przez Pavla Tumę dla bardzo mocnej stajni Dr. Charvat. Doświadczony 7-latek wiosną we Wrocławiu wygrał Nagrodę Otwarcia Sezonu Przeszkodowego, a później startował w Czechach. W Warszawie wystawiono go w konkurencji, w której aż tylu sukcesów do tej pory nie osiągał, ale nie przeszkodziło mu to łatwo ograć m. in. wspomnianego już It’s Highesta, obiecującego Classic Rileya, czy weterana El Pago Pago.
Najważniejszy wyścig płotowy sezonu – Wielka Partynicką, wygrał Nairobi Boy ze stajni Evy Zahorovej, o czym już także wspomnieliśmy. Oprócz niego, pewnym objawieniem wśród koni starszych wydawał się Dubawi Warrior, przygotowywany przez Tomasza Pastuszkę. Sprowadzony z Wysp wałach w kapitalnym stylu wygrał płotowy debiut, a w czerwcu był trzeci, po zbyt ofensywnej jeździe. Można było mieć nadzieję, że jesienią będzie twardym rywalem dla koni z Czech, jednak po występie w Nagrodzie prezesa Totalizatora Sportowego na początku lipca, już więcej nie zobaczyliśmy go na bieżni.
Bardzo ważnym elementem planu gonitw jest cykl wyścigów płotowych dla trzylatków, w którym kształtują się nowe gwiazdy kolejnych sezonów, zarówno w tej dyscyplinie, jak i stiplach. Część uczestników kontynuuje w następnym roku bowiem płotową rywalizację, a inni są przygotowywaniu pod kątem cyklu gonitw przeszkodowych dla młodych koni (dla 4-latków).
Wśród tegorocznych trzylatków z przytupem rozpoczął Irydion, którego do wygranej na początku czerwca poprowadził jego trener Paweł Pałczyński. Tuż za nim finiszowały I Feel Good (tr. G Wróblewski) oraz El Capri (tr. J. Kozłowski). Później Irydion obniżył loty, ale dużo większe oczekiwania wiązane są z nim w rywalizacji stiplowej. Z kolei I Feel Good biegał solidnie, choć nie udało mu się zwyciężyć. Drugiego startu (tym razem w Warszawie) nie ukończył, a później był ponownie drugi i dwukrotnie trzeci. Lepsze od niego okazywały się m.in. Neo, czy Fast Devil.
Mianem „wschodzącej gwiazdy” w lecie można było określić przygotowywaną przez Patryka Wróblewskiego na Służewcu Boheme. Zdolna trzylatka wygrała jeden wyścig płaski, a potem łatwo płotowy w Warszawie. Za drugim razem rywalizacji nie ukończyła, w wyniku błędu jeźdźca, ale niepowodzenie powetowała sobie wygrywając we Wrocławiu. Niestety, rozwój kariery utalentowanej klaczy przerwała kontuzja.
Finał cyklu (o Nagrodę Przewodniczącego Sejmiku Dolnośląskiego) rozegrany został 20 października na Partynicach. Wydawało się, że największe szanse na sukces mają Neo, który wcześniej był wypróbowany we Włoszech na poziomie G1 (nie ukończył), a także Fast Devil, mający za sobą miażdżące zwycięstwo na Służewcu nad mało doświadczoną Pascalą z Czech oraz I Feel Goodem. Niesamowity postęp zrobiła jednak Pascala, łatwo rewanżując się rywalowi. Neo ponownie nie ukończył rywalizacji, choć w listopadzie już pokazał się lepiej, zajmując trzecie miejsce i potwierdzając, że w przyszłym roku może być lepszy.
Największe wrażenie zrobił płotowy debiut trenowanego przez Patryka Wróblewskiego Flyinga, podczas dnia zamykającego sezon na Partynicach (11 listopada). Trzylatek nie dał żadnych szans dużo bardziej doświadczonym rówieśnikom, odjeżdżając im dowolnie na prostej pod Adamem Ćmielem. Sam jeździec był pod ogromnym wrażeniem talentu konia, podobnie jak publiczność i eksperci. Początkowo Patryk Wróblewski wraz z Jakubem Kartusem planowali w zimie spróbować jego sił we Włoszech lub Francji, ostatecznie jednak prawdopodobnie będzie on już przygotowywany do występów w kolejnym sezonie.
Rozstrzygnięcia w mini-czempionatach
Tradycyjnie, obok klasyfikacji w zasadniczych czempionatach jeździeckim i trenerskim, osobno tworzony jest ranking dla gonitw płotowych i przeszkodowych. Najwięcej zwycięstw w roli jeźdźca na polskich torach odniosła w tym roku młoda Tereza Polesna, co jest sporym sukcesem w przypadku amazonki posiadającej tytuł starszej uczennicy. Czeszka triumfowała łącznie pięć razy, a co ważniejsze, zdobyła dwa prestiżowe trofea – Wielka Służewiecką na Swinging Thomasie, a także Nagrodę Przewodniczącego Sejmiku Dolnośląskiego na Pascali. Drugi w ranking był Rostislav Bens, z czterema wygranymi.
W przypadku trenerów swój kunszt zaprezentowali panowie Wróblewscy – legendarny już Greg, który od wielu lat pracuje w Czechach, a także jego syn Patryk, wracający do prowadzenia stajni na Służewcu. Obaj zapisali na swoje konta po pięć wygranych, ale ojciec wyprzedził syna większą liczbą drugich miejsc (6 do 1). Tutaj najistotniejsze okazały się sukcesy Runy, która była czterokrotnie pierwsza.
Patryk Wróblewski zakończył natomiast rywalizację z niezwykle wysoką skutecznością, bo jego konie wygrały ponad połowę z dziewięciu startów w gonitwach płotowych. Dwukrotnie dokonała tego Boheme, jedną wygraną przyniósł mu Classic Riley, a prawdziwą wisienka na torcie był dla tego trenera ostatni w roku mityng na Partynicach. Wygrały dla niego bowiem dwa konie, które dopiero rozpoczynały karierę w tej dyscyplinie, a miały dużo bardziej doświadczonych i wyżej notowanych rywali. Wspomniany Flying okazał się najlepszy w gronie trzylatków i wzbudza ogromne nadzieje. Jeszcze trudniejszemu zadaniu sprostała Advantagemissgraf, odnosząc sukces wśród niezłych koni starszych. Pokazała talent i serce do walki, więc i jej przyszłość rysuje się w jaskrawych barwach.
Krzysztof Romaniuk
Na zdjęciu tytułowym Wielka Wrocławska 2024: Santa Klara pokonuje przeszkodę wodną