Najwyżej oceniony wyścig świata Japan Cup (w rankingu IFHA Longines 2023) zgromadził najlepsze konie świata, ale nie udało im się złamać japońskiej supergwiazdy – Do Deuce. Faworyt pokazał swoją wyższość, wygrywając w pięknym stylu, ale i to nie wystarczyło, by zostać gwiazdą wieczoru. Show skradł ósmy w tegorocznym Japan Cup Auguste Rodin, któremu w wyścigu ciężko byłoby dostrzec ogon zwycięzcy. To wszystko za sprawą ceremonii pożegnalnej podwójnego derbisty z Anglii i Irlandii po jego ostatnim starcie w karierze. Publika w Tokio – mityng obejrzało na torze 79 720 widzów, obroty wyniosły ponad 225 milionów dolarów – czekała na syna Deep Impacta dwie godziny, a i tak trybuny były jeszcze wtedy wypełnione 15 tysiącami rozemocjonowanych kibiców.
Japonia jest krajem kojarzonym z wyjątkową kulturą, kwitnącymi wiśniami, a także unikalną kuchnią, która przekłada się na długowieczność Japończyków. Żywym dowodem siły wieku jest bohater tegorocznego Japan Cup – Yutaka Take, 55-letni dżokej, którego polscy kibice w ten emocjonujący niedzielny poranek mogli oglądać w akcji na Do Deuce.

Lokalna legenda pojechała na faworycie z zegarmistrzowską precyzją na finiszu i ogromnym spokojem w dystansie, odnosząc drugie zwycięstwo w Japan Cup, ćwierć wieku po pierwszym sukcesie. Najważniejszy wyścig sezonu w Japonii, a może nawet nie tylko sezonu, ze względu na kapitalną obsadę i doskonałą oprawę marketingową wydarzenia, nie zrobił na doświadczonym dżokeju żadnego wrażenia, nie popełnił on najmniejszego błędu. Jego ruchy wyglądały na zaplanowane i wykonane zgodnie z doskonałym scenariuszem, jakby były przygotowane przez samego Quentina Tarantino. Nie było może tyle rozlewu krwi, ale z pewnością pękały serca. Przede wszystkim kibicom europejskich koni, gdy celownik w pierwszej kolejności minęła piątka wystawiana przez gospodarzy, Goliath (zwycięzca King George and Queen Elizabeth Stakes w Ascot) kończył szósty, Auguste Rodin ósmy, a niemiecki derbista z 2023 roku Fantastic Moon jedenasty.
Zwycięski Do Deuce (Heart’s Cry – Dust And Diamonds po Vindication) ruszył dobrze, ale Take nie pchał się do przodu i szybko spadł na ostatnie miejsce w stawce. Początkowo było wolno, ale później tempo wzrosło i stawka się rozciągnęła. Długo prowadził Shin Emperor (Siyouni – Starlet’s Sister po Galileo), jednak w połowie wyścigu zmienił go na czele Durezza, a faworyt galopował na szarym końcu, około 10 długości za liderem. Nadzieja Coolmore, Auguste Rodin (Deep Impact – Rhododendron po Galileo) utrzymywał się na szóstej pozycji, długość za czwartym Goliathem (Adlerflug – Gouache po Shamardal).
Take, jakby zahipnotyzowany, utrzymywał faworyta (notowanie 13:10) na końcu stawki, mimo że inni nie pozostali bierni. Wiliam Buick zaniepokojony wolnym tempem dawno wykonał ruch i przesunął Durezzę na front. Take i Do Deuce mimo wszystko nie poprawiali pozycji przed wejściem w ostatni zakręt, ale jak się później okazało, nie zaczekał z tym do prostej finiszowej. Zdecydował się zaryzykować i poprawić na zakręcie, nadrabiając sporo dystansu. Wychodził na prostą finiszową najszerzej ze wszystkich uczestników, siódmym kołem, obok idącego także szeroko Auguste’a Rodina.

Przeszedł obok podwójnego derbisty z zeszłego roku (irlandzkiego i angielskiego) tak lekko, jakby ścigał się z roczniakiem, ale gwiazdor Coolmore nie był w tym osamotniony. Do Deuce przelatywał wręcz przez kolejne metry i w ręku, bo Take nawet nie składał się do posyłu, wyprzedzał najlepsze koni w Japonii i gwiazdorów z Europy. Czterysta metrów przed celownikiem Yutaka Take dał impuls pięciolatkowi do ataku, ale on i bez tego szedł tak dobrze, że było już „pozamiatane”. Wyglądało to jakby realizatorzy prezentowali nam nagranie wyścigu w przyspieszeniu.
Do Deuce gładko doszedł do galopującego z przodu Durezzy (Duramente – More Than Scared po More Than Ready) dosiadanego przez angielskiego czempiona jeźdźców – Buicka, a od wewnętrznej kontratakował lider z pierwszej części wyścigu Shin Emperor pod Ryusei Sakaim, ale choćby ziemia się zatrzęsła, nie byli w stanie dojść do faworyta, mimo że teoretycznie byli blisko. Do Deuce wygrał krótko, o szyję przed Shin Emperorem i Durezzą, które skończyły na drugim miejscu łeb w łeb, ale tak naprawdę Take wygrywał jak niegdyś Tomasz Dul na Służewcu. Łatwo, o nos. Tu łatwo lub nawet bardzo łatwo, a o szyję.
Take – mimo podeszłego, jak na dżokeja, wieku – dementuje plotki mówiące o końcu kariery, zaznaczając, że nadal kocha wyścigi konne i dalej nieprzerwanie ma w sobie pragnienie odnoszenia zwycięstw. Przed startem mówił, że szansa współpracy z tak wspaniałym koniem jak Do Deuce tylko potęguje to uczucie i daje mu ogromne szczęście.
Po tym sukcesie trzeba powiedzieć, że to piękne ukoronowanie kariery pięciolatka, który dwa lata temu był ogromną japońską nadzieją na walkę z najlepszymi końmi z Europy. Szczególnie po tym jak w 2022 roku pokonał Equinoxa w Derby Japonii. Później jednak rozczarował w Paryżu, zajmując przedostatnie miejsce w Łuku Triumfalnym, wygranym przez Alpinistę. Teraz jednak zapisał się w pamięci japońskich kibiców na długie lata i szczęśliwie to nie był jego ostatni występ w karierze.
Jak dotąd w tym roku startował tylko cztery razy. Był piąty w marcu w Dubai Turf, 2,5 długości za Facteur Chevalem, później szósty w Takarazuka Kinen w czerwcu, ale druga część sezonu zdecydowanie należała do niego. Najpierw wygrał jesienne Tenno Sho G1, a teraz Japan Cup. Jego ostatni taniec będzie można obejrzeć za miesiąc, 22 grudnia w Arima Kinen G1 (wygrał ten wielki wyścig, z pulą nagród ponad miliard jenów, przed rokiem), którego z pewnością będzie faworytem, bo po tym co stało się w czwartek w Tokio, nieważne kto by przyjechał do Japonii i choćby nawet Equinox z Frankelem wróciły z emerytury i tak Do Deuce będzie otwierał japońskie notowania.

Po Japan Cup na “Racecourse of racecourses”, jak nazywany jest tokijski hipodrom, atmosfera się nie ostudziła. Japońscy kibice cierpliwie wyczekiwali epilogu, ostatniego “Pocałunku” Auguste’a Rodina. Syn Deep Impacta i Rhododendron startem w Tokio zakończył swoją wyścigową karierę.
Nie był to pozytywny ostatni akt na bieżni, ale przez ostatnie 2,5 roku zyskał całe rzesze fanów i niejeden kibic uronił łzę, gdy podwójny derbista po raz ostatni wyszedł na bieżnię torową i to w miejscu, gdzie 18 lat temu oglądać można było jego ojca Deep Impacta, odnoszącego zwycięstwo w Japan Cup 2006. Tym razem Auguste Rodin na zielonej bieżni pojawił się bez jeźdźca w siodle, z derką na grzbiecie, przy napisach “Farewell Auguste Rodin”, choć trafione bardziej byłyby z początkiem „Adieu”. Tak czy siak towarzyszyły mu oklaski wzruszonych piętnastu tysięcy kibiców, którzy czekali na niego dwie godziny po zakończeniu wyścigu.
W swojej burzliwej karierze wygrał osiem gonitw, w tym aż sześć rangi G1 i – bagatela – pięć milionów funtów. Triumfował w Prince Of Wales’s Stakes, Breeders Cup Turf, Irish Champions Stakes, Futurity Trophy Stakes oraz angielskim i irlandzkim Derby. Okazał się tak dobry, jak ikoniczny francuski rzeźbiarz, zobaczymy, co pokaże jako reproduktor. Wolnym “Myślicielem” nie będzie długo, ponieważ europejski sezon hodowlany rusza za dwa miesiąca, a cena jego stanówki wygląda na promocyjną. Za pokrycie klaczy ogierem tego kalibru 30 tysięcy euro, to cena, która zapewni mu pracowitą wiosnę.

mc
Na zdjęciu tytułowym Do Deuce po zwycięstwie w Japan Cup 2024. Fot. Racing Post