Za nami pierwsza pełna dwudniówka sezonu na Służewcu, której niewątpliwym bohaterem został Westminster Moon. Głośno w ostatnich dniach było także o innych koniach trenowanych przez Macieja Janikowskiego, ponieważ Gryphon startował w niedzielę w Berlinie, a Moonu wyjdzie do startu poniedziałkowym popołudniem. Oprócz utalentowanych importowanych koni ze stajni Macieja Janikowskiego, w ten weekend dobrze pokazały się także dwa konie hodowli krajowej God of War oraz Armorist.
Udało nam się przeprowadzić krótką rozmowę, podsumowującą weekend z Maciejem Janikowskim, który obecnie wyczekuje zbliżającego się startu gwiazdy stajni Moonu w gonitwie Listed w Hanowerze.
Kapitalnie w niedzielę pokazał się Westminster Moon i od niego chyba trzeba zacząć. Jak ocenia Pan jego zwycięstwo w Nagrodzie Irandy?
Mówiłem, że nie zgłaszam do Derby koni, które nie mają szans w roczniku. Jestem za stary na bawienie się w luźne zapisy i liczenie, że jakoś to będzie, a nuż koń poprawi i zasłuży na start w Derby. Nie ma u mnie mowy o takim wyczekiwaniu szczęścia. Bardzo się cieszę z tego sukcesu, bo Westminster Moon spełnił moje oczekiwania. Zaskakująco dobrze pokazał się też Mecenas, który dla kolegi stajenngo zrobił świetny wyścig. Jeszcze coś z niego będzie, spodziewam się po nim znacznej poprawy w gonitwach milerskich.
Jaką gonitwę ma Pan teraz w planach dla doskonale zapowiadającego się syna ogiera Sea The Moon?
Nie jestem jeszcze pewny. Po powrocie do domu z Niemiec, będę musiał sprawdzić, jak koń przeżył ten wyścig. Wygrał dowolnie, a ja nie jestem fanem takich zwycięstw, wolałbym żeby koń dał z siebie tylko tyle, ile potrzeba. Teraz może się okazać, że ten pokaz trochę będzie go kosztował. Jeżeli wszystko będzie z nim dobrze, to pobiegnie w Nagrodzie Iwna, chociaż teoretycznie może pobiec też w Memoriale Jednaszewskiego. Wszystko zależy od tego, jak się będzie czuł po niedzielnym występie. Nie podoba mi się to, że Nagroda Iwna jest tylko trzy tygodnie przed Derby, ponieważ według mnie to za krótki okres na regenerację dla koni po tak ciężkim wyścigu.
Opis gonitwy o Nagrodę Irandy:
Westminster Moon deklasuje rywali w gonitwie o Nagrodę Irandy!
Faworyt gonitwy dnia wygrał pierwszy długodystansowy sprawdzian dla trzylatków w doskonałym stylu. Dystans dwóch kilometrów pokonał w rewelacyjnym czasie 2:03.61 s, a więc tylko dwie sekundy wolniej od rekordu toru ustanowionego przez Va Banka w 2016 roku, a Westminster Moon przy dzisiejszym zwycięstwie miał pokaźną przewagę i co najmniej spory zapas sił. Gonitwę poprowadził drugi ogier ze stajni Westminster. Bolot Kalysbek na Mecenasie zadbał o solidne tempo w dystansie, a na prostej pałeczkę przejął od niego faworyt po Sea The Moonie, który pod Sanzharem Abaevem wygrał jak chciał i na pewno podciągnął się w notowaniach koni do Derby 2023.
Niewiele przed Westminster Moonem, w Niemczech startował Gryphon. Jemu już nie poszło tak dobrze…
Wyścig o Nagrodę Irandy był mocny od początku, z kolei ten Gryphona został rozegrany w bardzo wolnym tempie. Szczepan Mazur super jechał, bo zareagował na tę sytuację i trzymał się bardzo blisko lidera. Mimo wszystko szarpnięcie na prostej finiszowej było tak mocne, że Gryphon bez imponującego przyspieszenia sobie nie poradził. On nawet w Polsce miał problemy, przy wyścigach rozgrywanych wolnym tempem w dystansie. Teoretycznie mogliśmy objąć bardziej ofensywną taktykę i poprowadzić Gryphonem ten wyścig, ale nie chciałem decydować się na tak wycieńczającą strategię już w jego pierwszym starcie sezonu.
Prawdę mówiąc, nie przyszło mi do głowy, że jeźdźcy w Berlinie mogą zrobić tak wolny wyścig. Początek był przyzwoity, ale później okropnie zwolnili, a tor był bardzo nośny, więc końcówka po prostu musiała być dla nas za szybka. Oprócz tego muszę przyznać, trochę to wyglądało tak, jakby Gryphonowi zabrakło nie tylko przyspieszenia, ale też sił. Jednak to dopiero pierwszy wyścig i ma prawo nie być gotowym, na tak ciężki sprawdzian na dystansie 2800 metrów.
Tym bardziej przy tak mocnej konkurencji.
Konkurencja była z trochę innej półki, ale już nie zważając na inne konie, Gryphonowi na początku prostej już trochę brakowało i nie mógł dać z siebie dużo więcej na końcówce. Galopował bardzo ładnie. Nic nie szkodzi, nie załamujemy się.
Jaka gonitwa znajdzie się w terminarzu Gryphona po powrocie do Polski?
Spróbujemy swoich sił w Nagrodzie Widzowa.
Gryphon nie poradził sobie z bardzo mocnymi rywalami w niedzielnej gonitwie rangi Listed rozgrywanej w niemieckim Berlinie na dystansie 2800 metrów. Zajął przedostatnie, ósme miejsce.
Jeszcze na koniec chciałem tylko pogratulować innego doskonałego występu na Służewcu. God of War zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, wygrywając w świetnym stylu.
Jego dyspozycja nie była żadną tajemnicą. Wspominałem, że bardzo się zmienił i kibice mogą go teraz nie poznać. To już zupełnie inny koń, jego występ też sprawił mi sporo radości.
Opis czwartej sobotniej gonitwy:
God of War lepszy od faworyzowanych rywali zagranicznej hodowli w czwartej sobotniej gonitwie.
Syn Baliosa bardzo dobrze przepracował zimę, jego trener Maciej Janikowski powiedział, że „na padoku chyba nikt go nie pozna”. Faktycznie na padoku prezentował się świetne, a co ważniejsze w wyścigu wyglądał jeszcze lepiej. Sanzhar Abaev pojechał nim ostrożnie, w dystansie zamykał stawkę. Jeszcze przed wyjściem na prostą finiszową zaczął go posyłać. God of War doskonale przyspieszył i zmieścił się w ciasnym przejściu pomiędzy Queen Cappellą a Dom Francisco. Wtedy było już pozamiatane. Rozpędzony ogier polskiej hodowli odskoczył konkurentom i wygrał o około trzy długości.
Rozmawiał Michał Celmer