More

    Niesamowity weekend Grega Wróblewskiego. Nagrodę wręczał mu król Szwecji Karol Gustaw

    Historia zatoczyła koło. W latach 80-tych młody Grzegorz Wróblewski wyruszył do Szwecji z krnąbrnym ogierem Jungą, z którym nikt na Służewcu nie mógł sobie poradzić. Wyhodowany w Jaroszówce syn Parole Board wygrał w Skandynawii 5 wyścigów płaskich. Wkrótce Wróblewski trenował tam syna Dakoty, słynnego Chyszowa, który wygrał jeden z najważniejszych wyścigów stiplowych w Szwecji, a nagrodę Polakowi wręczała osobiście królowa Sylwia. W miniony weekend Wróblewski odbierał nagrodę za zwycięstwo w wyścigu przeszkodowym Svenkst Grand National z rąk małżonka królowej Sylwii, szwedzkiego monarchy Karola XVI Gustawa.

    Stało się to za sprawą zwycięstwa Her Him, którego Greg Wróblewski trenuje w Czechach wspólnie ze swoją partnerką życiową Ivaną Porkatową. Mają syna, który dobrze gra w piłkę nożną. Gdy zapytałem, czy będzie grał w reprezentacji Polski, czy Czech, trener Wróblewski w swoim stylu odparł żartobliwie, że dla… Szwecji, taki ma sentyment do tego kraju. W sobotę w Stromsholmie drugie miejsce w gonitwie Champion Hurdle zajął też trenowany przez Wróblewskiego dla Jakuba Kartusa – Locomotive, znany z występów na Służewcu. Polak podbił jednak w ten weekend pół Europy. We włoskim Merano w gonitwie płotowej G2 drugie miejsce dla Wróblewskiego zajął Satis de l’Ecu, a w Karlowych Varach w gonitwie kategorii I zwyciężył syn Adlerfluga  – Wilantos.

    Siedmioletni Her Him (Kendargent – Exploatrice po Trempolino) to koń, którego Greg Wróblewski podarował w prezencie swojej partnerce życiowej Ivanie Porkatovej. Koń tez jest na nią zgłoszony, bo posiada ona licencję trenerską, a pracują z nim wspólnie Porkatova i Wróblewski w ośrodku treningowym w Czechach.

    Król Szwecji Karol Gustaw składa gratulacje na padoku po wygranej trenowanego przez Ivanę Porkatową i Grzegorza Wróblewskiego Her Hima w Svenkst Grand National

    Przed triumfem w Stromsholmie Her Him wygrał wcześniej cztery gonitwy przeszkodowe we Wrocławiu w latach 2020-2022, wszystkie pod Pavlem Slożilem młodszym. Ostatni raz triumfował na Partynicach 28 maja tego roku, na 3850 m, gdy pokonał Sophista, Darvila i Nebo. 3 maja w Nagrodzie Otwarcia Sezonu Przeszkodowego zajął trzecie miejsce za Haad Rinem i King Arturem.

    Her Him (na prowadzeniu) wygrał cztery wyścigi przeszkodowe pod Pavlem Slożilem młodszym na wrocławskich Partynicach w latach 2020-2022

    W sobotę na torze w Stromsholmie urodzony we Francji Her Him, dosiadany przez Henrika Engbloma, wygrał prestiżową gonitwę przeszkodową Svenkst Grand National aż o 7 długości od irlandzkiego Three is Company. Wygrał w tym wyścigu 115 tysięcy koron szwedzkich. To już trzeci triumf Wróblewskiego w tej gonitwie. Wcześniej szwedzki Grand National wygrywały, znane ze Służewca, trenowane przez niego – Fanti Dancer (Anshan – Maiden Way po Shareef Dancer) dla Benedykta Godlewskiego i Dalfors (Enjoy Plan – Daxi po Dixieland) dla Jakuba Kartusa.  

    Fanti Dancer też wygrała Svenkst Grand National w treningu Grzegorza Wróblewskiego

    Wieloletnia, pełna sukcesów, upadków i wzlotów, międzynarodowych podróży kariera trenerska Grega Wróblewskiego rozpoczęła się właśnie w Szwecji w latach 80-tych w niesamowitych okolicznościach, o których trener opowiedział specjalnie dla Trafnews.pl.

    – W latach 80-tych startowałem jako jeździec w gonitwach płotowych i przeszkodowych. Podjąłem też pracę w stajni w Szwajcarii i, po powrocie do Polski, za zarobione tam pieniądze postanowiłem kupić konia na Służewcu, co za czasów komunistycznej Polski nie było łatwe – wspomina Grzegorz Wróblewski. – W stajni trenera Szablewskiego był pobudliwy ogier Junga (Parole Board – Jukka po St Padarn) z Jaroszówki, z którym wszyscy jeźdźcy mieli straszne problemy, nie byli w stanie nad nim zapanować. Mówili, że to diabeł wcielony. Nawet słynny lekarz i sędzia starter Jerzy Elias mówił, że osobiście próbował opanować tego konia, ale nie było szans. W Polsce Junga dostał zakaz startów. Dzięki temu udało mi się go tanio kupić. Zacząłem go trenować w Białym Borze i powoli układałem tego krnąbrnego konia. Postanowiłem wyjechać z nim do Szwecji, by tam spróbować startów, skoro w Polsce nie mógł. Koszty eskapady miał pokryć jeden z trójmiejskich biznesmenów. Niestety, w trakcie podróży promem do Szwecji został okradziony z pieniędzy i dokumentów, wylądowałem w Szwecji sam z Jungą, bez kontaktów i środków na utrzymanie. Załamany położyłem się spać na sianie w sąsiednim boksie obok Jungi i zastanawiałem się, co ja dalej zrobię.

    Grzegorz Wróblewski podczas ubiegłorocznej wizyty na Służewcu

    – Tam znalazł mnie dobrze znany w Polsce Hubert Doria, polskiego pochodzenia trener, który pracował od lat z końmi w Szwecji – kontynuuje Greg. – Gdy dowiedział się, co mi się przytrafiło, zaproponował pomoc. Zabraliśmy konia do jego stajni, a ja w zamian za utrzymanie pomagałem mu w prowadzeniu stajni i jeździłem na jego koniach. Problemem był fakt, że nie miałem licencji trenerskiej, a chciałem, by Junga wystartował w wyścigach w Szwecji. Ujawnię w tym momencie trochę takie nie do końca czyste zagrywki, ale w tamtych czasach w Polsce nie bardzo dało się inaczej, szalenie trudno było za komuny wyjechać z Polski i trenować konie za granicą. Doria pokazał Szwedom posezonowy polski biuletyn wyścigowy, w którym byłem wymieniony na drugim miejscu wśród młodych jeźdźców w gonitwach stiplowych. Szwedzi zrozumieli, że jest to ranking trenerów i od tamtej pory nikt mnie o licencję w Szwecji nie pytał, wszyscy uznali to za oczywistość. Zwłaszcza po sukcesach Jungi. W debiucie w Szwecji był czwarty, ale blisko dobrych koni. W kolejnych startach Junga zachwycił wszystkich, wygrał aż 5 płaskich gonitw na krótkich dystansach. Był typowym sprinterem, więc nie bardzo mogłem z nim próbować odnosić sukcesy w wyścigach płotowych i przeszkodowych, choć był naskakiwany.

    Kolejnym niezwykle ważnym koniem w karierze Grzegorza Witolda Wróblewskiego był Chyszów (Dakota – Chwatka po Negresco), także wyhodowany w stadninie w Jaroszówce.

    – Po sukcesach Jungi zgłosił się do mnie zamożny Polak, Zbigniew Gruszecki, który zaproponował żebym zrobił listę dobrych koni z Polski, które chcę trenować, to on je zakupi – wspomina Wróblewski. – Udało mu się na podstawie moich wskazań kupić tak dobre konie jak Bandolet, Dandelion, Japan Star, Gratis, a wśród nich był Chyszów, którego trenowałem w Sopocie, jak kilka innych koni. Dużo wtedy krążyłem między Szwecją, a Sopotem, mnóstwo czasu spędziłem na promie. Chyszów to był niesamowity koń. Już w debiucie w Szwecji wygrał w zachwycającym stylu o kilka długości. Później triumfował między innymi w najważniejszym wyścigu przeszkodowym w Szwecji, a nagrodę wręczała mi osobiście królowa Sylwia. Teraz historia zatoczyła koło, bo po zwycięstwie Her Hima w Svenkst Grand National, nagrodę odebrałem z rąk jej męża – króla Karola Gustawa.

    Wróblewski z Chyszowem. Fot. Bazakoni.pl

    Sukcesy Jungi i Chyszowa sprawiły, że Szwedzi coraz chętniej i za coraz wyższe ceny kupowali konie z Polski. Syn Dakoty pojechał też na wyścig rangi Listed do Niemiec.

    – Hubert Doria wyjeżdżał do Niemiec z jednym ze swoich koni, które trenował w Szwecji i zaproponował żebym się dołączył z Chyszowem, skoro mu tak dobrze idzie – wspomina Wróblewski. – Było to na prestiżowym torze Baden Baden, a Chyszów został od razu rzucony na głęboką wodę, bo wystartował w gonitwie Listed. Ku zaskoczeniu Niemców, łatwo wygrał ten wyścig. Ja zostałem po zwycięstwie w Baden Baden wezwany na przesłuchanie przez komisję techniczną, która pytała mnie, kto trenuje Chyszowa. Wyglądałem wtedy dość dziwacznie i ekstrawagancko – długie włosy, dżinsy, nie bardzo mogli uwierzyć, że to ja jestem trenerem tak dobrego konia. Poprosili mnie o licencję trenerską, a ja wtedy oficjalnie jeszcze jej nie miałem. Ale byłem przygotowany na taką sytuację i poprosiłem jakiś czas wcześniej o użyczenie mi na ten wyjazd jakiegoś trenerskiego dokumentu przez zaprzyjaźnionego trenera, który nazywał się tak samo jak ja – Grzegorza Macieja Wróblewskiego. Był to jednak stary dokument z 1987 roku, a był już sezon 1988, co skwapliwie zauważyli Niemcy. Powiedziałem, że dużo przebywam w Szwecji i nie zdążyłem odebrać aktualnej licencji i miałem ją dostarczyć.

    – Skontaktowałem się z Tadeuszem Milanowskim, który przez lata był na Służewcu szefem komisji technicznej i kierownikiem działu selekcji – kontynuuje Wróblewski. – Powiedziałem, że Chyszów wygrał wyścig Listed w Niemczech i że jest to na Zachodzie znakomita reklama polskich wyścigów i hodowli, ale jest problem, bo Niemcy chcą ode mnie polską licencję trenerską. Zapytałem, czy udałoby się ją w trybie przyspieszonym wystawić, bo szkoda byłoby tracić dla kraju tak cenne zwycięstwo, a jak tego dokumentu nie dostarczę, to Chyszów zostanie zdyskwalifikowany w Baden Baden. Milanowski odparł, że porozmawia z dyrektorem Służewca, wszechwładnym wtedy Leszkiem Gniazdowskim i żebym wkrótce zadzwonił. Po konsultacji z Gniazdowskim Milanowski odpowiedział mi, że nie ma szans na licencję, bo wtedy obowiązywał przepis, że mogą ją dostać tylko trenerzy zatrudnieni na Służewcu. Zapytałem jednak Milanowskiego, czy mogą mi wystawić taki, często praktykowany dokument, że trener albo jeździec w danym sezonie nie jest karany na danym torze. Zgodził się i wysłano do Niemiec pismo, że Grzegorz Wróblewski w sezonie 1988 nie był karany w Polsce jako trener, co było zgodne z prawdą. Na tej podstawie Niemcy uznali, że jestem trenerem i zatwierdzili zwycięstwo Chyszowa.

    Greg Wróblewski z Orphee des Blins, która trzy razy wygrała w jego treningu Wielką Pardubicką

    To nie był jednak koniec perturbacji Grzegorza Wróblewskiego i Chyszowa.

    – Świetne wyniki Chyszowa w Szwecji i w Niemczech zostały zauważone przez Amerykanów, którzy zaprosili nas do startu w wielkim wyścigu Breeders Cup Steeple Chase – wspomina Wróblewski. – Znów zacząłem się martwić brakiem polskiej licencji trenerskiej, napisałem do Amerykanów długi list, w którym szczegółowo opowiedziałem o swoich perypetiach po wyjeździe z Polski do Szwecji. Amerykanie nie robili żadnego problemu, przeciwnie byli zaszczyceni i szaleni podekscytowani faktem, że po raz pierwszy w tym prestiżowym wyścigu miał pobiec koń zza Żelaznej Kurtyny, z komunistycznej Polski. Skontaktowałem się po raz kolejny z ludźmi ze Służewca. Tym razem uznali, że start konia polskiej hodowli w wielkiej gonitwie w USA to prestiżowa sprawa, propagandowo ważna dla Polski i wkrótce dostałem telefaksem polską licencję trenerską.

    Grzegorz Wróblewski był nagradzany zarówno przez królową Szwecji Sylwię, jak i jej męża Karola XVI Gustawa

    – Podróż do Ameryki nie w pełni zakończyła się sukcesem – kontynuuje trener Wróblewski. – Chyszów podróżował do Stanów prawie cztery dni – promem, samolotem, samochodem. Gdy dotarł na miejsce, okazało się, że zachorował i ma wysoką gorączkę. Miejscowy lekarz stawał na głowie, by udało się go postawić na nogi na tyle, by gość z dalekiej Polski wystartował w tej gonitwie. Podawał mu środki, które były na granicy dopuszczalności podczas kontroli antydopingowej. Był na tyle skuteczny, że mimo tej trudnej sytuacji Chyszów ozdrowiał i pobiegł w tym wyścigu. W kilkunastokonnej stawce czołowych stiplerów z całego świata, mimo tej choroby, spisał się solidnie. Zajął ósme miejsce. Amerykanie zaprosili go na jeszcze jeden wyścig, który odbywał się w jednym z odległych stanów. Mimo tych przejść i kolejnej podróży Chyszów znów był dzielny, zajął piąte miejsce. Ja jednak miałem poczucie niedosytu, bo wiedziałem, że gdyby był zdrowy, to stać go było na znacznie więcej, to był znakomity koń. Po chorobie i powrocie z Ameryki miał jeszcze udane wyścigi, ale nigdy nie biegał już tak dobrze jak wcześniej – kończy Grzegorz Wróblewski.

    Miniony weekend był dla trenera Wróblewskiego niezwykle udany. Jego konie odnosiły sukcesy aż w trzech krajach – Szwecji, we Włoszech i w Czechach, a uwzględniając czwartek 16 czerwca, to również w Polsce, na wrocławskich Partynicach, gdzie drugi był Amrosius, a czwarta Roxie Rose.

    Locomotive na Służewcu był czwarty w Nagrodzie Rosario, w Svenkst Champion Hurdle zajął drugie miejsce

    W Szwecji, oprócz Her Hima, bardzo dobrze spisał się też należący do Jakuba Kartusa Locomotive (French Fifteen – Lady Wood po Vespone), znany z występów na Służewcu w Nagrodzie Mokotowskiej (piąte miejsce) i w gonitwach płotowych (czwarty w Nagrodzie Rosario). Locomotive od ubiegłego roku mocno poprawił i w sobotę zajął drugie miejsce w Svenkst Champion Hurdle. Pod Henrikiem Engblomem przegrał o 5 długości z Monsieur Vic.

    Warto podkreślić, że w pięciokonnej stawce był jedynym czterolatkiem, pozostałe konie były starsze, z dużo większym doświadczeniem. Locomotive w tym sezonie prezentuje coraz większe możliwości. W marcu wygrał wyścig w Mediolanie aż o 11 długości, 29 maja był drugi w Merano, przegrywając tylko z bardzo dobrym, niepokonanym w płotach Machinosem, a teraz był drugi w Szwecji.

    Największą gwiazdą stajni Wróblewskiego i Kartusa jest obecnie Isatis de l’Ecu (Bathyrhon – Urany de l;Ecu po Great Pretender), który jako trzylatek wygrał w Merano G1 przed dwoma końmi polskiej hodowli Ocean Lifem (był to więc dublet koni trenowanych przez Polaka w tej gonitwie) i Tkliwym Nihilistą.

    Merano, 26 września 2021. Historyczny moment. Trzy pierwsze miejsca dla Polski w płotowej gonitwie G1 Gran Criterium di Autunno. Na pierwszych dwóch miejscach trenowane przez Grzegorza Wróblewskiego dla Jakuba Kartusa – francuski Isatis de l”Ecu i polski Ocean Life, trzeci finiszuje Tkliwy Nihilista, wyhodowany przez Joannę i Jarosława Zalewskich

    3 kwietnia Isatis de l’Ecu biegł we Francji w Auteuil w wyścigu płotowym Listed na 3600 m. W stawce ośmiu koni zajął 6 miejsce, zarobił 2250 euro. 1 maja i w sobotę 18 czerwca Isatis zajmował drugie miejsca w Mediolanie i Merano w wyścigach płotowych G2. W obu przypadkach przegrywał tylko z niepokonanym w płotach Machinosem, trenowanym w Czechach przez Zdenka Semenkę.

    Isatis de l’Ecu

    Właścicielem Isatisa de l’Ecu, podobnie jak Locomotive’a, jest Jakub Kartus, który przez wiele lat organizował jesienną aukcję koni na Służewcu, jest miłośnikiem wyścigów płotowych i przeszkodowych. Od ponad 20 lat współpracuje z Grzegorzem Wróblewskim, który w Czechach wsławił się tym, że trenowana przez niego francuska klacz Orphee des Blins trzy razy z rzędu wygrała słynną Wielką Pardubicką w latach 2012-2014.

    Orphee des Blins trzy razy wygrała Wielką Pardubicką w treningu Grzegorza Wróblewskiego w latach 2012-2014

    Na Służewcu największym osiągnięciem Wróblewskiego jako trenera był triumf w Derby 1995  moszniańskiego Numerousa (Who Knows – Normandia po Mehari) pod Piotrem Słobodzianem, przygotowywanego na torze w Sopocie. Po sezonie 1995 Greg wyjechał do Emiratów Arabskich. W Abu Zabi trenował konie arabskie należące do prezydenta Emiratów szejka Zayeda. Od wielu lat trenuje konie w Czechach.

    Właśnie dla czeskiego właściciela wygrał w niedzielę w Karlovych Varach płaski wyścig kategorii I (na 3200 m) pięcioletni Wilantos, który po raz trzeci startował w treningu Wróblewskiego. Wilantos jest synem niemieckiego derbisty i znakomitego reproduktora Adlerfluga (ojciec Torquator Tasso, który jesienią 2021 roku sensacyjnie wygrał Nagrodę Łuku Triumfalnego).

    – Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa, bo Wilantos, jak większość potomstwa Adlerfluga, preferuje miękką bieżnię, a w niedzielę tor był dość szybki. Właściciel nie chce na razie biegać wyścigów skakanych, dlatego Wilantos wystartuje teraz w dniu niemieckiego Derby w Hamburgu w mniejszym wyścigu na tym torze, również na dystansie 2400 m. Póki będzie mu dobrze szło w gonitwach płaskich, będzie w nich startował. Później być może da się przekonać właściciela, by spróbować go w płotach – powiedział trener Wróblewski.

    W miniony piątek w Pardubicach biegał też trenowany przez Wróblewskiego polskiej hodowli czteroletni Meadow Life (Estejo – Mavera po Don Corleone), który w wyścigu płotowym zajął czwarte miejsce.

    Ventura Kingdom, trenowany przez Patryka Wróblewskiego, w sobotę pobiegnie na Służewcu w Nagrodzie Bojgarda

    Już w najbliższą sobotę pierwsze w tym sezonie gonitwy płotowe na Służewcu – nagrody Bojgarda i Hubala. Do tego pierwszego wyścigu trzy konie zgłosił trener Patryk Wróblewski, syn Grzegorza. Są to Koenigsbrunn, Domina oraz Ventura Kingdom i będą one faworytami tego biegu.       

    Robert Zieliński, ekspert Służewiec iTV    

    Na zdjęciu tytułowym król Szwecji Karol Gustaw wręcza puchar za zwycięstwo w Svenkst Grand National Ivanie Porkatowej, Grzegorzowi Wróblewskiemu i dżokejowi Henrikowi Engblomowi. Fot. Galamagasin.se

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły