More

    Kamil Grzybowski: Zawsze chcę być najszybszy

    Kamil Grzybowski to jeden z najlepszych polskich dżokejów. Jeździ wyścigi od jedenastu lat. Swoją setną gonitwę wygrał w październiku 2018 roku, więc już od pięciu lat jest pełnoprawnym dżokejem. Dwa razy w tym czasie osiągał tytuł wiceczempiona jeźdźców, w sezonach 2018 i 2020. Obecnie współpracuje na stałe ze stajnią legendarnego polskiego trenera Andrzeja Walickiego, dla którego wyścigi jeździ na pierwszą rękę. W dniu 13 czerwca zajmował piąte miejsce w czempionacie jeździeckim z ośmioma zwycięstwami na koncie i skutecznością na poziomie 13 procent. W ostatnich tygodniach popisał się kilkoma świetnymi jazdami, najbardziej pamiętne z pewnością będą zwycięstwa w pozagrupowych wyścigach na Anatorze i Emiliano Zapacie, na których ustanowił nowe rekordy Toru Służewiec. 

    Na początek rozmowy chciałbym, abyśmy na chwilę wrócili myślami do Twojego sukcesu na Anatorze. Spodziewałeś się, że możesz na nim wygrać Nagrodę Golejewka?

    Nie myślałem o tym w tej kategorii. Oczywiście każdy dosiad, niezależnie od szans konia, szanuję i staram się dać z siebie 100 procent. Miałem spory komfort, ponieważ Anator nie był faworytem. Jechałem dzięki temu bez większego obciążenia psychicznego. Wiedziałem, że Anator jest bardzo dobry, bo od dłuższego czasu rywalizuje z najlepszymi końmi w Polsce. Choć w ostatnim okresie nie wygrywał, to prezentował równy i dobry poziom. W tym wyścigu pomogła mu ulga wagi, którą miał względem faworyzowanych koni. 

    Skąd pomysł żeby jechać z tyłu, czy to miało związek z tym, że spodziewałeś się mocnego wyścigu?

    Na początku zamierzałem jechać w środku stawki, ale jak wyczułem, że tempo jest mocne, to pozwoliłem sobie pojechać z tyłu. Jechałem ostatni, ale nie byłem na straconej pozycji, bo później cały zakręt przejechałem przy kanacie i miałem łatwą drogę do finiszu, na tym bardzo dobrze wyszedłem. Anator bardzo lekko galopował i bez większych problemów minął Petita oraz Lady Jaguar. Zrobił to pewnie i muszę przyznać, że dosyć swobodnie dociągnął zwycięstwo do celownika. 

    Nie szczędzono Ci pochwał za jazdę w tym wyścigu. Pojechałeś odważnie, a przecież nie był to wyścig IV grupy, tylko gonitwa pozagrupowa. Zastanawiam się, czy odczuwałeś spory stres i mimo wszystko udało Ci się pojechać z zimną krwią, czy raczej podchodziłeś do tego wyścigu z dużym spokojem? 

    Dużą rolę w takich wyścigach odgrywa podejście jeźdźca do gonitwy. Tutaj mieliśmy sytuację o tyle komfortową, że przez kilka tygodni przed tym wyścigiem współpracowaliśmy z trenerem Wojciechem Olkowskim i zdawałem sobie sprawę z tego, że nie ma ciśnienia na ten start. Anator miał wejść w sezon i nie oczekiwano od niego niesamowitego wyniku. Z tego względu nie miałem na sobie dużej presji, a to na pewno pomogło. Mogłem bez większego ryzyka sobie pozwolić pojechać koniem z tyłu stawki, co ostatecznie dało nam zwycięstwo.Mimo że jako zawodowi jeźdźcy powinniśmy sobie doskonale radzić ze stresem, to niejednokrotnie wpływa on na rozegranie wyścigów. 

    Kamil Grzybowski wygrywa na Anatorze Nagrodę Golejewka i ustanawia nowy rekord toru na 2000 metrów.

    Jak to się stało, że współpracowałeś przed tym wyścigiem z Wojciechem Olkowskim, skoro na stałe jesteś związany ze stajnią Andrzeja Walickiego?

    Chwilę przed początkiem sezonu w mojej stajni mieliśmy odpowiednio dużo ludzi do liczby koni i dość wcześnie kończyłem pracę. Miałem czas i chęci, więc postanowiłem dodatkowo chodzić na przejażdżki do trenera Olkowskiego. Ten układ już jednak nie funkcjonuje, bo do stajni Pana Wojciecha dołączył dżokej Anton Turgaev.

    Siedziałeś już na wielu dobrych koniach, więc jak czujesz, czy Anator może być w tym roku jedną z największych gwiazd Służewca? 

    Teraz postrzeganie tego konia może się zmienić, bo przez to, że w ubiegłym roku nie wygrał wyścigu, to nie był doceniany. Za to teraz, po zwycięstwie w Nagrodzie Golejewka, niewątpliwie musi być zaliczany do ścisłej czołówki koni starszych. Mimo wszystko ciężko mi wyrokować, jak będzie się spisywał i czy dalej będzie utrzymywał tak wysoką formę. Na pewno ma ogromne możliwości i doskonały charakter do wyścigów. Talentu do galopowania mu nie brakuje, a co będzie dalej, to zobaczymy.  

    Przejdźmy teraz do drugiego spektakularnego zwycięstwa. W ostatnią sobotę wygrałeś Nagrodę Haracza na ogierze Emiliano Zapata i to po raz drugi z rzędu. Co ciekawe, także po raz drugi byłeś jeźdźcem na zastępstwo. Jaka była historia tych dosiadów?

    To bardzo ciekawa dla mnie przygoda i cieszę się, że właśnie w ten sposób się ona potoczyła. Po trzech wyścigach, które miałem okazje jechać na Emiliano Zapacie, muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych koni, na jakich w całej karierze miałem okazję jeździć. Rok temu zaoferowano mi ten dosiad, żeby koń nie musiał nieść dodatkowych kilogramów z powodu nadwagi jeźdźca, a tym razem pod nieobecność Alexandra Reznikova ktoś musiał na nim pojechać. Akurat tak się złożyło, że byłem w tej gonitwie wolny i mogłem po raz kolejny pojechać na nim na zastępstwo. Z uśmiechem przyjąłem tę wiadomość i byłem bardzo pozytywnie nastawiony do tego startu, a nawet po cichu czułem, że mogę na nim wygrać. Już pierwszy tegoroczny wyścig miał niezły i spodziewałem się po nim poprawy. Miałem wizję na ten wyścig, plan zadziałał i się udało. Już przeglądając program widziałem swoją szansę. Widziałem, że obok mnie są Jenny Of Success i Blizbor, a one lubią być prowadzone ofensywnie, więc mogły przeprowadzić mnie w dystansie i tak się stało. Emiliano jest świetnym koniem do jazdy. Jest bardzo duży i silny, a do tego doskonale się prowadzi. Czysta klasa.

    Kamil Grzybowski wygrywa Nagrodę Haracza na ogierze Emiliano Zapata.

    Emiliano jest bardzo szybki, jednak czasami zdarza się tak, że wychodzi na finiszową prostą i kapitalnie przyspiesza, ale później brakuje mu mocy na końcówce. Tutaj przyszło mu się mierzyć z mocną Jenny Of Success, która w bezpośredniej walce jest zawsze ciężka do pokonania. Faktycznie na prostej czułeś, że nie jest z nią łatwo, czy raczej wiedziałeś, że wygrywasz?

    Emiliano pomimo swojej klasy, jest dość specyficznym koniem do jazdy. Analizując jego wyścigi można dojść do wniosku, że bardzo dobrze idzie na początku prostej finiszowej, ale mimo wszystko lepiej poczekać z ostatecznym rzutem, żeby później nie zgasł. Miałem ten komfort, że tym razem inne konie mnie wyciągnęły, więc pod naszą “górkę” (wzniesienie na początku prostej finiszowej przyp.red.) mogłem poczekać i dopiero w odpowiednim momencie poprosić go o finisz, na co z resztą odpowiedział bardzo dobrze. Dosyć pewnie zbliżałem się do Jenny, ale i tak czułem, że wcale może nie być mi łatwo ją minąć. Trochę na siłę próbowałem się zabrać obok niej i przestrzelić, a ona dała radę się ze mną zabrać. Dobrze widać to na powtórce, że jak ją wyprzedziłem, to razem odjechaliśmy pozostałym koniom i ostatecznie odległości w celowniku nie były duże. 

    Jenny Of Success to bardzo ciężki koń do walki. Mam wrażenie, że gdy jakiś rywal do niej podchodzi, to ona niemal się do niego przykleja i leci razem z nim aż do celownika, a jeśli jej przeciwnik nie da z siebie jeszcze więcej, to w samym lustrze Jenny go jeszcze ogrywa.

    Tak, to niesamowicie ambitna klacz. Gdy wychodziłem na prowadzenie, między nami był jeszcze odstęp, w którym był Blizbor, ale gdy on odpadł z rozgrywki, to klacz się do mnie zbliżyła i czułem jej waleczność, a nawet taką agresywną, sportową zawziętość. Trzeba jej oddać ogromny szacunek za ten i praktycznie wszystkie inne wyścigi. 

    Na dekoracji pojawiłeś się z malutką córeczką. Pewnie na długo zapamiętasz to zwycięstwo i dekorację po nim. Towarzyszyły tym chwilom wyjątkowe emocje?

    Odczuwałem bardzo pozytywne emocje. Od dawna wiedziałem, że jak będzie moja córka na wyścigach i uda mi się wygrać gonitwę, to będę chciał zabrać ją na dekoracje. Zawsze robili to moi starsi koledzy po fachu i razem ze swoimi dziecmi przeżywali piękne chwilę po zwycięstwach w nagrodach. Czułem takie pragnienie, może nawet marzenie, żeby wyjść z Emilią do dekoracji. Tym razem było to o tyle wyjątkowe i dodało dodatkowego smaku, że moja córka ma na imię Emilia, zwycięski koń to Emiliano Zapata, a trenuje go Emil Zahariev, więc chyba tak po prostu miało być. Nie raz już sobie z tego żartowaliśmy.

    Kamil Grzybowski z córką Emilią na rękach.

    Dwa rekordy toru w niecałe dwa miesiące to niezła statystyka. Pewnie chciałoby się takie wyniki utrzymywać dalej, jak póki co oceniasz ten sezon?

    Na razie uważam ten sezon za dobry. Cieszę się z szans jeżdżenia wyścigów na koniach z innych stajni, bo w naszej stajni nie ma zbyt wiele okazji do ścigania. Póki co, wygraliśmy tylko jeden wyścig i mam nadzieję, że już niedługo się to zmieni. Jest lepiej niż mogłem zakładać, wygrałem nagrody Golejewka i Haracza i mam nadzieję, że dalej będę mógł dosiadać tych oraz innych bardzo utalentowanych koni także gościnnie.  

    Jakie to uczucie ustanowić nowy rekord toru, jest duma, że zapisałeś się na kartach historii?

    Jestem dżokejem, biorę udział w wyścigach i zawsze chcę być najszybszy. Na dziś jestem dumny, że byłem najszybszy na dystansach 1400 i 2000 metrów w historii Toru Służewiec. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to wyłącznie moja zasługa, a nawet przede wszystkim konia i wszystkich osób z nim związanych, ale jednak cieszy świadomość, że nikt nigdy nie pokonał tych dystansów w czasie krótszym ode mnie.

    Dekoracja po zwycięstwie Emiliano Zapaty w Nagrodzie Haracza 2022.

    Jesteś dżokejem, który przeżywa swoją karierę, żyjąc z dnia na dzień, czy masz jakieś zawodowe cele, których spełnienia fani mogliby Ci życzyć?

    Staram się do każdego sezonu, tak jak i wyścigów, podchodzić z pełnym profesjonalizmem. Nieustannie dbam o formę zarówno psychiczną jak i fizyczną, a gonitwy zawsze traktuję na poważnie. Celem dla mnie jest odnoszenie jak największej liczby zwycięstw i robienie tego w najlepszym możliwym stylu, a co los da i jak to wyjdzie, to wszystko okazuje się w praktyce. Czasami wychodzi lepiej, czasem gorzej, ale staram się podejmować takie działania, żeby w każdym wyścigu móc dać z siebie wszystko.

    Czy myślisz o rozwijaniu swojej kariery dżokejskiej za granicą?

    Nie miałem żadnej oferty pracy za granicą w czasie sezonu letniego. Trzy razy wyjeżdżałem do Zjednoczonych Emiratów Arabskich na przerwy zimowe, co było dla mnie ciekawym przeżyciem i dobrym doświadczeniem. Natomiast teraz założyłem rodzinę i nie planuję żadnych zagranicznych wojaży. 

    Na koniec, jeszcze chciałbym zapytać o twoją wyścigową wybuchowość. Nie chodzi o temperament, tylko o to, że często jesteś nazywany specjalistą od wybuchów, bo potrafisz zrobić niemałą niespodziankę, wygrywając wyścig na koniu, któremu nikt nie daje szans nawet na zajęcie miejsce w pierwszej trójce. Masz jakiś specjalny sposób na sensacje, przez który gracze zawsze muszą na Ciebie uważać?

    Przy każdym starcie, niezależnie od tego, jakie szanse są dawane mojemu koniowi, staram się szukać pozytywów i okazji, które mogłyby sprawić, że osiągnie lepszy wynik niż wszyscy się tego spodziewają. Pojawiają mi się wizje w głowie, w których widzę, w jaki sposób mógłbym teoretycznie ograć najmocniejszych rywali i nigdy nie jestem na straconej pozycji. Do każdego wyścigu podchodzę z pozytywnym nastawieniem, a nawet przekorą, że mogę się pokazać, nawet jak nikt mi nie daje na to szans. Czasami jest to plan, ale zdarza się tak, że mimo założeń taktycznych, dżokej musi podejmować decyzje w gonitwie w ułamku sekundy. Wtedy ważne jest umiejętnie przeprowadzenie konia i budowanie taktyki na bieżąco.  

    Zanim skończymy powiedz jeszcze tylko, czy masz już konia na Derby?

    Dostałem propozycję dosiadu na ogierze Green Clover, trenowanym przez Łukasza Sucha i to na nim będzie można mnie zobaczyć w wyścigu o Błękitną Wstęgę. Do tego startu mogę podejść tak, jak do gonitwy o Nagrodę Golejewka na Anatorze. Nie ma na mnie wielkiej presji i mogę pojechać z pewnym luzem, a koń pokazał już, że potrafi bardzo dobrze biegać, więc jestem przed tym startem dobrej myśli.

    W Derby potrzebne jest szczęście, więc właśnie jego Ci życzę, jak i tego, że żebyś częściej mógł zabierać swoją córkę Emilię na dekoracje. Dziękuję za rozmowę.

    Dziękuję.

    Dżokej Kamil Grzybowski.

    Rozmawiał Michał Celmer

    Udostępnij

    Powiązane artykuły

    Zbliżające się wydarzenia

    Najnowsze artykuły